Prawdziwe wspomnienia Hermiony są szokujące nie tylko dla niej
Kiedy Jean Jacques wpadł do Skrzydła Szpitalnego, Hermiona była już wykąpana i siedziała w sali odwiedzin przebrana w czystą piżamę. Uśmiechnęła się do niego lekko, więc poczuł się zupełnie zagubiony.
Severus, również umyty i przebrany, w kilku słowach wyjaśnił Francuzowi, co zobaczył we wspomnieniu Hermiony.
– Jesteś pewien? – zapytał Jean Jacques, wstrząśnięty, ale i z nieopisaną ulgą.
– Całkowicie – odparł i zaczął dobitnie wyjaśniać wszystko, co rzuciło mu się w oczy. – Stworzyli fałszywe wspomnienie, ale o niektórych sprawach nie mają pojęcia, więc niektóre rzeczy... fakty... po prostu nie miałyby miejsca, gdyby to była naprawdę Hermiona. Na przykład Hermiona powiedziała w nim Aylin, że ma rodziców dentystów, więc w każdej chwili może do nich pójść... To nie do końca prawda. Pamiętasz? Niedawno zostali przeniesieni i nie wiemy gdzie. Gdyby to była ona, z pewnością by tego nie powiedziała. Po drugie Hermiona używa od dawna francuskiej różdżki, tej od was. Ma ją zawsze ze sobą. We wspomnieniu posługiwała się swoją starą. Po trzecie Kingsley jest jej dobrym... był, dobrym znajomym i mówili do siebie przez 'ty'. Tylko przy innych zwracali się do siebie formalnie. Hermiona, tym bardziej chcąc go zamordować, nie bawiłaby się w oficjalne uprzejmości... I Smith w którymś momencie musiał to zrozumieć, bo przeszedł na "ty". To zaklęcie, które rzuciła... to jedno z bardziej parszywych, czarnomagicznych zaklęć – pokręcił głową. – Ona nawet nie mogłaby go znać.
Jean Jacques wyglądał, jakby mu zdjęto właśnie z ramion całą Bastylię.
– Nie wiecie nawet, jak JA się cieszę! Już idę napisać do Ministra. W czasie obiadu był po prostu wstrząśnięty. Ale czekajcie, jednej rzeczy nie rozumiem... jak oni mogli zrobić to tak... Przecież tak łatwo to odkryłeś...
– Tak, ale nie zapominaj, że ja nie miałem tego widzieć. Miałem siedzieć w jednej celi, a Hermiona w drugiej. Nie mieliśmy się widzieć. A dla wszystkich innych dookoła w tym wspomnieniu nie było nic dziwnego! – zaprzeczył Severus i chwilę analizował ostatnie wydarzenia. – Sądzę, że to miało wyglądać tak. Mieli najpierw dopaść Hermionę, dlatego siedzieli pod jej domem. Wydłubać to wspomnienie i w ten sposób dojść do mnie.
– W jaki sposób? – spytała dziewczyna, słuchając uważnie.
– Pod koniec Smith sięgnął do kieszeni i wypadła mu fiolka z jakimś eliksirem. Jestem pewien, że to obciążało mnie. I po tym czarnomagicznym zaklęciu...
– I pewnie po tym wężu – dorzuciła.
– Pewnie też. A złapawszy mnie, pewnie zamierzali zrobić jakieś inne wspomnienie, które by to jakoś połączyło, Jak uczę cię tego zaklęcia, albo jak wyczarować węża, czy jak warzę eliksir... cokolwiek. W ten sposób by nas mieli.
Jean Jacques pokręcił głową i wstał.
– Co za przeklęta banda... Idę napisać do Ministra.
Już chciał odejść, kiedy Severus złapał go za łokieć.
– Czekaj. Przede wszystkim przynieś mi tu jakąś myślodsiewnię. Musimy wydobyć to wspomnienie.
– Teraz? Daj jej ochłonąć... – zerknął na jeszcze bladą dziewczynę.
– Teraz, natychmiast. Ona straciła zupełnie swoje wspomnienie o przesłuchaniu przez Aurorów, kiedy pojawiło się to. Nie wiem, czemu... Nie możemy stracić TEGO, bo to ją całkowicie uniewinnia.
– W takim razie lepiej będzie je zdjąć zupełnie i odnaleźć to prawdziwe. Może jeszcze jest nienaruszone pod spodem – zaproponował.
Severus ożywił się wyraźnie.
– Znasz kogoś, kto mógłby to zrobić?
– Najlepszym specjalistą w tym zakresie jest Horacjusz Müller. Spróbuję się z nim skontaktować w poniedziałek.
– To za późno. Masz kogoś na miejscu?
– W Skrzydle Północnym mamy naszego Mistrza Umysłu, ale o tej porze już wyszedł – Jean Jacques spojrzał na zegarek. Dochodziła siódma wieczorem.
– To go ściągnij – powiedziała z naciskiem Hermiona. – W razie czego poproś o pomoc Ministra... Nie wiemy, co ja tak naprawdę widziałam, to może być bardzo ważne.
– Ściągnę go na jutro. Teraz poszukam wam myślodsiewni.
Sobota, 12.09
Severus czekał przed salą, w której Emmanuel Chartier, Mistrz Umysłu, pracował nad wspomnieniami Hermiony. Przeglądał bezmyślnie notatki, które Jean Jacques zrobił na temat Norrisa, ale nie potrafił się skupić. Minęły już dwie godziny od kiedy Hermiona została uśpiona, żeby Chartier mógł bez narażania jej umysłu zdjąć dwie warstwy jej wspomnień, zachować je i dostać się do tego prawdziwego.
Noc spędzili w Skrzydle Szpitalnym, bo Hermiona, po oddaniu długiego i niesłychanie brutalnego wspomnienia, zasłabła i nie pomógł nawet francuski eliksir wzmacniający. Na szczęście rano poczuła się już znacznie lepiej.
Jean Jacques aportował się całkiem niedawno i teraz siedział na sąsiednim krześle i spoglądał w zamyśleniu za okno.
Kiedy drzwi skrzypnęły i otworzyły się, obaj mężczyźni drgnęli i podnieśli się jak na komendę. Emmanuel Chartier wyszedł i przywołał ich ruchem ręki. Ponieważ nie mówił po angielsku, Jean Jacques znów stał się tłumaczem.
– Powiedział, że możemy już do niej wejść. Ale że mamy bardzo na nią uważać, bo jej umysł jest teraz bardzo wrażliwy. I mamy być cicho.
Severus doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Po wczorajszej legilimencji i oddawaniu wspomnień i dzisiejszym grzebaniu w jej myślach Hermiona musiała być bardzo osłabiona. Poza tym z własnego doświadczenia wiedział, że po tak wyczerpującej dla umysłu sesji odczuwało się pulsujący, prawie rozrywający czaszkę ból, zawroty głowy i nudności.
– Zapytaj go, czy mu się udało – przytrzymał Jean Jacquesa za rękaw, zanim weszli do sali.
Francuz zadał pytanie i w odpowiedzi Emmanuel odpowiedział krótkim „oui”.
Weszli więc do małej, przytulnej salki, w której panował półmrok. Ściany wyłożone były kudłatą wykładziną, na podłodze leżał włochaty dywan w ciepłych kolorach. Pod ścianami stały szafy z księgami, zaś po środku zobaczyli łóżko, na którym leżała Hermiona.
Gdy dostrzegł jej zabiedzoną i... przestraszoną minę, miał wrażenie, że do żołądka wpadł mu jakiś kamień. Co znowu?!
Dziewczyna popatrzyła na nich i przytuliła ciaśniej mięciutki, puchaty koc, w który była owinięta. Nie uśmiechnęła się, nie wyciągnęła do niego ręki, ale objęła się mocniej, jakby chowając się przed światem. Co, do jasnej cholery, się stało???! Na stoliku obok niej leżała pusta fiolka, więc domyślił się, że wypiła już eliksir przeciwbólowy.
Emmanuel podał Severusowi fiolkę z jej wspomnieniami i wskazał myślodsiewnię, mówiąc coś bardzo cicho.
– Mówi, że lepiej, żebyś je obejrzał. Niech ona odpocznie – przetłumaczył szeptem Jean Jacques.
Severus jeszcze raz rzucił okiem na Hermionę, która nieznacznie skinęła głową i natychmiast zacisnęła oczy i zęby z bólu i złapała kurczowo brzeg koca, więc wlał wspomnienie do misy i zanurzył twarz w wirującą półpłynną mgiełkę.
Po paru minutach zacisnął nagle mocno pięści na brzegu kamiennej misy, a po chwili wynurzył twarz i Jean Jacques aż się przestraszył. Severus był wściekły. Trzema krokami podszedł do Hermiony i zanim Jean Jacques zdążył zareagować i próbować go odciągnąć, usiadł obok niej i złapał za ręce. Szaloną wściekłość zastąpiła nagła czułość.
– Co tam było dalej??? – szepnęła dziewczyna głosem pełnym strachu, nie otwierając oczu.
– Nic, Hermiono. Musiał cię oszołomić albo... uderzyć, skoro cię zabolało... – odszepnął i pocałował we włosy.
– Severusie... czy on...
– Nie!
– Czy...
– Nie! Na pewno nie!
– Ale... skąd możesz wiedzieć, skoro nie pamiętam... nie wiem, co on dalej... ze mną robił?
– Jestem pewny – Severus poczuł, jak kurczowo zaciska ręce na jego koszuli.
– Ale jak?!
Wymyśl coś! Cokolwiek! Inaczej ona się nie uspokoi!
I nagle przypomniało mu się ostatnie zdanie Smitha, zanim go rąbnął głową w twarz.
– Bo zanim deportowałem się z Hogwartu, Smith powiedział... powiedział mi, że chciałby. Nie, że to zrobił.
Jej ręce zamarły na chwilę.
– Co on ci mówił?
Severus odsunął się trochę.
– Chciał mnie zranić. Myślał, że już mnie złapał i ma mnie w garści i chciał mnie zranić – powtórzył półgłosem. – I powiedział, że chciałby spróbować... – reszta nie przeszła mu przez usta. – Gdyby to zrobił, to by mi to powiedział.
Dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na niego z bezbrzeżną nadzieją w oczach, więc dodał, w nadziei, że uspokoi ją jeszcze bardziej:
– Pewnie oszołomił cię po to, żeby ci zabrać włos i pójść zabić Kingsleya... Musiał się spieszyć.
Hermiona westchnęła z ulgi. Uwierzyła mu.
Severus oparł głowę o jej pierś i głaskał najdelikatniej jak mógł jej włosy, mając nadzieję uspokoić tym samego siebie. O ile Hermiona w to uwierzyła, on nie był tego tak do końca pewny. Kontrolował się na tyle, żeby nie trząść się z hamowanej furii.
Ten sukinsyn śmiał ją dotknąć. JEGO Hermionę. Śmiał choćby o tym pomyśleć. Jest już martwy. Tylko jeszcze o tym nie wie.
– Odpocznij teraz – odsunął się po chwili i przykrył ją kocem. – Śpij.
Musnął ustami jej czoło i wstał. Hermiona osunęła się na poduszkę i natychmiast jęknęła, podkurczyła konwulsyjnie nogi i jej twarz stężała z bólu, ale po chwili powoli się rozluźniła. Na widok jej cierpienia miał wrażenie, że pęknie mu serce. O ile do tej pory sądził, że ją kocha, bardzo mocno, teraz po prostu szalał z miłości do niej.
Otarł jej łzy z policzka, wyczarował mokrą, chłodną chustkę i przykrył nią jej czoło, po czym pociągnął Jean Jacquesa za sobą na korytarz i zamknął delikatnie drzwi.
Na tym jego delikatność się skończyła.
– Daj mi świstoklik – warknął do Jean Jacquesa. – Do Anglii!
– Severus... co się dzieje... co się stało??? – wykrztusił z siebie Francuz, cały roztrzęsiony, oglądając się przez ramię na zamknięte drzwi. – Co ona widziała?!
– Smith – wypluł z siebie ze wściekłością Severus. – Dotknął jej, rozumiesz?!!!
Oczy Jean Jacquesa rozszerzyły się z przerażenia.
– Zzz..gwałcił ją?!!! – zachłysnął się.
– Nie wiem! Oszołomił ją i nie wiem, co się dalej działo! Muszę się dowiedzieć! Muszę być pewien! MUSZĘ! Ona też!
– Merlinie...
– Potrzebuję świstoklik. Teraz!
– Co ty chcesz zrobić... Severus, ty chyba nie chcesz...?!
– Dopadnę go, zobaczę JEGO wspomnienie i go zabiję.
Francuz zbladł mocno, ale po chwili zebrał się w sobie.
– Chodź – ruszył szybkim krokiem do swojego biura.
Severus nie miał problemu, żeby dotrzymać mu kroku.
W biurze znalazł świstoklik Hermiony i dorzucił do tego na wszelki wypadek pelerynę niewidkę. Podał to Severusowi i przytrzymał go jeszcze chwilę.
– Posłuchaj... Dopadnij go. Weź od niego wspomnienie, jakie by nie było. Ale nie zabijaj. Nie! Posłuchaj! – zawołał, bo Severus już nabrał powietrza. – Ten sukinsyn przyda nam się niedługo, ma pełno innych wspomnień, dzięki którym będzie można ich wszystkich oskarżyć!
– Nie obchodzi mnie żaden proces! On nie zasługuje na to, żeby chodzić po ziemi!
– Przede wszystkim nie zasługuje na szybką śmierć, rozumiesz?! Więc zadbaj o to, żeby cierpiał! Długo! A nie przez jedną, krótką chwilę!
Severus zamarł na chwilę. Potem zwęził oczy i uśmiechnął się przerażająco.
– Och, już o to zadbam!
– Może powinienem iść z tobą...
– Idź i pilnuj Hermiony. Ja niedługo wrócę.
I odszedł jak wcielenie furii.
Wylądował pod znajomym drzewem. O ile pamiętał, zaklęcie Smitha ostrzegało w przypadku użycia zaklęć w obrębie dziesięciu stóp, więc zanim dał choć krok do przodu, przeniósł się do drugiego wymiaru. Potem złożył na płasko pelerynę niewidkę i schował ją pod koszulę, zaprogramował świstoklik do Ministerstwa Magii i ukrył w kieszeni i dopiero wtedy ruszył w kierunku domu Smitha.
Słońce świeciło mocno i jak na połowę września, było zdecydowanie gorąco. Być może z tego powodu Smith zostawił duże przesuwane drzwi szeroko otwarte. Severus wygiął usta w pogardliwym uśmiechu, wszedł do domku i zaczął się rozglądać dookoła. Przede wszystkim chciał sprawdzić, czy Smith nie ma towarzystwa.
Nie wyglądało na to. Auror siedział na fotelu bokiem, zwieszając nogi przez oparcie i czytał Proroka. Różdżka leżała na stole obok.
Och, to będzie prostsze niż sądziłem...
Po raz kolejny miał w głębokim poważaniu przestrzeganie prawa czarodziejów. Miał przed sobą kogoś, kogo nienawidził tak, jak jeszcze nikogo innego na świecie. Wolał już choćby cholernego Jamesa Pottera i jego bandę. Obiecał sobie tylko jedno. Nie będzie dziś używał żadnego z Niewybaczalnych. Nie da im żadnych podstaw do oskarżania go.
Nie będą mi potrzebne Niewybaczalne, żeby sprawić, że Smith zacznie przeklinać dzień, w którym się urodził.
Poza tym postanowił uważać, co mówi, żeby ujawnić jak najmniej ich wiedzy. Im mniej wie Norris, tym więcej błędów jeszcze popełni.
Podszedł do stolika za plecami Smitha i zabrał różdżkę. Potem zaś wyjął pelerynę, narzucił ją na siebie i przeniósł się do normalnego wymiaru. Różdżka Smitha zawibrowała mu w ręku, ale przytrzymał ją mocno. Auror nie zwrócił na to żadnej uwagi.
Cofnął się trochę i odkaszlnął cicho.
Smith poderwał raptownie głowę i sięgnął na pamięć po różdżkę, rozglądając się dookoła. Nie znalazł jej, więc rzucił szybko okiem na stolik i nie dostrzegając jej, zerwał się na równe nogi. Starał się patrzeć dookoła, ale jednocześnie rozglądał się po podłodze.
Severus nie zamierzał tym razem ryzykować. Rzucił na niego Drętwotę i jednym gestem zerwał z siebie pelerynę, patrząc, jak Auror wali się na ziemię.
– Nie spodziewałeś się mnie zobaczyć, prawda, Smith?
Zaklęciem zamknął i zablokował drzwi na taras i zbliżył się do Smitha, który patrzył na niego w przerażeniu. Na wszelki wypadek wyczarował gruby sznur, który owinął się wokół Aurora i jednym smagnięciem szarpnął jednym końcem tak, że sznur zacisnął się mocno. Smith krzyknął głośno.
– Nie uważasz, że jest trochę podobny do węża? Ale tylko trochę, bo nie kąsa. W każdym razie – pokazał Smithowi jego różdżkę – zauważyłem, że bardzo lubisz bawić się cudzymi różdżkami, więc pewnie ta już ci nie jest potrzebna?
Złapał za oba końce, uderzył o udo i złamał ją na pół. Smith krzyknął na nowo coś, co przypominało „NIE”.
– Zastanawiasz się pewnie, po co się u ciebie zjawiłem – ciągnął Severus niemal towarzyskim tonem. – Po pierwsze zaciekawi cię pewnie fakt, że panna Granger przypomniała sobie wczoraj pewne... krwawe wydarzenie... Muszę przyznać, że ciężko się napracowaliście, ale jak dla mnie nie było to zbyt przekonujące... więc postanowiłem przyjrzeć się TWOJEMU wspomnieniu...
Pochylił się gwałtownie nad leżącym Smithem i zajrzał mu prosto w oczy. Tym razem nie bawił się w delikatność. Wdarł mu się do umysłu, nie zwracając uwagi na jego jęki i zaczął szukać wspomnienia z czwartku rano. Z trudem opanowywał chęć przyglądania się wszystkim. Brał każde z nich i nie widząc Hermiony, odrzucał i sięgał po kolejne.
W końcu trafił na to, którego szukał.
Zobaczył, jak Smith w ciele jakiegoś Aurora stuka do sekretariatu Rockmana, jak zabiera różdżkę Hermiony i każe jej iść z nim na dół... jak zamyka ją w Sali Przesłuchań, wypija eliksir ze swoim własnym włosem i po kilku chwilach wraca do sali, już we własnej postaci. Złość, która go ogarnęła, gdy słuchał, jak Smith zaczyna z nią rozmawiać, szybko przeszła we wściekłość, kiedy zobaczył, jak Auror staje za nią i ją obmacuje, potem zaś uderza mocno i Hermiona pada na ziemię.
Zacisnął kurczowo pięści, bojąc się tego, co za chwilę zobaczy.
Smith sprawdził, czy dziewczyna żyje, po czym podszedł do kominka przywołać Norrisa. Ten wyszedł w towarzystwie jakiegoś starszego, białowłosego mężczyzny, przenieśli nieprzytomną dziewczynę na stół w sąsiednim pomieszczeniu i Norris zostawił ich samych.
To się mogło stać w każdej chwili...
Gdy Severus zobaczył, jak Smith kilkoma machnięciami różdżki rozbiera Hermionę, przez chwilę pożera jej nagie ciało długim, głodnym spojrzeniem, mgła szaleństwa prawie przesłoniła mu oczy i tylko z największym trudem pohamował się, żeby nie udusić tego sukinsyna tu i teraz.
Tłumiąc w sobie furię, patrzył, jak Smith i starszy czarodziej rozmawiają jeszcze chwilę, zerkając na zegarek, starzec wyrywa Hermionie kilka włosów i zabiera jej ubranie, po czym Smith zarzuca im obu na szyję zmieniacz czasu i robi ćwierć obrotu dokładnie w momencie, kiedy do środka wpada drugi Smith.
I po sekundzie stał już przed drzwiami do sali przesłuchań, tuż koło siebie samego, wracającego właśnie do własnej postaci. Obaj obrzucili się krótkim spojrzeniem, tamten Smith otworzył drzwi i wszedł do środka, więc wypił szybko kilka łyków wielosokowego, przemienił się w jeszcze innego Aurora i poszedł do sąsiedniej.
Wchodząc, uśmiechnął się szeroko do siedzącej przy stole Hermiony.
Severus przeskakiwał wspomnienie co parę minut.
Po paru nieformalnych pytaniach o mugola w jej dzielnicy zaczęli żartować. Co jakiś czas ktoś do nich przychodził. Na koniec odprowadził roześmianą dziewczynę do windy i wrócił do pomieszczenia, gdzie na stole leżała Hermiona. Ale zanim zdążył ją dotknąć, przyszedł starszy czarodziej.
Smith wziął od starca ubranie Hermiony, zabrał jej różdżkę, cofnął się znów o kwadrans i przemienił się w dziewczynę. Severus zacisnął konwulsyjnie pięści, widząc, jak Smith dotykał z rozbawieniem piersi, poprawiając stanik.
Pod peleryną niewidką poszedł pospiesznie pod sekretariat Rockmana. Gdy Hermiona i on sam, jako jeden z jego Aurorów, wyszli i zniknęli w korytarzu, wpadł do sekretariatu. Rockman stał już w drzwiach, gotowy do pomocy. Usiadł na krześle Hermiony, zamknął na chwilę oczy, po czym przeciągnął się mocno i uśmiechnął do siedzącej obok blondynki.
– Wyglądasz, jakbyś nie spała całą noc.
Severus nie chciał tego oglądać. Nie kolejny raz. Po prostu przeskoczył wspomnienie aż do powrotu Hermiony do sekretariatu.
Gdy tylko trafił na moment, gdy Smith wracał biegiem pod peleryną na Poziom Drugi, na nowo zaczął się przyglądać.
Starzec przeglądał właśnie wspomnienia Hermiony, kiedy Smith, już we własnej postaci, ale cały czas ubrany jak Hermiona, wszedł do środka i odrzucił na bok niewidkę. Na widok nagiej dziewczyny wykrzywił usta w obleśnym uśmiechu i sięgnął po zmieniacz czasu.
– Myślisz, że mógłbym cofnąć się odrobinę i ją przelecieć?
Tamten machnięciami różdżki zerwał ze Smitha ubranie dziewczyny i założył na nią, po czym rzucił mu ponure spojrzenie.
– Peter wyraźnie powiedział, że nie chce żadnych śladów. Ani na niej, ani w niej.
– Więc...
– Co możesz, to cofnąć się o pół godziny, żeby mi oddać wspomnienia. Przyjdź przez kominek do gabinetu Petera. I pospiesz się.
W sumie Smith cofał się jeszcze dwa razy. Raz, żeby oddać wspomnienia białowłosemu czarodziejowi, drugi, żeby wyrobić sobie alibi. Do Hermiony już nie wrócił. Za drugim razem białowłosy cofnął się razem z nim.
Z jednej strony Severusa zalała niesamowita ulga, że skończyło się tylko na tym. Że nie stało się najgorsze. Ale nie trwała ona długo. Gdy przypomniał sobie, że ten... sukinsyn, ten skurwiel ją obmacywał, gapił się na jej nagość i będąc nią, bawił się jej ciałem, szarpnęła nim dławiąca wściekłość. A gdy przypomniał sobie, CO CHCIAŁ jej zrobić, aż pociemniało mu w oczach.
Wyszedł z umysłu Smitha na nowo ogarnięty szałem. Wyczarował fiolkę i wyciągnął do niej wspomnienie, po czym pochylił się nad Aurorem.
– Powinienem cię za to zabić, Smith – powiedział drżącym od furii głosem. – Powinienem, ale nie zabiję. Jeszcze nie.
Smith wyraźnie się rozluźnił, słysząc to, więc postanowił pozbawić go złudzeń.
– Ale jeszcze z tobą nie skończyłem...
Kiedy Smith zrozumiał, co Severus zamierza zrobić, wytrzeszczył oczy w panice i zaczął się drzeć...
O niee, czy ta historia zostanie niedokończona na zawsze?
Bez względu na wszystko: wielkie dzięki Anni za taki kawał dobrej historii