Do Hogwartu przybywa tajemnicza dziewczyna. Nikt nie wie, kim jest, skąd przybywa ani co jej się stało. Wydaje się, że jej podejrzane zachowanie zauważa tylko Robin. Czy Dumbledore na pewno dobrze zrobił, wpuszczając dziewczynę do zamku?
W korytarzu Hogwartu rozległ się głuchy dźwięk upadającego przedmiotu. Robin westchnęła i schyliła się po swoją różdżkę. Nagle usłyszała za sobą kroki, które szybko zamieniły się w tupot dziesiątek uczniów biegnących na ucztę. Wszyscy zastanawiali się kto w tym roku będzie nauczał Obrony Przed Czarną Magią. Mogło też im chodzić o zajęcie sobie najlepszych miejsc przy stole lub o przydziały pierwszoroczniaków. Krukonka uskoczyła na bok w ostatnim momencie, po czym minął ją tłum młodych czarodziejów i czarownic. Lekko się zakołysała do tyłu i wydała z siebie zduszony okrzyk, straciła równowagę. Odruchowo przymknęła oczy, a wtedy poczuła czyjeś dłonie na jej ramionach. Przez chwilę odczuwała ciepło czyichś rąk, po czym szybko i niezgrabnie wyprostowała się. Po odwróceniu ujrzała opaloną twarz i brązowe oczy chłopca, trochę zasłonięte przez blond kosmyki opadające mu na czoło. Robin skądś go kojarzyła, chyba był jednym z Puchonów. Zawsze trzymał się z boku grupy, dużo czasu spędzał samotnie. Dziewczyna w tamtym roku często widywała go w bibliotece, zaszytego na tyłach pomieszczenia z książką w dłoniach i okularami z czarnymi oprawkami na nosie.
Lekko się do niej uśmiechnął. Na jego nosie widać było pojedyncze piegi.
- Cześć, Robin – przywitał ją. - Jak tam po wakacjach?
Zdziwiło ją to, że znał jej imię. Następnie zwróciła uwagę na jego uprzejmy i spokojny ton głosu. Nigdy się jej taki nie wydawał, szczególnie na lekcjach, kiedy jego odpowiedzi na pytania nauczycieli brzmiały jakby mruczał pod nosem jakieś groźby.
- Cześć...
- Rick – podpowiedział jej.
- A tak! - udała, że już wcześniej to wiedziała. – U mnie w porządku, przećwiczyłam parę rzeczy, trochę powtarzałam nowy materiał. Wiesz, podobno w tym roku ma być tego sporo.
W końcu powstrzymała się od kontynuowania swojej wypowiedzi. Wolała nie zanudzać go tymi nudnymi czynnościami, które robiła u swojej (mugolskiej) ciotki, dotyczące głównie nauki, bo nic ciekawszego do roboty nie miała.
- Hej, Rick! Idziesz?
Z tłumu wyłoniła się dziewczynka bardzo przypominająca Ricka, nie licząc mocno niebieskich, wielkich oczu. Wyglądała na jedenaście, góra dwanaście lat. Przy okazji zmierzyła Robin dość chłodnym jak na małą dziewczynkę spojrzeniem.
- Idź Holly do reszty. Zajmij sobie miejsca, za chwilę do ciebie wrócę – powiedział chłopak i blond włosy lekko zafalowały, gdy Holly odwróciła się na pięcie dołączając z powrotem do innych z wyraźnie niezadowoloną miną.
- To jej pierwszy rok tutaj – wyjaśnił Rick. - Trochę się stresuje i nie daje mi ani chwili spokoju. Mam nadzieję, że w końcu znajdzie sobie jakichś przyjaciół i przestanie za mną bez przerwy łazić.
Robin wolno pokiwała głową. Zawsze chciała mieć rodzeństwo. Pomyślała o swojej matce, której ciało leżało teraz zakopane pod ziemią w chłodnej trumnie. Przyszła jej myśl do głowy, jakby wyglądała jej młodsza siostra, gdyby wtedy nie poroniła. Też wyglądałaby podobnie do mnie czy odziedziczyłaby urodę po ojcu, zastanawiała się. Starała wyobrazić sobie małą Kristen, ubraną teraz w szaty i trzymającą ją za rękę, pełną obaw i jednocześnie radości, z różdżką w prawej ręce. Poczuła nieprzyjemne ukłucie w sercu. Spuściła na chwilę wzrok, a gdy go znów podniosła, ujrzała Ricka dziwnie się na nią patrzącego. Powracając do rzeczywistości poczuła się niezręcznie. Nie wiedziała nawet, co odpowiedzieć. Robin miała tylko nadzieję, że go nie uraziła swoim milczeniem.
- Wszystko w porządku?
- Taaak, w porządku – pokiwała głową. - Po prostu się... zamyśliłam.
Przez chwilę stali w ciszy.
- Muszę iść do Holly, pewnie tam już świruje. Do zobaczenia, Robin!
Dziewczyna machnęła ledwo widocznie ręką. Oparła się o chłodny mur, podnosząc dłoń do gorącego czoła. Spuściła głowę, wstydziła się, że jej oczy właśnie napełniły się łzami i tylko czekały na najbardziej nieodpowiedni moment, żeby ciurkiem spłynąć po jej twarzy. Wzięła kilka głębokich oddechów, ciągle przy tym mrugając, aż stwierdziła, że może już iść na ucztę. Zaburczało jej w brzuchu. Wolnym krokiem skierowała się do Wielkiej Sali. Starając się wymazać z głowy wcześniejsze myśli, Robin zaczęła sobie wyobrażać nowego nauczyciela od OPCM. Chwilę potem stanęła w drzwiach i ogarnęła wzrokiem setki uczniów, młodszych i starszych, ubranych w czarne szaty. Uśmiechnęła się pod nosem. Czuła (zresztą chyba nie tylko ona), że Hogwart to jej drugi dom. Nie chcąc oczywiście obrazić jej ciotki, mogłaby nawet stwierdzić, że jedyny prawdziwy.
Zanim jednak postawiła w sali pierwszy krok, usłyszała coś za plecami. Odwróciła się i skupiła wzrok na wielkich drzwiach wejściowych. Ktoś się do nich dobija, zauważyła. Rozejrzała się szybko wokół, ale w Sali Wejściowej nie było już nikogo, a zanim by przecisnęła się przez tyle osób do któregoś z profesorów, minęłyby całe wieki.
Kolejna seria walenia w drzwi. Nie było ono zbyt donośne, jednak Robin je usłyszała.
- Hej! - zabrzmiał przytłumiony głos. Dziewczyna podeszła kilka kroków w stronę jego źródła. Czy to była... dziewczyna?
Nagle wejście się otworzyło. Zza wielkich drzwi pojawiła się dziewczyna, wyglądająca na mniej więcej piętnaście lat, jak Robin. Nie była jednak uczniem Hogwartu, a na pewno tak nie wyglądała. Była cała brudna i mokra od deszczu. Miała na sobie podarte, zniszczone ubranie. Z ciemnych włosów kapały krople wody, spływające po kościstych ramionach. Na jej twarzy widać było liczne rany, zresztą na rękach i nogach też. Po chwili Robin zauważyła, że dziewczyna nie ma nawet butów. Spodnie sięgały jej do kolan, reszta część jej nóg pozostała odkryta. Oczy miała napuchnięte i czerwone, ale przede wszystkim przerażone. Cała dygotała. Spojrzała na Robin, która stała teraz w bezruchu. Nagle otworzyła usta, wydała z siebie zduszone jęknięcie i opadła bezwładnie na podłogę.
Jejku, to naprawdę kawał niezłego ficka!
Brakuje mi nieco wprowadzenia, bo tak naprawdę nie wiem jak wygląda główna bohaterka, ale to pewnie z czasem może się nam wyłoni. Niekiedy też w opisach dajesz za dużo skrótów myślowych, lepiej jednak wszystko porządnie opisać. Raz też miałaś powtórzenie.
Poza tym przysłałaś pracę dopracowaną, za co z góry dostałaś ode mnie ogromny plus. Ale nade wszystko byłam bardzo zaciekawiona tym fickiem. I to aż do tego stopnia, że najpierw szybko przeczytałam całość, by wiedzieć jak tą część zakończysz, a dopiero potem wracałam ponownie by co nieco poprawić. Rzadko to robię, więc naprawdę... czuję, że to będzie jeden z moich ulubionych ficków. I tak na dobrą sprawę nawet nie umiem określić dlaczego, po prostu opis tej dziewczyny, która wpadła do Hogwartu ogromnie mnie zaciekawił, Rick mi się spodobał, a sposób w jaki piszesz mi odpowiada. Także dodawaj szybko kolejną część, będę czekała!