
Jesteśmy pierwsi! Studio jest pierwszym francuskim medium pozwalającym wam spojrzeć za kulisy szóstego epizodu przygód filmowego Harry'ego Pottera. Odwiedziliśmy jedno z najbardziej mitycznych planów filmowych świata i poznaliśmy aktorów którzy już od ośmiu lat wcielają się w role Harry'ego, Rona i Hermiony.
Artykuł Sophie Benamon dla Studio Magazine nr 248 - lipiec-sierpień 2008. Zdjęcia - Warner Bros/DR.
Lotnisko! Tak duży obiekt byłby potrzebny, aby przykryć plan Harry'ego Pottera. Kiedy wkraczamy do dobrze strzeżonego studia Leavesden, położonego 30 km od Londynu, pierwsza rzecz, jaką zauważamy, to olbrzymie rozmiary tego miejsca. Przestrzeń tak wielka, że nie widać jej końca... 300 000 metrów kwadratowych gdzie są ukryte, tu i tam, za wysokim, murowanym ogrodzeniem, najbardziej niesamowite dekoracje. Tutaj widzimy trybuny stadionu do quidditcha; trochę dalej dom Weasleyów; na lewo masywne wejście do Hogwartu i ulica Privet Drive, gdzie pod numerem czwartym Harry żyje razem ze soim wujem i swą ciotką. Ale najbardziej jesteśmy pod wrażeniem widząc pociąg do Hogwartu, prawdziwy, cały czerwony pociąg, który każdego roku zawozi uczniów do szkoły. "Z biegiem czasu zbudowaliśmy miejsca, które były potrzebne w każdym filmie" - wyjaśnie producent, który znalazł czas na rozmowę ze mną. "Ale nigdy niczego nie zniszczyliśmy, bo było dla nas niemożliwe, aby nie móc tego wszystkiego ponownie wykorzystać, gdyby J.K. Rowling coś jeszcze napisała."
Plan filmowy, na którym panuje powszechne zaufanie
To w tej dawnej fabryce silników Rolls Royce zaopatrującej armię brytyjską w czasie drugiej wojny światowej Harry Potter ma swoją siedzibę od ośmiu lat. Dawne hangary stanowią teraz część dekoracji. Każdy plan zamknięty jest na klucz, aby nikt nic nie mógł wynieść jako "pamiątkę". Najstarsza - i najbardziej pilnowana - jest Wielka Sala, gdzie 350 uczniów magicznej uczelni spożywa posiłki. Gdy tylko te wielkie, drewniane drzwi zostają otwarte, jesteśmy pod wrażeniem autentyczności tego miejsca: wysokie, drewniane ściany budzą respekt, stoły doświadczone przez czas, pochodnie pokryte sadzą, każdy przedmiot - puchar, krzesło, emblemat [domu] - sprawia wrażenie, jakby miał co najmniej kilkaset lat. Tylko sufit z zamontowanym zielonym ekranem - pozwalającym uzyskać efekt zmiany pogody - przypomina nam, że jesteśmy wewnątrz dekoracji stworzonej na potrzeby filmu. Tymczasem trudno jest nam uwierzyć, że jesteśmy na planie jednej z największych produkcji filmowych świata. I również jednej z najbardziej tajemniczych. Jest to zresztą pierwszy raz, kiedy dziennikarz dostaje zezwolenie na wejście na plan filmowy "Harry'ego Pottera i Księcia Półkrwi", mimo że ekipa rozpoczęła pracę już we wrześniu 2007 roku.
Dzisiaj jest 130. dzień! Cała ekipa zebrała się na małym, kamiennym moście - skonstruowanym specjalnie na potrzeby tej sceny - łączącym szkołę z Pubem Pod Trzema Miotłami. Jest pokryty śniegiem (sztucznym). Drobne, białe konfetti opada ze specjalnego urządzenia. Ogromny wentylator tłoczy ciepłe powietrze. Na ziemi małe znaczniki wskazują aktorom ich pozycje. Francuski operator filmowy, Bruno Delbonel (współpracujący z Jeunetem przy produkcji Amelii i Bardzo długich zaręczyn), omawia ostanie szczegóły z Davidem Yatesem, reżyserem. "Silnik!" - krzyczy pierwszy asystent. "Działa!", odpowiada inżynier ponad zgiełkiem maszyn. "Akcja!" szepcze David Yates. Nowy nauczyciel eliksirów, Horacy Slughorn, stary człowiek, który uwielbia otaczać się sławnymi osobami (w tej roli Jim Broadbent), zaprasza Harry'ego Pottera na swoje przyjęcie bożonarodzeniowe. "To wyjątkowe doświadczenie" - przyznaje aktor. "Ponieważ saga odnosi sukces już od kilku lat, nie ma się wrażenia uczestniczenia w produkcji jednego z tych szlagierów, gdzie każdy martwi się o wielkość budżetu! Nigdy nie spotkałem się z takim zaufaniem przy projekcie tak dużego formatu."
Podobni do odgrywanych przez siebie postaci
Daniel Radcliffe (19 lat), Rupert Grint (20 lat) i Emma Watson (18 lat), trójka magicznych "dzieci" na planie zachowuje się już niemalże jak eksperci. Od dziecka grali w "Harrym Potterze". Zadziwiający jest fakt, do jakiego stopnia przypominają odgrywane przez siebie postacie: Rupert Grint jest tak samo frywolny jak Ron. Rzucił szkołę w wieku szesnastu lat. Swoje pierwsze honorarium wydał kupując stół do ping-ponga i stół bilardowy, aby móc się rozluźnić w swojej garderobie. Emma Watson jest równie dobrą uczennicą co Hermiona. Już z maturą w kieszeni weźmie urlop naukowy zanim zapisze się na uniwersytet. Zawsze skoncentrowana, często denerwuje się na chłopców, mniej zdyscyplinowanych. "Oczywiście, zdarzają się między nami tarcia" - przyznają. "Ale kto się nigdy nie kłócił z przyjacielem z dzieciństwa?" I na koniec najbardziej zadziwiający - Daniel Radcliffe.
Każdemu nastolatkowi przez pieniądze i sławę woda sodowa uderzyłaby do głowy. Ale nie jemu. Po prostu ma głowę na karku Jest również jednym z niewielu osób potrafiących docenić atmosferę studia Leavesden, gdzie od dzieciństwa przyjeżdża, aby spędzić tam najbliższe sześć miesięcy. Na planie zawsze chce za wszelką cenę dorzucić coś od siebie w związku ze swoją grą. Tam akcentuje pojęcie zimna wkładając ręce do kieszeni. I w końcu tam pokazuje zniecierpliwienie poruszając nogami. Reżyser aprobuje go uśmiechając się. Tak jakby on, podobnie jak grana przez niego postać, miał do wykonania misję. A co, jeśli sekret sukcesu Harry'ego Pottera wyglądał tak: troje nastolatków spadło z nieba pobudzając do życia te mityczne postaci wcześniej istniejące tylko na papierze.
Jest to tłumaczenie artykułu z francuskiego Studio Magazine. Tekst w oryginale można zobaczyć tutaj.
To zapewne ten reportaż, o którym pisałam w newsie.
Moim zdaniem to przykład małego wazeliniarstwa bo żurnalista nie raczył spojrzeć na sprawę z nieco innej perspektywy, dojrzeć jakiś mankamentów czy błędów.