Peter zmienia plany co do Hermiony,
Severus zaś przechodzi te same cierpienia co 20 lat wcześniej
Jan Jacques podał Ricky’emu niewielką kopertę i stłumił ziewnięcie.
– To dla Hermiony. Daj jej to przy następnej okazji.
Ricky kiwnął głową, rzucił zaklęcie, które czyniło ją niewidzialną dla mugoli i schował do wewnętrznej kieszonki typowo mugolskiej marynarki. Potem wsunął obok różdżkę w kształcie długopisu.
– Żaden problem. I tak muszę się z nimi spotkać.
Jean Jacques spojrzał na niego uważnie.
– Wpadłeś na coś dziwnego?
– Nie, JJ. Nic takiego się nie dzieje. Obserwowałem zarówno Ministerstwo, jak i szkołę i wszystko wygląda w porządku. Może po prostu ten ich Smith i Norris postawili dużą sumę na jakąś drużynę Quidditcha, bo dostali cynk od kogoś i wygrali? – parsknął śmiechem Ricky.
– Co dostali???
– Cynk. Nieważne, kiedyś ci wyjaśnię. To do następnego! Trzymaj się, JJ!
– Powodzenia, Ricky. Do zobaczenia.
Obaj uścisnęli sobie dłonie i Jean Jacques wrócił do biurka, zaś Ricky zbiegł po schodach na dół. Czas było aportować się do Calais i złapać pociąg do Dover.
Severus odszukał ręką fotel i ocierając łzy, podszedł do niego i osunął się bezwładnie. Był zupełnie wycieńczony tym przedziwnym atakiem.
– Severusie... już ci przeszło?
Westchnął i nabrał mocno powietrza.
– Już w porządku. Nic mi nie jest.
Minerwa spojrzała przestraszona na Albusa, który pochylał się do przodu tak, że jeszcze chwila, a wypadłby z portretu.
– Merlinie... co to było???
Severus potrząsnął głową, odzyskując wreszcie zmysły. I oddech. Przestał czuć wszechobecny wstręt, palący ból na całym ciele zanikł.
– Nie wiem... – westchnął. – To... pierwszy raz coś takiego ... mi się przytrafiło.
– Ale coś cię bolało? Serce?
Czarownica najwyraźniej nadal się o niego martwiła, więc postanowił ją uspokoić.
– Nie mnie... to znaczy nie tego mnie, co tu był... – sam nie rozumiał, o czym mówi, więc spróbował to jakoś wyjaśnić. – Czułem się tak... nie wiem. Jakbym stał obok i patrzył na to, co się ze mną dzieje. Z moim ciałem. Minerwa wymieniła kolejne spojrzenie z Albusem.
– A co... co czułeś?
– Strach. Panikę – podniósł głowę i zerknął na nich oboje i aż się skrzywił, na nowo przypomniawszy sobie to wrażenie. – Coś we mnie nie chciało czegoś tak bardzo, że ... że myślałem, że pęknę. I ból. Ale taki dziwny. Nie Cruciatus. Nie wiem... Jakbym się palił po wierzchu.
Minerwa wyglądała na spłoszoną.
– Może jednak powinieneś pójść do Poppy... może cię coś... opętało?
Severus fuknął z niecierpliwością. Nic mu nie było. Nic go nie opętało. Czy też nikt. Z całą pewnością wszystkie jego zmysły należały do niego. To znaczy prawie wszystkie, bo...
– Hermiona!!! – zerwał się na równe nogi. – Merlinie, HERMIONA!!!
Na nowo ogarnęła go fala paniki, ale tym razem dotyczyła jego, we własnej osobie. Teraz czuł to wyraźnie.
Przerażony spojrzał na Minerwę, która zrozumiała go w jednej chwili. W głowie kołatała mu się tylko jedna potworna myśl.
Zabili ją???! Zabili ją...! Merlinie...
Sparaliżowany strachem osunął się na nowo na fotel i ukrył twarz w dłoniach. Miał ochotę wyć. Krzyczeć. Miał ochotę umrzeć, tu, w tej chwili. Znów stracił kobietę, którą kochał. Ale… czy na pewno stracił?! Może jeszcze jest jakaś nadzieja...
Skupił się, starając się poczuć od niej cokolwiek. Jakikolwiek ślad emocji. Cokolwiek. Merlinie, proszę. Błagam...
Prócz ciężko bijącego serca nie czuł, nie słyszał nic. Musi spróbować się z nią skontaktować. Może jest jeszcze jakaś szansa...
– Severusie – odezwała się miękko Minerwa, widząc, że na nowo znieruchomiał. – Czujesz coś? Co...
Potrząsnął głową przecząco i trzęsącą się ręką wyciągnął na wierzch medalion i sięgnął po różdżkę. Minerwa natychmiast odgadła, co chce zrobić. Podeszła do niego i przycisnęła jego różdżkę do biurka.
– Nie, nie możesz!
Wyrwał ją gwałtownym szarpnięciem i zaklęciem wydobył pergamin.
– Severusie, nie możesz! To w niczym nie pomoże...
– CO SIĘ STAŁO???! – już miał rzucić zaklęcie przenoszące myśli na pergamin, kiedy Minerwa potrząsnęła nim.
– Severusie, NIE! Nie rozumiesz? Możesz tym ją zabić!
– Muszę wiedzieć! – jego zdławiony głos niemal go przestraszył.
– Poczekaj trochę! Choć trochę!
– O co ci chodzi, Minerwo?!!! – wybuchnął, rzucając jej spojrzenie pełne bólu i zarazem jakiejś rozpaczliwej nadziei.
– Jeśli nie żyje, to już jej w ten sposób nie pomożesz! Ale może nic się jej nie stało! Może tylko z kimś od nich rozmawia? I jeśli wyczują ciepły pierścionek, to tylko ją pogrąży! Może nic się nie stało, może po prostu przestraszyła się czegoś, jakiejś błahostki...
– Błahostki?! Byłem cały przerażony!!! A ty mi mówisz, że to miała być jakaś błahostka?!!! – krzyknął, nadal trzymając w ręku pergamin. – Nic się nie stało???!!!
– Możesz jej w ten sposób tylko zaszkodzić, nie rozumiesz?!
Severus odrzucił od siebie pergamin ze zdławionym jękiem, odepchnął fotel tak mocno, że przewrócił go na ziemię i odszedł pod okno. Zaczął chodzić nerwowym krokiem, odwracając głowę od Minerwy i portretów, zaciskając do bólu pięści i starając się opanować i czekać. Jeszcze trochę. Jeszcze jeden oddech, jeszcze tylko kilka kroków. I jeszcze...
Na myśl, że gdzieś tam Hermiona może być jeszcze żywa, ale uwięziona, że być może właśnie w tej chwili ktoś ujmował różdżkę, żeby rzucić w nią Avadą... a on nic nie mógł zrobić!!! odchodził od zmysłów. Miał ochotę aportować się gdzieś, choć nie wiedział gdzie, rzucić się jej szukać, już teraz, i zabić wszystkich, którzy ośmielą się ją choćby dotknąć! Musiał czekać, choćby jeszcze chwilę...
W końcu niecierpliwość po prostu w nim eksplodowała. Wrócił do biurka, porwał pergamin i szepnął Scribere. W magiczny sposób litery pojawiły się, rozchwiane, trochę rozmazane i miejscami niezbyt czytelne. Nieważne! Odpowiedz. Proszę, odpowiedz. Cokolwiek, nieważne co. Hermiono... Błagam...
Zaczęło się czekanie. Minerwa zaklęciem podniosła fotel, na który osunął się ciężko, oparł się łokciami o kolana, schował twarz w dłoniach i bujał się miarowo do przodu i do tyłu, jak biedne, małe, przerażone dziecko. Patrzyła na jego niemy ból i chciała móc coś zrobić, żeby mu pomóc. Ale nie mogła zrobić nic, zupełnie nic, więc tylko patrzyła.
Żadne z nich się nie odzywało. Nawet Dumbledore na portrecie wpatrywał się w nich w milczeniu, bardzo zaskoczony, bo ta scena przypomniała mu żywo inną, sprzed dwudziestu lat. Milczenie stało się ciężkie, minuty wlokły się jedna za drugą. Minerwa kilka razy podniosła rękę, żeby go poklepać po ramieniu, dodać mu jakoś otuchy, ale w ostatniej chwili ją cofała. Sama zaczęła powoli tracić nadzieję.
Nagle zobaczyła kątem oka, jak na pergaminie coś się pojawiło. Zerwała się z cichym okrzykiem i Severus również poderwał głowę i wbił spojrzenie w pojawiające się litery.
– Nic się nie stało. Wszystko w porządku. A u ciebie?
Severus przeczytał zdanie i nie zrozumiał. Spojrzał na równie zdumioną Minerwę i przeczytał jeszcze raz. Niemożliwe!
– Gdzie jesteś???! Co się dzieje?!
– W pracy. Nic takiego się nie dzieje...
– Więc co to było przed chwilą?!
Nastąpiła chwila przerwy.
– Ach, nic takiego. Aurorzy mieli kilka pytań i troszkę się przestraszyłam, bo zabrali mnie na dół. Ale właśnie wróciłam. Skąd wiesz???
– Odpisała??? – usłyszeli głos Dumbledore’a, więc Minerwa tylko kiwnęła uspokajająco głową, nawet na niego nie patrząc.
Severus nabrał głęboko powietrza.
– Bo poczułem to, co ty czułaś.
– Tak? Och, to musiałeś się trochę podenerwować! W zeszłym tygodniu ktoś napadł na mugola niedaleko mojego domu i mieli parę pytań. Czy go znam i tak dalej. Nic poważnego.
– TROCHĘ podenerwować??? – powtórzył osłupiały.
– Może ona po prostu tak teraz reaguje – powiedziała równie zagubiona co on, Minerwa. – Zapytaj jej jeszcze raz.
– Jesteś zupełnie pewna, że wszystko w porządku???
– Absolutnie. Nie martw się. Ten Auror, z którym rozmawiałam, był bardzo fajny, już dawno się tak nie uśmiałam. A jak początek roku?
Severus nie był ani w nastroju, ani w stanie dyskutować o szkole. W tej chwili czuł się jak wypluty. Poza tym był zły, bo odsłonił się całkiem przed Dumbledore’em. Do tego cały czas czaiła się w nim odrobina strachu.
Aurorzy zabrali ją do siebie. Udało się, ale równie dobrze mogło się nie udać. Równie dobrze mogli ją zabrać z JEJ powodu. Dziś wszystko dobrze się skończyło, ale czy "następnym razem" też się dobrze skończy? I najważniejsze – KIEDY będzie ten "następny raz"? Coraz bardziej czuł, że czas najwyższy, żeby Hermiona uciekała do Francji. Im bardziej to odwlekali, tym większe było ryzyko. I nie chciał przechodzić przez to po raz drugi. Odetchnie, jak ona już wreszcie ucieknie i będzie bezpieczna. Przypomniał sobie, jak kiedyś obiecał jej, że nigdy jej nie zostawi w sytuacji zagrożenia i serce na nowo zabiło gwałtownie na myśl o tym, że to, o czym kiedyś rozmawiali, co mu się kiedyś śniło, mogło się wydarzyć właśnie dzisiaj.
– Opowiem ci wszystko później. Spotkajmy się jutro, musimy poważnie porozmawiać.
Minerwa odsunęła się, sądząc, że zaczynają całkowicie prywatną dyskusję.
– Powiem jej, że ma stąd uciekać. Nie chcę jej tutaj. Robi się zdecydowanie zbyt niebezpiecznie – sprostował Severus, widząc jej minę i spojrzał na portret Dumbledore’a. – Albusie, możesz skontaktować się z Adalbertem i spytać, co się tam działo? Skoro Aurorzy zabrali Hermionę na przesłuchanie, zapewne przechodzili koło niego.
Dumbledore poprawił swoje okulary połówki.
– Naturalnie, Severusie. Ale, gdybyście byli tak mili i wyjaśnili mi, co się właściwie dzieje...
No tak, przecież on nie śledził naszej rozmowy! Severus ukrył grymas i kiwnął głową.
– Aurorzy ściągnęli Hermionę na jakieś nieformalne przesłuchanie. Napisała nam, że z początku się przestraszyła, ale potem się uspokoiła, widząc, że nic takiego się nie stało. A ja po prostu odebrałem to, co czuła. Jesteśmy związani Rytuałem już od dość dawna i z tego powodu mogę odczuwać jej różne silne emocje.
Zdawał sobie sprawę, że Dumbledore może się domyślać prawdziwego powodu, dlaczego on czuł, co ona czuła, Minerwa zaś nie. Do tego trzeba było być sobie bardzo bliskim. A oni byli tak sobie bliscy, jak tylko to było możliwe.
– Powiedziałbym, że tym razem musiały być wyjątkowo silne – stwierdził Albus. – Wyglądałeś... nigdy cię w takim stanie nie widziałem i, skoro już o tym mówimy, nie chciałbym już zobaczyć. Dobrze, już idę spytać czy Adalbert ją widział. I będziemy musieli porozmawiać, jak wrócę. Obawiam się, że za tym wszystkim kryje się coś, czego nie dostrzegamy.
Dumbledore znikł z obrazu. Minerwa popatrzyła na swojego kolegę.
– Myślisz, że to może mieć związek z tym, co robią Smith i Norris?
– Być może... – wreszcie udało mu się zachować spokojny wyraz twarzy. Cóż za wyczyn! – Dlatego jutro każę jej uciekać.
– Jak najszybciej, Severusie. Niech ucieka jak najszybciej.
Norris rozsiadł się z westchnieniem ulgi na fotelu.
– Dobrze, bardzo dobrze. A jak Granger?
– Wróciła prosto do swojego biura. Teraz Aylin i Tyler mają ją na oku. Alain już odłączył jej kominek z sieci Fiuu, ma tylko połączenie z Ministerstwem. I zablokował możliwość używania świstoklików. Zaraz pójdę i rzucę na jej mieszkanie zaklęcie antydeportacyjne i odetnę jej tyle-fon.
– Jak tylko wejdzie do domu, zablokuj też jej drzwi. Żeby nie mogła w żaden sposób się wydostać.
Smith skrzywił się, co sprawiło, że wyglądał po prostu strasznie.
– Pamiętaj, że może znać zaklęcie znoszące blokadę. Na kominek czy aportacje nic nie poradzi, ale odblokowanie drzwi jest jak najbardziej w jej zasięgu.
– Więc będziemy ją pilnować. Cały wieczór, całą noc i poranek – zdecydował Norris. – Najlepiej, jak kilku z nas stanie pod jej drzwiami, a kilku na zewnątrz, na wypadek, gdyby chciała uciec oknem.
– Dlaczego nie zgarnąć jej jeszcze dziś? Tak byłoby najprościej. Wejść do niej do domu...
– Bo chcę, żebyście to zrobili jak najbardziej oficjalnie. Dopadniecie ją, jak tylko wyjdzie jutro z kominka. W Atrium. Im więcej ludzi, tym lepiej!
– Ryzykujemy. Nie podoba mi się to, Peter – zaoponował Smith.
Norris się zdenerwował.
– Wiem, czemu ci się nie podoba! Ty najchętniej dopadłbyś ją już teraz i doskonale wiem dlaczego! Powiedziałem ci NIE. Poza tym nie ryzykujemy. Już jest nasza. Obserwujemy ją tu cały czas. Stąd może już tylko wrócić do domu, a tam zostanie zamknięta całkowicie. Będzie już mogła tylko wrócić jutro rano tutaj, a rano będziecie już czekać na nią z gromadą Aurorów! Teraz tylko trzeba pozwolić jej wejść do naszej pułapki.
Smith podniósł się, krzywiąc się nadal i wyszedł niezadowolony.
Norris miał rację. O wiele bardziej wolał zająć się Granger osobiście. Właśnie miał cudowną próbkę tego, co mógłby z nią zrobić, gdyby ją dostał tak, jak Norris mu obiecał.
Pomysł wzięcia kobiety wbrew jej woli był szalenie podniecający, ale to nie było wszystko. Największą przyjemność sprawiało mu zmuszanie kobiet do uległości i posłuszeństwa. Im bardziej były dumne, odważne i niezależne, tym większą miał zabawę z powolnego doprowadzania ich do stanu, w którym poddawały mu się zupełnie, ale z niemym protestem w oczach.
Dlatego gwałcenie kobiet w Azkabanie było średnią przyjemnością. Praktycznie od razu pozwalały mu na wszystko. Na samą myśl o tym, jak mógłby się zabawiać z Granger, był podniecony do szaleństwa.
No i Granger miała jedną, bardzo ważną zaletę. Nie zaszłaby w ciążę, jak inne jego zabawki, więc mógłby ją zatrzymać do chwili, aż by mu się znudziła...
Tymczasem Peter miał inny, olśniewający jego zdaniem, pomysł. Postanowił wrobić ją w morderstwo.
Tuż przed dwunastą drzwi do sekretariatu otworzyły się gwałtownie i Auror nie tyle wszedł, co wpadł do środka. Był wyraźnie poruszony.
– Proszę wszystkich o nieopuszczanie biur aż do odwołania – powiedział rozkazującym tonem. – Zakaz wychodzenia na Pokątną, do mugoli czy do domów.
Hermiona i Aylin spojrzały po sobie zdumione.
– Przecież za chwilę jest lunch? – stwierdziła Aylin, zerkając na zegarek.
– Jak powiedziałem, nie wolno państwu opuszczać gmachu Ministerstwa. Możecie iść do kantyny. Tak czy inaczej wyjścia z Atrium są już zamknięte.
Do sekretariatu zajrzał Rockman, stając w uchylonych drzwiach.
– Aulus – zagadnął Aurora. – Co się dzieje?
Odpowiedź była krótka i szokująca.
– Minister nie żyje. Został zamordowany.
Aylin krzyknęła głośno, a Hermiona aż wstała i zasłoniła usta dłonią. Rockman oparł się o ścianę.
– CO???! Kiedy? Gdzie?!
– Przykro mi, ale nie wolno mi w tej chwili udzielać dalszych informacji. Zostańcie na miejscach i nie kręćcie się nigdzie – poprosił Aulus już mniej oficjalnym tonem. – Naprawdę mamy teraz poważniejsze sprawy na głowie niż bieganie za wami wszystkimi.
– Jasne, Aulus. Nie ruszymy się stąd dotąd, aż nam nie pozwolicie – powiedział Rockman. – Hermiono, Aylin, słyszałyście?