Harry spędza wakacje, wynajmując pokój w Dziurawym Kotle. Pewnego dnia spotyka Hermionę i jej rodziców.
Tom przydzielił Harry'emu pokój jedenasty, po tym, jak chłopiec skończył rozmowę
z Knotem. Oprócz jego rzeczy znajdujących się w pokoju pojawiła się tu również Hedwiga, pióra miała nastroszone i wyglądała tak, jakby była bardzo zirytowana zachowaniem swojego właściciela. Dziurawy Kocioł był wygodny, a Tom dbał o jego każdą potrzebę.
Na przykład śniadanie, jak stwierdził Harry, było przyjemnym i spokojnym doświadczeniem, bez Dursleyów, którym musiał gotować, albo gdy to oni go głodzili.
Najlepsza była jednak wolność od obowiązków, którą Harry najbardziej lubił. Zgodnie z tym, co obiecał Knotowi, Harry nie chodził po mugolskim Londynie, zamiast tego postanowił spędzać czas w dowolnej liczbie sklepów magicznych, które były niewiarygodnie ściśnięte między sobą wzdłuż długiej i wąskiej brukowanej ulicy Pokątnej.
Pierwszym zadaniem, jakie przydzielił sobie Harry, była wizyta w Banku Gringotta kontrolowanym przez gobliny, gdzie Harry uzupełnił swój portfel stosami galeonów, sykli
i knutów. Chcąc mieć jak najwięcej wolnego czasu na Ulicy Pokątnej, Harry rozpoczął
od zrobienia wszystkich szkolnych zakupów. Najpierw odwiedził aptekę; eliksiry były jego najmniej ulubionym przedmiotem w Hogwarcie i według niego był najbardziej nielubianym uczniem przez nauczyciela, który nauczał tego przedmiotu. Jego wizyta u pani Malkin była
o wiele przyjemniejsza niż dwa lata temu, ponieważ Malfoya nie było w pobliżu. Jego ostatnim przystankiem były Esy i Floresy, również zdecydowanie cichsze niż w poprzednim roku, a przynajmniej tak się wydawało Harry'emu, wchodząc do księgarni.
Duża żelazna klatka przesłaniała przednie okno, w której znajdowało się około stu egzemplarzy Potwornej Księgi Potworów. Podarte strony fruwały między żelaznymi prętami
i zaśmiecały podłogę, gdy każda książka walczyła ze sobą jak gladiatorzy areny. Rzeczywiście, książki tak rozpraszały uwagę właściciela sklepu, że ledwie podniósł wzrok,
by zarejestrować, że Harry wszedł do środka. Zamiast tego rzucił się do żelaznej klatki, ubierając grube skórzane rękawice. Mężczyzna odczuł ulgę, gdy dowiedział się, że Harry już ma tę książkę, był tak wdzięczny, że nalegał, aby chłopiec skorzystał ze zniżki na pozostałe podręczniki.
Ze wszystkich sklepów na Ulicy Pokątnej, jego ulubionym był ten z markowym sprzętem quidditcha. Wszystko, o czym mógłby tylko zamarzyć, znajdowało się na jednej z wielu półek w sklepie. Dla jego modelu miotły można było znaleźć: klimatyzowane torby
do przechowywania, wzmocnione siodełka, opaski na rękojeść i wiele innych rzeczy. Jednak ostatnia wizyta w tym sklepie, przetestowała bardzo jego cierpliwość, dokładniej była to nowa miotła – Błyskawica.
- To prototyp – powiedział Thomas, właściciel sklepu, po trzeciej wizycie w tym tygodniu. Thomas był czarodziejem, członkiem Międzynarodowego Stowarzyszenia Quidditcha
i emerytowanym sędzią. Pomimo starości, Thomas zachował świetną sylwetkę i dobrze zadbane wąsy. - A ty jesteś oczywiście Harry Potter, najmłodszy szukający tego stulecia jednej z drużyn w Hogwarcie, prawda?
- Skąd o tym wiesz? - zapytał zszokowany Harry.
- Mój drogi chłopcze, wszyscy wiedzą, kim jesteś - odpowiedział Thomas, chichocąc.
- Nie, to znaczy, skąd wiesz, że jestem szukającym? - Tym razem Thomas zaśmiał się głośno, klepiąc Harry'ego mocno po plecach.
- Ach, cóż, Międzynarodowe Stowarzyszenie Quidditcha zawsze wysyła przedstawicieli
do wszystkich najważniejszych szkół czarodziejów na całym świecie – powiedział Thomas.
- Widzisz, organizacja ta jest wspierana ze składek członkowskich płaconych przez każdy zespół, który walczy o puchar świata. Część umowy polega na tym, że zachowujemy profil młodych zawodników, którzy grają dla ich szkół. Pan, panie Potter jest jednym z najlepszych kandydatów. Nie zdziw się, jeśli jakaś drużyna okaże ci zainteresowanie pod koniec szóstego roku.
- Nie miałem pojęcia – przyznał Harry zgodnie z prawdą.
- Tak, staramy się was nie rozpraszać – powiedział Thomas. - Aktualnie latasz Nimbusem Dwa Tysiące, jeśli mnie pamięć nie myli? Wydaje mi się, że zamówienie zostało złożone
w tym sklepie.
- Moja miotła pochodzi z tego sklepu? - zapytał Harry.
- Oczywiście, tak było – odpowiedział właściciel sklepu z dumą.
- Kto dokonał zamówienia?
- Jeden z profesorów z Hogwartu – odpowiedział Thomas. - Oczywiście nie mogę ci powiedzieć, ponieważ to kwestia poufności, ale mogę przyznać, że ten profesor bardzo cię lubi. - Harry zawsze podejrzewał, że to profesor McGonagall kupiła dla niego tę miotłę,
ale nigdy nie miał odwagi o to zapytać. Podczas gdy Harry był traktowany dobrze przez nauczycieli, tylko Dumbledore i McGonagall okazywali mu coś więcej, niż tylko serdeczność.
- W każdym razie – dodał Thomas, entuzjastycznie wskazując na Błyskawicę. - Jest kilka ulepszeń, które można znaleźć w tej miotle, porównując ją do twojego Nimbusa, która, nawiasem mówiąc, jest standardową miotłą ligi quidditcha. Na szczególną uwagę zasługuje jej trwałość. Ta miotła jest praktycznie niezniszczalna. Wiele mioteł spotkało swój koniec przy kolizji z publicznością, mogę powiedzieć. Widziałem to wiele razy. - Thomas wyjął miotłę z gabloty i podał ją Harry'emu.
- Dalej – zachęcił go z szerokim uśmiechem. - Weź ją do rąk. - Drżącymi rękami, Harry chwycił Błyskawicę i natychmiast zaskoczyła go lekkość miotły. Rączka była niewiarygodnie gładka, a całość błyszczała pod wpływem słońca padającego przez okno.
- Nie musisz się obawiać – powiedział Thomas. - Twoje palce nie będą w stanie zrobić żadnych śladów na drewnie dzięki specjalnemu lakierowi importowanemu z Australii. Konstruktor wybrał jarzębinę za gatunek drewna, ze względu na jej wysoką trwałość
i odporność na gnicie. Jeśli nawet to nie wystarczy, każda witka miotły jest indywidualnie dobierana i szlifowana aerodynamicznie, zanim zostanie do niej przymocowana. Większość ludzi zwraca uwagę jedynie na prędkość i przyspieszenie miotły, które robią wrażenie,
ale powiem ci, co naprawdę wyróżnia tę miotłę, panie Potter. - Wziął miotłę z powrotem
i włożył do gabloty.
- Tym, co wyróżnia tę miotłę, jest precyzja skrętu związana z prędkością. Gracz może zmieniać kierunek niemal tak szybko, jak znicz, to prawdziwy cud tej miotły.
- Ile kosztuje? - zapytał Harry, nie będąc już w stanie zaprzeczyć swojemu pragnieniu zdobycia jej. Thomas zachichotał i zwichrzył włosy na głowie Harry'ego.
- Trochę za dużo, nawet jak dla kogoś z twoim talentem, panie Potter, w twoim wieku
– odpowiedział Thomas. - Obawiam się, że tylko profesjonalne zespoły mają taki budżet,
aby zakupić jedną z nich. Skoro jednak pytasz, powiem ci. To sześć tysięcy dziewięćdziesiąt osiem galeonów, czternaście sykli i jedenaście knutów. Istnieje również rosnąca lista oczekujących, jednak w przypadku dodatkowego skromnego tysiąca galeonów, można kupić status preferowany, a konstruktor dołączy klimatyzowaną torbę specjalnie zaprojektowaną dla twojej Błyskawicy oraz wyryje twoje imię w uchwycie. - Harry poczuł, jak opada
mu szczęka. Thomas zachichotał.
- To typowa reakcja, jaką najczęściej widzę, nawet od starszych, zamożniejszych klientów
– przyznał Thomas. - Powiedz, panie Potter, co powiesz na zestaw do pielęgnacji miotły?
Co ty na to?
- Dziękuję – powiedział Harry. - Tak naprawdę dostałem już jeden na urodziny od koleżanki ze szkoły.
- Och, jaki produkt otrzymałeś?
- Fleetwood – odpowiedział wesoło Harry.
- Rozumiem – przyznał Thomas. - Ktoś najwyraźniej odrobił pracę domową, ja sam popieram ten produkt.
- Cóż, Hermiona nigdy nic nie robi bez dokładnej analizy – powiedział Harry, dumny ze swojej przyjaciółki.
- Troszczy się o pana, panie Potter, na wiele sposobów – zasugerował Thomas, uśmiechając się.
- Och, nie, nie to miałem na myśli, ona nie jest... - zaczął Harry, jego język zaczął się plątać. - Ona jest tylko jednym z moich najlepszych przyjaciół, to wszystko.
- Oczywiście, oczywiście – powiedział Thomas, klepiąc Harry'ego po ramieniu. - No to,
co powiesz na jedno z nich? - Podał Harry'emu jeden z zaklętych uchwytów w barwach Gryffindoru.
- Ile? - zapytał Harry.
- Absolutnie nic i nie przyjmuję odmowy – zarzekał się Thomas. Wepchnął paczkę w ręce Harry'ego i pozostawił go samego.
Drugim ulubionym miejscem, w którym Harry często przebywał, była lodziarnia Floriana Fortescue, w której spędzał popołudnia, odrabiając prace domowe zadane na wakacje. Florian, podobnie jak Ernie i Stan, zawsze nalegał, aby Harry nigdy nic za nic nie płacił, dopóki on sam jest właścicielem lodziarni. Tak więc, gdy Harry pisał swoje eseje – od czasu do czasu z pomocą Floriana – dostawał darmową porcję lodów co pół godziny. Szanując jego umowę z Knotem, Harry wracał do Dziurawego Kotła na obiad na długo przed zapadnięciem zmroku.
Na początku drugiego tygodnia, Harry otrzymał krótki list od Dumbledore'a, w którym dyrektor prosił go o krótkie spotkanie tuż po zakończeniu uczty rozpoczynającej nowy rok szkolny w Hogwarcie. Harry odpowiedział krótko „tak” i sowa szkolna szybko odfrunęła, niosąc odpowiedź. Po obejrzeniu każdego sklepu, Harry skupił teraz swoją uwagę na wytężaniu swojego wzroku i słuchu, aby dostrzec gdzieś Rona lub Hermionę, gdy uczniowie Hogwartu zaczęli masowo pojawiać się na Ulicy Pokątnej. Spotkał się już z Seamusem
i Deanem, jego kolegami z Gryffindoru, gdy oglądali Błyskawicę i pytali Harry'ego,
czy zamierza ją zdobyć. Chłopcy omal zemdleli, gdy Harry powiedział im o cenie tej miotły.
Dostrzegł także Neville'a, ale nie miał żadnej okazji do tego, by z nim porozmawiać. Neville, obdarzony swoim zapominalskim umysłem, zgubił swoją listę szkolną z zakupami i jego babcia mocno go obsztorcowała. Po trzech dniach wakacji Harry zaczął zastanawiać się,
czy nie tęskni za Ronem i jego rodziną. Ale kiedy usiadł w salonie Floriana tuż po obiedzie, usłyszał, jak jego imię wykrzykuje ktoś z ulicy.
- Harry! - Hermiona biegła ulicą, jej krzaczaste brązowe loki podskakiwały z każdym krokiem. Jej rodzice poszli za nią, wyraźnie zaskoczeni zmianą tempa ich córki.
- Hermiono – powiedział Harry, wstając i witając się z przyjaciółką. - Właśnie doszedłem
do wniosku, że bardzo się za tobą stęskniłem.
- Wczoraj wróciłam z Francji – odpowiedziała, gdy rodzice już ją dogonili. Harry spotkał ich
w Księgarni Esy i Floresy rok temu, ale tak naprawdę nie zamienił z nimi ani słowa, wśród chaosu, który wtedy tam panował, związanego z Lockhartem.
- Twoi przyjaciele, Harry? - zapytał Florian, przynosząc mu lody do stołu.
- Ach, tak – odpowiedział Harry. - To moja przyjaciółka ze szkoły, Hermiona Granger, a to są jej rodzice... - zatrzymał się jednak, zdając sobie nagle sprawę, że nie zna ich imion.
- William – powiedział ojciec Hermiony, wyciągając rękę. Gdy tylko pan Granger się uśmiechnął, Harry stwierdził, że Hermiona odziedziczyła ten uśmiech po nim. Był mężczyzną o solidnej budowie, wysoki, z szerokimi ramionami i prawie kwadratowym podbródkiem. Jego włosy były przystrzyżone i chociaż brązowe jak u Hermiony, były o kilka odcieni ciemniejsze.
- A to moja żona, Jane – kontynuował. Pani Granger wyglądała jak znacznie starsza Hermiona, pomyślał Harry, z prawie identycznymi brązowymi lokami, ale zauważalnie bez kręconych zdobień, które często charakteryzowały Hermionę. Podobnie jak jej córka, twarz pani Granger była gładka, a jej brązowe oczy błyszczały inteligencją.
- Miło mi was poznać – przywitał się Florian, kłaniając się. - Każdy przyjaciel Harry'ego jest moim przyjacielem. Co mogę przynieść?
- Poproszę to samo, co Harry – powiedziała Hermiona, patrząc na stojące już na stole lody.
- Z dodatkowym sosem czekoladowym, jeśli można?
- Hermiono, kochanie, to trochę przesada, nie sądzisz? - spytała pani Granger.
- Mamo, używam już nici dentystycznej dwa razy dziennie i szczotkuję zęby trzy razy dziennie – powiedziała z irytacją. - Nie mam ani jednej dziury.
- Och, w porządku – odpowiedziała z uśmiechem.
- Doskonały wybór – przyznał Florian. - A dla rodziców?
- Wanilia dla mnie – odpowiedziała pani Granger. - I czekolada dla niego – dodała, żartobliwie klepiąc męża po klatce piersiowej. Niecałą minutę lub dwie później, kiedy wszyscy Grangerowie usiedli i podano lody, Hermiona natychmiast zaczęła przesłuchiwać Harry'ego.
- Jesteś tu sam, Harry? - zapytała podejrzliwie. - Nie widzę ciotki ani wujka w pobliżu, a Ron powiedział, że on i jego rodzina nie będą wcześniej niż przed późnym popołudniem.
- Tak właściwie to jestem od jakiegoś czasu w Dziurawym Kotle.
- Dlaczego jesteś sam, Harry? - zapytała Jane, a jej oczy zwęziły się w ten sam sposób
co u córki.
- To... hmm... długa historia – odpowiedział Harry, patrząc na stół.
- O co chodzi, Harry? - dopytywała się Hermiona.
- Cóż, użyłem trochę magii w obecności moich krewnych – zaczął, nie do końca pewien,
jak zostanie to odebrane.
- Ach, tak, pamiętamy te dni, prawda? - powiedział William z uśmiechem. - Hermiona robiła bardzo dziwne rzeczy, zanim otrzymała list.
- Rzeczywiście – przyznała Jane, figlarnie się uśmiechając. - Pewnego dnia skarżyła się,
że książki w naszym gabinecie nie są alfabetycznie ustawione, a w następnej chwili wszystkie książki wyfrunęły z półek i zaczęły się same układać.
- Nie zaskakuje mnie to – odpowiedział Harry, śmiejąc się.
- Mamo, przestań – powiedziała Hermiona, a jej policzki zaróżowiły się. - Wiesz, że to Harry Potter, mój przyjaciel ze szkoły?
- Oczywiście, że tak – przyznał William, a na jego twarzy zagościł psotny uśmiech. - Naszym zadaniem jako rodziców jest upewnienie się, że poczujesz się zawstydzona w towarzystwie swoich znajomych.
- Mimo to – zapytała Jane. - Co twoja obecność ma wspólnego z użyciem przez ciebie magii?
- Przypadkowo nadmuchałem siostrę wuja – odpowiedział szybko Harry. - Moje wujostwo... nie lubi magii.
- Kiedy mówisz, że nadmuchałeś, Harry, masz na myśli... - zaczęła Hermiona, ale Harry potrząsnął głową.
- Jak balon, Hermiono – powiedział uspokajająco Harry. - Ale dla nich to żadna różnica,
jak wiesz.
- To jest odwracalne, prawda? – spytała Jane z szeroko otwartymi oczami.
- Tak, została nakłuta – odpowiedział Harry. - Ona nawet tego nie pamięta.
- Też nie chciałbym o tym pamiętać – przyznał William.
- Więc zostawili cię na resztę wakacji, bo nie lubią magii? - zapytała z niedowierzaniem Jane. - William i ja z pewnością nie czujemy się komfortowo w towarzystwie magii, ale nigdy
nie porzucilibyśmy Hermiony, aby radziła sobie sama.
- Cóż, nie zrobili tego – odpowiedział Harry, z każdą chwilą będąc coraz bardziej samoświadomy. Odetchnął głęboko, nim kontynuował. - Uciekłem. - Patrzył na ich szybkie spojrzenia, które wymieniali między sobą.
- Harry, wszystko w porządku? - zapytała Hermiona, zapominając o swoich lodach.
- Nic mi nie jest – odpowiedział. Szybko streścił im wydarzenia, które doprowadziły do tego, że przebywał tutaj samotnie już przez dwa tygodnie.
- Rozmawiałeś osobiście z ministrem magii? - zapytała z podziwem Hermiona. Harry pokiwał głową.
- Tak, właściwie jest naprawdę miły.
- Ale, Harry – przerwała Jane. - Dlaczego uciekłeś?
- Och, racja – odpowiedział Harry. Zwrócił się do Hermiony. - Czy opowiedziałaś swoim rodzicom o mojej historii?
- Harry, oprócz Historii Hogwartu, jesteś jej ulubionym przedmiotem rozmów – odpowiedział William, uśmiechając się.
- Tato!
- Wiemy, że twoi rodzice zostali zabici przez kogoś, kogo nazwalibyśmy terrorystą
– powiedziała Jane. - Oczywiście, zgodnie z tym, co powiedziała nam Hemriona, przypominało to wojnę domową. Zanim wsiadła do pociągu, opowiadała nam już o tobie
i o tym, że miała wtedy nadzieję, że uda jej się z tobą spotkać. Wygląda na to, że byłeś sławny wcześniej, niż nauczyłeś się chodzić i mówić, Harry.
- Nie wiedziałem o tym, dopóki nie dostałem listu – kontynuował swoją historię Harry.
- Nie wiedziałem, że moi rodzice byli czarodziejami ani że należę do innego świata, ukrytego przed zwykłymi ludźmi. Ciotka i wujek nienawidzą magii, nigdy nie powiedzieli mi prawdy. Powiedzieli mi, że moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Właśnie dlatego uciekłem, rozumieją państwo, cóż, moje emocje zwyciężyły i nadmuchałem ciotkę Marge. Ona sama wiedziała tylko tyle, ile naopowiadał jej wujek. Mówiła o tym, jak bezwartościowi byli moi rodzice, jak moja mama była czarną owcą rodziny, a mój tata był pijanym bezrobotnym. Często mi to wmawiali. - Harry ledwo skończył swoje wyjaśnienia, gdy poczuł ciepło uścisku pani Granger. Harry poczuł, jak jego ciało sztywnieje pod wpływem jej dotyku, ale było to tylko chwilowe. Gdy pani Granger trzymała go w uścisku, jego ciało zareagowało nagłym odprężeniem.
- Ty kochany biedny chłopcze – powiedziała, ocierając łzę z oczu. Jane nie chciała go puścić, ale Harry nagle poczuł zupełnie inny uścisk, była to Hermiona, jej miażdżący uścisk otoczył go, a krzaczaste włosy zasłaniały mu twarz. Harry był zaskoczony tym, że tak się przed nimi otworzył, wiedząc, że Hermiona była prawdopodobnie równie zszokowana co i on; nigdy
nie mówił o swoim życiu rodzinnym.
- Harry – powiedział William, kładąc dłoń na jego ramieniu, kiedy Hermiona rozluźniła uścisk wokół niego. - Nie... nie zrobili ci krzywdy, prawda? - Harry poczuł, jak serce podskoczyło mu do gardła.
- Eee, nie... nie, nie zrobili czegoś takiego – odpowiedział szybko Harry. - Oni po prostu
nie lubią magii. Wszystko jest w porządku. Knot powiedział, że mogę tutaj zostać do końca wakacji, pod warunkiem, że nie będę wychodził do mugoli, to znaczy na normalny Londyn
– dodał, patrząc przepraszająco na Grangerów. - Zameldowałem się u Toma przed zapadnięciem zmroku tamtej nocy.
- W porządku – powiedział William, ponownie patrząc na żonę. - Chciałem tylko mieć pewność, nie chciałem sugerować, że... nie, to było nie na miejscu.
- Rozumiem – powiedział Harry, czując, jak ogarnia go ulga. - Dziękuję. Naprawdę czuję się dobrze. Jest wiele rzeczy, które mnie tu zajmują i udało mi się skończyć już wszystkie prace domowe, które zadano nam na wakacje.
- To wspaniale, kochanie – powiedziała pani Granger. - Hermiono, kiedy Weasleyowie mają się tu z nami spotkać?
- Ron nie był konkretny – odpowiedziała Hermiona. - Co nie jest zaskoczeniem. Powiedział tylko, że będą po południu.
- Nie ma pośpiechu, nic się nie dzieje – powiedział William, pochylając się w stronę Harry'ego. - Hermiona mówiła mi, że jesteś sportowcem, Harry. Grasz w coś o nazwie...
- Quidditch – podpowiedziała Hermiona.
- Tak, rzeczywiście – przyznał jej ojciec, kiwając głową. - Mówiła, że grasz na bardzo ważnej pozycji w drużynie?
- Gram na pozycji szukającego – odpowiedział Harry. Następnie wyjaśnił najdrobniejsze szczegóły gry i swoją pozycję, którą Hermiona, mimo jej niezwykłej zdolności do zapamiętywania każdego szczegółu – zaniedbała, ponieważ nie miała doświadczenia
z perspektywy osoby grającej w quidditcha.
- Wiele oddałbym za to, aby móc obejrzeć tę grę – przyznał ojciec Hermiony, po tym,
jak Harry opowiedział mu o tłuczku Zgredka.
- Nie rozumiem, dlaczego pan nie może? - zdziwił się Harry. - Czasami magiczni rodzice przychodzą na mecze, aby zobaczyć, jak grają ich dzieci.
- Hermiona mówi, że to niemożliwe – odpowiedział William, wyglądając na przygnębionego.
- Mówiła coś o zaklęciach, które skłaniają nas do szukania czegoś innego lub zapomnienia
o tym, co aktualnie robimy.
- Nie wspominając o tym, że musiałbyś dotrzeć tam pociągiem – dodała Hermiona.
- Nie możesz wejść na peron.
- Może porozmawiamy o tym z Dumbledorem, kiedy wrócimy – pomyślał Harry. - Jestem pewien, że jeśli to możliwe, to wiedziałby jak to zorganizować.
- Byłbym zobowiązany, Harry – odpowiedział William, klepiąc Harry'ego po ramieniu.
- Mógłbym zobaczyć ten wspaniały zamek, w którym się uczysz.
- Nigdy wcześniej tego nie robiono – powiedziała Hermiona. - Mugolom nigdy nie pozwolono odwiedzić Hogwartu. Zaklęcia uniemożliwiają im zobaczenie zamku. Wszystko, co będą widzieli to ruiny.
- Myślę, że jest na to jakiś sposób. - odpowiedział Harry. - Spójrz na Filcha. Nie ma ani kropli magicznej krwi, a mimo to jest w Hogwarcie. - Oczy Hermiony rozszerzyły się.
- Oczywiście – przyznała powoli. - Jak mogłam o tym zapomnieć? Myślę, że masz rację Harry. Och, tak, porozmawiam z Dumbledorem zaraz po uczcie!
- W takim razie możesz pójść ze mną, aby się z nim zobaczyć – powiedział Harry. - Mam się z nim spotkać po uczcie.
- Nie masz jakichś kłopotów, prawda? - zapytała Hermiona, a jej podejrzenia na nowo się rozbudziły.
- Właściwie to nie wiem dokładnie, ale...
- Harry! Hermiona! - On i Grangerowie spojrzeli na ulicę, aby zobaczyć gromadkę rudowłosych Weasleyów idących w ich stronę. Ron biegł na przedzie, a tuż za nimi Fred
i George. Państwo Weasleyowie szli z Ginny. Harry zauważył, że Percy jest nieobecny.
- Kurczę, Harry, wszystko wydaje się przytrafiać tobie, prawda? - stwierdził Ron, z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Och, jest w tym dobry, prawda Fred? – zgodził się George.
- Zgadzam się z Georgem – dodał Fred, kiwając entuzjastycznie głową. - Jego zaprzeczanie jest takie naturalne...
- O co wam chodzi? - spytała Hermiona.
- Nie wiesz? - zapytał Ron z niedowierzaniem. Zwrócił się do Harry'ego. - Nie powiedziałeś jej?
- Nie powiedziałem jej o czym? - spytał Harry, lekko zirytowany.
- Pokaż to Fred – powiedział Ron. Fred wręczył Ronowi zwinięty egzemplarz Proroka Codziennego, którego Ron zdążył już rozłożyć na stoliku, nim pojawili się jego rodzice.
Na pierwszej stronie było zdjęcie Knota witającego Harry'ego przed Dziurawym Kotłem opatrzone dużymi drukowanymi literami:
PIERWSZY UJAWNIONY CEL BLACKA
HARRY POTTER PRZEŻYŁ
DZIĘKI ODWAŻNEJ POMOCY BŁĘDNEGO RYCERZA
Pióra: Rity Sketeer
Hermiona porwała gazetę ze stołu i zaczęła czytać na głos.
Błędny Rycerz, którego obecnie kierowcą jest Ernie Prang i jego wierny asystent, Stan Shunpike, może być bohaterem roku. Syriusz Black był na wolności przez nieco ponad dwadzieścia cztery godziny. W tym czasie po ulicach Magnolia Crescent w Surrey w środku nocy wędrowała pewna osoba. Nie kto inny jak Harry Potter. Na kogo mógł się natknąć? Zgadza się – na Syriusza Blacka! Dzięki przybyciu Błędnego Rycerza w odpowiednim czasie do miejsca zamieszkania Harry'ego Pottera, świat czarodziejów nie stracił swojego słynnego, tragicznego wybawiciela.
Dlaczego Harry Potter, mogą zapytać czytelnicy? Nasza redaktorka zadał sobie to samo pytanie. Trudno byłoby znaleźć czarodzieja lub czarownicę, która nie zna opowieści o tym tragicznym bohaterze. Harry Potter, osierocony we wczesnym dzieciństwie, pozostaje do dziś jedynym znanym czarodziejem, który przeżył Śmiertelną Klątwę. Już sam ten wyczyn zasługuję na dużą sławę. Jednak to tajemnicza i jednoczesna porażka najmroczniejszego czarnoksiężnika, który kiedykolwiek stąpał po ziemiach Wielkiej Brytanii, sprawiła, że Harry Potter stał się popularny w każdym domu, Chłopiec, który przeżył.
Podczas gdy większość czarodziejów w Wielkiej Brytanii świętowała śmierć Sami-Wiecie-Kogo, Syriusz Black, jeden z najwierniejszych jego zwolenników, został zesłany
do Azkabanu. Czytelnicy niezaznajomieni z historią Blacka powinni przeczytać wydanie
z zeszłego tygodnia. Szansa na nieoczekiwane spotkanie Harry'ego Pottera z którymkolwiek z wiernych zwolenników Czarnego Pana jest tak wysoka, jak istnienie oswojonego Rogogona Węgierskiego. Można się zastanawiać, czy to spotkanie było przypadkiem, czy raczej zamierzonym działaniem? Nasza redaktorka uważa, że Harry Potter ma szczęście, że żyje.
Dlaczego nasz młody bohater wędrował samotnie ulicami Wielkiej Brytanii? Z uprzejmą prośbą skierowaliśmy to pytanie do Ministerstwa, a także prośbę o podanie do publicznej wiadomości zapisów dotyczących bezpieczeństwa Harry'ego Pottera. Żądanie zostało odrzucone. Nie można się jednak zniechęcać, nasza wierna redaktorka ma swoje metody
i źródła.
Rozmawiając z Korneliuszem Knotem tej nocy, Harry Potter ujawnił ministrowi, że w jego domu doszło do kłótni z krewnymi odpowiedzialnymi za jego wychowanie. Szczegóły dotyczące dokładnej lokalizacji miejsca zamieszkania chłopca, a także szczegóły dotyczące bezpieczeństwa domu zostały zabezpieczone przed laty, przez ówczesną minister magii, Milicentę Bagnold, a następnie przez szefa Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów, Bartemiusza Croucha Sr. i Albusa Dumbledore'a, Głównego Maga Wizengamotu. W Wizengamocie znany jest również fakt, że Albus Dumbledore jest również magicznym strażnikiem Harry'ego Pottera, honorowy tytuł nadawanym tym, którzy organizują opiekę osieroconym magicznym dzieciom niemającymi innych żyjących magicznych krewnych, którzy mogliby się nimi zaopiekować.
Chociaż szczegóły tej sprzeczki nie są w dużej mierze znane, członkowie Urzędu Przypadkowego Użycia Czarów zostali wysłani do miejsca zamieszkania Harry'ego Pottera, gdzie donieśli, że przebili i zmodyfikowali pamięć jednego z mugoli, Marjorie Dursley, która, jak się wydaje, została przez emocjonalny wybuch Harry'ego Pottera, napompowana
do rozmiarów znacznie większych niż jej normalna sylwetka.
Jednak prawdziwy motyw ministra wydaje się ostrzeżeniem dla naszego bohatera, który zakończył swoje spotkanie ostrym przypomnieniem, na które wszyscy powinniśmy zwrócić uwagę: "... Black jest przekonany, że może przywrócić Sam-Wiesz-Kogo z powrotem
do władzy, jeśli [Harry] zostaniesz pokonany, tak jak kiedyś ty pokonałeś Czarnego Pana... jego myśli są szalone, głupie, obłąkane, ale to nie ma znaczenia dla Blacka... stracił wszystko tej nocy, kiedy Sam-Wiesz-Kto stracił swoją moc, a on, jak wielu innych podobnych mu osób, pociąga się do odpowiedzialności za tą stratę".
Opinia co do brutalnej szczerości Knota w stosunku do młodego chłopca na pewno wywoła spore kontrowersje, ale nasza redaktorka obawia się, że taka wiadomość może być zbyt przytłaczająca dla czarodzieja w wieku trzynastu lat.
Hermiona podała gazetę rodzicom i spojrzała na Harry'ego szeroko otwartymi i przerażonymi oczami.
- Kim jest ten Syriusz Black? - zapytał William, patrząc na Artura i Molly. Weasleyowie zgromadzili się wokół stołu, a Artur ściągnął mocno pozszywaną podróżną pelerynę.
- Może kolejna partia deseru? - zaproponował pan Weasley, machając do Floriana.
- To zajmie trochę czasu.
Zacznę od tego, że nie czytałam poprzednich części, ale przy odrobienie wolnego czasu raczej do nich zajrzę.
Natomiast skupiając się na tym rozdziale... Spodobał mi się jego klimat. Poczułam tę magię, niewymuszoną. Zupełnie jakbym czytała dzieło Rowling nam wszystkim znane.
Fajnie, że Harry poznał rodziców Hermiony, bo w serii nie było o tym zbyt wiele mówione, szkoda bo wydaje mi się, że mogłoby to być ciekawym wątkiem. Z naszego trio rodzina Granger została naprawdę mocno pominięta.
Za to trochę raziły mnie w oczy powtórzenia. Bardzo często, nawet po kilka razy w jednym zdaniu używałeś np. imienia "Harry" i kilku innych słów. Poza tym opowiadanie jak najbardziej na plus