Rok po Drugiej Wojnie Hermiona wpada na trop spisku w samym sercu Ministerstwa Magii. Spiskowcy chcą wprowadzić supremację czystej krwi i wyeliminować inne grupy społeczne. Ich pierwszymi celami są Hermiona Granger i Severus Snape. Czy Hermionie i Snape
Na drugim piętrze, na Oddziale Zakażeń Magicznych, mieli tylko jedną fiolkę eliksiru przeciwbólowego. Przeszedł na Oddział Kobiecy, do znajomej sali, w której nikogo nie było. Hermiona chciała stanąć tuż przy drzwiach, żeby lepiej widzieć, ale Minerwa lekko, ale stanowczo odciągnęła ją pod ścianę.
Severus otworzył szafę i szybko założył swoje okulary. Natychmiast dostrzegł cztery podstawki zabarwione na żółto. Odsunął je na bok, schował okulary i już niespiesznie zaczął przeglądać pozostałe. Nie znalazł ani jednej niebieskiej. Kiedy skończył, schował wszystkie i wyszedł do korytarza.
– Nie odchodźcie stąd, idę poszukać jakiegoś Uzdrowiciela – powiedział półgłosem.
Ruszył w głąb korytarza zaglądając do sal, w których leżały pacjentki. W trzeciej wreszcie trafił na młodą kobietę ubraną w żółto-zieloną szatę i natychmiast poznał jedną ze swych dawnych studentek. Ona też go poznała, bo poruszyła się tak gwałtownie, że dwie szklanki na tacy, którą trzymała w rękach aż zadzwoniły o siebie.
– Panno Hopkins – skinął jej głową.
– Pro... profesor Snape?!
Jedna z leżących w łóżku kobiet spojrzała dziwnie na nich oboje.
– Będę czekał w korytarzu, jak tylko pani skończy, proszę do mnie przyjść.
Wyszedł i stanął za drzwiami. Dopiero po paru minutach kobieta podeszła do niego z niepewnym wyrazem twarzy.
– Co... co pan.... to znaczy mogę w czymś pomóc?
– Zdecydowanie wolę pani drugie pytanie – powiedział cierpko. – Owszem, może pani pomóc. Gdzie mogę znaleźć Uzdrowiciela dyżurnego?
– Uzdrowicielka Johnson jest zajęta... mamy właśnie taki śmieszny przypadek... Z Urazów magizoologicznych przysłali nam dość starszą już czarownicę, która sądziła, że coś ją pogryzło i od tego puchła, a...
– Opowiadanie może pani zostawić dla znajomych, nie przyszedłem tu na pogaduszki – uciął ,krzywiąc się, a kobieta zbladła lekko. – Muszę sprawdzić wszystkie eliksiry przeciwbólowe, jakie macie na Oddziale. Być może ich moc słabnie i nie powinniście ich używać. Sprawdziłem już wszystkie w rezerwie, ale nie wiem, czy to wszystkie, jakie macie.
– Ale...z Izby Przyjęć nikt nas nie uprzedził...
– Mogę cię zapewnić, że nie przyszedłem tu się leczyć, więc nie byłem na Izbie Przyjęć. Wszedłem od tyłu, od magazynu.
Na jego jadowity komentarz młoda Uzdrowicielka spuściła wzrok.
– Jeśli pan chce zobaczyć eliksiry, to możemy pójść na sale i...
– Hopkins, oprzytomnij – syknął. – Nie będę chodził po żadnych salach. Po prostu idź i przynieś mi eliksiry, które trzymacie poza rezerwą. Czy to aż takie trudne?
– Tylko przeciwbólowe? Czy inne też?
– Wszystkie. I pospiesz się.
– Tak, proszę pana...
Kobieta odeszła i znikła w sali, z której wyszła. Po chwili pojawiła się z koszykiem w ręku i poszła do następnej. Severus wolnym krokiem wrócił aż pod salę Uzdrowicieli i stanął spokojnie koło drzwi spoglądając do środka. Czekał dość długo, co go bardzo cieszyło, bo to znaczyło, że Hopkins wzięła sobie do serca jego polecenie.
Kiedy zobaczył ją wracającą z drugiej strony korytarza, od strony gabinetów Uzdrowicieli, gestem kazał jej wejść do środka. Hopkins postawiła na stole kosz, w którym było ze dwadzieścia różnych fiolek, ale na szczęście żadna z nich nie zawierała niebieskiego płynu.
Przyjrzał się dokładnie każdemu z przeźroczystych i białawych eliksirów.
– To wszystko, co macie? – zapytał surowo.
– Tak, panie profesorze...
– Jesteś pewna? – popatrzył jej badawczo w oczy.
– Oczywiście... jest jakiś problem z tymi eliksirami?
– Nie, są dobre. Co mnie niepokoi to to, że macie ich tak mało. Na dole, w magazynie, nie ma nic. Na innych Oddziałach też już ich prawie nic nie mają. Jesteś pewna, że wszędzie sprawdziłaś?
– We wszystkich salach eliksiry do podania stoją na stoliku przy drzwiach. Przepisywane są na ogół przez stażystki i przed podaniem muszą być zweryfikowane przez Uzdrowicielki. W gabinetach, gdzie konsultujemy pacjentki, nie trzymamy nic ze względu na brak odpowiednich warunków – tym razem Severus jej nie przerywał, bo to mogło okazać się kiedyś przydatne. – Na porodówce nigdy nie zostawiamy żadnych eliksirów, żeby rodzące nie próbowały ich sobie same zaordynować...
– Idę sprawdzić na Oddziale Zatruć i na Urazach Pozaklęciowych i niedługo wrócę. Postaram się porozmawiać z Uzdrowicielką Johnson, ale jeśli mi się nie uda, przekaż jej, że lada chwila zabraknie wam eliksiru. Dwóch, jeśli chodzi o ścisłość, bo nigdzie poza waszym Oddziałem nie widziałem eliksiru uzupełniającego krew. Zostały wam tylko cztery fiolki. W poniedziałek musicie poprosić kogoś, żeby je wam uwarzył. Ja nie dam rady, jestem zajęty egzaminami.
Kobieta wyraźnie zbladła, kiwnęła głową i wyszła szybko, najprawdopodobniej szukać Uzdrowicielki Johnson.
Hermiona i Minerwa odczekały, aż zniknie za rogiem i jak najciszej ruszyły za Severusem.
Na Oddziale Zatruć spotkał kolejnego byłego studenta, któremu opowiedział tą samą historię, a na czwartym piętrze porozmawiał z Uzdrowicielem dyżurnym. Nigdzie nie znalazł już fiolek z niebieskim płynem. Przestrzegł obu o krytycznie niskim stanie eliksirów i wrócił na Oddział Kobiecy. W sali Uzdrowicieli nie było nikogo, więc zszedł na parter i zatrzymał się przy drzwiach.
– Wyjdźcie przed budynek bez zdejmowania peleryn – powiedział cicho i otworzył je szeroko.
Jednym ruchem różki zablokował przejście i kiedy się obrócił, zobaczył przed sobą dwie czarownice. Minerwa podała mu pelerynę i uścisnęła Hermionę.
– Bardzo dobrze dziś poszło, ale dla was wieczór jeszcze się nie skończył. Uważajcie na siebie. Ja pójdę przejść się trochę po mugolskim Londynie i aportuję się do Hogwartu. Do zobaczenia Severusie. A ty Hermiono trzymaj się mocno i nie denerwuj się. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz – pogłaskała ją lekko po głowie.
– Dziękuję za pomoc, pani profesor – odparła dziewczyna, uśmiechając się do niej z wdzięcznością.
Starsza czarownica odpowiedziała uśmiechem i odeszła w mrok.
– Jest... prawie za piętnaście dziesiąta – Severus rzucił okiem na zegarek i oparł się o mur na wprost wejścia. – Poczekamy, aż będzie pięćdziesiąt dziewięć, tak będzie najlepiej.
Czekając opowiedział jej, co powiedziała mu panna Hopkins i co mówił Uzdrowicielom na temat obu eliksirów. Za trzy ósma sięgnął po zmieniacz czasu.
– Dwa obroty – uprzedził.
Przysunął się do dziewczyny i zarzucił im obojgu łańcuszek na szyje. Odsłonił zegarek tak, żeby i Hermiona mogła widzieć przybliżającą się coraz bardziej do dwunastki wskazówkę sekundnika. Kiedy wskazówka zakończyła swoją wędrówkę na samą górę, Severus obrócił klepsydrę dwa razy. Oboje zamknęli oczy i całkiem niepotrzebnie wstrzymali oddech, kiedy świat zawirował wokół nich.
CDN...