Nie poczujesz lepszej magii świąt od tej, która towarzyszy Harry'emu Potterowi. Jesteśmy tego pewni, bo to sprawdziliśmy.
- jeden ze stołów w Wielkiej Sali, zdjęcie z Pottermore.com
Gdzie indziej na świecie znajdziecie choinki, nie tylko ustrojone gwiazdkami, ale także obczepione małymi wiedźmami latającymi na miotłach? Albo zobaczycie przepiękny model Hogwartu ozdobiony migoczącym śniegiem?
W Londyńskim Studiu Warner Bros, zbiory wykorzystane w filmach o Harrym Potterze, w tym słynna Wielka Sala, są ustrojone i przygotowane na Boże Narodzenie. Wielka Sala jest ozdobiona wieńcami, girlandami, a ustawione choinki udekorowano złotymi bombkami. Stoły są zastawione indykami, szynkami z wiśnią i skandaliczną ilością budyniu. Są to, niestety, tylko rekwizyty, ale wyglądają tak dobrze, że można by je zjeść.
- stroje postaci występujących w filmach, zdjęcie z Pottermore.com
Jeżeli to nie jest jeszcze wystarczająco przytulna atmosfera, to musicie wiedzieć, że kuchnia Nory i pokój wspólny Gryffindoru również zostały przystrojone - użyto tam masy serpentyn, świątecznych krakersów i pomarańczy. Wszystkie kominki są oświetlone z użyciem specjalnych świetlnych efektów imitujących ogień i są tam nawet eksperci, którzy opowiedzą nam jak efekty śniegu i ognia zostały wykonane.
Centralnym punktem tej magicznej metamorfozy jest makieta zamku Hogwart, ręcznie posypana śniegiem. Oczywiście, nie jest to prawdziwy śnieg. Tak naprawdę to połączenie granulowanego papieru i soli, ale wygląda tak samo. Śnieg został położony na model przez zespół ekspertów pod okiem José Granella - opiekuna tego typu efektów w filmach o Harrym Potterze. Makieta została stworzona na potrzeby Harry'ego Pottera i Kamienia Filozoficznego przez osiemdziesięcioosobowy zespół. Trwało to prawie siedem miesięcy, a gdyby zabrała się za to tylko jedna osoba trwałoby to siedemdziesiąt cztery lata!
Model Hogwartu jest piękny o każdej porze roku, ale jest coś takiego w Świętach Bożego Narodzenia z Harrym Potterem, co rozgrzewa nasze serca. Świąteczna wystawa w Warner Bros Studio London będzie otwarta do 31 stycznia 2016 roku.
- stroje z Balu Bożonarodzeniowego: od góry po lewej stroje Hermiony i Wiktora Kruma, niżej stroje Cedrika i Cho, zdjęcie z Pottermore.com
Z trzech zatwierdzonych zwierząt, które mogą mieć ze sobą studenci w Hogwarcie, ropuchy są od wielu lat zdecydowanie najmniej popularne. Wieki temu, w czasach łaknienia krwi, oczekiwano od młodych czarownic i czarodziejów, że sami będą wydłubywać oczy traszkom, których potrzebują do eliksirów, więc regularnie dostarczano do szkoły pudełka pełne ropuch do użytku w eliksirach i przy zaklęciach. Jednak w czasie, gdy Ministerstwo Magii wprowadziło przepisy dotyczące okrucieństwa wobec zwierząt (podpunkty 13-29 włącznie odnoszą się do składników eliksirów i ich produkcji) takie praktyki zostały zakazane i stopniowo wycofywane. Ropucha, nigdy nie ceniona ze względu na swój wygląd, coraz rzadziej pojawiała się w Hogwarcie (żywa), chyba że skacząc i pływając dziko na błoniach. W czasie kiedy do Hogwartu przybył Harry, posiadanie ropuchy nie było ani fajne ani modne, nie podnosiło też statusu właściciela i faktycznie posiadanie jej było traktowane raczej wstydliwie.
Trevor, a raczej Teodora*, ropucha Neville'a, nie miała się czym pochwalić, poza tendencją do gubienia się, więc kiedy uwolniła się od właściciela i dołączyła do swoich braci w hogwarckim jeziorze, zarówno Neville jak i ona poczuli ulgę.
Ropucha była przez długi czas wiązana z czarodziejami i często uważało się, że jest nawet oswojona. Zajmuje ona szczególne miejsce wśród starych przesądów leczniczych (na zasadzie leczenia homeopatycznego), szczególnie w utwardzaniu brodawek. W ciemnych wiekach brytyjska ropucha miała szczęście, jeśli zmarła śmiercią naturalną, bo zwykle jej żywot kończył się przez ugotowanie, sproszkowanie lub przywiązanie przy szyi chorego.
* Andrzej Polkowski zmienił nie tylko imię, ale i płeć ropuchy Neville'a - więc zamiast pana ropuchy Trevora, mamy panią ropuszkę Teodorę.
Przy ropuchach też się Rowling nie popisała. Próbuje każdemu stworzeniu, każdemu przedmiotowi w książce nadać jakieś głębsze znaczenie, czy zastosowanie. W zwykłym świecie niekoniecznie wszystko działa na tej zasadzie, no ale to świat magii, więc niech jej będzie. Jeśli chodzi o tłumaczenie, tę część czytało mi się już lepiej niż początek.