Ostrzeżenia: “pierwszy raz”, alkohol, przekleństwa, scena erotyczna (można uznać za PWP), niewierność, brak kanonu, zignorowane ostatnie tomy HP, mój „pierwszy raz” w pisaniu Scenki
Głównymi postaciami są Harry i Snape; tak więc osoby, które nie lubią tego pairingu (oraz związków homoseksualnych) nie znajdą tutaj nic interesującego.
Ze względu na scenę erotyczną opowiadanie dla dorosłych czytelników.
Poprzednie rozdziały:
1 2 3 4 5
***
Pierwszym, co zrobił po przebudzeniu, było obrzucenie wzrokiem swojego partnera, upewniając się, że to wszystko nie było tylko snem.
Cholera…
Miał ochotę ukryć twarz w dłoniach. Jak najszybciej stamtąd uciec, by w spokoju pomyśleć. Bał się jednak, że najlżejszy ruch może obudzić śpiącego nastolatka, a nie miał pojęcia, co zrobić. Jak się zachować.
Przespał się z własnym uczniem. Z Harrym Potterem. Synem TEGO Jamesa Pottera. Wybrańcem. Chłopcem, Który Przeżył i Chłopcem, Który Wygrał. Z Gryfonem.
O cholera…
Pójdzie do Azkabanu za seks z nieletnim. Prawie nieletnim. Jednak i tak można uznać to za pedofilię, biorąc pod uwagę ich różnicę wieku.
Skalał niewinność Złotego Chłopca.
Ja pieprzę…
Owszem. Pieprzył. I właśnie na tym polegał problem.
Co mu odbiło, by się z nim przespać? To był jego uczeń. Dziecko. Potter. Czy tak łatwo może dać ponieść się emocjom? To do niego niepodobne. Zawsze był dumny ze swojego opanowania, silnej woli. To właśnie dzięki nim niejednokrotnie uniknął zagrożenia czy nawet śmierci. A teraz wystarczył jeden załamany, rozchwiany emocjonalnie, pijany nastolatek.
Merlinie…
Potter był pijany. Zaraz się obudzi, uświadomi sobie, co się stało i oskarży go o wykorzystanie. Wiedział, że jest skończony. W końcu słowo Chłopca, Który Wygrał, przeciwko jego słowu… Nawet jeśli to właśnie ten dzieciak go sprowokował i praktycznie zaciągnął do tego łóżka, w którym teraz oboje się znajdują. Zresztą, co miał na swoją obronę? To, że był sfrustrowany seksualnie, ponieważ nie uprawiał seksu od… dłuższego czasu? Że każdy poleciałby na tak młode i chętne ciało?
Przecież był nauczycielem! Właśnie
powinien się opierać. I służyć za wzór. I na pewno nie powinien wykorzystywać swoich uczniów.
Cholera, cholera, cholera…
Sam był pod wpływem alkoholu. Nieznacznym, ale jednak. Dał eliksir trzeźwiący Harry’emu, a sam go nie zażył. To wcale nie poprawiało jego sytuacji, a wręcz ją pogarszało. Uznają, że oprócz tego, iż jest pedofilem i gwałcicielem, jest alkoholikiem.
To nie ma sensu. Zaraz rozpoczyna się śniadanie. Potter za chwilę się obudzi… bądź będzie musiał zostać obudzony. Gdy zda sobie sprawę z tego, co się stało, zrobi awanturę. Albo od razu wyleci z jego kwater, nie zwracając uwagi na to, że nie ma nic na sobie. Jak to on. I sprowadzi tu cały oddział aurorów, zanim Snape zdąży choćby zejść z łóżka.
Severus lubił swoje spokojne życie, szczególnie teraz, gdy nie musiał być szpiegiem. Tutaj, w swoich komnatach. Co prawda użerał się z dzieciakami, jednak mógł się na nich wyżywać. Z barkiem zawsze pełnym ognistej whisky...
Naprawdę to lubił. I nie pogniewałby się, gdyby mógł pożyć tak jeszcze trochę.
Poczuł, jak Potter zaczyna się wiercić, chcąc podciągnąć kołdrę wyżej. Dzieciak miał trochę ograniczone ruchy, z ręką swojego nauczyciela na talii, swoją nogą pomiędzy jego nogami, z twarzą schowaną w zagłębieniu szyi starszego mężczyzny, dłonią ciągle zanurzoną w tych czarnych, profesorskich włosach…
Nastolatek mruknął cicho, mając lekkie problemy ze znalezieniem odpowiedniej pozycji. Snape nie wykonał żadnego ruchu, by mu w tym pomóc. Mierzył go za to uważnym spojrzeniem, czekając, aż Harry się obudzi. Ten jednak nie wydawał się do tego zbyt skory. Chętny był za to do doprowadzenia swojego profesora do jeszcze większego szału, starając się jakoś wygodniej umiejscowić nogę, tę pomiędzy udami mężczyzny. Ocierał ją o jego na wpół pobudzonego członka. Severus chciał już wstać, nie ważne, czy obudziłby chłopaka, czy nie, by ten po przebudzeniu nie stawiał mu kolejnych oskarżeń. Nie zdążył jednak podjąć żadnej decyzji. Potter zbyt mocno się wyciągnął, naciągając mięśnie pośladków. Syknął, w tej samej chwili otwierając szeroko oczy.
W pierwszym momencie Harry wydawał się nie wiedzieć co się dzieje. Dość dziwne wydawało się to, że leży w czyichś ramionach, spleciony z obcym ciałem i dziwnym bólem w dole pleców. Wciągnął głośno powietrze, czując
ten
Odsunął się lekko i syknął, ponownie czując ukłucie bólu. Podniósł wzrok, napotykając
te oczy. Wpatrujące się w niego z niepewnością i czekając na reakcję chłopaka.
A jak on powinien zareagować?
Praktycznie to on zaciągnął do łóżka swojego nauczyciela. Nalegał, pomimo widocznego oporu w postawie mężczyzny. Czy można to uznać za swego rodzaju gwałt? Poza tym… To był przecież Snape.
Ten Snape. Który był przy okazji profesorem. I dorosłym mężczyzną.
Merlinie… On miał przecież Draco! Swojego chłopaka! Jak mógł go zdradzić? Owszem, Malfoy zrobił to pierwszy, ale Potter… Przecież to był jego pierwszy raz! Jak mógł stracić swoją niewinność z kimś, z kim nawet nie był i do kogo nic nie czuł! Nie myślał przecież tylko swoim… no,
Swoim, tak jak większość chłopaków.
To wszystko było winą alkoholu, o! Eliksir niwelujący jego skutki był przeterminowany… albo coś.
Mimo to musiał przyznać, że ta noc była… wyjątkowa. I cholernie dobra. Czy naprawdę może być tak dobrze z kimś, kogo się nie kocha? I jak to możliwe, że w jej trakcie zapomniał o osobie, którą kocha? Tak zatracił się w doznaniach, w… w tym wszystkim, że Draco zupełnie wypadł mu z głowy. I… co teraz? Co z Malfoyem? I jak ma teraz się zachować? Snape go wywali z łóżka? Nakrzyczy? Wyśmieje? Zaszantażuje? Rozgłosi to wszystko?
Jak na razie mężczyzna wpatrywał się w niego z nieczytelnym wyrazem twarzy, jakby czekając na ruch nastolatka.
— Dzień dobry — powiedział Potter, rumieniąc się. Czuł się naprawdę głupio. Powinien wstać i uciec stąd jak najszybciej? A może podziękować za wspaniałą noc?
Zarumienił się jeszcze bardziej pod wpływem tego spojrzenia. Tego samego, które wczoraj doprowadzało jego ciało do…
Merlinie, nie myśl o tym!, skarcił sam siebie.
— Potter — przywitał się Snape, nie spuszczając wzroku ze swojego ucznia.
Zapanowała niezręczna cisza. Żaden z nich nie wiedział co powiedzieć czy zrobić. Ostatecznie Harry uznał, że najlepszym wyjściem będzie jak najszybciej się stąd uwolnić. Jednak na pewno nie mógł zrobić tego w takim stanie, w jakim się znajdował.
— Ja… prysznic? Mogę? — spytał, nawet nie będąc w stanie wykrztusić poprawnie zdania.
Jedyną odpowiedzią było wskazanie odpowiednich drzwi. Zresztą jasne było, które prowadziły do łazienki. W końcu, skoro jedne były do salonu, to co mogło znajdować się za drugimi? Jednak znowu pojawił się problem. Jak tam się dostać? Powinien zgarnąć kołdrę, nie zwracając uwagi na to, że oboje byli nią przykryci i pognać do łazienki? A może wypadałoby pójść po prostu… tak, jak jest teraz? W końcu, po tym, co robili tej nocy, nie ma się chyba czego wstydzić… prawda?
Żadna z tych możliwości nie była dobra, a wzrok Snape’a stawał się coraz bardziej uporczywy. Potter, by jak najszybciej zniknąć sprzed jego oczu, praktycznie wyskoczył z łóżka, zauważając gdzieś tam swoje spodnie. Chwycił je w biegu i zniknął za drzwiami łazienki. Starał się nie zwracać uwagi na wcale nie tak mały ból w dolnej części pleców. Odetchnął z ulgą, czując się w pewien sposób wolny. Miał chwilę dla siebie, mógł w końcu wszystko poukładać w swojej głowie na tyle, by wydostać się z komnat swojego profesora przynajmniej z resztką dumy.
Podszedł do kabiny prysznicowej, przewieszając spodnie na krawędzi wanny. Włączył natrysk, czekając, aż woda się nagrzeje, a gdy miała odpowiednią temperaturę, wszedł pod strumień.
Przecież Snape również tego chciał, prawda? Gdyby nie chciał… Czy nie umiałby powstrzymać nastoletniego chłopaka? To jest bez sensu. Oboje byli pod wpływem alkoholu – co prawda Harry wypił eliksir trzeźwiący, ale nawet pomimo niego czuł delikatne skutki wypicia ognistej whisky – i oboje byli chętni. Nawet bardziej niż chętni. Więc to było złe?
Owszem, było. W końcu dzieliła ich taka różnica wiekowa. Byli uczniem i nauczycielem. Byli Snape’em i Potterem, a ten drugi miał własnego chłopaka.
To było naprawdę złe. Ale… w jakiś sposób miłe.
Żałował? W jakiś sposób trudno było mu to określić. Dziwnie było mu ze świadomością, że zdradził. Ale jednak… Mimo, że to wszystko odbyło się bez miłości, było mu naprawdę dobrze. Tak, jak wyobrażał sobie tę noc. Snape naprawdę się starał, to trzeba było mu przyznać. I… czy żałował?
Nie mógł tego przyznać sam przed sobą, ale… nie do końca.
Po skończonym prysznicu wytarł się, używając jedynego ręcznika, który był na wierzchu. Miał nadzieję, że mężczyzna nie będzie miał mu tego za złe. Założył spodnie, które wziął ze sobą, krzywiąc się z bólu. Tak, jak seks był dobry, tak to uczucie nad ranem… do przyjemnych na pewno się nie zaliczało.
Zarumienił się znowu, widząc niewielką, zaschniętą już plamę, przypominając sobie, jak ona powstała. Tylko gdzie była jego różdżka, gdy jej potrzebował?! Prawdopodobnie została w salonie, porzucona, wraz z jego szatą. Nie był więc w stanie jej usunąć, czy nawet zakryć. Nie miał też ze sobą innych ubrań… przynajmniej nie tu.
Westchnąwszy, wrócił do sypialni. Pierwszym, co mu się rzuciło w oczy, był Snape. Nagi Snape, z owiniętym wokół bioder prześcieradłem, przytrzymywanym jedną ręką…
Cholera było jedynym, co przeszło przez głowę nastolatka.
Musiał się stąd wydostać tak szybko, jak tylko mógł, inaczej… w ogóle mógł przestać żałować. O.
— Moje ubrania… — powiedział, rumieniąc się krwiście. Opuścił głowę, by ukryć swoje rumieńce, udając, że szuka swoich rzeczy. Może nie do końca udawał, bo, korzystając z okazji, rzeczywiście się za nimi rozglądał.
Czuł na sobie badawcze spojrzenie, starał się jednak nie zwracać na nie uwagi. Znalazł buty, jedną skarpetkę… jego koszulka nie nadawała się więcej do użytku, przynajmniej bez zaklęcia, które ponownie by ją naprawiło. A nie zamierzał teraz prosić o to mężczyzny.
Wyszedł do salonu, widząc na środku swoją szatę i wystający spod niej czubek różdżki. Zarzucił ją na siebie, upewniając się, że jego własność jest na pewno w kieszeni.
Odwrócił się w stronę mężczyzny, który stał w drzwiach, dalej przyglądając się mu badawczo.
Co powinni teraz zrobić? Rozejść się, jak gdyby nigdy nic? Co zazwyczaj robią kochankowie po wspólnie spędzonej nocy? I co robią… nie-kochankowie?
— Ja… dziękuję… — Harry był cały czas czerwony, starając się nie spuszczać wzroku poniżej twarzy mężczyzny. I, nim zdołał zmienić zdanie, podszedł do swojego nauczyciela, ostatni raz delikatnie musnął jego wargi swoimi, a następnie jak najszybciej ulotnił się z profesorskich kwater. Nie zdążył nawet zauważyć jego zszokowanego spojrzenia.
***
Kierował się w stronę swojej sypialni, by jak najszybciej założyć czyste ubrania. I ubrać się w całości, nie ukrywając pod szatą braku niektórych z nich, tak jak teraz. Szczęście jednak mu nie sprzyjało. Gdy mijał sypialnie prefektów Slytherinu, drzwi jednej z nich, tak dobrze mu znanej, otworzyły się. Wyszedł z niej Blaise Zabini, poprawiający swoją fryzurę, a chwilę później… Draco Malfoy.
Młody arystokrata stanął w miejscu, widząc swojego chłopaka. Jego towarzysz jak najszybciej się ulotnił, zostawiając kochanków samym sobie. Nie miał zamiaru brać udziału w ich kłótni. Dostał to, czego chciał, i to mu wystarczyło.
— Harry… — Draco otrząsnął się na tyle, by zacząć się tłumaczyć. Już nieraz Potter pokazał, jak zazdrosny potrafił być, a teraz, gdy przyłapał go praktycznie na gorącym uczynku… — Wiesz, to nie tak, jak myślisz. To tylko…
Jednak „Harry” nie miał ochoty na żadne wymówki. Uśmiechnął się jedynie, podszedł do swojego chłopaka i powstrzymał następne słowa pocałunkiem.
Jakoś, o dziwo, nie czuł się zły. Nie tak, jak powinien. Oni oboje przeżyli niesamowitą noc i teraz, w tej chwili, jakoś mu to nie przeszkadzało. Wcale nie żałował tego, co stało się zaledwie kilka godzin temu.
Tylko jedna rzecz mu nie pasowała.
Smak ust. Brakowało mu tej… słodyczy.
Przecież zemsta jest słodka… prawda?
O Mój Boże