Opis życia oczami Syriusza
Nie ma wielu nazwisk równie znamienitych,
Mało ich zostało wśród tych pospolitych.
Więc na świat przyszedłem w czystej krwi rodzinie,
A ród mój wśród innych jako godny słynie.
Nie cieszyłem jednak długo ojca mego,
Wnet krwi naszej zdrajcą stałem się dla niego.
Cała ma familia nie pojęła czemu,
Nie zechciałem służyć ich Panu Czarnemu.
Zaś mój brat Regulus nie sprawił zawodu,
Był im pocieszeniem, lecz zginął za młodu.
W nim nadzieje wielkie matka pokładała,
Dumna że takiego syna światu dała.
Nigdy jednak prawdy o nim nie poznała,
Jak zginął i czemu nie znalazła ciała.
O tej tajemnicy Stworek tylko wiedział,
I jak przysiągł, matce nigdy nie powiedział.
Trudniej jeszcze Blackom było mi wybaczyć,
Że nie chciała Tiara Ślizgonem wyznaczyć.
Nie zdarzyło się to w rodzinie nikomu,
Ja jako jedyny byłem w Gryfa domu.
Jeszcze jako młodzian ród swój opuściłem
I w siedzibie druha swego zagościłem.
James był mi podporą, wiernym przyjacielem,
Łatwiej było z wszystkim - żalem czy weselem.
Gdy przesłodka Lilly, Harrego powiła,
I ojca chrzestnego ze mnie uczyniła,
Byłem najszczęśliwszym człowiekiem wśród ludzi!
Lecz już wkrótce los mój czarny się obudzi...
Tajemnicy Strażnik był we mnie widziany,
Ale namówiłem Potterów do zmiany.
Miejsce ich ukrycia Glizdogon wyjawił,
I na progu domu Voldemort się zjawił.
Przypłacili życiem pokaz swej odwagi.
Nie umiem opisać mego bólu wagi!
Cudem jakimś chłopiec jednak ocalony,
Przez Hagrida nocą został odwieziony.
Ja zemstą pałając szukałem Petera,
Czując, jak chęć mordu mocą we mnie wzbiera!
Zdołał uciec wszakże, zabijając wielu.
Mnie zbrodnią obciążył, dopiął swego celu.
Wtedy to poznałem Azkabanu męki,
Nie da się opisać tej strasznej udręki!
Gdy już żyć nie chciałem i zbrakło nadziei,
W ręce moje wpadło pismo czarodziei.
Na ramieniu chłopca szczura zobaczyłem,
I nową nadzieją na zemstę odżyłem!
Postać psa przyjąłem, strażników zmyliłem,
Dementorów wściekłych w tyle zostawiłem,
Udało się wkrótce odszukać Harrego.
Wytłumaczyć wszystko, zdobyć miłość jego.
Zemsta na Peterze jednak nie skończona,
Choć wina mu była już udowodniona.
Znów groził mi straszny pocałunek złego,
Lecz syn chrzestny przysłał Patronusa swego.
Chłopiec z przyjaciółmi życie mi ratuje,
Gdy na hipogryfie z wieży odlatuję.
W Wąchacza postaci długo się tułałem,
Po czym w domu Blacków znowu zamieszkałem.
Siedziba rodowa opuszczona była,
Więc jako kwatera dobrze się sprawdziła.
W Feniksa Zakonie działaliśmy razem,
By nie uszło znowu Śmierciożercom płazem.
Były kłótnie, swary, były też zabawy.
Każdy chciał w czymś pomóc i służyć dla sprawy.
Chłopiec z blizną dziwne miał mocy przejawy:
Widział Voldemorta nadzieje, obawy.
Nie była to jednak rzecz dobra dla niego,
Bo Lord przez uczucia wpływał na Harrego.
Pokazał mu obraz w którym umierałem,
Leżąc na podłodze w męczarniach konałem.
Z Hermiony namową rzecz sprawdzić uznali,
Przez kominek w kuchni skrzata zawołali.
Stworek mi wyjawił, że chłopca oszukał,
Aby w ministerstwie opiekuna szukał.
Syn mój chrzestny długo się nie zastanawiał,
I wnet z przyjaciółmi na testrale wsiadał.
Nie patrząc za siebie starł się z oprawcami,
Walczył z nimi dzielnie swymi zaklęciami.
Jednak ta wyprawa na nic się nie zdała,
Przepowiednia bowiem, walki nie przetrwała.
I choć Śmierciożercy ponieśli strat wiele,
Ucierpieli także nasi przyjaciele.
Ja obronie chłopca z Bellatrix walczyłem.
I w łuku kamiennym żywot zakończyłem.
Ogólnie bardzo mi się podoba, ale nie obejdzie się bez uwag. Po pierwsze pisze się "Harry'ego", nie "Harrego". Po drugie:
I jak przysiągł, matce nigdy nie powiedział.
Przecież Syriusz myślał, że Regulus zginął, bo wymiękł. Skąd niby miałby wiedzieć, że Stworek wiedział jak naprawdę zginął? Skrzat raczej mu o tym nie powiedział, a i jego to pewnie nie bardzo interesowało.
Niepotrzebny przecinek.
Daję W.