Za każdym razem, gdy próbuję znaleźć coś na ten temat teksty, które powinny mówić o Nevillu i tak skupiają się na Harrym.
Tak samo jest z opowiadaniami, w których to Neville jest wybrańcem (z nimi akurat nie mam problemu, bo Neville nie jest moją ulubioną postacią i raczej nie chciałabym czytać czegoś z nim w roli głównej).
Ten tekst nie skupi się na Harrym. Ale żeby było jasne - teoria dotyczy tego, co by było, gdyby to rodziców Nevilla zabił Voldemort i to Neville pokonałby Czarnego Pana (za pierwszym razem).
Na początek stwierdzenie: Neville dorastałby w czarodziejskim świecie. Tak jak w książkach, wychowałaby go babcia.
W kanonie Neville przez długi czas nie objawiał żadnych magicznych zdolności. Jego rodzina była tym bardzo zawiedziona i zapewne też przestraszona, że okaże się charłakiem. Z tego, co Neville ujawnił jego krewni podejmowali drastyczne kroki, żeby tylko objawił jakiekolwiek zdolności magiczne.
Neville nie był w stanie spełnić oczekiwań swoich krewnych, którzy czuli się zawiedzeni z tego powodu. Cechy jego osobowości (nieśmiałość; brak pewności siebie) są zapewne wynikiem dorastania w takich warunkach. Wyobrażam sobie, że babcia również często przyrównywała go do ojca, a raczej wypominała to jak bardzo Neville nie przypomina swojego heroicznego ojca, a po tym jak już otrzymał list z Hogwartu niewątpliwie wyraziła się jasno, że Neville, powinien chociaż spróbować zbliżyć się do poziomu czarodzieja, jakim był jego ojciec. Ale, nie oszukujmy się, nie miała wysokich oczekiwań, co do niezdarnego, zapominalskiego chłopca i Neville zapewne o tym wiedział.
Teraz wyobraźmy sobie takiego Nevilla, jako Chłopca, Który Przeżył. Ten jeden epizod (fakt, że Voldemort zabił jego rodziców) wcale nie zmieniłby osoby Nevilla. Ale wpłynąłby na jego traktowanie przez krewnych, którzy, z całą pewnością, wymagaliby od pogromcy Czarnego Pana dużo więcej, niż tylko przejawu magicznych zdolności.
Neville nie byłby w stanie spełnić oczekiwań ani ich, ani czarodziejskiego świata. Stałby się przez to jeszcze bardziej nieśmiały, wręcz zamknięty w sobie i niepewny. Wszyscy oczekiwaliby, że będzie kimś wyjątkowym, a on jest tylko zwykłym, przeciętnym (albo nawet nie) sobą; chłopcem, który potyka się o własne stopy i ciągle zapomina hasła do dormitorium.
Z tego powodu miałby wyrzuty sumienia oraz możliwe, że zacząłby siebie nienawidzić - tego, że jest taki beznadziejny; tego, że nie potrafi być jak swój ojciec; tego, że nie jest bohaterem, jakiego wszyscy kiedyś w nim widzieli, ale ostatecznie przestali, gdy zobaczyli, jaki jest naprawdę.
Snape oraz Draco niewątpliwie traktowaliby Nevilla w ten sam sposób, ale czy inni Gryfoni stanęliby w jego obronie? Czy może jednak naśmiewaliby się z niego? Dorastali przecież na historiach o niesamowitym Chłopcu, Który Przeżył (podziwiali go, ale też mu zazdrościli),a tu okazuje się, że on wcale nie jest taki niezwykły.
Neville byłoby wyrzutkiem (chociaż to zależy od wielu czynników; między innymi od tego, czy Lily i James przeżyli i sposobu, w jaki wychowali Harry`ego; od tego czy Harry, jeżeli dorastałby u Dursleyów zaprzyjaźniłby się z Ronem i od tego czy Ron postanowiłby zaprzyjaźnić się z Chłopcem, Który Przeżył. W każdym z tych przypadków historia potoczyłaby się bardzo odmiennie od historii Harry`ego, ale nie jesteśmy tu by spekulować na ten temat) i samotnikiem. Nie miałby w sobie iskry buntu, która cechowała Harry`ego.
Neville zapewne stanąłby przeciwko Voldemortowi, ale tylko dlatego, że tego właśnie od niego oczekiwano, a on nie chciał nikogo więcej zawieść.
Możliwe, że Neville ćwiczyłby samotnie i w tajemnicy, a porażki (które autorzy Ficków, i ja też, przypisują złej różdżce) jeszcze bardziej by go przygnębiały i obniżałby jego poczucie własnej wartości. Ten Neville nie miałby problemu z pozwoleniem, żeby Voldemort go zabił, ale z całkowicie złych powodów. Nie dlatego, że chciał wszystkich ratować, ale dlatego, że nie chciał ich zawieść, że tego od niego oczekiwano.
Druga opcja, jaką biorę pod uwagę jest taka, że Neville, który załóżmy w młodości miał wielu prywatnych nauczycieli, posiada lepszy talent do magii niż w kanonie (chociaż nadal nie jest w niej najlepszy) i jest postacią, która ukrywa swoje słabości, która przywdziewa maskę i stara się aktywnie spełnić oczekiwania wszystkich. Stara się być Chłopcem, Który Przeżył, a nie Nevillem Longbottomem. Postacią, która bardzo przeżywa każdą, najmniejszą choćby porażkę, która zrezygnowała z zielarstwa, bo to nie jest zajęcie dla bohatera, której nie idzie w Obronie, więc ćwiczy w samotności, nie chcąc pokazać słabości przed nikim. Taki sposób bycia ostatecznie niszczy Nevilla, który załamałby się psychicznie pod ciężarem oczekiwań złożonych na jego ramionach, kiedy miał zaledwie roczek.
Nie wspominając już o stresie, jakiego przysporzyłby mu morderca czyhający na jego życie, a może ostatecznie Voldemort też dostrzegłby niezdarę Nevilla, zlekceważył chłopca i to właśnie dzięki temu Neville byłby w stanie go zwyciężyć?
Mimo wszystko nie ma niebezpieczniejszego wroga, niż ten zlekceważony.
Istnieje jeszcze teoria raczej popularna w fanfiction, Neville, jako arogancki Chłopiec, Który Przeżył, któremu sława uderzyła do głowy. To ciekawa koncepcja, chociaż nie bardzo pasuje do mojej wizji Nevilla. Czytałam kiedyś fanfiction, którego tytułu już nie pamiętam, gdzie Neville, lat 11, w towarzystwie matki (Alice i Frank przeżyli) zamawia u Fortescue dwie gałki lodów Longbottoma. Bardzo spodobała mi się ta scena i gdybym miała stworzyć charakter Nevilla, jako chłopca, któremu sława uderzyła do głowy, właśnie ten obraz wykorzystałabym, jako focus jego osobowości. Ciekawe jak smakują lody Longbottoma, prawda? Ciekawe czy Neville w ogóle je lubi, czy zamówił je tylko, dlatego, że zostały po nim nazwane? Wątpię, że autor ficka to wiedział, był to porzucony i mało ambitny fick w języku angielskim, chociaż zapowiadało się ciekawie (niestety nie pamiętam tytułu).
W artykule skupiłam się na Nevillu i tym jak on, a nie fabuła zostałby zmieniony przez tytuł Chłopca, Który Przeżył. To moje przemyślenia, ale bardzo chciałabym poznać wasze opinie na ten temat.
Zacznę od tego, że lubię czytać różne teorie i przemyślenia innych ludzi. Jednak tutaj mam mieszane uczucia... Za dużo tu gdybania, za mało faktów, konkretów. Takie totalnie, absolutnie co by było gdyby... babcia miała wąsy Więc nie czuję się w żadnym razie przekonana do pomysłów autorki tego artykułu. Jedyna fajna sprawa to z tymi lodami Longbottoma, ale nie jest to pomysł autorki
Jest coś co, sprawiło, że dość ciężko czytało się ten tekst, a już pod koniec bardzo mnie irytowało. Chodzi o mieszanie czasów raz przyszły, raz teraźniejszy. Aż musiałam sobie w głowie sama przestawiać.
Pomysł na artykuł fajny, wykonanie już niestety nie za bardzo.