
Ksenofilius Ksenio Lovegood - ekscentryczny czarodziej, wydawca i redaktor naczelny Żonglera. Ojciec Luny Lovegood, i wdowiec po jej matce - Pandorze. Autor wielu wynalazków, niektórym znanym już w świecie magii przedmiotom nadał nowe zastosowania. Mieszkał w pobliżu Weasleyów, z którymi był zaprzyjaźniony. Od początku wierzył w odrodzenie się Voldemorta, na początku panowania śmierciożerców jego magazyn pisał o faktach. W Hogwarcie należał do domu Roweny Ravenclaw.

Ksenofiliusa wspominano w książce od piątej części, jednak po raz pierwszy pojawił się na weselu Billa i Fleur. Jego wygląd wskazywał na niecodzienny styl bycia mężczyzny, i niewątpliwie przyciągał zainteresowanie. Białe włosy, przywodzące na myśl watę cukrową, sięgały mu ramion. Jednym okiem zezował na nos. Przywdział jasnożółtą szatę. Wierzył, że kolor ten przyniesie szczęście młodej parze. Z jego naszyjnika zwieszał się symbol Insygniów śmierci. Stało się to przyczyną kłótni między nim, a Wiktorem Krumem. Znany gracz Quidditcha mylnie sądził, że symbol ten oznacza czarnoksiężnika Grindelwalda.
Po uprowadzeniu Luny przestał dbać o wygląd. Harry'emu, Ronowi i Hermionie otworzył w poplamionej koszuli nocnej. Jego włosy wówczas były brudne i chaotycznie ułożone.
Ksenofilius był postacią nietuzinkową i oryginalną. Większość magów prawdopodobnie uznawała go za niegroźnego dziwaka. Jego żona zmarła eksperymentując przy zaklęciach, dlatego Lunę wychowywał sam. Nie wiadomo jaki wpływ wywarła na nim strata partnerki, choć można przypuszczać, że już wcześniej był dość osobliwy. Niewątpliwie kochał swoją córkę, dla której stał się wzorem i autorytetem. Kształtując osobowość Luny nieświadomie naraził ją na przykrości i głupie żarty - w mało którym środowisku (poza tolerancyjnymi, pod tym względem Krukonami) osoby szczególnie akcentujące swoją odmienność są bardziej lubiane. Otwarcie, za pośrednictwem Żonglera informował świat o swoich przekonaniach, a także zamieszczał relacje osób, które utrzymywały, że widziały Chrapaki Krętorogie czy Ględatki Niepospolite. Wierzył w istnienie wielu fikcyjnych stworzeń, a także w Stowarzyszenie Zgniłego Kła. Utrzymywał, że Korneliusz Knot jest wrogiem goblinów i zamierza przejąć Bank Gringotta. Jako jedna z pierwszych osób uwierzył Harry'emu, a na łamach prowadzonej przez niego gazety ukazał się wywiad, w którym Harry opowiadał o nocy, której powrócił Voldemort. Podczas wesela Billa i Fleur ucieszył się, gdy jego córkę ugryzł gnom - stało się dla niego jasne, że na Lunę spłynie dar gernumbli, których magię studiował. Jego gazeta nie poddała się aparatowi cenzury. Zachęcając do pomagania Harry'emu Potterowi stawiał opór członkom nowego rządu. Kara dotknęła jego córkę, którą porwano i przetrzymywano w Dworze Malfoyów. Dla kochającego ojca strata tak bliskiej osoby była niewątpliwie wielkim ciosem. Nowa władza osiągnęła swój cel - Ksenofilius ugiął się, a treści publikowane w Żonglerze zaczęły być zgodne z oficjalną propagandą Ministerstwa. W międzyczasie starał się przywrócić Lunie wolność, oferując w zamian m.in. dowód na istnienie Chrapaka Krętorogiego (którym w rzeczywistości był Róg Buchorożca). Harry, Ron i Hermiona odwiedzili go, by poznać znaczenie symbolu jaki podczas wesela Billa i Fleur miał na szyi. Znak ten wciąż pojawiał się w ich misji. Ksenofilius nie od razu nalegał na ich ugoszczenie, jednak ostatecznie opowiedział im o Insygniach Śmierci. Próbował przekazać trójkę przyjaciół w ręce śmierciożerców, ale nie udało mu się to - Harry, Ron i Hermiona uciekli, a Ksenofiliusa uwięziono.
Po pokonaniu Czarnego Pana nadal wydawał Żonglera. Został teściem Rolfa Scamandera i doczekał się dwójki wnucząt. Luna kochała go cały czas, jednak z czasem zrozumiała, że nie warto wierzyć we wszystko co ojciec mówi.
Ksenofiliusa w filmie Harry Potter i Insygnia Śmierci zagrał Rhys Ifans.
Co do postaci Ksenofiliusa... Zazwyczaj mam słabość do postaci nieco ekscentrycznych, ale jego nieszczególnie polubiłam. Nie potępiam go za pobudki, którymi kierował się chcąc wydać Harry'ego w zamian za Lunę, ale ogólnie było w nim coś takiego, co mnie odrzucało. Zawsze jakoś przywodził mi na myśl fanatyka, a nie dobrodusznego człowieka z dziwactwami.