Harry, Weasleyowie i Grangerowie zwiedzają ulicę Pokątną. Pan Weasley opowiada rodzicom Hermiony o Harrym, a trójka przyjaciół udaje się w tym czasie do Magicznej Menażerii.
- Więc kim jest ten Syriusz? - zapytał pan Granger, kiedy pani Weasley zabrała wszystkie dzieci, aby dokończyły zakupy.
- Ile wiesz o Harrym? - zapytał pan Weasley, gładząc się po brodzie.
- Ten chłopiec jest ulubionym przedmiotem rozmów Hermiony - odpowiedziała rozbawiona pani Granger, z błyskiem w oczach. - Nie przypominam sobie, abyśmy kiedykolwiek otrzymali od niej list, w którym nie wspomniałaby o nim chociaż raz.
- Z tego, co nam powiedziała – dodał pan Granger. - Harry jest uważany zarówno za celebrytę, jak i za wybawcę całego świata w związku z tajemniczą klęską jakiegoś czarnoksiężnika. Nigdy nie wdawała się w szczegóły na ten temat.
- Nikt nie zna szczegółów, prawda – odpowiedział pan Weasley. - Widzicie, nie każda czarownica lub czarodziej używa swoich umiejętności tylko dla dobrych celów; w naszej historii jest pełno czarownic i czarodziejów, którzy zatracili się w najbardziej czarnej magii, jaka istnieje na naszym świecie. W 1970 r. jeden czarodziej zaszedł tak daleko w tym kierunku, jak tylko możecie to sobie wyobrazić... Sam-Wiesz-Kto, jak go nazywamy, rozpoczął swoją walkę przeciw mugolakom, czarodziejom półkrwi i wszystkim innym, których nie uważał za godnych studiowania magii. Wierzył, że tylko czarodzieje czystej krwi – to znaczy ci, którzy wychowali się w magicznej rodzinie – mają prawo do studiowania magii. Im czystsza linia krwi, tym lepsza czarownica lub czarodziej. Rzecz w tym, że wielu innych podzielało jego poglądy. On i jego wyznawcy – śmierciożercy, jak sam ich nazwał – zaczęli prześladować tych, których uznali za niegodnych. Na początku było tylko kilka ofiar, tu i ówdzie zniknęli bez wieści. Potem jednak zaczęło się to rozszerzać, przyjaciele, rodzina.
- Kiedy Sam-Wiesz-Kto zyskał wystarczającą liczbę zwolenników, ukazał się wszystkim i zażądał panowania nad wszystkimi. To był jego prawdziwy cel, całkowita potęga, całkowita kontrola – nie tylko nad czarodziejami i czarownicami – chciał wszystkiego. Konflikt przeniósł się także na mugolski świat – dodał pan Weasley, będąc myślami w tamtych czasach.
- Wmawiali mugolom, że to wybuch gazu, wadliwa konstrukcja inżynierska, dzieło zamachowca, huragan, ale nie, one były dziełem różdżki, ludobójstwa, olbrzymów i zaczarowanych zwłok. Jedenaście lat ciemności, okrucieństwa i beznadziei, nie wiedząc komu ufać, ani nie wiedząc tego, co zastaniesz po powrocie do domu. Tysiące magicznych i niemagicznych ludzi zostało zabitych lub poddanych torturom, lub zmuszanych do różnych rzeczy, nad którymi nie mieli kontroli; mężowie, matki, synowie, córki, najlepsi przyjaciele... trudno byłoby znaleźć rodzinę, która nie została w jakiś sposób rozdarta ze względu na ich okrucieństwo i dążenie do władzy. Nie pozwalali nikomu stanąć im na drodze. Przegrywaliśmy... większość z nas porzuciła nadzieję i się ukryła. I przegralibyśmy, gdyby nie Harry.
- Rozumiem już, dlaczego dla ludzi jest kimś wielkim – odpowiedział pan Granger.
- Tak, ale, jak niemowlę wygrało wojnę? - zapytała pani Granger, chwytając się jednego
z ramion męża.
- To była Noc Duchów w 1981 roku – opowiadał dalej pan Weasley, powoli kiwając głową.
- W Dolinie Godryka, w skromnym domku, rodzice Harry'ego ukryli się, będąc pod opieką Dumbledore'a, za pomocą niezwykle złożonego i skomplikowanego zaklęcia zwanego Zaklęciem Fideliusa. Ukrywa każdy sekret, jaki tylko możecie sobie wyobrazić, poczynając od informacji wywiadowczych, aż do fizycznej lokalizacji w duszy pewnej osoby zwanej Strażnikiem Tajemnicy. Widzicie, podczas wojny Dumbledore powołał organizację do walki z Sami-Wiecie-Kim, zwaną Zakonem Feniksa, a Lily i James – rodzice Harry'ego – byli jednymi z najbardziej aktywnych członków tej organizacji. Jedno ze źródeł Dumbledore'a poinformowało go, że Lily i James są śledzeni przez Sami-Wiecie-Kogo. Zgadniecie, kto był ich Strażnikiem Tajemnicy?
- Nie – odpowiedziała pani Granger, gdy nagle zakryła ręką swoje usta.
- To był Black, prawda? - zapytał William Granger.
- Byli najlepszymi przyjaciółmi, Syriusz i James – powiedział pan Weasley ze smutkiem.
- Wydał ich Sami-Wiecie-Komu. Mówiłem już o tym wcześniej, w naszym świecie istnieją zaklęcia zdolne spowodować wielkie zniszczenia i przerażenie. Niektóre mogą powodować dręczący ból, inne mogą całkowicie kontrolować i manipulować inną istotą ludzką, ale jest jedno zaklęcie, które nie pozostawia żadnego śladu fizycznego. Jest to zaklęcie uśmiercające. Użycie jej na drugim człowieku, czarodzieju czy nie, jest równoznaczne z zesłaniem do Azkabanu. Klątwa ta oddziela duszę od ciała. Nie istnieje żadne zaklęcie ani urok ochronny, który mógłby powstrzymać to uśmiercające zaklęcie. Nikt nigdy go nie przeżył, nikt z wyjątkiem Harry'ego. Nikt tak naprawdę nie wie jak i dlaczego, ale kiedy Sami-Wiecie-Kto próbował zabić Harry'ego, stracił moc. Wielu spośród nas uważa, że zmarł tej nocy, ale Dumbledore wydaje się myśleć, że wciąż gdzieś jest, daleko ukryty, gdzie spędza czas na regenerowaniu sił. Dlatego wszyscy znają imię Harry'ego, dlatego jest „Chłopcem, który przeżył”.
- Harry nie wie, że Black zdradził jego rodziców? - zapytał pan Granger.
- Nie, nie wie – przyznał pan Weasley, rozczarowującym tonem. - W każdym razie jeszcze nie. Prawda jest taka, że niewiele osób zna dokładne relacje między Blackiem a Potterami. Wiem tylko dlatego, że zdarzyło mi się czytać akta sądowe z wyroku Blacka kilka lat temu, zanim zostały zapieczętowane po jego ucieczce. I jak uważacie, czy Knot miał rację, czy możecie sobie wyobrazić, że Harry poznaje prawdę, czytając ją w gazecie?
- To byłaby wstrząsająca prawda – powiedziała ze łzami pani Granger. - Ale czy ktoś nie powinien mu powiedzieć? Czy on nie ma prawa wiedzieć?
- Zgadzam się z tobą – przyznał Artur Weasley. - Wiem, że dyrektor zamierza spotkać się z Harrym na początku semestru. To on musi mu wszystko powiedzieć, ponieważ zna całą historię.
- Jest tylko chłopcem, a tyle rzeczy go spotyka, ciężko mi się z tym pogodzić – powiedziała pani Granger.
- Harry nie jest taki jak inne dzieci w jego wieku – odpowiedział pan Weasley, drapiąc się po brodzie.
***
- Nie mogę uwierzyć, że mi nie powiedziałeś, Harry – przyznała Hermiona z założonymi rękami, gdy czekali przed księgarnią, aż pani Weasley i Ginny z niej wyjdą. - Mogłeś zginąć, Harry.
- Nie zamierzałem tego przed Tobą ukrywać, Hermiono – odpowiedział szczerze Harry. - Nie chciałem martwić twoich rodziców – dodał z poczuciem winy.
- Daj spokój, Hermiono – wtrącił się Ron – Jest bezpieczny, prawda? Nic się nie stało.
- Ale słyszałeś, co pisali w gazecie? – nie odpuszczała Hermiona. - Zabił trzynaście osób jednym przekleństwem!
- Tak, to strasznie przerażające – stwierdził z przekąsem Ron, drapiąc się w nos. - Harry rzeczywiście nigdy wcześniej nie miał do czynienia z kimś, kto czyha na jego życie, prawda?
- Nie o to chodzi – tłumaczyła się Hermiona. - Chciałabym cieszyć się rokiem bez żadnych incydentów, Ronaldzie, i jestem pewna, że Harry czuje to samo. - Harry nie mógł zaprzeczyć.
- Przecież Harry nie będzie szukał tego Blacka, prawda?
- Nie wiem, dlaczego w ogóle miałbym go szukać – przyznał Harry. - Szczerze mówiąc, opowieści o nim brzmią jeszcze gorzej niż o Voldemorcie.
- Ej, nie wymawiaj tego imienia, Harry! - wzdrygnął się gwałtownie Ron. - Ile razy mam ci przypominać?
- To tylko imię – odpowiedział Harry ze znużeniem. - Nie wyjdzie nagle z żadnej ulicy z różdżką w ręku, prawda?
- Kurczę, prawie zapomniałem – powiedział Ron. Wyciągnął z torby na zakupy leżącej u jego stóp długie, cienkie pudełko i otworzył je. - Mam nową różdżkę, czternaście cali, wierzba,
z włosem z ogona jednorożca!
- Super – ucieszył się Harry, który aż za dobrze pamiętał sytuację, w której doszło do złamania różdżki Rona. Miał zamiar już nigdy więcej nie zbliżyć się do Wierzby Bijącej, dopóki będzie uczęszczał do Hogwartu. W międzyczasie zwrócił swoją uwagę na kilka przepełnionych książkami toreb Hermiony, sprawdzającą je każdą z osobna.
- Hermiono, dlaczego masz tyle książek? - zapytał Harry.
- Cóż, będę mieć więcej przedmiotów niż ty, prawda? - odpowiedziała z dumą. - Oprócz naszych podstawowych przedmiotów, mam numerologię, starożytne runy, opiekę nad magicznymi stworzeniami, wróżbiarstwo i mugoloznastwo...
- Na Merlina! Hermiono, po co ci ten przedmiot? - zdziwił się Ron. - Pochodzisz z rodziny mugoli, wiesz o nich wszystko.
- Nie – odpowiedziała Hermiona, patrząc na niego wściekle. - Poza tym myślę, że ciekawie będzie zobaczyć, jak postrzegani oni są przez czarodziei. Często świat czarodziejów ma o mugolach błędnie wyrobione zdanie, więc będzie okazja, by to zmienić.
- Po co zawracać sobie tym głowę? - zapytał Ron, wzruszając ramionami. - Przecież czarownice i czarodzieje, aż tak się nie interesują życiem mugoli, prawda?
- I to jeden z problemów – przyznała surowo Hermiona. - Ich obojętność pomaga wspierać i szerzyć złe poglądy, które rozpowszechniają potem takie rodziny jak Malfoyowie.
- Tacy ludzie jak Malfoy zawsze będą dupkami – stwierdził Ron. - Nie możesz tego zmienić.
- Nie dowiem się, dopóki nie spróbuję – odpowiedział Hermiona. - A Malfoy nie jest jedynym problemem.
- Oczywiście – potwierdził Ron, wzruszając ramionami ponownie. Z drugiej strony Harry zauważył inny problem związany z ambicją Hermiony.
- Hermiono, jak sobie poradzisz z tymi wszystkimi zajęciami? – zapytał.
- Poradzę sobie – odpowiedziała. - Wszystkie szczegóły uzgodniłam z profesor McGonagall. - Przeszukała torebkę i wyjęła garść galeonów. - Mama i tata dali mi kieszonkowe, żebym sobie kupiła prezent urodzinowy.
- Cóż, może jakaś brakująca książka do osobistej biblioteki? - zasugerował Ron.
- Kuszące – odparła Hermiona. - Ale chciałabym sowę. Ty masz Errola, a Harry Hedwigę.
- Errol nie jest mój – zaprzeczył Ron i wyciągnął Parszywka z kieszeni. - Mam tylko Parszywka i nie sądzę, żeby Egipt mu się dobrze przysłużył. - Harry zawsze uważał Parszywka, za nietrakcyjne, nudne zwierzątko, ale nawet on dostrzegł, że szczur był wychudzony i źle wyglądał.
- Cóż, po drugiej stronie ulicy jest sklep z magicznymi stworzeniami – powiedział Harry.
Po tych kilku dniach dość dobrze poznał ulicę Pokątną. Tak więc, po poinformowaniu o swoich planach panią Weasley, trójka przyjaciół opuściła księgarnię i udała się do Magicznej Menażerii.
Magiczna Menażeria była zatłoczonym, hałaśliwym sklepem, o osobliwym zapachu. Wzdłuż ścian stały klatki, ułożone wysoko aż po sufit, gdzie znajdowały się najdziwniejsze stworzenia, jakie Harry kiedykolwiek widział. Z przodu sklepu było zgromadzenie ropuch we wszystkich możliwych kolorach. Były ogrzewane, szklane terraria, w których żyły różne gatunki węży. Harry'emu początkowo trudno było się skupić, ponieważ słyszał, jak jeden z nich mówi, że „jeśli kolejne dwie nogi uderzą w moje terrarium i każą znowu się ruszyć, to obiecuję, że moje kły znajdą się na ich szyi”. Nad kontuarem kruki i sowy znajdowały się w oddzielnych klatkach, każda pohukiwała i skrzeczała do siebie. Na końcu sklepu znajdował się rząd klatek zawierających mnóstwo kotów, wszystkie o różnej długości i kolorze futra. Wszystkie klatki za ladą były oznakowane; jadowite i niebezpieczne, do zakupu wymagane było zezwolenie Ministerstwa Magii. Harry zauważył jedną, z kilkoma małymi, czarnymi pająkami z etykietą: wysoce jadowity – nie do sprzedaży – tylko do celów alchemicznych – do zakupu wymagana jest licencja ministerialna. Kiedy Ron podszedł do lady, Harry zdecydował, że najlepiej będzie ich nie pokazywać.
- Niech Pani spojrzy na mojego szczura – poprosił czarownicę. - Odkąd wróciliśmy z Egiptu, jest trochę ospały i bardzo wychudł.
- Spójrzmy na niego – odpowiedziała wiedźma. Ron położył Parszywka na blacie.
- Ile lat ma ten szczur? - zapytała, sięgając po lupę.
- Nie jestem pewien – odpowiedział Ron. - Był w rodzinie od wieków. Kiedyś należał
do mojego starszego brata.
- Jakimi zdolnościami jest obdarzony?
- Chyba żadnymi – zdziwił się Ron. - Nigdy żadnych nie widziałem, z tego, co pamiętam.
- Więc to zwykły szczur ogrodowy?
- Prawdopodobnie – odpowiedział Ron, zaczerwieniony po uszy.
- Cóż, nie spodziewam się, że pożyję zbyt długo – przyznała szczerze czarownica. - Zdziwię się, jeśli będzie żył dłużej niż rok. Może to czas, aby rozważyć kupno nowego zwierzątka...
- Nie chcę go zastępować – oburzył się Ron. - Nie ma pani niczego, czym można by go wzmocnić?
- Możesz spróbować tego eliksiru – odpowiedział wiedźma i podała mu małą czerwoną butelkę.
- Świetnie, ile?
- Cztery sykle – odpowiedziała. Ron wyciągnął z kieszeni trzy sykle i garść knutów.
- Proszę – powiedział Harry, dorzucając mu kolejnego knuta. - Przydadzą ci się.
- Dzięki, Harry. – Ron podał pieniądze wiedźmie. Harry zostawił przyjaciela przy ladzie
i odnalazł Hermionę klęczącą przed jedną z klatek dla kotów.
- Myślałem, że chcesz kupić sowę? - zapytał, klękając obok niej.
- Czy on nie jest uroczy, Harry? - zapytała Hermiona, wskazując na rudowłosego kota. „Urocze” to mocne słowo, pomyślał Harry, przyglądając się zwierzęciu.
- Wygląda na to, że wabi się Krzywołap – powiedziała Hermiona, czytając etykietę na klatce. Krzywołap miał grube futro, a jego krótki pyszczek wyglądał, jakby zderzył się ze ścianą.
- Jest po części kugucharem – powiedziała im czarownica, kiedy zauważyła, że wpatrują się w Krzywołapa. - Jeśli spojrzycie na jego ogon, zobaczycie kępkę grubszych włosów, przypominających lwa. Jego kolor i budowa twarzy przypominają himalajski imbir.
- Co to jest kuguchar? - zapytała Hermiona.
- To kocie stworzenie, podlega ścisłym regulacjom ministerstwa. Zwykle są bardzo niezależne, inteligentne, z niesamowitą zdolnością wykrywania oszustw wśród ludzi. Jak wspomniałam, Krzywołap jest tylko półkugucharem, dlatego możesz go śmiało kupić. Nikt go nie chce, jest w sklepie od wieków. - Hermiona wyciągnęła rękę i wsunęła palce do klatki.
- Zaczekaj – krzyknęła przerażona właścicielka sklepu. - Może cię ugryźć. - Krzywołap jednak nic takiego nie zrobił. Zamiast tego, rudy kot nieśmiało podszedł do wyciągniętych palców Hermiony i wąchał je przez minutę. Potem, wyraźnie ku zaskoczeniu właścicielki sklepu, Krzywołap otarł się o jej palce i zaczął głośno mruczeć.
- Wygląda na to, że masz niesamowitą więź z tym zwierzątkiem – zauważyła czarownica.
- Ile za niego? - zapytała Hermiona.
- Dla ciebie, kochanie, piętnaście galeonów – powiedziała wiedźma.
- Zarezerwuje go pani dla mnie? - zapytała Hermiona z rozczarowaną miną. - Będę musiała poprosić moich rodziców o trochę więcej pieniędzy.
- Nie przejmuj się – powiedział Harry, który już sięgał do swojej torby z pieniędzmi. Wyciągnął piętnaście galeonów i wręczył je właścicielce sklepu.
- Harry! Nie mogę tego przyjąć – zauważyła Hermiona.
- To na twoje urodziny, dobrze? - zapytał Harry. - Nie miałem jeszcze dla ciebie prezentu, więc proszę bardzo. - Przysunął się do niej i szepnął: - Nie wspominaj o tym Ronowi, dobrze?
- Dziękuję, Harry – powiedziała Hermiona, po czym uścisnęła go mocno. Dziesięć minut później on i Hermiona wyszli ze sklepu z Krzywołapem leżącym w rękach Hermiony.
- Na brodę Merlina, co to jest, Hermiono? - zapytał Ron, który czekał na nich przed sklepem.
- To Krzywołap – odpowiedziała rozpromieniona Hermiona. - On jest w połowie kugucharem.
- Myślałem, że chcesz sowę, a nie owłosioną świnię?
- Tak – przyznała Hermiona, drapiąc Krzywołapa za uchem. - Ale potem zobaczyłam jego i wyglądał na samotnego. Biedak długo czekał na dom i zdecydowałam, że powinien go dostać. I jest absolutnie godny podziwu.
- Po prostu trzymaj go z daleka od Parszywka – powiedział Ron. - Potrzebuje odpoczynku i relaksu. Myślisz, że dostanie go w pobliżu tego kota?
- Przestań się martwić, Ronaldzie. Krzywołap będzie spał w moim dormitorium, a Parszywek w twoim, w czym problem? - Ron nie komentował już nowego zwierzątka Hermiony, ale Harry wiedział, że ma dużo do powiedzenia na jego temat. Po zakończeniu wszystkich zakupów spotkali się ponownie z panią Weasley i razem udali się z powrotem do Dziurawego Kotła. Hermiona zostawiła swoje torby z zakupami w pokoju Harry'ego, podczas gdy wszyscy Weasleyowie składali swoje w dużym dwupokojowym apartamencie, który wynajęli, co Harry uznał za dziwne, ponieważ mieli dom i mogli z łatwością przetransportować swoje rzeczy z powrotem do Nory. Ciekawość Harry'ego została zaspokojona niedługo po obiedzie.
- Ministerstwo umieściło nas tutaj w Dziurawym Kotle na resztę wakacji – powiedział pan Weasley, smarując chleb masłem.
- Dlaczego to zrobili, ojcze? - zapytał Percy, który dołączył do nich podczas kolacji.
- Ze względu na ciebie, Percy – zażartował Fred.
- A na górze będą mieli przypięte odznaki z literami „PN” - dodał George.
- To skrót od Prefekt Nadęty – tłumaczył Fred.
- Naprawdę? - zdziwił się George. - Myślałem, że od Prefekt Namolny.
- Wystarczy, chłopcy – powiedziała pani Weasley. - Naprawdę powinniście okazywać więcej szacunku swojemu bratu. To drugi Prefekt Naczelny w rodzinie!
- I ostatni, jeśli nam się poszczęści – oświadczył Fred.
- Nie wątpię, ale chyba nie przyrównujecie siebie do Rona i Ginny?
- Mamy na myśli to, że z nas dwóch nie zrobili prefektów – dodał George, przewracając oczami.
- Tak jakbyśmy chcieli nimi być – zgodził się Fred ze swoim bratem. - To pozbawiłoby nas radości z życia.
- Daj spokój, mamo – powiedział Percy, wypinając pierś. - Bill i ja daliśmy doskonałe przykłady Ronowi i Ginny.
- Myślę, że nie masz z tym nic wspólnego, Percy – powiedział Fred, po raz pierwszy poważnym tonem. - Ron w zasadzie ma lepszą odznakę, dostał ją za specjalne zasługi
dla szkoły. Harry też, zastanów się nad tym.
- Nie możesz go pobić – dodał zrezygnowany George. - Potrzebowałbyś sekretnej komnaty sprzed wieków, ukrytej w głębiach Hogwartu i musiałbyś zabić pięć dziesięciometrowego węża, który jednym spojrzeniem może cię zabić i uratować pierwszoroczniaka przed pewną śmiercią, a wtedy zrobisz coś godnego prawdziwej pochwały.
- Chłopcy, wystarczy – powiedział pan Weasley. - Słyszeliście matkę.
- Myślę, że Hermiona również powinna dostać nagrodę – powiedział Harry. - To ona wszystko rozgryzła. - Hermiona szybko go uścisnęła.
- Najlepszy był Hagrid – powiedział Ron między kolejnymi łyżkami budyniu. - Podążajcie za pająkami. Nienawidzę pająków.
- Czekajcie, a więc to wszystko prawda? - zapytał pan Granger, patrząc na córkę. - Myśleliśmy, że Hermiona przesadza. List od dyrektora mówił, że byłaś spetryfikowana. Czy to znaczy, że byłaś skamieniała jak w mitach o Meduzie?
- Sztywna jak cegła – powiedział wprost George. - Ale wyleczono ją w mgnieniu oka, oczywiście dzięki profesor Sprout.
- Ta trójka jest chwałą Gryffindoru – dodał Fred, uśmiechając się do Harry'ego, Rona i Hermiony. - Gdyby nie oni i ich bohaterstwo, nigdy nie wygralibyśmy pucharu domów.
- Podziękuj Merlinowi za te wydarzenia z końca roku – dodał George.
- W tym czasie złamali dziesiątki szkolnych zasad – dodał Percy, wyraźnie urażony tym, że bliźniacy umniejszali jego wielką chwilę.
- Ach, cóż, mówimy to od lat, Percy – powiedział George. - Robiłeś wszystko źle. Fred i ja obraliśmy inną drogę...
- I troll w damskiej toalecie – dodała pani Granger, jej oczy patrzyły to na córkę, to na Harry'ego.
- To było genialne – przyznał Fred.
- Tak naprawdę to Harry – powiedział Ron. - Wtedy jeszcze nie przyjaźniliśmy się z Hermioną, a ja, cóż... - spojrzał w tym momencie na swoje stopy i Harry doskonale wiedział, o czym Ron myśli.
- Oboje uratowaliście mi życie, Ron – oznajmiła szybko Hermiona. - To, co wydarzyło się wcześniej, nie ma znaczenia.
- A ty wskoczyłeś trollowi na plecy – dodał pan Granger. Zaczynał już rozumieć, co pan Weasley próbował im powiedzieć w salonie. W Harrym Potterze było coś bardzo wyjątkowego.
- To było naprawdę głupie – przyznał Harry. - Mogliśmy wszyscy zginąć. Zrobiłem jedyną rzecz, która przyszła mi wtedy do głowy, a byliśmy jedynymi osobami, które wiedziały, gdzie Hermiona jest. Myśleliśmy, że troll jest w lochach, kiedy zaczęliśmy jej szukać.
- Tak, to było strasznie głupie – zgodziła się Hermiona. - Ale gdybyś nie przyszedł...
- Byłoby po zawodach – zażartowali bliźniacy, udając ścinanie głowy.
- Chłopcy, proszę – powiedziała pani Weasley. - Nie pomagacie.
- I wąż – powiedział pan Weasley, przełykając ciężko ślinę. - Czy to naprawdę było pięćdziesiąt stóp?
- To wszystko prawda – odpowiedział pan Weasley. - Moja córka, Ginny, żyje dzięki tej trójce.
- Znowu głównie dzięki Harry'emu – dodał Fred. - Nasz rycerz w lśniącej zbroi jest zawsze gotowy, aby kogoś uratować!
- Nie zapomnij o splamionym krwią mieczu – dorzucił od siebie George.
- Masz rację, nie można o tym zapomnieć – przyznał Fred.
- Chłopcy, teraz do pokoju – powiedział pani Weasley, jej nozdrza się rozszerzyły. Nie trzeba było im drugi raz powtarzać.
- Myślę, że potrzebuję wypić coś mocniejszego – powiedział pan Granger. - Myślałem, że to szkoła nauki magii?
- Cały tata – stwierdziła szybko Hermiona. - To wszystko to głównie nasza wina.
- Williamie, Jane, możemy porozmawiać o tym więcej wieczorem – powiedział zachęcająco pan Weasley. - Ale zapewniam was, że Hogwart jest prawdopodobnie najbezpieczniejszym miejscem w całej Wielkiej Brytanii. Tak jak magia jest cudowna, ale jest równie niebezpieczna. Dlatego szkoła jest tak ważna, aby mogli nauczyć się kontrolować swoją moc i używać jej odpowiedzialnie.
- Wszystko rozumiem – odpowiedział pan Granger, próbując się pocieszyć. - Ale nadal uważam, że potrzebuję czegoś mocniejszego.
- U Toma na pewno coś znajdziesz – zaproponował pan Weasley, uśmiechając się.
juhu, w końcu jakiś fanfick!
Zacznę może od kwestii technicznych - przynajmniej kilkadziesiąt razy zamiast spacji w środkach zdań pojawił się enter, zupełnie wybijając mnie z rytmu przy czytaniu i odwracając uwagę od tekstu, bo musiałam się skupić raczej na wyłapywaniu tego. Co do samej treści - przyznaję, że nie czytałam poprzedniego rozdziału (ale zerknęłam i widzę, że pojawił się jakoś strasznie dawno), niemniej nie czuję, bym coś przez to straciła, bo akcja jest mi dobrze znana. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że był to po prostu Więzień Azkabanu opowiedziany z innej perspektywy. Czytało się to dobrze i ciekawe, ale brakowało mi jednak trochę czegoś nowego. Jak wspominałam, nie wiem, jak wyglądały poprzednie rozdziały, ale liczę, że zaskoczysz czymś w następnym! (i że pojawi się trochę szybciej ;D)
EDIT: dopiero po chwili zorientowałam się, że jest to tłumaczenie, co trochę zmienia postać rzeczy. Do niego samego nie mam się w sporej mierze gdzie przyczepić, niemniej jak wspominałam - brakuje mi tych "licznych zmian" w kanonie, o których mowa w opisie fanficka.