Seria publikowana również na wattpadzie pod tą samą nazwą, na koncie @poruta.
Link: https://www.wattpad.com/577444268-to-tylko-szlaban-━━-george-weasley-fan-fiction
— Wendy, cholero jedna, stójżesz! — Gryfonka, słysząc szorstki głos swojej młodszej siostry wywróciła oczami. Mimo że była starsza, zawsze nieco jej ulegała i bardzo zależało jej na zdaniu dziewczyny. Zwolniła nieco i skrzyżowała ręce. — Gdzie tak gnasz? Znalazłaś sobie chłopaka i idziesz z nim na randkę, tak? A może w końcu postanowiłaś się pouczyć do egzaminów? I tak tylko przyniesiesz rodzicom wstyd, mówię ci! Nie ma na co się uczyć, wszystko wyleci ci z głowy. Zresztą tak jak zawsze. Nic nowego, prawda? — Zaśmiała się, a jej głos z każdym słowem coraz bardziej przypominał Wendy ich zmarłą babcie, zazwyczaj mocno krytykującą obydwie wnuczki.
Okropnie się zmieniła odkąd przestałam z nią spędzać tak dużo czasu; przeleciało jej przez głowę, jednak nie przywiązała do tej myśli większej uwagi. Ich siostrzana relacja była na tyle na skomplikowana, że dodatkowe rozdrabnianie się nad zachowaniem Destiny wydawało się głupsze niż mogłoby w rzeczywistości być.
— Masz mi tym zamiar poprawić humor czy mnie dobić? — syknęła, gdy Ślizgonka dorównała jej kroku. Destiny zajęta była całkowicie wiązaniem w dziwny sposób swojego krawatu w barwach Slytherinu, mrucząc jakieś przekleństwa pod nosem. Jako starsza, szatynka powinna ją upomnieć, ale ustaliły kilka lat temu, że nie będą siebie nawzajem krytykować. Ona jeszcze ani razu nie złamała obietnicy, nie to co Ślizgonka, na co przymykała już nie raz oko.
— Ha! Mam cię! Czyli jednak znowu będziesz się szlajać po zamku! — krzyknęła triumfalnie, a Wendy głęboko odetchnęła. Jakie to dziecko potrafiło być irytujące. Z goryczą zauważyła, że wytknęła wszystko o czym próbowała zapomnieć i już układała długą wypowiedź na temat jakiegokolwiek powstrzymania się oraz empatii w stosunku do rodzeństwa, gdy wpadła jej do głowa wspaniała myśl.
— Destiny...? A jak idzie ci nauka do SUMów? — Na jej twarz wpłynął mimowolnie zwycięski uśmiech, przez co poczuła lekki ból blizny. Dopiero kilka dni wcześniej przestała być otwartą raną. Wszystko oczywiście przez zaostrzoną część pióra, którą przez przypadek przejechała przez większą policzka na lekcji eliksirów. W głowie nadal słyszała kpiący głos profesora Snape'a i śmiech innych uczniów, gdy z krwisto–atramentową mieszanką na twarzy była zmuszona wyjść z klasy. Czemu los musiał z niej tak żartować? Tym bardziej, że całe zajście widziała miłość jej życia.
No właśnie. Gdzież podziewał się George Weasley i czemu tak trudne dla niego było powiedzenie krótkiego ,,przepraszam"? Już wracała myślami do Gryfona, gdy na ziemię sprowadził ją pewny głos piętnastolatki.
— Bardzo dobrze. Umiem większość materiału, dzięki czemu mam więcej czasu na przebywanie z innymi Ślizgonami. Chociażby takim Draco Malfoy'em. — Takiej odpowiedzi się nie spodziewała i Destiny dobrze o tym wiedziała. Podziwiała zmianę wyglądu swojej siostry z zadowoleniem; zmrużone oczy, lekko rozchylone, w niedowierzaniu usta i zmarszczone w głębokim zamyśleniu czoło. Tego właśnie oczekiwała. — Wendy, wszystko okej? — spytała sztucznie przesłodzonym głosem, a dziewczyna spojrzała na nią, jakby próbując określić czy żartuje. Naprawdę chciała spędzać czas z tym tlenionym blondasem czy tylko z niej kpiła?
Draco Malfoy nie był osobą, z którą jej siostra mogłaby przebywać. Na pewno nie ta fretka, ze swoją bandą, która już niejednokrotnie jej dogryzała, chociażby podczas wychodzenia z sali. Ślizgon był po prostu tym typem osoby, którego niegdy nie trawiła i już nasłuchała się tylu rzeczy na jego temat, że miała wystarczające podstawy do znienawidzenia jego osoby. Niemiłe komentarze w stosunku do Gryffindoru jeszcze bardziej ją w tym zdaniu utwierdzały. A teraz, po tym wszystkim, Destiny Humphrey miała się z nim zadawać? Co to, to nie!
Od początku nie była zadowolona, że trafiła do Slytherinu. Wiedziała, że ten dom zwyczajnie uwydatni w niej te cechy, które ona przez te wszystkie lata próbowała zatuszować w jej charakterze i całkiem nieźle jej wychodziło. Teraz była pewna, że ktoś pomylił dzieci w szpitalu i dziewczyna, stojąca obok niej nie należy do jej rodziny.
Miała ochotę odciągnąć ją od takiego środowiska, a z drugiej strony nawrzeszczeć na nią, że w ogóle myśli o czymś takim. Wzięła kilka głębokich wydechów i policzyła do dziesięciu.
— Tak, wszystko okej. Po prostu myślę jak nisko upadłaś, siostrzyczko — zaakcentowała wyraźnie ostatnie słowo w taki sposób, że osoba przechodząca obok mogłaby śmiało żyć dalej w przekonaniu, że dwie dziewczyny są zwyczajnymi wrogami. Wendy po raz pierwszy ogarnęła aż taka złość. Cała bańka bycia miłym dla siostry pękła bezpowrotnie. — Jeżeli masz ochotę zadawać się z Malfoy'em, droga wolna. Nie bronię ci, bo ty nigdy nie broniłaś mi zadawać się z jakimkolwiek moim rówieśnikiem, ale miej na uwadze fakt, że jeśli choć trochę zbliżysz się do tego nadętego bufona, to możesz już nie nazywać się moją siostrą.
***
Weszła, już bez Destiny, na szóste piętro. Rozmowa z siostrą, zwykle choć trochę kojąca, tym razem jeszcze bardziej ją dobiła. Bolały ją po całotygodniowym chodzeniu nogi, była zmęczona i miała jeszcze do oddania esej na zaklęcia. Oh, jak bardzo ten tydzień był beznadziejny.
Powiedzmy sobie szczerze. Przeżywasz najgorszy okres swojego życia, Wendy. Co masz zamiar z tym zrobić?; pomyślała, opierając się plecami o zimny kamień, z którego zbudowano ścianę.
Obróciła się na pięcie w stronę schodów. To stanowczo idealny moment na wizytę w kuchni. Odpocznie, wypije herbatę, porozmawia ze skrzatami, zastanowi się nad odzyskaniem dobrych relacji z George'm Weasley'em... Ewentualnie ostatnie się wykreśli.
Poprzedni rozdział zachęcił mnie do przeczytania kolejnego. Znowu widzę kilka błędów, ale to raczej zwykłe przeoczenia.
O jaa... ale z tej Destiny wiedźma! Nie do wiary, że one są siostrami. Ślizgonka i Gryfonka. Z drugiej strony Wendy, mimo wrednoty siostry jest dla niej opiekuńcza i się o nią martwi - jak to starsza siostra. No a po wszystkim idzie do Kuchni. Typowo hogwarckie haha
Czekam na kolejny rozdział!