Rozstanie
Severus wypadł z kominka i ruszył do swoich komnat. Słysząc hałas, Dumbledore na portrecie obudził się i poprawił okulary połówki. Severus już chciał otworzyć różdżką drzwi, kiedy te same się otwarły i wyszła z nich Hermiona. Wyszła i rzuciła się tak gwałtownie w jego kierunku, że potknęła się i zatoczyła prosto w jego ramiona. Świstoklik upadł na ziemię i potoczył się aż pod okno.
– Co się stało?! – zapytał zaskoczony, podtrzymując ją i pomógł stanąć. – Hermiono... co się dzieje?
Z kominka wypadła Minerwa i aż złapała się za serce na widok dziewczyny.
– Hermiono... – podparła się o biurko, zapominając natychmiast o osłonach. – Wszystko w porządku?
Dziewczyna skinęła głową, obejrzała się całkiem odruchowo za siebie i nabrała powietrza. Była bezpieczna. Wreszcie.
– Nie wiem... Jean Jacques wysłał mi wiadomość na funcie, że mam uciekać. Teraz – wyjaśniła, spoglądając na Severusa, Minerwę i Dumbledore’a jeszcze przestraszonym wzrokiem, ale z wolna się uspokajając.
Severus zacisnął mocniej ręce na jej ramionach.
– Kiedy ci to powiedział?! Teraz?!
– Dokładnie przed chwilą.
Severus zaklął cicho pod nosem. Coś było nie tak. Nie rozumiał tego, nie ogarniał, ale wyraźnie czuł. Nagle ostrzeżenie Jean Jacquesa tylko potwierdzało jego mgliste odczucia.
– Najwyższy czas, żebyś uciekła. Napisz natychmiast do Jean Jacquesa, że za chwilę zjawisz się u niego – powiedział kategorycznym tonem.
– Ale...
– Nie ma żadnego „ale”, Hermiono. Już i tak czekaliśmy zbyt długo. Nie widzisz tego?
Dziewczyna przygryzła dolną wargę.
– Stanowczo popieram decyzję Severusa – powiedział Dumbledore. – Dwa razy dziś znalazłaś się w niebezpieczeństwie. Trzecim razem możesz nie mieć tyle szczęścia.
Hermiona odruchowo spojrzała na swoją byłą profesor, która potaknęła i usiadła w fotelu.
– Hermiono, ukryłaś swoich rodziców nie bez powodu. Zgadzam się z Severusem.
– Nie ma żadnej dyskusji! – uciął dyskusje wyraźnie zniecierpliwiony Severus. – Pisz do Jean Jacquesa!
Hermiona sięgnęła do kieszeni po monetę i nagle zamarła.
– Krzywołap!!! Tam został Krzywołap! Nie mogę go tam zostawić!!! – zawołała rozpaczliwie do Severusa i zakryła sobie usta dłonią.
– Cholera jasna! – zaklął znów.
I widząc, że dziewczyna zamierza przywołać świstoklik, przytrzymał jej różdżkę.
– Mowy nie ma!
– Ale Severus...
– Pójdę po niego.
– Och... – Hermiona nie wiedziała, co powiedzieć.
Już chciał zrobić to samo – przywołać świstoklik, kiedy przyszło mu do głowy, że absolutnie nie powinien pojawiać się w mieszkaniu Hermiony w normalnym wymiarze. Jean Jacques kazał jej uciekać natychmiast, wyglądało to tak, jakby dowiedział się całkiem nagle, że zdecydowali się ją złapać... Może udało im się złamać hasło?
Jej noga już tam nie postanie, w żadnym wypadku!
– Minerwo, zdejmij osłony, muszę się tam aportować.
Czarownica wyprostowała się gwałtownie.
– Merlinie, zupełnie o nich zapomniałam!
– Zaraz powinienem wrócić – machnął różdżką i znikł im z oczu, przenosząc się do drugiego wymiaru.
Aportował się w korytarzyku. Przez chwilę nasłuchiwał, żeby przekonać się, czy ktoś u niej jest. Wyglądało na to, że nikogo nie było.
Na kanapie w salonie kota nie było, więc poszedł do sypialni. Na szczęście drzwi były otwarte. Kot spał zagrzebany w puszysty koc, więc przeniósł się do normalnego wymiaru, wziął szybko zwierzę na ręce i błyskawicznie zmienił wymiar. Kiedy kot zamiauczał niezadowolony, byli już niewidoczni i niesłyszalni dla kogoś, kto mógłby być ukryty w jej mieszkaniu. Obrócił się dookoła i zniknął.
Gdy pojawił się na powrót w Hogwarcie, kot wyrwał mu się z rąk i zeskoczył na ziemię. Hermiona rzuciła się ku niemu i przytuliła mocno.
– Krzywołapku... Dziękuję, Severusie – podniosła głowę i uśmiechnęła się lekko.
– Napisz do Jean Jacquesa.
Sięgnęła posłusznie do ukrytej kieszeni, ale go nie znalazła. Prawda, został na stole w kuchni! Westchnęła ciężko i skrzywiła się.
– Masz gdzieś swój galeon? Zostawiłam funta w domu... Chyba że...
Severus właśnie wznosił na nowo osłony na cały zamek, więc nie zareagował. Odczekała chwilę, patrząc, jak jej kot nieufnie obwąchuje wszystko dookoła. Wyraźnie nie czuł się tu jak u siebie w domu.
– Wypuść go na zewnątrz. Powinien poznać zamek, przecież spędził tu prawie całe życie – poradziła jej profesor, patrząc, jak kot nagle zjeżył się, kiedy Dumbledore poruszył się na portrecie.
Hermiona otworzyła usta, chcąc zaprotestować, ale uświadomiła sobie, że nikt nie powinien zobaczyć jej kota w gabinecie dyrektora. Poza tym nie bardzo widziała Severusa niańczącego Krzywołapa.
Wyniosła więc kota aż na korytarz, wycałowała i wypuściła. Gdy wróciła do gabinetu, Severus już skończył rzucać osłony na zamek i znalazł monetę. Usiadła koło niego i napisała na niej HG go2U où? (où - gdzie) Żeby wiedzieć, kiedy dostanie odpowiedź, położyła ją sobie na ręku.
– Czekając, aż odpisze, powiedz nam, co wydarzyło się dziś rano. Ze szczegółami – zażądał Severus.
– No więc... nie wiem nawet, która była godzina, kiedy do sekretariatu przyszedł jakiś Auror, kazał mi oddać różdżkę i pójść ze sobą na dół. Zaprowadził mnie do Sali Przesłuchań i powiedział, że zaraz ktoś do mnie przyjdzie i wyszedł.
– Zabrał ci różdżkę?
Dziewczyna potrząsnęła głową.
– Tak, ale na krótką chwilę. Po chwili... może po minucie, oddali mi ją. Wiem, że do tego mają prawo.
– Byłaś cały czas sama? – spytała Minerwa.
– Może przez minutę. Potem przyszedł inny Auror i oddał mi różdżkę. Przeprosił za zachowanie swojego kolegi, powiedział, że tamten dopiero co zdał egzaminy, a zachowuje się jak, nie przymierzając, Najwyższy Sędzia Wizengamotu – uśmiechnęła się na wspomnienie jego miny. Wyraźnie nie przepadali za sobą. – Powiedział mi, że po prostu potrzebują mojej pomocy. Wyjaśnił, że trzy domy dalej... niedaleko fryzjera – popatrzyła na Severusa – napadnięto na mugola i wygląda na to, że zrobił to jakiś czarodziej. Więc prosił o przypomnienie sobie, czy tydzień temu nie widziałam niczego podejrzanego, czy nie znam go i czy nie słyszałam, żeby coś dziwnego działo się wieczorami w mojej dzielnicy. Ale nie mogłam mu pomóc, więc po chwili zaczął opowiadać o paru śmiesznych przypadkach, które przytrafiły mu się w pracy...
– Musiałaś coś podpisywać? Jakieś zeznanie?
– Protokół z przesłuchania? – dorzuciła Minerwa.
– Nie... Ale to nie było oficjalne przesłuchanie.
Severus skrzywił się.
– Ktoś was widział?
– O tak! W czasie naszej rozmowy przyszedł jakiś stażysta z paroma pytaniami, a po chwili zajrzał do sali ktoś inny. Nie wiem kto. I spytał, czy jeszcze długo będziemy siedzieć, bo będzie potrzebował tej sali. Myślisz, że... – popatrzyła na niego wielkimi oczami.
– Nie wiem, co myśleć. Nie podoba mi się to. Co było dalej?
Dalej jeszcze chwilę żartowali na temat Harry’ego i potem Auror podziękował jej i wróciła do siebie.
– Nic specjalnego – podsumowała.
– Znasz tych dwóch Aurorów, z którymi rozmawiałaś? – usłyszała głos z portretu. – I tych, którzy weszli w trakcie waszej rozmowy?
Obróciła głowę w stronę Dumbledore’a i zaprzeczyła. Ale nie było w tym nic dziwnego, nie musiała za często chodzić na Poziom Drugi, więc znała tylko kilku z widzenia.
– Co było, jak wróciłaś do siebie? – zapytała Minerwa.
– Pomagałam Aylin. Rockman powiedział mi, że ponieważ mój projekt się skończył, tymczasowo wracam do sekretariatu.
– Jednym słowem byłaś tylko z Rockmanem i Aylin, tak? To tak jakbyś...
– Ale co jakiś czas przychodzili do nas różni ludzie. Przyszedł Jimm Blunt i Dirk z Urzędu Łączności z Goblinami, na chwilę wpadła sekretarka Collinsa... I jeszcze jeden czarodziej, którego nie znam.
Minerwa zacisnęła usta, Dumbledore pocierał złączonymi palcami nasadę nosa, a Severus patrzył zamyślonym wzrokiem gdzieś przed siebie.
– Masz rację, Severusie. Mi też się to nie podoba – zaopiniował w końcu Dumbledore. – Jest coś, czego nie dostrzegamy.
Nagle moneta zrobiła się ciężka i Hermiona drgnęła.
– Co napisał? – Severus pochylił się ku niej, gdy podniosła ją ku światłu.
– Za godzinę w ... Ministerstwie – odszyfrowała wiadomość.
– Chcą cię trzymać w Ministerstwie? – zdziwiła się Minerwa.
– Być może to po prostu miejsce spotkania.
Chwilę jeszcze rozmawiali o ostatnich wydarzeniach. Wiedzieli, że Norris i Smith coś robią na własną rękę, ale Ricky nie znalazł nic dziwnego, dziś rano Hermionę wezwali Aurorzy i choć wyglądało to na niewinną prośbę, w zestawieniu z zabójstwem Kingsleya i nagłym ostrzeżeniem Jean Jacquesa w jednym i tym samym dniu wydawało się zagadkowe. Ale nie potrafili wymyślić nic, co by mogło połączyć te wszystkie wydarzenia.
W końcu Dumbledore zakończył dywagacje.
– Obawiam się, że nic więcej nie wymyślimy. Wracając do chwili obecnej, jak panna Granger ma udać się do Paryża, skoro wszystkie kanały aportacyjne są zablokowane?
– Merlinie! Świstoklik międzykontynentalny został u mnie w domu! – Hermiona spojrzała na Severusa i zakryła sobie usta dłonią.
– Weźmiesz mój – zdecydował natychmiast Severus. – Nie ma mowy o wracaniu do twojego mieszkania jeszcze raz. Do tej pory już pewnie zdążyli do niego wejść.
– Przecież bez zaklęcia się nie dostaną...
Severus podniósł się z fotela i owinął połami szaty.
– Może je złamali albo nakłonili Jinksa & Hayde do przekazania go? Nie wiem. Ale to może być zbyt niebezpieczne – zaoponował. – Minerwo, Albusie... dziękuję za waszą pomoc i porady. Teraz czas najwyższy, żeby Hermiona przyszykowała się do podróży.
– Ależ naturalnie – powiedział Dumbledore natychmiast. – Hermiono, daj znać, jak tylko będziesz bezpieczna po tamtej stronie.
– Dobrze, panie profesorze – dziewczyna kiwnęła mu głową i obróciła się do Minerwy, która uściskała ją mocno. – Do widzenia, pani profesor...
– Wspaniale się spisałaś, Hermiono – powiedziała jej cicho Minerwa, zanim wypuściła ją z objęć. – Teraz czas odpocząć.
Hermiona odsunęła się i spojrzała na Severusa, który wyraźnie na nią czekał i przeszli do jego komnat.
– Odezwę się do ciebie, Minerwo – powiedział jeszcze Severus, zanim zamknął drzwi.
Dumbledore odprowadził ich wzrokiem i spojrzał na Minerwę.
– Odnoszę wrażenie, że jest wiele różnych rzeczy, które, przyznaję, nie do końca rozumiem...
Czarownica odwróciła wzrok od zamkniętych drzwi i uśmiechnęła się łagodnie.
– To akurat jest bardzo proste, Albusie. To się nazywa miłość.
Miała ochotę wybuchnąć śmiechem na widok jego miny.
– Chcesz powiedzieć, że on.. on się w niej zakochał???!
Kiwnęła głową i również wstała.
– On w niej, ona w nim... Nie dziw się tak, takie rzeczy się zdarzają – parsknęła krótkim śmiechem. – Do widzenia, Albusie.
Severus ujął Hermionę za rękę i zaprowadził do swojej sypialni. Różdżką zapalił kilka świec i podszedł do łóżka.
– Chodź do mnie – pociągnął ją za sobą, kładąc się na łóżku i przesunął się, robiąc jej miejsce.
Kiedy Hermiona położyła się koło niego, objął ją przez plecy i przyciągnął do siebie. Odszukała jego drugą dłoń, ujęła ją w swoje i wtuliła się w jego ramiona, tak mocno, jak tylko potrafiła.
Nie było nic erotycznego w leżeniu tak blisko obok siebie. W tej chwili potrzebowali tej bliskości i starali się nią nacieszyć, bo nie wiedzieli, kiedy znów będą mogli być razem. Byli dwójką ludzi, którym nagle przyszło się rozstać i choć rozum już to zaakceptował, ich serca jeszcze nie potrafiły.
Do Hermiony nagle dotarło, że za chwilę ucieknie do Paryża, a on zostanie tu sam. I że nie wiadomo, kiedy się znów zobaczą. Łzy napłynęły jej do oczu, ale nie chciała tego po sobie pokazać, więc chwilę przełykała je w ciszy i obróciła głowę twarzą do góry.
Severus po jej oddechu domyślił się, co się dzieje, więc otarł palcami jej mokry policzek.
– Nie płacz – szepnął i osuszył drugi ustami.
Hermiona obróciła na nowo twarz do niego i kolejne łzy spłynęły po nosie i policzku i skapnęły na poduszkę.
– Nie chcę... – chlipnęła. – Nie chcę cię zostawiać...
– Nie zostawiasz mnie – odgarnął jej włosy przyklejone do twarzy. – Zobaczymy się.
– Ale... jeśli ci się coś stanie...?
– Nic mi się nie stanie – powiedział cichym, uspokajającym tonem. – Nie bój się o mnie.
– Ale jeśli oni znaleźli mnie... to może ciebie też?
Zaczął głaskać ją po włosach.
– Gdyby tak było, już by tu byli. Ricky by coś zauważył. Możesz być spokojna, gdyby o mnie się dowiedzieli, dopadliby mnie jeszcze przed tobą.
To ją trochę uspokoiło, więc kontynuował.
– Nie wiem jak, ale musieli jakoś wpaść na twój ślad. Pojęcia nie mam, co to mogło być. Ale to było coś, co wskazywało tylko na ciebie. O mnie nic nie wiedzą. Jestem bezpieczny, maleńka.
Pocałował ją w czoło. Hermiona już niemal się rozluźniła, ale nagle pomyślała, że musi się z nim pożegnać i na nowo zapiekły ją oczy i gardło.
– Nie chcę być bez ciebie – mruknęła i wtuliła twarz w jego pierś.
Severus westchnął mocniej. On też nie chciał się z nią rozstawać, ale z drugiej strony świadomość, że w ten sposób Hermiona będzie bezpieczna i już nic nie będzie mogło jej się stać sprawiała, że to aż tak nie bolało.
Poza tym przecież nie rozstawali się na długo.
Trzeba ją jakoś uspokoić...
– Napisz do mnie, jak tylko będziesz już z Jean Jacquesem, dobrze? Zobaczymy się w weekend. Może nawet w sobotę. Dam ci znać kiedy i świśniesz tu do mnie. Tu albo gdzie indziej. Może do mnie. Dobrze? Hermiono?
– Powiedz mi tylko, co mam zrobić – kiwnęła głową.
– Przede wszystkim przestać moczyć mi szatę i poduszkę – odparł, starając się ją rozweselić.
Usłyszał jak parsknęła krótko. Tak jest zdecydowanie lepiej.
Do Hermiony dotarło, że nadal będą się mogli widywać. I do siebie pisać. Nadal jednak pozostawał fakt, że on będzie teraz sam przeciw temu wszystkiemu.
– Ale głupio mi... Ja będę bezpieczna i nie będę mogła już nic zrobić, żeby...
– Nie, nie, nie... Teraz to jesteś głupiutka – zaoponował gwałtownie. – Oczywiście, że będziesz mogła!
– Co na przykład?
– Na przykład spytaj jeszcze dziś Jean Jacquesa, czemu cię ostrzegł. Co się stało. Może to naprowadzi nas na jakiś ślad. Po drugie pomóż mu. Kontaktuj się z jego ludźmi tu, w Anglii. Jeśli będzie mi coś potrzebne, będziesz mogła to mi załatwić tam, na miejscu. Porozmawiaj z ich Ministrem, musimy jakoś otworzyć granice. Teraz będziesz miała czas, żeby skontaktować się z rządami innych krajów, żeby też interweniowały... Jest jeszcze pewnie pełno innych sposobów, jak możesz pomóc.
Hermiona spojrzała na niego.
– Aż tyle tego?
– Przecież to ty jesteś Panną Wiem-To-Wszystko, więc chyba nie muszę ci tłumaczyć – zobaczył, że się uśmiechnęła i uniósł kącik ust.
– Obiecaj mi, że będziesz na siebie uważał, proszę...
– Oczywiście, że będę uważał. Niech twoja śliczna główka już o to się nie martwi.
– Naprawdę uważasz, że... jest śliczna? – spytała zakłopotana.
Chwilę przypatrywał się jej twarzy. Jej gęstym brwiom, rzęsom, teraz mokrym i sklejonym, cudownie ciepłym oczom... Przesunął palcem po jej lekko zadartym nosku, po policzku i ustach.
– Jesteś piękna. Cudowna.
Przechylił się i pocałował ją delikatnie.
– Ty też – szepnęła, głaszcząc lekko jego skronie, brwi i oczy. – Też jesteś piękny.
Uśmiechnął się znów, bo akurat dotykała jego nosa.
– Szczególnie on.
– Jest... taki arystokratyczny.
Parsknął śmiechem.
– Podtrzymuję, co powiedziałem.
– O czym?
– Że jesteś głupiutka – zaśmiał się, żeby nie zabrzmiało to obraźliwie.
– Severus! – zaprotestowała z uśmiechem. – Naprawdę tak uważam. Dla mnie jesteś najpiękniejszym i najcudowniejszym mężczyzną na ziemi. I najmądrzejszym.
Zabrzmiało to może strasznie dziecinnie, ale właśnie tak to czuła.
Przytulił koniuszki jej palców do ust.
– Dziękuję.
Przytulili się znów do siebie, nadal szukając bliskości, ale już spokojniej. To już nie było pożegnanie, tylko chwilowe rozstanie. Za dwa dni będą znów się widzieć.
Po chwili Severus odsunął się lekko od dziewczyny.
– Chyba już powinnaś iść. Jean Jacques będzie się o ciebie martwił.
Skinęła głową i podniosła się. I podała mu rękę, pomagając wstać.
Podczas gdy Severus poszedł po świstoklik, Hermiona poszła do łazienki i przy okazji obmyła twarz chłodną wodą.
– Znam ten ból, złotko. On, jak chce, to potrafi być doprawdy bardzo złośliwy... – powiedziało ze współczuciem lustro.
– Idiota – odparła i wyszła.
Severus podał jej już zaprogramowany świstoklik.
– Jak już tam będziesz, napisz coś na galeonie. Najlepiej coś, co bywa na mugolskich monetach.
Ujął jej twarz w obie dłonie, uniósł ku swojej i pocałował. Odpowiedziała równie czule i chwilę całowali się delikatnie. Odsunął się zdecydowanie za szybko jak dla niej.
– Pamiętaj, już po wszystkim. Nie masz się czym martwić. Od teraz jesteś już bezpieczna – wyszeptał w jej włosy.
– A ty?
– Nie martw się o mnie. Nikt o mnie nie wie i nic mi się nie stanie. Wszystko będzie dobrze.
Odsunął się i zdjął osłony ze swojej komnaty, ale Hermiona złapała go jeszcze za rękę, przyciągnęła do siebie, pocałowała w czubek nosa i uśmiechnęła się lekko smutnym uśmiechem. I aktywowała świstoklik.
Severus patrzył chwilę w puste miejsce, w którym jeszcze przed sekundą stała Hermiona i westchnął ciężko. Postawił na nowo osłony i wyszedł z sypialni. Przynajmniej na razie nie chciał być w pomieszczeniu, w którym przed chwilą byli razem, a teraz został sam. Nagle wydało mu się puste, zimne i obce.
Równocześnie spadł mu ciężar z piersi.
Najważniejsze, że od teraz już nic jej nie grozi. Chyba nie chcesz przechodzić drugi raz przez to, przez co przeszedłeś dziś rano? Ona z pewnością też nie.
Hermiona upadła na brukowany dziedziniec Ministerstwa i przez chwilę kręciło się jej i szumiało strasznie w głowie. Jak przez mgłę usłyszała czyjeś spieszne kroki i jej imię wypowiedziane ze śpiewnym akcentem.
– ‘Ermione???! – Jean Jacques podbiegł do niej i pomógł jej wstać. – Oh Merlin!!!
Porwał ją w objęcia i przez chwilę nie puszczał.
– Wszystko w porządku? Jak się czujesz? Nic ci nie jest???
– Wszystko ok, Jean Jacques – poklepała go po plecach.
Ucałował ją w oba policzki i znów przytulił.
– Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię widzę! Napędziłaś mi strachu!
– No właśnie, powiedz mi, co się stało?!
– Już, tylko chodź stąd. Dziś zabiorę cię do siebie, jeśli ci to nie przeszkadza... mam tysiąc pytań!
Hermionie to nie przeszkadzało zupełnie, wręcz przeciwnie, mogła wreszcie z nim porządnie porozmawiać.
Jean Jacques ujął ją pod rękę i aportował do swojego domu.
– Mów cicho, Barbara już śpi – powiedział półgłosem, gdy pojawili się po środku jego salonu.
– Mów, co się stało! Albo nie, poczekaj! Daj mi swojego franka! – wyszeptała Hermiona.
Francuz zapalił świece i sięgnął do kieszeni.
– Chcesz wysłać wiadomość do Severusa? – podał jej niewielką monetę. – Przecież mogliście pisać...? Coś się popsuło?
Hermiona szybko napisała na monecie TWO POUND i stuknęła w nią różdżką.
– Możesz go wyrzucić – oddała mu franka. – Nie możemy już z niego korzystać.
Jean Jacques zaglądał jej przez ramię i uśmiechnął się na widok angielskiego napisu na francuskiej monecie.
– Czemu?
– Poczekaj, napiszę do Severusa.
– Już jestem na miejscu. Wszystko w porządku. Zmieniłam napis na monecie, teraz wygląda zwyczajnie.
Odpowiedź przyszła natychmiast.
– Wspaniała nowina. Odpocznij teraz. Odezwę się jutro. Całuję mocno.
– Ja ciebie też.
Schowała pergamin i spojrzała na Jean Jacquesa, który w tym czasie sięgnął po kieliszki i postawił przed nią miseczkę z różnymi orzechami.
– Dobrze, to teraz powiedz wpierw, co się stało. Czemu kazałeś mi uciekać natychmiast?
Hermiona usiadła na wygodnym aksamitnym fotelu po środku i sięgnęła po kieliszek ze słodkim, białym winem.
– Ricky chciał dziś się z tobą zobaczyć i pod twoimi drzwiami natknął się na Smitha i tego naukowca... A przed twoim domem zobaczył Stone’a i Bensona.
– Cholera jasna!!!
– Cicho...! Nie pozwolili mu nawet dotknąć twoich drzwi. Więc świsnął natychmiast tutaj, do mnie.
– O cholera... – powtórzyła Hermiona.
– Wyglądało to tak, jakby pilnowali twojego domu. Wiem, że nie mogli do niego wejść przez kominek czy się aportować... czy też dostać świstoklikiem, więc może zdecydowali się wejść jak mugole?
Hermiona wypiła dwa porządne łyki i poczuła, jak alkohol rozgrzewa ją od środka. To dlatego kazali jej uciekać natychmiast! Bo bali się, że za chwilę tamci wejdą do niej do domu! ... Te hałasy na korytarzu... To był Norris i reszta, czy coś zupełnie innego?
– Wygląda na to, że jakoś mnie odkryli – powiedziała i wzięła kolejny łyk. – Masz jakiś pomysł jak?
Jean Jacques nalał sobie Martini i usiadł w fotelu na przeciw.
– Pojęcia nie mam. A teraz ty powiedz, co się tam u was dziś działo? Ktoś zamordował Ministra?
Rozmawiali jeszcze parę godzin. W końcu Hermiona poczuła się strasznie zmęczona i prawie zamknęły się jej oczy. Jean Jacques szybko przygotował dla niej mały pokój i bez kolacji, po zjedzeniu tylko garści orzeszków Hermiona padła spać.