Zaczniemy klasycznie. Czy wiecie, że Hugh Grant był rozważany do roli Gilderoya Lockharta? Być może wzdychałoby do niego więcej uczennic, jednak chyba większość z nas cieszy się z występu Kennetha Branagha, który doskonale zilustrował radosno-narcystyczny charakter nauczyciela Hogwartu.
Sama J. K. Rowling była na tapecie podczas dobierania filmowej obsady. Przed przystąpieniem do zdjęć "Kamienia Filozoficznego", poproszono ją, by wcieliła się w postać Lily Potter! Pisarka odmówiła, bojąc się, że jako amatorka, mogłaby nie podołać zadaniu. Jo znalazła jednak inną drogę do scen, w których widzimy matkę Harry'ego. To właśnie ona napisała fragment scenariusza, który opowiada o morderstwie popełnionym w Dolinie Godryka.
Na zakończenie tego tematu, podam ciekawostkę, która przyprawiła mnie o falę ekscytacji wyrażoną rzeczowym piskiem: pamiętacie Fatalne Jędze, które uświetniły swoją obecnością Bal Bożonarodzeniowy? Na początku, magicznym zespołem miała być szkocka grupa Franz Ferdinand! Autorka artykułu jest ich szaloną fanką i prosi czytelników o pochylenie się nad tym faktem ze szczególnym entuzjazmem.
Rowling odcisnęła swoje piętno także na innym etapie produkcji "Kamienia Filozoficznego". Warto wiedzieć, że wejście na Ulicę Pokątną zostało zaprojektowane zgodnie z wykonanymi przez nią rysunkami. Jo przypilnowała, by cegły oraz kubeł na śmieci zagrali swoje role po mistrzowsku.

Pisząc o scenerii, warto wspomnieć, że w ciągu dziesięciu lat stworzono 588 planów filmowych (najdłuższy żywot wiodła Wielka Sala, której zbudowanie wymagało trzydziestu osób i osiemnastu tygodni pracy). Ciekawostką jest, że Harry oraz Lupin odbyli lekcje Zaklęcia Patronusa w tym samym miejscu, w którym wcześniej umieszczono gabinet Albusa Dumbledore'a ("Komnata Tajemnic"). Także znana z trzeciego filmu wioska Hogsmeade, została później przedstawiona jako Dolina Godryka.

Jak wiadomo, ekranizacje są przedsięwzięciem na wskroś brytyjskim, jednakże sceny były kręcone także w Turcji ("Zakon Feniksa"). Istnieje plotka, która głosi, że fragmenty "Księcia Półkrwi" rozgrywały się na pięknych (i aktorsko doświadczonych) ziemiach Nowej Zelandii, jednak nie jest to prawda.
Przy okazji omawiania planów filmowych, warto odkryć prawdziwą naturę rekwizytów. Myślę, że wszyscy wiemy o braku szkieł w okularach Daniela, czy o setkach różdżek wyprodukowanych na przestrzeni lat (z których, według twórców, każda jest inna). Oczywiste jest, że trzeba było również wyprodukować mugolskie wersje eliksirów. Okazuje się, że w rolę magicznych napojów wcieliły się zupy warzywne, z których największą gwiazdą został wywar z marchewki. Gratulujemy!

Na potrzeby przepastnego skarbca rodziny Bellatrix Lestrange, stworzono ponad dwieście tysięcy złotych monet, a w sklepie Freda i George'a można znaleźć 140 rodzajów gadżetów (większość wymyślona przez ekipę zajmującą się scenografią, a nie przez Rowling) pomnożonych po wielokroć. Wszystko po to, aby sklep był dowcipny od podłogi aż po dach. Ciekawostką są także opasłe tomy zapełniające gabinet dyrektora: w większości są to odpowiednio oprawione książki telefoniczne. Interesujące są również obrazy zdobiące Hogwart - na wielu z nich utrwalone zostały wizerunki członków ekipy filmowej. Nieco zaskakujący może być fakt, że wskazówki zegara pani Weasley to tak naprawdę nożyczki, natomiast plan Ministerstwa Magii został w dużej części wykonany z tektury. Przy okazji, warto wspomnieć, że kod wystukany przez pana Weasley'a przy wejściu do gmachu Ministerstwa - 62442 - odpowiada literom, które układają się w słowo "magic".

A teraz... zwierzaki! Filmy o świecie czarodziejów stały się prawdziwym urzędem pracy dla istot wszelkiej maści. Aby nikt nie płakał, każda rola została podzielona między kilku przedstawicieli swojego gatunku. Tym sposobem, podziwialiśmy przynajmniej cztery Hedwigi i ponad tuzin Parszywków. Hermiona dostała w swoje ręce cztery rude koty, natomiast Hagrid żył w towarzystwie dziewięciu wersji wiernego Kła. Oprócz tego, były też oczywiście inne sowy. Sowy-statyści. Ich tresura zajęła sześć miesięcy. Ekipa miała nawet własnego smoka. Na początku, małego Norberta miały zagrać nowo narodzone strusie, jednak okazało się, że te ptaki rosną zbyt szybko (pewnie pnąc się ku gwiazdom, rekompensują sobie brak podniebnych przygód) i realizacja pomysłu okazała się niemożliwa.
Stadko kotów pomogło nakręcić "Zakon Feniksa". Filmowcy ściągnęli na plan połowę Youtuba i urządzili sesję fotograficzną dziesiątkom kotów (gromada liczyła około czterdziestu puchatych urocząt*). Wszystko po to, aby odpowiednio przyozdobić gabinet Dolores Umbridge! Co ciekawe, wszystkie kotki zostały sprowadzone ze schroniska, a następnie z sukcesem oddane do adopcji.
Oprócz tego, na ekranach zobaczyliśmy hipogryfy, smoki, druzgotki... Łącznie stworzono 200 magicznych stworzeń, które kreowały niesamowity klimat odległej rzeczywistości.
Niestety, w kategorii potterowych ciekawostek znajdują się też sprawy nieprzyjemne. Jak pewnie większość z was zauważyła, w "Insygniach śmierci", w miejsce znanego wszystkim Crabbe'a pojawił się czarnoskóry aktor. Okazało się, że Jamie Waylett (Vincent Crabbe) został aresztowany za demolowanie miasta i kradzieże podczas londyńskich zamieszek, które miały miejsce w sierpniu 2011 roku. Po tym incydencie, młody mężczyzna został bezwarunkowo odsunięty od produkcji.
Ponadto, Robert Knox, którego mogliśmy zobaczyć w "Księciu Półkrwi" w roli Marcua Belby'ego, zginął kilka dni po nakręceniu scen z jego udziałem. Chłopak został zasztyletowany w Londynie 24 maja 2008 roku, gdy próbował obronić swego brata przed napastnikiem. Nie dożył premiery szóstej części sagi. Zabójca został później skazany na dożywocie.
Pozostajemy przy smutnych tematach. Zapewne wielu z was zadziwił brak sceny pogrzebu Dumbledore'a. Otóż, taka scena została nakręcona, jednak później podjęto decyzję o nieumieszczaniu jej w filmie. Dlaczego? Tego chyba nigdy nikt nie odgadnie.

Teraz kilka słów o samych gwiazdach. Kiedy rolę reżysera przejął Alfonso Cuaron, poprosił on troje głównych aktorów o napisanie eseju, który pokazałby, jak dobrze rozumieją swoją postać. Emma Watson napisała szesnaście stron wnikliwej analizy, Daniel Radcliffe oddał lakoniczne wypracowanie, natomiast Rupert Grint zignorował swoje zadanie. W ramach usprawiedliwienia powiedział, że Ron na pewno by tego nie napisał. W mojej opinii, wszyscy zdali ten sprawdzian.
Czy wiedzieliście, że Daniel Radcliffe wprost nienawidził momentów, w których musiał grać w quidditcha? Przyznał, że kręcenie scen w powietrzu było męczarnią. Dan nie lubił jeszcze jednej rzeczy, za którą przepada wiele osób - smażonego bekonu. Podczas scen w Wielkiej Sali, uczniom często serwowano jajka na bekonie, natomiast jeden z chłopców zawsze dostawał dodatkową porcję, którą przemycał mu na talerz sam Harry Potter. Cóż, jak sądzę, Wybrańcy mają prawo do swoich kaprysów. Ale żeby bekon?!
Tom Felton miał zaś zwyczaj upychania jedzenia w kieszeniach swoich szat i spożywania go między ujęciami. Aktor mówi, że w filmach wyraźnie widać wybrzuszenia, w których kryły się przeróżne smakołyki.
Jak wiadomo, wielu aktorów praktycznie dorastało na planie. Podczas nagranej rozmowy z Jo Rowling, Dan wyznał, że wraz z Emmą zmagali się z trądzikiem, który stanowił wyzwanie dla ludzi odpowiedzialnych za charakteryzację. Rupert Grint nie doświadczył tego wątpliwego uroku młodości. Natomiast, podczas kręcenia "Komnaty Tajemnic", młodzież miała inny problem zdrowotny: wybuchła wówczas istna epidemia wszawicy.
Rupert Grint opowiedział o krępującym przeżyciu, jakim była scena spontanicznego pocałunku Rona i Lavender Brown. Podobno oboje zdecydowali, by nie ćwiczyć tej czynności i pójść na całość, improwizując przed kamerami oraz tłumem gryfonów. Ostatecznie tę scenę powtarzano dziesięć razy. Doświadczony już Rupert inaczej zareagował w "Insygniach śmierci". Podczas kręcenia pocałunku Harry'ego i Hermiony, nasz ulubiony rudzielec musiał opuścić plan. Z zazdrości? Nie! Po prostu nie mógł przestać się śmiać. Grint wyznał również, że na swoje pierwsze przesłuchanie przebrał się na wzór i podobieństwo swojej szkolnej nauczycielki aktorstwa (zwróćcie uwagę na rodzaj żeński) i rapował, przedstawiając się do kamery.
Pochylmy się przez chwilę nad relacjami, które łączą niektórych aktorów. Otóż, być może zaskoczy Was fakt, że aktorzy grający Alastora Moody'ego oraz Billa Weasley'a są ze sobą spokrewnieni! Podobnie jak dwa wcielenia Voldemorta. Chłopiec, który wystąpił jako Tom Riddle z czasów dzieciństwa, jest siostrzeńcem Ralpha Fiennesa. Ponadto, w epilogu, żonę Malfoya zagrała prawdziwa dziewczyna Toma Feltona - Jade Olivia.

John Hurt (Ollivander) wyraził swoje oburzenie wysokością budżetów filmowych. Powiedział, że tworzenie setek rekwizytów i replik, które najpewniej nigdy nie zostaną użyte, to wyrzucanie pieniędzy w błoto, co doprowadza go do szału. Zaś Rhys Ifans, filmowy ojciec Luny, stwierdził w jednym z wywiadów, że nie lubi książek o Harrym Potterze. Już wiemy, po kim Luna odziedziczyła umiejętność mówienia prosto z mostu.
Gdy następnym razem będziecie oglądać "Czarę Ognia", zwróćcie uwagę na pierwszą scenę. Słyszycie spikera radiowego, który przemawia z odbiornika Franka Bryce'a? To głos reżysera, Mike'a Newella! Kiedy już dotrzecie do końca, poczekajcie na napisy. Można tam przeczytać, iż "podczas kręcenia filmu nie ucierpiał żaden smok". Nie ma ani słowa o strusiach... Przypadek?
Przechodzimy do dwóch ciekawostek z "Komnaty Tajemnic". Może to być dla Was szokiem (dla mnie było!), ale aktorka grająca Jęczącą Martę miała 37, gdy po raz pierwszy wcieliła się w ducha nastoletniej dziewczynki! Oprócz tego, czy pamiętacie scenę, w której Lucjusz Malfoy mówi: "miejmy nadzieję, że pan Potter zawsze będzie w pobliżu, by nas uratować"? Była to improwizacja Jasona Isaacsa. Ku jego wielkiemu zaskoczeniu, młodziutki Daniel Radcliffe z kamienną twarzą odpowiedział: "Bez obaw. Będę.". Zrobiło to ogromne wrażenie na doświadczonym aktorze.
Na koniec, chcę się podzielić z wami pięknym spostrzeżeniem, które dotyczy przede wszystkim książki, ale pojawia się także w filmie. Jak pamiętamy, Snape zaatakował Harry'ego już na pierwszej lekcji.
By odnaleźć szczególne znaczenie tych słów, trzeba sięgnąć do epoki wiktoriańskiej. Wówczas każda roślina była symbolem. Asfodelus to kwiat z rodziny liliowatych. Podarowanie go, oznaczało wieczny żal. Piołun wyrażał natomiast zgorzknienie. Wypowiedź Snape'a można zinterpretować jako wyznanie: "gorzko żałuję śmierci Lily".
Mam nadzieję, że waszej prywatnej encyklopedii uniwersum Harry'ego Pottera przybyło kilka informacji. Jak widzimy, za historią autorstwa J. K. Rowling stoi wielki zbiór wspomnień, tysiące miejsc pracy, piękne (i czasem smutne) historie, przyjaźnie, łzy i uśmiechy. Odnoszę wrażenie, że książki i filmy naprawdę stanową osobny wszechświat, który - tak jak ten nasz, znajomy - stale się rozszerza.
*improwizowany neologizm autorki
Mikasa brawo!!!Skąd ty tyle informacji wyciągnełaś?Ale naprawdę szczere brawo!!Właśnie o to mi chodziło, ja się zastanawiałam z czego zrobione były wskazówki zegaru pani Weasley.Tak sobie myślę...
-No...nie mam pojęcia...z łyżeczek?
A tu...
Brawo Mikasa spisałaś się.Te obrazki,informacje....wspaniale!!Brawo!!
Oczywiście bez zarzutów,daję Ci Twoje zasłużone W.