Da się polubić Wybraną? A może Wybraniec nie jest zbyt ważny? Czy Hogwart na pewno jest najbezpieczniejszym miejscem na świecie? Kto może chodzić do szkoły skoro prawnie już ją skończył? I co do tego wszystkiego ma Godryk Gryffindor i wielki złoty Gryf.
Emilii wyszła po schodach i skierowała się prosto do biblioteki. Musi wyciągnąć stamtąd Hermionę, bo przegapi mecz. Cała reszta jest już na stadionie, a jej musiało wyskoczyć coś ważnego. Zapomniała o potworze z Komnaty? Przez ostatnie pół roku straszliwy potwór zajmował pierwsze miejsce w plotkach i w ogóle. Nie wolno poruszać się samemu po Hogwarcie i takie tam. Ech, ma tego dość. Na dodatek Harry coś przed nią ukrywa. Zawsze było między nimi zaufanie a teraz Emilii została odtrącona. Z początku starała się zrozumieć, że przyjaciele są ważniejsi, ale teraz to już przesadzili. Skręciła w prawo i wyłożyła się jak długa na posadzce.
- Kto, do cholery zostawił tutaj tą… - Głos jej zamarł, kiedy tylko spojrzała na przyczynę swojego upadku. To dziewczyna z szóstego roku. Po kolorze krawatu stwierdziła, że to Krukonka. Była spetryfikowana. Obok leżało lusterko, a jeszcze dalej…
- Hermiona? - Zszokowana Emilii podniosła się i powoli podeszła do koleżanki. Brązowowłosa leżała z szeroko otwartymi oczyma. Były szkliste i nieruchome. Black słyszała już o kilku ofiarach, ale nie podejrzewała, że coś takiego przytrafi się im. Wszyscy mówili, że to Harry jest odpowiedzialny za to wszystko. Za te nieszczęścia. Jako dziedzic złego maga? Ale to był Harry. A ten Harry, którego znała Emilii, za żadne skarby świata nie skrzywdziłby przyjaciół. W życiu. Dziewczyna usiadła na chłodnej posadzce. Nie podniosła wzroku z Hermiony, dopóki gdzieś blisko nie usłyszała kroków.
Kiedy Harry i Ron wpadli do Skrzydła Szpitalnego, Emilii usiłowała wytłumaczyć dyrektorowi, co robiła przy dziewczynach. A to, że znalazła się tam przez przypadek nie brzmiało zbyt prawdziwie. No dobra, szła po nie, a przynajmniej jedną z nich. Ale skąd mogła wiedzieć, że przed chwilą zostały zaatakowane? Gdy tylko Emilii usłyszała głos McGonagall, wiedziała, że przyszli chłopcy. Odwróciła się od dyrektora i obserwowała jak podchodzą do łóżka. Tak wstrząśniętego Harry’ego jeszcze nigdy nie widziała. Wzrok, jaki jej posłał był przepełniony takim bólem, że Emilii poczuła jak pęka jej serce. Harry pokręcił tylko głową i opuścił szpital.
- Myślę, że nie powinnaś teraz rozmawiać z panem Potterem. On potrzebuje chwili by się z tego otrząsnąć. - Emilii pokiwała głową i powoli ruszyła do wieży. Kiedy tylko przeszła przez dziurę w portrecie, usłyszała głos opiekunki domu.
- Panna Black. Zarządzenie odnosi się również ciebie. - Emilii posłała profesorce głupi wzrok, kompletnie nie wiedząc, o czym mowa, ale ta już opuściła Pokój Wspólny. Dziewczyna spojrzała na uczniów zastanawiających się, czemu nic nie przytrafia się Ślizgonom i zrezygnowana skierowała się w stronę dormitorium.
- Zastanawia mnie czy gdybyś poszła po nią wcześniej, dałabyś radę ją obronić? - odezwał się Harry. - Chociaż nie, to głupie. Przepraszam. - Emilii uśmiechnęła się smutno do Harry’ego. Nigdy nie wrócili do tej rozmowy.
Emilii wiedziała o nocnej eskapadzie dwójki przyjaciół. Ale postanowiła im tego nie mówić. Dorastają, pomyślała smutno, pewnie mają własne sprawy. Ostatnim czasem nauczyła się obserwować innych. Po ich gestach, zachowaniu, oczach mogła odczytać ich nastawienie do czegoś i strach. Zaczynała sobie wmawiać, że to przez te przeklęte oczy widzi takie rzeczy. Chociaż w pełni tego nie rozumiała, czytała z ludzi jak z otwartych ksiąg. Dlatego też zainteresowała się Ginny Weasley. Uczennica pierwszego roku już od kilku dni zachowywała się dziwnie. Chodziła wystraszona, podenerwowana, a w oczach miała winę. Emilii próbowała z nią porozmawiać, ale zawsze ktoś im przerywał.
Pewnego dnia, kiedy wracała z zajęć zauważyła jak Ginny wchodzi do nieczynnej toalety na drugim piętrze. Niewiele myśląc poszła za nią, sprawdzając czy nikt tego nie widzi. Kiedy tylko znalazła się w środku, szczęka opadła jej na ziemię. Ginny stała przed… eee wielką dziurą w podłodze? Emilii krzyknęła do dziewczyny, o co w tym wszystkim chodzi, ale ta jak gdyby nigdy nic wskoczyła do środka. Kurde. Przecież nie zostawię jej tak! Emilii podążyła śladem młodszej koleżanki. Jazda w dół nie przypadła jej do gustu. Nigdy nie lubiła zjeżdżalni. Podniosła się z małych szkielecików i ruszyła tunelem. Na jego końcu próbowała zwrócić uwagę dziewczyny, ale ta jakby przebywała w transie. Kiedy zaczęła mówić w języku węży, Emilii prawie zamarzła krew w żyłach. Ginny dziedzicem Slytherina? Nie może być! Powoli weszła do wielkiej komnaty starając się uchwycić wszystkie jej detale. Na jej końcu ktoś stał. Ginny szła wprost do niego. Emilii wyjęła różdżkę i krok za krokiem zbliżała się do nieznajomego. Kiedy mogła zobaczyć twarz tamtego, poczuła, że coś zbliża się do niej od tyłu. Odwróciła się szybko i to był największy błąd, jaki mogła zrobić. Za nią nie było nikogo. Kiedy uświadomiła sobie, że to pułapka, poczuła ostry ból czaszki, a potem był tylko mrok.
Kiedy Harry pojawił się w Komnacie Tajemnic widział tylko Ginny. Nie miał pojęcia, że jego przybrana starsza siostra też tu jest. Zauważył ją dopiero po pokonaniu bazyliszka. Szedł chwiejnym krokiem, czując jak trucizna rozchodzi się w jego ciele. Upadł koło Ginny pozbawiony sił. Próbował podnieść wzrok na Toma, ale wtedy dostrzegł Emilii. Leżała pod ścianą nieprzytomna.
- Nie! - wycharczał Harry, podnosząc się na nogi. - Proszę, wypuść je, przecież tak naprawdę chcesz mnie.
- Może i tak. Ale wiesz, nie byłoby zabawy. - Lodowaty śmiech rozniósł się po komnacie. Riddle patrzył z pogardą to na Harry’ego, to na Emilii. Nagle dało się słyszeć cichy jęk. Black powoli wyprostowała się i spojrzała przed siebie. Wpatrywała się zamglonym wzrokiem w Harry’ego i nagle uświadomiła sobie, ze jej brat jest cały we krwi, a na ramieniu ma głęboką ranę. Emilii poderwała się szybko z podłogi i od razu wiedziała, że to był zły pomysł. Ból znów ogarnął jej głowę, ale tym razem wytrzymała. Próbowała podejść do Harry’ego, ale na widok swojej różdżki w rękach Toma cofnęła się pod ścianę.
- A teraz Harry Potterze, patrz jak ją zabijam! - Wściekły Riddle wycelował w Emilii i wymówił śmiertelne zaklęcie. Jednak zanim trafiło ono w dziewczynę, ściana za jej plecami zafalowała i Emilii znalazła się w jakimś korytarzu.
- Harry! - krzyknęła przerażona, uderzając rękami w mur. Jednak to nic nie dało. W Komnacie Tajemnic Tom Riddle wpatrywał się w miejsce gdzie przed chwilą stała dziewczyna.
- Co to? Gdzie ją poniosło?
- To Hogwart - ucieszył się Harry. - Jesteś za słaby by pokonać Założycieli.
- I ty w to wierzysz, Potter?
- Wierzę. - Harry znów opadł na kolana, ale tym razem wiedział już, co robić. Sięgnął po kieł Bazyliszka i jednym ruchem przebił dziennik. Kiedy wspomnienie Toma znikło, a Ginny się obudziła, pojawił się feniks, który uzdrowił Harry’ego. Młody czarodziej spojrzał smutno na ścianę, w której zniknęła Emilii i ruszył do wyjścia. Trzeba kogoś zawiadomić o tym, co tu się stało. Trzeba znaleźć Emilii.
Dziewczyna klnąc i słaniając się na nogach szła wąskim korytarzem. Cała jej odwaga zniknęła, teraz bała się z całego serca. Nie tylko o Harry’ego i Ginny, ale też o siebie. Jednak te wszystkie przygody, o których tak marzyła… To nie to samo. Teraz ma jedną i co? Nie umie nawet powiedzieć gdzie jest i ile tak już idzie. Ale to nic. W końcu gdzieś wyjdzie. Korytarz ciągnął się długimi kilometrami i Emilii zdawało się, że krąży w kółko pod szkołą. Na dodatek było tak ciemno, że nie widziała czubka własnego nosa. Nagle wpadła na coś. Leżąc już na ziemi złapała się za nos, czując lepkawą i ciepłą ciecz. No super, jeszcze tego mi brakowało! Wściekłość dziewczyny miała jeden plus. Jej oczy zaczęły błyszczeć w ciemności. Po chwili Emilii wyraźnie widziała przed sobą dębowe drzwi. Nie ociągając się, nacisnęła klamkę. Okazały się być otwarte. No to zaczynamy zabawę. Pchnęła je mocno i weszła do środka.
Taki przeskok na koniec roku był zamierzony, bo historia tak naprawdę zaczyna się dopiero tutaj.
Widzę duży progres. Początkowo myślałam, że miałaś betę, ale chyba jednak nie, bo cały czas powtarzał się jeden błąd ortograficzny. Poważny, więc musisz zapamiętać - piszemy końcu, tam jest "on". Gdy mówimy ten wyraz, można usłyszeć tam "ą", ale to jest błąd.
Muszę Cię pochwalić za przecinki, stawiasz je w bardzo ładnych miejscach. Musisz jedynie pamiętać, że przed "a" też je stawiamy. Poza tym dialogi - widać, że trochę nad ich zapisem popracowałaś. I tutaj malutka uwaga - nawet jak kończysz dialog wykrzyknikiem czy znakiem zapytania, gdy po myślniku masz słowa typu "powiedział", "krzyknął", "rzekł", "zapytał", nadal piszesz je z małej litery, bo to jest jakby kontynuacja tego zdania. Poza tym super, jeżeli chodzi o poprawność językową!
Co do samej treści, w końcu nie widać tutaj tej glorii wokół Emilii. To jest ogromny plus. Przeszkadzało mi tylko, że trochę pędziłaś za bardzo z akcją. Najbardziej brakowało mi opisu tych korytarzy, którymi szła Emilii na spotkanie z Dziedzicem. Ogólnie trochę za mało opisujesz otoczenie, ale za to masz kilka ładnych określeń emocji, co mi się bardzo podoba. Harry jest troszeczkę inny niż fandomowy, ale jednak jakoś nie przeszkadza mi to - podoba mi się Twoja kreacja tego bohatera. Boję się jedynie, patrząc na końcówkę tego rozdziału, czy nie przekombinujesz za mocno akcji... ale to się przekonam w kolejnym rozdziale
Chylę czoła i biję brawo, bo naprawdę jestem z Ciebie dumna. Lubię patrzeć, jak nasi userzy uczą się na błędach i TO widać w ich fickach!