Rok po Drugiej Wojnie Hermiona wpada na trop spisku w samym sercu Ministerstwa Magii. Spiskowcy chcą wprowadzić supremację czystej krwi i wyeliminować inne grupy społeczne. Ich pierwszymi celami są Hermiona Granger i Severus Snape. Czy Hermionie i Snape
– Zostało nam jeszcze do zmienienia stanowisko Szefa Wydziału Badań Zdolności Czarodziejskich i Departamentu Magicznych Wypadków i Katastrof. Paul, pospiesz się z listą kandydatów. W pierwszej kolejności daj mi kandydatów na WBZC. To bardzo ważne stanowisko, jeśli chcemy wyeliminować szlamy. Część z nich nie może nawet zakwalifikować się do szkoły. Na Rathlin nie ma za dużo miejsca.
– Lista nowych uczniów do Hogwartu na przyszły rok istnieje już od stycznia – poparł go Lawford. – Ten rocznik będzie dość liczny, ale od przyszłego musimy trochę przerzedzić towarzystwo.
– Do przyszłego roku mamy jeszcze czas, nie? – bąknął Benson.
– Nie! – warknął wyraźnie zły Norris. – Zanim ludzie z Wydziału sprawdzą wszystkie dzieciaki, które wykazują magiczne zdolności, trzeba zdefiniować reguły, zasady... Zostało nam bardzo mało czasu, Paul. Oczekuję od ciebie tej listy na wtorek.
Benson mruknął coś niepewnie, ale już nie protestował. Za to Rockman wpadł na pomysł.
– A co powiecie na wyczyszczenie stanowisk w Ministerstwie, na uczelniach, w Klinicie... wyczyszczenie z mugoli, rzecz jasna?
– Co masz na myśli, Tyler? – Smith podniósł się, żeby dolać wszystkim kolejną porcję szampana.
– Wprowadziłbym jakiś egzamin, który mają zdawać czarodzieje w Ministerstwie i szkołach. W ten sposób będziemy mogli odsiać szlamy.
– Przecież są już egzaminy, które trzeba zdać, żeby zakwalifikować się na te stanowiska...
Rockman potrząsnął przecząco głową.
– Nie o to mi chodzi. Poddajmy wszystkich obowiązkowemu egzaminowi sprawdzającemu. To pozwoli odsunąć niektórych ze stanowisk pod pretekstem, że nie mają odpowiedniego poziomu.
– Świetny pomysł! – Norris uniósł w jego kierunku szampana, jakby spełniał toast. – W ten sposób unikniemy gadania, że to sprawa polityczna!
– Ten egzamin zależałby od stanowiska, czy to byłoby coś ogólnego? – chciał wiedzieć Scott.
– Nie wiem, trzeba będzie się nad tym zastanowić. Właśnie przyszło mi to do głowy...
Dłuższą chwilę dyskutowali nad ewentualnym egzaminem. W końcu Norris uciął trochę przydługi wywód Watkinsa na temat kwestionariuszy i testów praktycznych.
– Tyler, pomysł jest bardzo dobry. Przemyśl szczegóły i porozmawiamy dokładniej następnym razem. Ode mnie to byłoby na tyle. Jak ktoś ma jakieś pytania...
– Spotykamy się w przyszły weekend?
– Nie, Paul. Dzieciaki wracają z Hogwartu i sądzę, że większość z was będzie chciała spędzić z nimi trochę czasu. Proponuję spotkać się następnym razem u mnie. Chyba z Anną wydamy jakąś kolację na rozpoczęcie wakacji, co wy na to?
Wszyscy zaaprobowali pomysł i zaczęli się ze sobą żegnać, rozmawiając równocześnie o zbliżających się urlopach.
– Zdejmij może zaklęcia ochronne, inaczej twoja różdżka dostanie prawdziwych konwulsji – zasugerował Scott Smithowi.
– Dobry pomysł – Auror machnął różdżką i powietrze dookoła zadrgało lekko. – Tylko się pospieszcie.
– Trzebaby zwariować, żeby próbować zakradać się do Szefa Biura Aurorów. Do poniedziałku w Ministerstwie – rzucił Rockman i wyszedłszy przed dom, deportował się.
Severus uśmiechnął się do siebie. Szef Biura Aurorów nie warty nawet funta knutów... Stawia osłony, rzuca zaklęcia ochronne, a ścisle tajną naradę prowadzi przy otwartych drzwiach...
Rzucił niewerbalne „Accio pluskwa” i cienki drucik wylądował mu na dłoni. Następnie sięgnął ręką przed siebie i odszukał Hermionę. Bez słowa pociągnął ją lekko do siebie i korzystając z ogólnego zamieszania, śmiechów i odgłosów aportacji, odeszli pod dąb. Hermiona pospiesznie uruchomiła świstoklik i wrócili pod Klinikę. Na wszelki wypadek Severus podtrzymał ją przy lądowaniu.
Kiedy już wyswobodzili się z peleryn, podał jej pluskwę.
– Nie przydała się nam dziś – powiedziała z żalem, chowając ją do malutkiego pudełeczka.
– I tak udało się nam ich podsłuchać, więc nie masz co się martwić.
– Ale ja nie wiem, czy przypomnę sobie wszystko... oni mówili o tylu sprawach...
Severus wyczarował niewielką fiolkę i przytknął różdżkę do jej skroni.
– Pozwól, że wezmę twoje wspomnienia. W Hogwarcie obejrzę twoje i moje, razem powinniśmy usłyszeć prawie wszystko. Zazwyczaj to ty robisz notatki, więc tym razem ja to zrobię. Jeśli czegoś nie słyszeliśmy, może uda się wydedukować z reszty ich rozmowy.
Dziewczyna natychmiast się ożywiła. Musiałaś zgłupieć, skoro ci to nie przyszło do głowy. Takie proste, takie genialne...
– Po prostu skup się na tym, co przed chwilą widzieliśmy. Nie myśl o niczym szczególnym. W ten sposób będę mógł zebrać twoje wspomnienia w nienaruszonym stanie. Daj mi znać jak będziesz gotowa...
Hermiona zamknęła oczy i w myślach znalazła się pod domem Smitha. Czuła, jak coś wypływa z jej głowy i w zadziwiający sposób przesuwały się jej szybko przed oczami obrazy i dźwięki z dzisiejszego wieczora. Tak, jakby oglądała niektóre klatki z filmu. Jeszcze tylko sceny pożegnania... i jak oddalali się w stronę wielkiego dębu...
Otworzyła oczy i Severus, domyśliwszy się, że wspomnienie się skończyło, wyszeptał końcową inkantację i przeniósł gęstą, białą mgiełkę, unoszącą się leniwie w powietrzu, do fiolki.
– Dasz mi znać jak tylko wszystko przepiszesz? – zapytała, przyglądając się, jak mgiełka wiruje ocierając się o szklane ścianki.
– Spiszę wszystko jutro i zobaczymy jak ci to przekażę.
Była już prawie jedenasta, czas było wreszcie pozwolić, żeby dzisiejszy dzień się skończył.
– Znakomicie się nam dziś udało – powiedział łagodnie. – Wszystkie fiolki sprawdzone. Artemizja da nam znać, jeśli jutro coś się będzie działo. W poniedziałek Watkins będzie zajęty cały dzień warzeniem dla Kliniki. A we wtorek czymś zupełnie innym. Dam ci znać, o której przeszukamy na nowo Klinikę. I do tego podsłuchaliśmy Smitha.
Hermionia miała wrażenie, że usłyszała nutę satysfakcji w jego głosie. On go musi naprawdę nienawidzieć!
Ale sama też była zadowolona. Przede wszystkim dlatego, że teraz WIEDZIAŁA, że w Klinice nie ma prawdziwego eliksiru. No i Severus miał rację, udało im się przechytrzyć Smitha!
W tej chwili odczuwała tak wielką ulgę, że nagle pomysł, jak zająć Watkinsa wydał się jej zdecydowanie zbyt ostry. Może był jakiś inny, łagodniejszy...
– Czy... Nie możemy wymyśleć jakiegoś innego sposobu? Spalić dom... to takie... – nie bardzo umiała znaleźć słowa.
Severus gwałtownie zaprotestował.
– Hermiono, Watkins jest członkiem tej cholernej organizacji. Warzy eliksiry wiedząc, że mają one okaleczyć setki kobiet. Wynalazł eliksir, który uśmierca płód. Merlinie, oby nie zaczęli tego używać, bo nie wiem, jak to powstrzymać! Z pewnością był jednym z tych sukinsynów, którzy bawili się zmieniaczami czasu po to, żeby móc wielokrotnie gwałcić kobiety w Azkabanie! Bez zmrużenia oka przyglądałby się, jak podają ci ten przeklęty eliksir! A ty masz skrupuły, żeby spalić mu dom? Czym to jest w porównaniu do tego wszystkiego? Co, jeśli Norris kazał mu zrobić coś specjalnie dla ciebie?! Chcę mieć stuprocentową gwarancję, że nic nie przyniesie od siebie z domu. Że będzie zajęty i nie uwarzy nic na środę. Chcę być całkowicie pewien, że nic ci nie będzie i zrobię absolutnie wszystko, by tak się stało!
Ten zazwyczaj spokojny i opanowany mężczyzna mówił tym razem z ogniem, który zapierał jej dech w piersiach. Hermiona aż otworzyła usta ze zdumienia, nie na myśl, że w ogóle jest zdolny do takich uczuć, ale że zdolny jest do tego dla niej.
Oniemiała postąpiła krok do przodu i przytuliła się mocno do niego.
– Dziękuję... nawet nie wiesz, jak bardzo... za to wszystko, co dla mnie robisz...
Severus przygarnął ją do siebie. Przez materiał koszuli czuł wyraźnie jej oddech i ciepło jej ciała. Miał wrażenie, że to ciepło w niepojęty sposób przenika w niego i rozlewa się po jego piersi. Tym razem nie oddzielał ich materiał peleryn, jak w poniedziałek. Była tuż koło niego. Poniedziałek... tak dawno i niedawno zarazem.
Na to wspomnienie zawahał się tylko sekundę, po czym wsunął rękę w jej włosy. Były miękkie i delikatne i pachniały migdałami. Pochylił głowę, zanurzył w nich twarz, nabrał głęboko powietrza i wyszeptał tak cicho, że sam ledwie siebie usłyszał.
– Wszystko...
Jednak to wspomnienie przywołało zupełnie inne z tamtego wieczora i poczuł nagłe ukłucie winy, które przebiło się przez oszałamiające poczucie błogości. Trzymał w ramionach biedną, przerażoną dziewczynę, która z pewnością szukała pociechy i opieki, a on wykorzystywał to w taki sposób...! To było... niestosowne. Absolutnie nieakceptowalne!
Ogarnięty odrazą do siebie samego odsunął ją.
– Wracaj do domu i odpocznij. To był bardzo długi i ciężki tydzień.
Dziewczyna z niechęcią rozluźniła uścisk. Przez tą krótką chwilę czuła się tak cudownie bezpieczna... jakby jego ramiona odgrodziły ją od wszystkich niebezpieczeństw tego świata.
Westchnęła ciężko i cofnęła się.
– Dobranoc, Severusie.
Uśmiechnął się lekko i zarazem boleśnie. Jak można było się nie uśmiechnąć, słysząc to?
– Dobranoc, Hermiono.
Przez chwilę oboje spoglądali na siebie, po czym Severus obrócił się na pięcie i deportował. Hermiona poczuła się zupełnie sama. Westchnęła jeszcze raz i aktywowała świstoklik.
CDN...