Rok po Drugiej Wojnie Hermiona wpada na trop spisku w samym sercu Ministerstwa Magii. Spiskowcy chcą wprowadzić supremację czystej krwi i wyeliminować inne grupy społeczne. Ich pierwszymi celami są Hermiona Granger i Severus Snape. Czy Hermionie i Snape
Dokładnie w południe Hermiona zjechała windą do Atrium i stanęła w jednej z kolejek do kominków. Starała się odpowiadać na życzliwe uśmiechy znajomych urzędników, choć była kompletnie przybita. Radosne uniesienie, które czuła rano wyparowało, kiedy tylko zobaczyła Proroka. Od tamtej chwili po prostu przykleiła do twarzy sztuczny uśmiech i udawała, że pracuje, choć nie umiała na niczym się skoncentrować. Jedyną pociechą było to, że Snape... Severus – poprawiła się natychmiast – coś wymyśli. Bo chyba bez powodu nie kazałby jej stawić się w Hogwarcie?
Przez parę chwil zastanawiała się, czy przed resztą profesorów ma zwracać się do niego per „ty” i po imieniu, czy nie. Nie przyzwyczaiła się jeszcze do pomysłu nazywania go Severusem, a tu jeszcze do tego miała to robić przy innych. Zdecydowała, że będzie czekać na jakąś wskazówkę od niego. Może nie chciał, żeby publicznie tak go nazywała...?
Kiedy przyszła jej kolej, sięgnęła do dużej misy z proszkiem Fiuu stojącej przy kominku i wrzuciła go w płomienie.
– Hogwart, Sala Wejściowa – wymówiła wyraźnie, wchodząc w zielone płomienie.
Profesor McGonagall zdjęła już osłony i czekała na nią przed kominkiem. Miała poważną, surową minę, ale na widok dziewczyny uśmiechnęła się słabo. Przywitały się szybko, po czym przeniosły się do gabinetu dyrektora.
Kiedy Hermiona wyskoczyła z kominka, zakręciło się jej w głowie i upadłaby z pewnością, gdyby Minerwa jej nie podtrzymała. Wyprostowała się, nabrała głęboko powietrza i znieruchomiała na chwilę, żeby się uspokoić.
Gdy otworzyła oczy, zobaczyła, że ze ściany patrzą na nią byli dyrektorzy, a Snape... Severus właśnie do niej podchodził.
– Dzień dobry... Przepraszam za spóźnienie, ale... nie chciałam zwracać na siebie uwagi wychodząc przed dwunastą... – spojrzała na niego niepewnie i pytająco zarazem.
– To całkowicie zrozumiałe. Dzień dobry, Hermiono – odpowiedział na to, wyciagąjąc do niej rękę na powitanie.
Acha. Tak więc Severus.
– Jak się czujesz? – spytał, cofając ją szybko.
– W porządku. Tylko dwie podróże siecią Fiuu, jedna za drugą, to chyba trochę za dużo – uśmiechnęła się lekko.
Severus podszedł z powrotem do biurka i udał, że nie dostrzegł lekko zaskoczonego spojrzenia Minerwy. Mógł się tylko domyśleć, że Dumbledore również zwrócił uwagę na to, jak nazwał dziewczynę. Niech się dziwią ile chcą, ich problem. Ze zdumieniem odkrył, że nie było już Granger czy panny Granger. Była Hermiona. Już szczególnie po wczorajszym wieczorze...
– Nie mamy za wiele czasu – powiedział, siadając w fotelu i zwrócił się w stronę portretów. – Minerwa nie miała możliwości poinformowania was wszystkich co się stało, więc pozwólcie, że wyjaśnię. Norrisowi udało się rzucić Imperiusa na Ministra. Tak więc w tej chwili jest on zupełnie pod jego kontrolą i nasz plan spotkania się z nim dziś nie może dość do skutku.
Dilys była wyraźnie wstrząśnięta, Albus Dumbledore podparł głowę na palcach złożonych rąk i westchnął z rozczarowaniem, a Nigellus Black, którego nie było, kiedy Minerwa wpadła do gabinetu i kazała im stawić się punktualnie o dwunastej, wykrzywił się w grymasie porażki.
– Jak mogliście na to pozwolić?! – zapytał, patrząc oskarżycielsko na Hermionę, która zbladła gwałtownie.
– Profesorze Black, to nie nasza wina...
Minerwa aż poderwała się na równe nogi z oburzenia. Inne portrety były dokładnie tego samego zdania. Wszyscy rzucili się jej na obronę, mówiąc jedno przez drugiego:
– Fineasie, nie możesz jej winić!
– Fineasie, opanuj się, nie wiemy nawet co się dokładnie stało, a ty już ich oskarżasz!
– Pozwól im wszystko wyjaśnić!
– Wystarczy! – Severus podniósł się raptownie i wszyscy natychmiast zamilkli. Oparł ręce o biurko i pochylił się w kierunku portretu Blacka. – Nie przyszliśmy tu po to, żeby się usprawiedliwiać. Nikt nie musi ci się tłumaczyć, ale skoro domagasz się wyjaśnień, ograniczę się do powiedzenia, że Norris zrobił to w ten weekend. ZANIM jeszcze pojawiły się dowody. Jak widzisz, jest to zbieg okoliczności, a nie zaniedbania. Mojego czy Hermiony – wytrzymał jego spojrzenie patrząc z kamiennym spokojem. – Chciałbym, żebyś od teraz ograniczył się do pomocy, a nie kąśliwych uwag, czy głupich pytań.
Przez chwilę Black wyglądał jakby chciał wstać i wyjść, ale w końcu skinął głową. Wszyscy odetchnęli.
– Do rzeczy. Musimy kontynuować to, co robiliśmy dotychczas. Albusie, Everardzie. Jestem zmuszony was prosić o dalsze nadzorowanie Ministerstwa. Kiedy tylko zobaczycie, że Norris zamierza wyjść, dajcie mi znać.
– Severusie, nie możesz ot tak wychodzić ze szkoły w czasie trwania egzaminów – zawołał ostrzegawczo Dumbledore. – Tu nie chodzi już o okazywanie elementarnej grzeczności zaproszonym gościom, ale w ten sposób możesz ściągnąć na siebie uwagę!
– Ale ja mogę – zawołała Hermiona, która całkowicie zgadzała się z Dumbledorem. Miała przecież prawo nagle zacząć wychodzić z pracy na obiad poza Ministerstwo.
Severus machnął różdżka i przywołał coś ze swoich komnat. Zdążyła zauważyć, że to był niewielki przedmiot na łańcuszku, zanim złapał go w rękę.
– To nie będzie stanowiło problemu – ujął delikatnie łańcuszek w smukłe palce i pozwolił opaść klepsydrze.
– Och... – westchnęła Hermiona, poznając natychmiast co to jest.
Spojrzał na nią i miała wrażenie, że dostrzegła w jego oczach cień uśmiechu.
– Dokładnie. Zmieniacz czasu, poza kontrolą Ministerstwa. Niektórzy – przeciągnął lekko sylaby – bardzo dobrze wiedzą, jak działa. Dostałem go w ubiegłym tygodniu. I przetestowałem w niedzielę. Działa bardzo dobrze.
– To dlatego udało ci się uwarzyć tyle eliksiru? – zapytała szybko Minerwa, jakby chciała odwrócić jego uwagę. Normalnie to by go rozśmieszyło – widocznie sądziła, że zacznie wypominać Hermionie używania zmieniacza w trzeciej klasie.
– Można powiedzieć, że tak. Prawdziwe eliksiry mogę warzyć tylko w normalnym czasie, bo wszystko zrobione w trakcie cofniętego czasu nie ma żadnych właściwości magicznych. To tylko kolorowa woda, nic więcej. Tak więc Horacy będzie nadal musiał mi pomagać i robić eliksiry dla Poppy.
– Czyli nadal będziecie ich podsłuchiwać – odezwał się z portretu Dumbledore. – Panna Granger...
– Nie może mi pomagać – wpadł mu natychmiast w słowo Severus. – Tak jak mówiłeś Albusie, nasi przyjaciele mogliby zwrócić na nią uwagę, gdyby nagle zaczęła wychodzić na obiady do mugolskiego Londynu.
Hermiona poprawiła się na krześle i odgarnęła za ucho niesforny kosmyk włosów. Istotnie. Teoretycznie miała prawo, ale to mogło przyciągnąć niepotrzebną uwagę.
– Normalnie nie wychodzę do mugolskiego Londynu – wyjaśniła niechetnie.– Na ogół jem w pracy. Czasem wychodzę na Pokatną... – urwała i spojrzała na niego.
Severus domyślił się, że dziewczyna poczuła się odsunięta.
– Będę cię potrzebował tu, w Hogwarcie. Obiecuję, że nie będziesz narzekać na brak zajęć.
– Co mam robić? – ożywiła się wyraźnie.
– Będziesz mi musiała pomóc w analizie próbek, które zabrałem wczoraj Watkinsowi. Mam nie tylko eliksir antykoncepcyjny, ale i poronny, jak również esencję z Cimicifugi. Mam nadzieję, że pamiętasz coś jeszcze z lekcji eliksirów.
Dziewczyna prychnęła odruchowo, na co rzucił jej bardzo protekcjonalne spojrzenie.
– Dilys – zwrócił się do portretu byłej dyrektorki. – Ta sama prośba do ciebie. Powiedziałbym, że to szczególnie ważne. Musimy koniecznie wiedzieć, kiedy Watkins będzie warzył i dostarczał fiolki na Oddział.
– Oczywiście, natychmiast porozmawiam z Morganą.
– Gdzie dokładnie wisi jej portret? – spytał Dumbledore.
– Na Oddziale Kobiecym, tuż koło sali Uzdrowicieli – odparł Severus.
– Czyli Morgana będzie mogła nam powiedzieć, kiedy Watkins przyniesie eliksir, ale nie kiedy go będzie warzył. To za późno, Severusie.
– Myślisz, że...
Dumbledore potrząsnął głową.
– Dokładnie, mój drogi chłopcze. Musisz mieć oczy w laboratorium Watkinsa.
Severus skinął głową i zamyślił się na krótką chwilę.
– Mamy w składziku portret Artemizji Lufkin, który wisiał kiedyś w korytarzu na piątym piętrze. Przy następnej wizycie powiesimy go w laboratorium.
Hermiona miała ochotę klasnąć w ręce. Prócz tego, że będą wiedzieć natychmiast co się dzieje mieli też szansę na podsłuchanie ewentualnych rozmów Watkinsa z Norrisem!
– To bardzo dobry pomysł, Severusie – stwierdziła Minerwa. – Ale każda wasza wyprawa do Kliniki to duże ryzyko. Trzeba koniecznie zrobić coś, co uczyni eliksir Watkinsa nieskutecznym. Może można podmienić mu składniki? Albo dosypać coś do nich...?
– Właśnie po to musimy rozdzielić wszystkie składniki jego eliksiru. Jedno z dwojga, albo będę mógł dosypać czegoś do Cimicifugi, żeby straciła swoje działanie, albo do jakiegoś innego składnika. Czy też podmienić Cimicifugę. Tylko muszę dokładnie wiedzieć, jak wygląda cały proces warzenia i czy Watkins nie dodał jeszcze czegoś na wzmocnienie. Inaczej eliksir może mimo wszystko być skuteczny.
Hermiona wzdrygnęła się gwałtownie. Merlinie, tylko nie to!
– Zrobię wszystko co potrafię – zapewniła żarliwie.
– Zaczniemy pojutrze. Jutro przygotuję bazę do roztworu podtrzymującego.
Albus gładził się w zamyśleniu po brodzie i szukał jakiegoś nowego rozwiązania.
– Kiedy wybieracie się do Paryża? – zapytał nagle. – Nie mamy już Kingsleya, więc musimy szukać kogoś innego, kto pomógłby w ujawnieniu tej sprawy.
– W sobotę w przyszłym tygodniu – odpowiedziała natychmiast Hermiona. – Co mi przypomina, że mamy kilka zużytych świstoklików do odesłania, żeby nam je aktywowali na nowo. Bez nich będzie ciężko się przemieszczać.
– Mam dwa albo trzy u siebie. Po spotkaniu odeślę je szybką przesyłką – odparł Severus.
– Moi drodzy, podsumujmy co mamy – zaproponował Dumbledore. – Mamy eliksir poronny, Merlinie chroń nas przed tym, żeby zaczęli go używać, eliksir antykoncepcyjny i esencję, której używają do jego sporządzania. Będziemy mogli przedstawić to jako dowody. Coś jeszcze?
– Wiem, że na początku września wychodzi z Azkabanu jedna z kobiet, na której... testowali skuteczność eliksiru – powiedział Severus. – Ale może kiedy zaprezentujemy eliksir, uda się przyspieszyć jej zwolnienie. Moglibyśmy też zaprezentować jej wspomnienie. Poza tym w tej chwili nie mamy nic innego. Wszystkie ich działania mają pozornie całkowicie niewinny charakter. W sprawie szkoły na Rathlin Island też nic nie możemy zrobić.
Albus pokiwał smutno głową.
– W takim razie nie mamy innego wyjścia jak robić to co dotychczas. Próbować pokrzyżować im plany. I czekać na rozmowę z Francuzami. Może oni będą mogli nam jakoś pomóc...
Środa, 17.06
Sztab Generalny Armii Brytyjskiej
– Danny, chciałbym, żebyś wyszukał mi parę informacji o Rathlin Island – powiedział Jack do młodego mężczyzny w stopniu porucznika.
– Oczywiście, panie podpułkowniki! Czego dokładnie pan potrzebuje? – ten natychmiast stanął niemal na baczność, choć rozmowa miała charakter nieformalny.
– Wpierw chcę wiedzieć, jak wygląda teren, jak mogą przemieszczać się wozy bojowe i to nie tylko MCV–88tki, ale i CVR i FV430, transportery i terenówki. AAC będzie z pewnością chciała wiedzieć, czy jest jak wylądować. Pamiętasz jaki cyrk był, jak ostatnio rozwalili Bellę. Jak wyglada transport i zaopatrzenie z lądu. Rozlokowanie wiosek, stan zaludnienia, powierzchnia, w jakiej jest odległości od naszych baz na Wyspie. Dodaj do tego rozmieszczenie korytarzy powietrznych lotnictwa cywilnego. Potem pewnie będę pytał o więcej.
– Tak jest, panie podpułkowniku! Na kiedy to ma być?
Jack rzucił na biurko kolejną stertę listów, które odebrał od sekretarki i popatrzył na kalendarz.
– Jak szybko się da. Dużo tego nie ma, dasz sobie rady. Wierzę w ciebie – powiedział po ojcowsku i klepnął Danny’ego po ramieniu. – Leć już i zajmij się tym.
– Rozkaz, panie podpułkowniku! – porucznik wyprężył się, zasalutował i już go nie było. „Jak szybko się da” w wydaniu podpułkownika oznaczało „Pospiesz się!”
CDN...