Rekord osób online:
Najwięcej userów: 308
Było: 25.06.2024 00:46:08
Współpraca z Tactic Games
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Nieoryginalna, Klaudia Lind, Anastazja Schubert, Takoizu, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Jak wyglądało życie Gauntów? Powstał film, który Wam to pokaże.
>> Czytaj Więcej
W sierpniu HPnetowicze mieli okazję spotkać się w Krakowie. Jak było?
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, louise60, Zireael, Aneta02, Anastazja Schubert, Lilyatte, Syrius...
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, Hanix082, Sam Quest, louise60, PaulaSmith, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Każdy tatuaż niesie ze sobą jakąś historię. Jakie niosą te fanowskie, związane z młodym czarodzie...
>> Czytaj Więcej
O pomocy i determinacji.
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z przyjaciółkami przybywa do Hogwartu, gdzie odbywa się uczta rozpoczynająca nowy r...
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z przyjaciółkami przybywa do Hogwartu, gdzie odbywa się uczta rozpoczynająca nowy r...
>> Czytaj Więcej
Wiersz dla Toma Riddle'a...
>> Czytaj Więcej
Nadchodzi dzień powrotu do Hogwartu. Hermiona żegna się z rodzicami oraz przyjaciółmi i jedzie po...
>> Czytaj Więcej
Strofy spisane z myślą o Tomie R. :)
>> Czytaj Więcej
Nadchodzi dzień powrotu do Hogwartu. Hermiona żegna się z rodzicami oraz przyjaciółmi i jedzie po...
>> Czytaj Więcej
Zdążyła jedynie uruchomić elektroniczne urządzenie naprowadzające, zaraz potem ciężka ręka Donovana uderzyła w jej policzek z taką siłą, że upadła na drewniany stolik. Przedmiot rozpadł się pod jej ciężarem, a ona wylądowała podłodze, czując jak lewa część jej twarzy zaczyna puchnąć.
Zaraz potem Donovan rzucił na nią urok, który wywołał okrutne pieczenie oczu. Wrzasnęła, przykładając ręce do twarzy, ale ból nie chciał ustać. Nawet kiedy mężczyzna złapał ją za włosy i warknął do ucha:
– Gadaj, co zrobiłaś, suko!
Nie zareagowała. Nawet gdyby chciała, całą uwagę pochłaniało okrutne zaklęcie, które pozbawiło ją wzroku.
– Chcesz zobaczyć, do czego są zdolni czarodzieje?!
Kopnął resztki stolika, by zacisnąć palce na jej szyi.
– Znam tyle klątw, że twoja mugolska, żałosna główka nie da rady tego ogarnąć.
Puścił ją dopiero wtedy, kiedy zaczęła tracić przytomność.
– Wiedziałem od początku, że masz coś do ukrycia. Jednak nie sądziłem, że takie żałosne istoty podniosą rękę na świat rasy potężniejszej, która jednym ruchem zmiecie ich z powierzchni ziemi! Pewnie chcesz zapytać, ile wiem, co?
Wcale nie miała takiego zamiaru, ale musiała grać na czas.
– Jeden z waszych szpiegów wszystko mi wygadał – syknął, a potem parsknął śmiechem. – Snujecie się za czarodziejami jak cienie, bo zazdrościcie nam zdolności, których nigdy nie posiądziecie. Nic tak nie boli, jak szczęście innych, prawda? Dlatego chcesz zabić ludzi w ministerstwie!
Wtedy zrozumiała, że ten zdrajca nie wygadał najistotniejszych informacji albo sam ich nie posiadał. Plan Solum Orbis nie zakładał zabijania, jedynie równowagę.
Kim był kapuś? Czy to możliwe, że Scropius…
– Potter też jest jednym z was?
Ból powoli ustawał pod powiekami, jej myśli wracały na swoje miejsce. Wciąż nie miała siły walczyć, ale mogła już szukać drogi ucieczki.
– A nie, czekaj – zaśmiał się. – To po prostu skończony idiota. Zupełnie jak jego ojciec.
– Nieładnie tak mówić o szefie – nie powstrzymała złośliwości. Przetarła wierzchem dłoni oczy i spróbowała wstać.
– Harry Potter straci stanowisko, kiedy wszyscy się dowiedzą, że jego synek przygotowywał zamach na ministerstwo… udany czy nie, to bez znaczenia. Tak samo to, czy faktycznie miał coś z tym wspólnego. Tak samo jak życie takich larw jak ty.
Uniósł różdżkę, a ona zdołała jedynie uskoczyć przed jasnym promieniem, który trafił prosto w ścianę, tworząc w niej dziurę. Kolejne zaklęcie zablokowała blatem zniszczonego stolika, który roztrzaskał się w jej rękach… ale trzeciego…
…trzeciego nie mogła zatrzymać.
Do salonu, przez okno wskoczył mężczyzna w czarnym kombinezonie. Pomieszczenie wypełniło zielone światło, kiedy do ręki dziewczyny trafiło znajome urządzenie.
– Nina, blokuj! – krzyknął nowy, a ona nacisnęła na czerwony przycisk.
Śmiercionośny promień rozpłynął się w powietrzu.
– Co do kurw… – zaczął Donovan, ale wtedy Nina podbiegła i uderzyła go w kolano. Potem brzuch i szyję. Stęknął z bólu i spróbował wyczarować… cokolwiek, ale nawet jeśli magia działała na obszar wokół niego, po zbliżeniu się do kobiety traciła wszelką moc.
Nie miała jednak czasu do stracenia. Blokada, którą przygotowało Solum Orbis, działała tylko sześćdziesiąt sekund. Potem urządzenie stawało się bezużyteczne. Musiała go wykończyć.
Zaatakowała go po raz kolejny, ale silniejszy mężczyzna zdołał ją odepchnąć. Wtedy został uderzony w plecy przez mężczyznę, w którym dopiero teraz rozpoznała Michaela, członka organizacji.
Kolejna wymiana ciosów. Potem znowu.
Zanim Donovan wykonał kolejny krok, prostym ruchem przyłożyła do jego szyi cienki nóż i rozcięła wzdłuż tętnicy.
Krew trysnęła z niewiarygodną mocą, zalewając twarz Micheala. Mężczyzna zaklął z wściekłością i odskoczył, a Donovan padł na posadzkę, zalewając ją czerwoną cieczą. Krztusił się nie dłużej niż chwilę. Potem znieruchomiał.
– Masz szczęście, że nie przeniósł was daleko i dotarłem na czas – powiedział Michael, wycierając dłonie białą firanką. – Co ci strzeliło do głowy?
– To była jedyna droga, żeby wyjść z ministerstwa – rzekła twardo, padając bezsilnie na kanapę.
– Nie ewakuują się?
– Mają jeszcze…
– Godzinę, Nina.
Spojrzała na niego przerażona, z niezrozumieniem tak oczywistym, że właściwie nie musiała zadać żadnego pytania.
– Katniss mówiła, że proces potrwa…
– Myliła się! – przerwał jej. – Sądziliśmy, że wszystko będzie powolnie powracać do środka, ale zamiast tego ze źródła wycieka magia. Za czterdzieści dwie minuty wciągnie wszystko. To potrwa chwilę. Źródło wyssie z nich magię jak wampir krew, nie pozostawi im nic. W każdym razie nie na obszarze kilometra.
– Oni tego nie przeżyją – powiedziała zszokowana, bardziej do siebie niż do niego.
– Powinni uciekać…
– Nie wiedzą, że muszą! – krzyknęła, czując okropny ciężar w sercu. Nagle przed oczami zobaczyła wszystkich tych, z którymi pracowała przez ostatnie kilka miesięcy. Zobaczyła Jamesa.
– Nie możesz tam wrócić, dobrze o tym wiesz. Zakładaliśmy, że będą ofiary…
– Nie w ten sposób.
– Nawet gdyby, nie zdążysz. Droga do ministerstwa to dwie albo trzy godziny. Możesz puścić informację do jednostek wokół tego miejsca, ale NIKT tam nie wejdzie, rozumiesz? To koniec. Chyba że potrafisz teleportować się jak czarodzieje.
Nie miała takich zdolności, to oczywiste.
Czas się jednak nie zatrzymał. Nie dał im taryfy ulgowej. Nie pozostawił szansy na naprawienie błędów, na powstrzymanie tragedii.
Nigdy nie czuła w sobie winy… aż do dziś. Chciała lepszej przyszłości. Nie śmierci niewinnych. Zmian. Nie nienawiści, którą będzie na sobie czuła, gdziekolwiek nie ucieknie.
– Przepraszam, Michael – powiedziała cicho i dotknęła skóry jego dłoni paralizatorem.
Mężczyzna nie zdążył zareagować, nie spodziewał się ataku. Wylądował w kałuży krwi Donovana, a Nina drżącymi rękami przeniosła go na dywan, podkładając pod głowę poduszkę.
"Jeśli coś by się działo, daję ci to" powiedział jej dziewięć miesięcy temu James, kiedy już zaakceptował, że Nina nie chciała walczyć. "Ale tylko w razie zagrożenia życia, rozumiesz?"
Nie musiał powtarzać. Do tej pory nie miała zamiaru tego używać. Nie potrzebowała jego ochrony, bo nie sądziła, żeby ktokolwiek zagrażał jej życiu do tego stopnia, żeby on miał ją ratować.
Teraz zagrożenie dotyczyło jego samego i ludzi mu bliskich. Musiała dać im szansę. Nawet jeśli przez to zdradzi Solum Orbis.
Chciała pozostać wierna organizacji, ale nie jej zasadom, tylko ideałom, w które wciąż wierzyła.
Zacisnęła palce na błękitnej zawieszce na bransoletce, która momentalnie zaczęła zmieniać kolor na czarny.
"Wichura to odwrotny świstoklik. Nie przeniesie cię w żadne miejsce, ale pozwoli przybyć do ciebie osobom, które potrzebujesz" mówił James, głaszcząc ją po dłoni. "Mój ojciec uzbroił w to kiedyś całą rodzinę. Jest cholernie drogie i jednorazowe, więc lepiej tego nie korzystać bez potrzeby. Jeśli jednak coś poważnego by ci zagrażało, będę zaraz przy tobie. Nawet za dziesięć lat, kiedy już nie będziesz chciała mnie znać".
Pojawił się dokładnie tak jak każdy czarodziej – nagle, z głośnym hukiem i ciężką magią wokół. Ciemnorude włosy miał rozwichrzone, w dłoni ściskał różdżkę, był gotowy do ataku. Nie zmienił się ani trochę, w końcu odwiedził ją poprzedniego dnia. Jednak ona czuła, jakby dzieliło ich wiele lat.
To, co zobaczył, wytrąciło go z równowagi. Bo tuż przed jego oczami pojawiła się nie cierpiąca Nina, tylko martwy Donovan.
– Musisz wysłać wiadomość do ministerstwa – powiedziała do jego pleców, a on natychmiast odwrócił się w jej stronę. Nie patrzyła w jego orzechowe oczy, nie chciała wiedzieć, co teraz o niej myślał. – Jeśli natychmiast nie ewakuują pracowników, wszyscy zginą, rozumiesz?
Nie rozumiał. Oczywiście, że nie. Bo niby jak?
Ostatnio większość czasu spędzali oddzielnie, ale ona i tak w jego oczach była niewinną czarownicą, o nieszczególnych zdolnościach.
– Musisz mi zaufać! – krzyknęła, potrząsając nim. – Wyślij tę wiadomość, a ja ci potem powiem, dlaczego. Tylko to zrób, proszę. Proszę.
Błagam…
– Co tam jest? – zapytał, marszcząc brwi.
– Coś w rodzaju bomby. – Nie wiedziała, jak to inaczej wyjaśnić. Zajęłoby to zbyt wiele czasu.
Na całe szczęście nie musiała nic więcej tłumaczyć. Potrafił ocenić powagę sytuacji.
– Expecto patronum!
Pierwszy raz widziała coś takiego. Srebrne zwierzę, kształtem przypominającego wielkiego psa, ale bardziej zwiewne okrążyło pomieszczeni i zatrzymało się tuż przed Jamesem.
– Wiesz, co masz robić – powiedział do najpiękniejszej magii, jaką kiedykolwiek widziała, a stworzenie wyskoczyło przez okno, pozostawiając jedynie błyszczącą smugę.
James rzucił jej ostre spojrzenie, jedno z tych, które by ją przeraziło, gdyby już i tak nie czuła obezwładniającego strachu.
– Skąd wiesz, że w ministerstwie jest bomba?
Nie odpowiedziała od razu. Bolało ją podbrzusze i najpierw musiała uspokoić nerwy. Jednak choćby chciała odwlekać tę chwilę w nieskończoność, w końcu musiała zmierzyć się z prawdą…
… albo to on musiał zmierzyć się z prawdą.
– Skąd wiesz, że w ministerstwie jest bomba, Nino? – powtórzył, tym razem dobitniej.
– Wiem – zaczęła, a jej głos drżał. – Wiem… bo sama ją podłożyłam.
Bardzo lubię ten rozdział! Czy ktoś jest zaskoczony? Właściwie lubię całość i ciężko mi się odnieść do tego małego fragmentu, ale spróbuję.
Dużo się tutaj dzieje, trochę się wyjaśnia, trochę się gmatwa. W każdym razie ta część pięknie pokazuje, jak idealnie wyważyłaś romans i historię zaprowadzenia równowagi. Iskrzy aż tutaj od emocji, pokazuje, że Nina nie jest jednak taka zimna i niezaangażowana, jakby chciała i na jaką pozuje.
Podoba mi się też element, który wymyśliłaś, z odwrotnym świstoklikiem, szacun za wyobraźnię.
Jak zawsze po przeczytaniu fragmentu sięgnę po całość i doczytam do końca (jakbym nie wiedziała, co dalej) .