Filtruj
Szukaj w:
Szukana fraza:


Opcjonalnie:
Gatunek:
Dozwolone:
Zakończone:
Parring:
Bohaterowie:
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Ostatnie
Artykuły Fan Fiction

Magiczne puzzle HP

Kategoria: Inne
Autor: Smierciojadek

Współpraca z Tactic Games
>> Czytaj Więcej

Prorok Niecodzienny ...

Kategoria: Prorok Niecodzienny
Autor: Prefix użytkownikaProrok Niecodzienny

Wydanie stworzyli: Nieoryginalna, Klaudia Lind, Anastazja Schubert, Takoizu, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej

The House of Gaunt

Kategoria: Recenzje filmów
Autor: Prefix użytkownikaAnastazja Schubert

Jak wyglądało życie Gauntów? Powstał film, który Wam to pokaże.
>> Czytaj Więcej

HPnet istnieje naprawdę

Kategoria: HPnet
Autor: Prefix użytkownikaAnastazja Schubert

W sierpniu HPnetowicze mieli okazję spotkać się w Krakowie. Jak było?
>> Czytaj Więcej

Prorok Niecodzienny ...

Kategoria: Prorok Niecodzienny
Autor: Syriusz32

Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, louise60, Zireael, Aneta02, Anastazja Schubert, Lilyatte, Syrius...
>> Czytaj Więcej

Prorok Niecodzienny ...

Kategoria: Prorok Niecodzienny
Autor: Prefix użytkownikaProrok Niecodzienny

Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, Hanix082, Sam Quest, louise60, PaulaSmith, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej

Historia pod skórą z...

Kategoria: Wywiady
Autor: Prefix użytkownikaAnastazja Schubert

Każdy tatuaż niesie ze sobą jakąś historię. Jakie niosą te fanowskie, związane z młodym czarodzie...
>> Czytaj Więcej

>> Więcej artykułów! <<

Pierwszy płatek...

Tytuł: Pierwszy płatek śniegu
Gatunek: Drabble
Autor: Prefix użytkownikaEwa Potter

O pomocy i determinacji.
>> Czytaj Więcej

[NZ]Rozdział 7 cz.2...

Tytuł: Rozdział 7 cz.2 - Znów w domu
Seria: Hermiona Granger i Powrót do Hogwartu
Gatunek: Przygodowe
Autor: Prefix użytkownikaNicram_93

Hermiona wraz z przyjaciółkami przybywa do Hogwartu, gdzie odbywa się uczta rozpoczynająca nowy r...
>> Czytaj Więcej

[NZ]Rozdział 7 cz.1...

Tytuł: Rozdział 7 cz.1 - Znów w domu
Seria: Hermiona Granger i Powrót do Hogwartu
Gatunek: Przygodowe
Autor: Prefix użytkownikaNicram_93

Hermiona wraz z przyjaciółkami przybywa do Hogwartu, gdzie odbywa się uczta rozpoczynająca nowy r...
>> Czytaj Więcej

Na nieznanym gr...

Tytuł: Na nieznanym grobie
Gatunek: Poezja
Autor: Kasia Koziorowska

Wiersz dla Toma Riddle'a...
>> Czytaj Więcej

[NZ]Rozdział 6 cz.2...

Tytuł: Rozdział 6 cz.2 - Powrót do Hogwartu
Seria: Hermiona Granger i Powrót do Hogwartu
Gatunek: Przygodowe
Autor: Prefix użytkownikaNicram_93

Nadchodzi dzień powrotu do Hogwartu. Hermiona żegna się z rodzicami oraz przyjaciółmi i jedzie po...
>> Czytaj Więcej

Urojony raj

Tytuł: Urojony raj
Gatunek: Poezja
Autor: Kasia Koziorowska

Strofy spisane z myślą o Tomie R. :)
>> Czytaj Więcej

[NZ]Rozdział 6 cz.1...

Tytuł: Rozdział 6 cz.1 - Powrót do Hogwartu
Seria: Hermiona Granger i Powrót do Hogwartu
Gatunek: Przygodowe
Autor: Prefix użytkownikaNicram_93

Nadchodzi dzień powrotu do Hogwartu. Hermiona żegna się z rodzicami oraz przyjaciółmi i jedzie po...
>> Czytaj Więcej

>> Więcej fan fiction! <<
Statystyki
Online Statystyki
Goście online: 37
Administratorzy online: 0
Aktualnie online: 0 osób
Łącznie na portalu jest
48,160 osób
Ostatnio zarejestrowany:

Rekord osób online:
Najwięcej userów: 308
Było: 25.06.2024 00:46:08
Napisanych artykułów: 1,087
Dodanych newsów: 10,564
Zdjęć w galerii: 21,490
Tematów na forum: 3,917
Postów na forum: 319,591
Komentarzy do materiałów: 221,988
Rozdanych pochwał: 3,327
Wlepionych ostrzeżeń: 4,170
Puchar Domów
Aktualnym mistrzem domów jest  GRYFFINDOR!

Gryffindor
Punktów: 1329
uczniów: 4220
Hufflepuff
Punktów: 310
uczniów: 3778
Ravenclaw
Punktów: 916
uczniów: 4452
Slytherin
Punktów: 115
uczniów: 4107

Ankieta
Zima przejęła Hogwart i okolice, śnieg mocno sypie, ale to Cię nie powstrzyma przed robieniem planów. Zastanawiasz się, co ciekawego można robić w weekend:

Bitwa na śnieżki to jest to! Może "zupełnym przypadkiem" oberwie od nas przechodzący obok Snape.
9% [6 głosów]

Plan to brak planu. Będę leżeć w łóżku, pić kakao i plotkować ze współlokatorami z dormitorium.
39% [26 głosów]

Mój nos utknie głęboko w książkach. Tylko pani Pince będzie mnie mogła odgonić od czytania.
15% [10 głosów]

Wymknę się cicho do Miodowego Królestwa. Najwyższa pora uzupełnić zapasy słodkości.
9% [6 głosów]

Postraszę we Wrzeszczącej Chacie. Uwielbiam oglądać miny przechodniów, kiedy wydaje im się, że uciekają od duchów i upiorów.
12% [8 głosów]

Każda pogoda jest dobra na Quidditcha. Śnieg nie powstrzyma mnie przed regularnymi treningami.
16% [11 głosów]

Ogółem głosów: 67
Musisz zalogować się, aby móc zagłosować.
Rozpoczęto: 07.02.23

Archiwum ankiet
Ostatnio w Hogwarcie
HufflepuffValerie Adams ostatnio widziano 02.07.2023 o godzinie 13:40 w Stacja kolejowa
HufflepuffValerie Adams ostatnio widziano 27.06.2023 o godzinie 21:20 w Błonia
HufflepuffValerie Adams ostatnio widziano 23.06.2023 o godzinie 16:46 w Sala transmutacji
HufflepuffValerie Adams ostatnio widziano 22.06.2023 o godzinie 19:04 w VII piętro
HufflepuffValerie Adams ostatnio widziano 12.06.2023 o godzinie 18:15 w Dziedziniec Transmutacji
HufflepuffValerie Adams ostatnio widziano 25.05.2023 o godzinie 18:56 w Sala OPCM
[NZ] Magia Przynależności
Severitus | AU 5 tom
Autor: Prefix użytkownikaPhoe
Gatunek: Przygodowe
Ograniczenie wiekowe: +18
Przeczytano 68214 razy.
Rozdziały: [1], [2], [3], [4], [5], [6], [7], [8], [9], [10], [11], [12], [13], [14], [15], [16], [17], [18], [19], [20], [21], [22], [23].
Magia Przynależności 10/?
Severitus | AU 5 tom
Rozdział 10. Nowy dom, nowe problemy



Prawda jest dziwniejsza od fikcji, a dlatego, że fikcja musi być prawdopodobna. Prawda nie.
— Mark Twain




Kiedy Harry otworzył oczy, znajdował się w aż zanadto znajomym pokoju o zielonych ścianach — pokoju, którego miał nadzieję już nigdy więcej nie zobaczyć.

O. Mój. Boże.

Przewrócił się na bok i zwinął w kłębek, mocno zaciskając powieki. Nie chciał w to wierzyć.

Niemożliwe, niemożliwe, niemożliwe...

Czuł, jak oblewa go naprzemiennie gorąco i zimno. Miał wrażenie, że obudził się z jednego koszmaru, aby pojawić się w kolejnym. Nie, nie, nie, nieważne, co mówią, to na pewno jakaś pomyłka albo kłamstwo. Na pewno. Boże. I co on ma teraz zrobić? Musi być jakieś wyjście. Przecież nie może być synem tego człowieka! Harry zadrżał na wspomnienie zimnych oczu mężczyzny. Nikt nienawidził go tak jak Snape. Nawet Dursleyowie.

Nie przetrwa tego, nie przetrwa, nie przetrwa…

Próbował uspokoić rozszalałe myśli, jednak nic nie pomagało. Dopiero skrzypnięcie drzwi zwróciło jego uwagę i Harry zamarł, nasłuchując. Nie był pewny kogo i czego ma się spodziewać.

— Jak się czujesz, kochanie? — zapytała pielęgniarka. Zwykle zwracała się do swoich pacjentów formalnie, ale widać tym razem zdecydowała, że odrobina ciepłych słów będzie lepsza niż sztywny profesjonalizm. Teraz jednak Harry'emu kompletnie nie robiło to różnicy. Kiedy stało się jasne, że nie otrzyma odpowiedzi, kontynuowała: — Jeśli chcesz porozmawiać lub o coś zapytać, cokolwiek by to było, wysłucham. — I tym razem Harry nie odezwał się. Co miałby jej powiedzieć? Że właśnie utknął we własnym piekle i zastanawia się, czy istnieje jakaś możliwość, by się z niego wydostać? — Możesz również towarzyszyć mi podczas zbierania ziół do eliksirów albo po prostu usiąść na jednej z ogrodowych ławek i odpocząć. Wiem, że nie mogłeś doczekać się, żeby opuścić ten pokój. — Po raz kolejny jedyną reakcją było milczenie. — W porządku. Jeśli zmienisz zdanie, zaklęcie da mi o tym znać. Jednak zanim wyjdę, musisz coś zjeść.

Harry potrząsnął głową. Jego wnętrzności zawiązały się w ciasny supeł i był pewien, że niczego teraz nie przełknie. Pani Pomfrey westchnęła.

— To nie była prośba, panie Potter.

Kiedy usłyszał swoje nazwisko, skrzywił się. Nawet jeśli chciał wierzyć, że dzisiejsza rozmowa z dyrektorem była jedynie wytworem jego wyobraźni, nic nie potrafił poradzić na okropną myśl: co jeśli powiedziano mu prawdę? Wtedy nie jest już Potterem, prawda? Kim więc jest? Snape'em?

Jak na zawołanie jego żołądek skręcił się jeszcze bardziej. Natychmiast wyskoczył z łóżka i niemal potrącając panią Pomfrey, rzucił się pędem do łazienki. Przez dobrą chwilę klęczał nad muszlą klozetową męczony torsjami. Gdy w końcu wszystko się uspokoiło, wstał chwiejnie i zawisł nad umywalką. Odkręcił kurki i opłukał usta. Obecność pani Pomfrey zauważył dopiero wtedy, jak jego czoła dotknęła delikatna dłoń. Poprzez szum wody z kranu usłyszał kolejne, tym razem głośniejsze westchnienie.

— Znowu masz gorączkę. Chodź, zjesz coś i położysz się. Dam ci eliksir, który obniży temperaturę.

Pomfrey pomogła mu wrócić do łóżka i wezwała skrzata. Po niedługim czasie pojawiła się taca z rosołem i koszyczkiem świeżego pieczywa1. Pod czujnym okiem pielęgniarki próbował przełknąć choć kilka łyżek, ale nawet eliksir na żołądek niewiele pomógł. Harry był kłębkiem nerwów i nie umiał sobie z tym poradzić.

— W porządku, tyle wystarczy — zgodziła się czarownica.

Kiedy wreszcie wyszła, Harry zamknął oczy, marząc, aby wszystko okazało się być jedynie złym snem. Czemu to właśnie jemu przydarzają się takie rzeczy? Nie wystarczy, że jakiś psychopata z manią wielkości wciąż próbuje go zabić? Nie, to było za mało. W swoim nędznym życiu został porwany (sztuk jeden), użyty do rytuału odrodzenia (sztuk jeden), torturowany (sztuk dwa) oraz atakowany i bliski śmierci (tylko Bóg wie ile razy), a teraz niby ma być synem najbardziej znienawidzonego i niesprawiedliwego nauczyciela, jakiego nosiła kula ziemska. Na dodatek ów nauczyciel pała do niego niewytłumaczoną odrazą już od pierwszego spojrzenia. Niebiańsko cudownie.

Dodatkowo ma wyglądać jak Snape! Harry zadrżał. Nie wiedział, co jest gorsze: bycie synem Snape'a czy upodobnienie się do niego. A im więcej o tym myślał, tym trudniej było mu sobie wyobrazić, że już za niecały miesiąc nie rozpozna w lustrze swojej twarzy. I nieważne, że nigdy nie lubił swojego wyglądu — niby dlaczego miałby, skoro był mały, chudy i kościsty? Nawet jeśli zawsze odstawał od swoich rówieśników i ledwo dorównywał wzrostem Hermionie — a ona przecież jest dziewczyną — wygląd był częścią jego tożsamości; częścią jego samego. Harry przypomniał sobie dzień, w którym wypił Eliksir Wielosokowy i zamienił się w Crabbe'a. Na samą myśl zadrżał jeszcze gwałtowniej. Jeśli teraz utknie w całkowicie obcym ciele, do tego ciele przypominającym Snape'a, bez możliwości powrotu do dawnej postaci…

Harry zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Spokojnie, spokojnie. Musi przestać panikować i wziąć się w garść, bo inaczej nie jest w stanie logicznie myśleć. Właściwie to teraz w ogóle nie jest w stanie myśleć! Tak więc leżał skulony na boku i przez dobrych kilka minut starał się uspokoić.

W końcu otworzył oczy i prawie natychmiast zmarszczył brwi. Jego wzrok padł na nocny stolik, w którym nie byłoby nic niezwykłego, gdyby nie to, co się na nim znajdowało. Tej opasłej księgi z pewnością wcześniej tu nie widział. Harry usiadł na brzegu łóżka i wpatrzył się w bordową oprawę. Przykuwała jego uwagę jak magnes. Nagle zdał sobie sprawę, że pochyla się nad nią. Przestraszony szarpnął się do tyłu. Może była zaczarowana?

Niezwykle ostrożnie dziabnął wolumin palcem. Żył w czarodziejskim świecie wystarczająco długo, aby wiedzieć, że nie należy ufać przedmiotom. Książki potrafiły krzyczeć, gryźć, a nawet opętywać ludzi. Jednak tym razem nic się nie wydarzyło — a przynajmniej na razie. Ostatecznie jego ciekawość wzięła górę i Harry doszedł do wniosku, że pani Pomfrey nie zostawiłaby tu niczego, co byłoby w jakimkolwiek stopniu szkodliwe. Podniósł księgę i przeczytał tytuł: „Antologia magii krwi”. Dziwne. Co tutaj robi księga o magii krwi?

Otworzył ją w miejscu, w którym znajdowała się zakładka, i natychmiast jego żołądek zrobił salto. Wstrzymując oddech, przeczytał:


Zaklęcie Przynależności – Historia i zastosowanie


Słowa Snape'a powróciły do niego niczym echo: Zaklęcie Przynależności zostało zmienione, co oznacza, że w ciągu najbliższych dwóch tygodni znikną wszystkie cechy upodobniające cię do Jamesa Pottera…

Harry nigdy o tym zaklęciu nie słyszał, ale czymkolwiek było, tutaj wszystkiego się dowie. Pomimo obaw czytał dalej:


„W zależności od klasyfikacji Zaklęcie Przynależności można odnaleźć aż w czterech dziedzinach naukowych. Leży bowiem na pograniczu magii krwi, transmutacji, magicznych kontraktów oraz magii przynależności. Należy jednak pamiętać, że ostatnią gałąź magonauki traktuje się umownie, gdyż została przez środowisko naukowe odrzucona z powodu błędnego założenia, jakie postawił Charles Perrault podczas jej opisywania w 1653 r. Zamiast na jednej, niezmiennej i konkretnej cesze magicznej, charakterystycznej dla danego typu magii, Perrault oparł swoją teorię na przynależności do osoby lub przedmiotu. Pierwsze prawo Findleya mówi, że uczucia nie mogą być warunkiem klasyfikacji, ponieważ są elementem obecnym w każdej formie magii; tak jest chociażby z miłością, nienawiścią czy oddaniem.

Zaklęcie Przynależności nie było pierwszym, jakie powstało w oparciu o przynależność, ponieważ większość więzi, jak np. małżeńska czy niewolnicza, działają na podobnej zasadzie. Było jednakże pierwszym, jakie zaczęto postrzegać w odrębny sposób i stąd jego nazwa. Najstarszy zapis inkantacji znaleziono w „Bulla Corum”; spisie zaklęć z 130 r. p. n.e. należącym do rodzinnej biblioteki na jednej z prowincji Rzymu. Aż do 300 r. n.e. przechowywano o Zaklęciu Przynależności jedynie szczątkowe informacje, które niewiele wyjaśniały jego cel i sposób działania. Dopiero późniejsze źródła, m.in. księgi pochodzące z Atrium Primus Libertatis, Ulpia Magicae i europejskich księgozbiorów rodzinnych, wyjaśniają jego zastosowanie oraz wskazują, że jest potężnym czarem ochronnym.

Przez stulecia do jednych z najbardziej cenionych wartości należały tradycja, honor, czystość krwi i oddanie rodzinie. Cudzołóstwo, jak również poczęcie dziecka z nieprawego łoża, traktowano jako złamanie wszystkich czterech pryncypialnych zasad, którymi kierowało się czarodziejskie społeczeństwo. Konsekwencje ich zlekceważenia były zatem niezwykle surowe.

Los niezamężnych matek zależał w całości od głowy rodu lub ojca dziecka. W ich sytuacji rodowe nazwisko zostawało już na zawsze splamione (szczególnie jeśli ojcem był mugol) i najczęściej pozostawały pozbawione jakiegokolwiek wsparcia. Ich nieślubne dzieci traciły wtedy wszelkie prawa; nie dziedziczyły po ojcu i nie mogły piastować żadnych czarodziejskich urzędów. Bez względu na status społeczny bękarty potępiano i prześladowano w codziennym życiu. Czasami nawet stosowano chłostę (kara za grzechy matki). W gorszej sytuacji znajdowały się kobiety cudzołożące; aż do 730 r. n.e. karą za zdradę była śmierć. Dlatego też w wyniku ostracyzmu społecznego wiele matek decydowało się na porzucenie potomstwa lub zabicie go zaraz po urodzeniu. Dzieci, które przeżyły i zostały odnalezione, najczęściej stawały się służącymi lub niewolnikami2.

W 943 r. problem nieślubnych dzieci zaczął zanikać. Przyczyniło się do tego Zaklęcie Przynależności, które w tamtym okresie było już dobrze znane, oraz późniejsze upowszechnienie edukacji i zapewnienie jej przez takie instytucje jak Hogwart, Beauxbatons czy Durmstrang.

Wraz z upływem lat liczne wojny doprowadziły do drastycznego zmniejszenia się populacji czarodziejów (dążenie do hegemonii przez kolejnych czarnoksiężników, uwikłanie w konflikty trolli i goblinów), co z kolei spowodowało zmiany w świadomości społecznej. Priorytetem stało się założenie rodziny i utrzymanie ciągłości linii rodu. Częściej zatem pojawiały się związki czystokrwiste. Stosowanie Zaklęcia Przynależności zaczęto traktować nie jako sposób na obronę honoru rodu oraz ochronę życia matki i dziecka, ale jako występek polegający na ukryciu potomka przed biologicznym ojcem. Ostatecznie w 1750 roku zaklęcie to wpisano do spisu inkantacji nadzorowanych przez Ministerstwo Magii i odtąd użycie go bez jego zgody grozi osadzeniem w Azkabanie.

1. Zaklęcie Przynależności jako zaklęcie transmutacyjne:

Istnieją sposoby zmiany postaci istot żywych, ale żadna z metod nie jest permanentna. Eliksir Wielosokowy działa jedynie przez godzinę, a zaklęcia maskujące czy iluzyjne utrzymują się nie dłużej niż dobę. Transmutacja jest pewniejszym sposobem, szczególnie jej dział zwany animagią, jednak wymaga sporych umiejętności magicznych oraz istnieją łatwe sposoby odczarowania transmutowanego obiektu. Jedyną długotrwałą i pewną metodą jest Zaklęcie Przynależności. Co więcej, w wyniku nadania mu statusu kontraktu (zob. pkt. 3) nie istnieją metody zniesienia czaru przez osoby trzecie. Działanie zaklęcia polega na zmianie cech fizycznych osoby, na którą czar jest rzucany, i trwa do śmierci albo do momentu zmiany warunków kontraktu.

2. Zaklęcie Przynależności jako zaklęcie wymuszające pokrewność:

Zaklęcie powiela geny osoby, której cechy fizyczne chce się przejąć. Interesującym zjawiskiem jest to, że do poprawnego działania nie wymaga się fragmentu czarodzieja (zob. Eliksir Wielosokowy). Przypuszcza się, że jest to związane z intencjonalnością zaklęcia czyli jego ochronnym charakterem. Uwaga: zmiany dotyczą jedynie cech zewnętrznych. Cechy psychiczne, choroby i dysfunkcje nie będą przejmowane, choć w przypadku dysfunkcji istnieją pewne niezgodności w badaniach. Magobadacze odnotowali, że przejmowane są wady słuchu, wzroku, wymowy i koordynacji ruchowej. Powodem tego jest ścisły związek tych wad z fizycznością. Wszakże zadaniem zaklęcia było maksymalne upodobnienie dziecka do wybranego czarodzieja.

Jak każde zaklęcie w obrębie magii krwi oddziałuje również na sygnaturę.

3. Zaklęcie Przynależności jako kontrakt:

W dotychczasowej praktyce czarodziejskiej istnieją 153 zaklęcia oparte na magicznym kontrakcie i każdy z nich zostaje zawarty na podstawie restrykcyjnych warunków. Najprostszym przykładem jest Wieczysta Przysięga — kontrakt pomiędzy dwoma czarodziejami posiadający jeden warunek; dotrzymanie obietnicy. Konsekwencją złamania przysięgi (kontraktu) jest śmierć. Niektóre szkoły magiczne oddzielają przysięgi od kontraktów. Jednakże podobnie jak każda więź działa w oparciu o przynależność, tak każda przysięga działa w oparciu o kontrakt. Niektóre kontrakty są nierozerwalne, ale żaden nie wykracza poza śmierć (w przeciwieństwie do więzi, zob. więzi dusz).

Zaklęcie Przynależności opiera się na czterech warunkach: wiek (można je rzucić na osobę wyłącznie do pierwszego miesiąca życia), intencja (nie może być rzucone bez woli osoby rzucającej), zgoda osoby posiadającej prawo (opiekun z pierwszeństwa krwi, tj. matka), zgoda na zmianę zaklęcia w przyszłości przez osobę posiadającą prawo (matka lub ojciec, potomek po osiągnięciu pełnoletności).

Powody pozostawienia możliwości zmiany zaklęcia nie są dokładnie znane. Uczeni jednak wskazują, że jego pierwotnym i głównym celem była ochrona rodziny przed społecznym wykluczeniem. Ujawnienie prawdy mogło mieć zatem miejsce w sytuacjach sprzyjających dobru rodziny. Czasami — choć były to przypadki nieliczne — nieślubne dziecko stawało się jedynym sukcesorem swojego biologicznego ojca. Wtedy matka mogła żądać praw dla swojego potomka pomimo pierwotnego zakazu dziedziczenia.”



Harry zamknął księgę i przez długą, naprawdę długą chwilę jedynie wpatrywał się w przestrzeń. Jego pierwsza myśl: za dużo informacji naraz. Miał wrażenie, jakby przewałkowano mu mózg i już nie był pewny, co to wszystko dla niego oznacza. Czy czarodzieje rzeczywiście byli aż tak okrutni, by chłostać, zabijać czy porzucać swoje dzieci? Przecież to barbarzyńskie. To nie ich wina, że zostały poczęte z niepełnoprawnego związku.

Harry spojrzał w dół na bordową oprawę i przygryzł wargę.

Wiedział, że jego wygląd zmienił się. Nie były to jakieś wielkie różnice, więc ignorował je. Wydawało mu się, że to nic niezwykłego po torturach i tylu dniach bycia nieprzytomnym. Gdy jednak pomyślał o tym teraz, nie mógł zaprzeczyć, że Zaklęcie Przynależności musiało być powodem. Nie istniało inne wiarygodne wyjaśnienie.

Dalsze konkluzje były jeszcze bardziej przerażające. Jeżeli tylko trzy osoby mogły cofnąć zaklęcie, to kto pozostaje? Jego mama nie żyje, a on nie wyrażał zgody na zmianę kontraktu, bo nawet nie miał pojęcia o tym zaklęciu. Oznacza to, że jego ojciec żyje i nie jest nim James Potter.

Tym razem nie pojawił się przypływ paniki. To, co czuł, przypominało nagłą pustkę. Nie posiadał już nic, czego mógłby się chwycić w swoim zaprzeczeniu i musiał przyjąć prawdę taką, jaką była. Jakimś sposobem — nawet jeśli nie rozumiał, jak do tego doszło — Snape był jego ojcem.


* * *


Ledwo dobrnął do trzeciego rozdziału. Sposoby neutralizacji toksyn w roślinach wykorzystywanych w lecznictwie nie okazały się być tak interesujące, jak powinny. W pewnym momencie zorientował się, że po raz kolejny czyta ten sam akapit, nic z niego nie rozumiejąc. W końcu odłożył księgę na nocny stolik, ubił pięścią poduszkę i przewrócił się na prawy bok.

Severus Snape wiedział co — a raczej kto — jest winne jego dekoncentracji. W pamięci wciąż miał obraz spanikowanego Pottera i za nic nie potrafił wyrzucić go z umysłu.

Swego czasu pogodził się z faktem, że wraz z jego śmiercią ród Snape'ów przestanie istnieć. Lily była jedyną kobietą, którą darzył miłością, a nie miał zamiaru przedłużać linii z obowiązku (ojciec zapewnie przewraca się w grobie — i dobrze mu tak!). A teraz nie tylko ma syna, ale jest nim Potter — Złoty Chłopiec synem śmierciożercy. Czyż to nie wspaniałe?

Po raz kolejny zadał sobie to samo pytanie: jak to możliwe? Przecież dzieciak stanowił typowy przykład bezmózgiego Gryfona, który zawsze pcha się nie tam, gdzie trzeba i nie posiada ani krztyny instynktu samozachowawczego. A jakby tego było mało, jest bezgranicznie bezczelny. Zaklęcie zaklęciem, ale bez przesady. Nawet jeśli zmieniało cechy fizyczne, włącznie z takimi detalami jak barwa głosu, w żadnym stopniu nie wpływało na psychikę. Dlatego do ostatniej chwili myślał, że może nastąpiła jakaś pomyłka i wszystko okaże się zwyczajną farsą. Jednak już po tygodniu zaczęły pojawiać się pierwsze zmiany. I nawet jeśli wciąż wiele cech Jamesa ani myślało zniknąć, wiedział, że jest to wyłącznie kwestia czasu.


* * *


Następnego dnia Harry został przeniesiony do innego pokoju. Również był usytuowany na pierwszym piętrze lecz naprzeciwko sypialni Snape'a. Naprzeciwko, krzyczał w panice umysł Harry'ego, Snape'a! Nie miał pojęcia, dlaczego mężczyzna zmuszał ich egzystencje do bliższego kontaktu. Osobiście wcale nie pogniewałby się, gdyby jego nowy pokój mieścił się gdzieś dalej. Gdzieś na jakimś końcu. Odległym, bardzo odległym końcu. Przecież ten dom był tak wielki, że na pewno znalazłoby się jakieś wystarczająco odległe miejsce!

Z drugiej strony, czy może być coś gorszego od komórki pod schodami?

Harry potrząsnął głową. Tak, ta sytuacja jest zdecydowanie gorsza niż wszystkie komórki świata. Właściwie to wiele by teraz oddał za możliwość powrotu na Privet Drive, nawet jeśli oznaczałoby to mieszkanie na dwóch metrach kwadratowych.

Z pewnej odległości — oby jak najdalej bez wzbudzania jednocześnie podejrzeń — obserwował, jak mężczyzna otwiera drzwi i cofa się o dwa kroki. Do tej pory Snape odezwał się tylko raz, lakonicznie wyjaśniając, że zaprowadzi go do jego nowego pokoju. Harry natomiast bezwzględnie milczał. Ostrożnie minął wysoką figurę w tej swojej nieodzownej czerni i stanął w progu, niepewnie rozglądając się.

Jego oczom ukazał się sporych rozmiarów pokój o ścianach w kolorze ecru i ozdobionych przy suficie złotym, spiralnym ornamentem. Stało tu też duże łóżko z kolumienkami z ciemnego brązu oraz śnieżnobiałymi zasłonami. Na drewnianej podłodze natomiast pysznił się puszysty, bordowy dywan.

Zupełnie nieślizgońsko.

Harry zerknął na Snape'a, ale jedyną odpowiedź, jaką dostał, to uniesienie brwi. Wszedł więc do środka i okręcił się na pięcie, próbując zobaczyć wszystko naraz.

Całą długość jednej ze ścian zajmowały łukowate okna oraz półki, prawdopodobnie na książki i prywatne przedmioty. Po przeciwnej stronie łóżka, a prostopadle do okien, stał kominek, szklany stolik, kanapa oraz dwa fotele w kolorze ciemnej zieleni. Dwoje drzwi natomiast prowadziło do łazienki oraz garderoby (Harry nie miał pojęcia, po co mu garderoba, naprawdę). Pod jednym z okien zauważył też sekretarzyk oraz żerdź dla sowy.

Ten pokój był idealny — przestronny, ale nie za duży, dzięki czemu sprawiał wrażenie przytulnego. Harry'emu nigdy nawet nie śniło się, że przyjdzie mu zamieszkać w takim miejscu. Bądź co bądź, pierwsze dziesięć lat swojego życia spędził w komórce pod schodami, więc otrzymanie drugiej sypialni Dudleya była uosobieniem jego marzeń.

— Rozpakuj się. Śniadanie jest za godzinę, punkt dziewiąta — oznajmił chłodno Snape. Zanim wyszedł, dodał jeszcze: — Nie spóźnij się.

Kiedy drzwi zamknęły się za nim, Harry westchnął. Rozpakuj się. Niby jak? Jego cały dobytek składał się z albumu, peleryny-niewidki i ubrań, które miał na sobie. Jego entuzjazm zniknął niczym powietrze z przekłutego balonika. Po co mu te wszystkie półki czy garderoba? Nic nie posiadał.

Z pewnym przygnębieniem pomyślał o swojej skrytce u Gringotta. Snape był teraz jego prawnym opiekunem, co oznaczało, że ma władzę nad jego pieniędzmi i może zrobić z nimi, co tylko zechce. Harry nie łudził się, że choć jeden knut przeznaczy na niego. Ludzie, którzy cię nienawidzą, nie troszczą się o ciebie i z pewnością nie kupują ci rzeczy, nawet jeśli ich rozpaczliwie potrzebujesz. Lata życia z Dursleyami nauczyły go tego.

Odłożył album na jedną z półek, a niewidkę złożył i zaniósł do garderoby. Następnie usiadł na parapecie i zapatrzył się w krajobraz za oknem. Gdyby nie jego podły nastrój, mógłby rozkoszować się tym widokiem. Jednak zbyt przytłoczyła go ta nowa sytuacja, a do tego tęsknił za przyjaciółmi. Harry wyobraził sobie, jak Ron piekli się i pomstuje na Snape'a, czym poprawiłby mu humor. Hermiona natomiast zgromiłaby ich wzrokiem i wygłosiła kilka mądrości, które przyjąłby niechętnie, ale ostatecznie byłby wdzięczny — przecież zawsze mógł na niej polegać.

Nagłe stukanie w szybę wyrwało go z ponurych rozmyślań. Harry rozejrzał się, ale niczego nie dostrzegł. Dopiero po chwili, gdy stukanie powtórzyło się, ujrzał dwa okna dalej przycupniętą na parapecie Hedwigę. Natychmiast zerwał się na równe nogi — czego od razu tego pożałował, bo świat zawirował nagle i Harry czuł się, jakby właśnie odbył przejażdżkę na diabelskim młynie.

— Pieprzony sukinsyn — przeklął, przytrzymując się ściany jak linki ratowniczej.

Oczywiście chodziło mu o Lucjusza Malfoya. To przez niego Harry wyglądał jak trzy ćwierci do śmierci, musiał zmagać się z nawet prostymi czynnościami i czuł się wyczerpany, mimo że dopiero rozpoczął się dzień. Najgorsze jednak było to, że Malfoy miał rację. Pod koniec tamtej nocy Harry dotarł do punktu, w którym — gdyby tylko miał taką możliwość — błagałby o zaprowadzenie go do Voldemorta. Bo ten by go po prostu zabił. W przeciwieństwie do Lucjusza nie traciłby czasu.

Harry uchylił okno i pozwolił sowie wfrunąć. Z gracją przysiadła na żerdzi, jakby to miejsce należało do niej od dawna. Uśmiechnął się i pogłaskał jej pióra. Przynajmniej ona nie będzie miała problemów z zadomowieniem się tutaj. Hedwiga spojrzała na niego z ukontentowaniem i dziobnęła czule w palec.

— Wybacz, że cię nie zauważyłem. — Przyjrzał się jej uważnie, upewniając się, że wszystko z nią w porządku. W końcu zapytał: — Gdzie się przez ten czas podziewałaś, co? Nie widzieliśmy się prawie miesiąc. — Kolejne dziobnięcie, które niewiele mu mówiło. No cóż, nawet jeśli Hedwiga była inteligentna i wiele rozumiała, wciąż pozostawała tylko sową. To oznaczało bardzo ograniczony sposób komunikacji. — Niestety nic dla ciebie nie mam — dodał ze smutkiem. — Mogę zapytać Snape'a o przysmak dla sów, ale wiesz jaki on jest. Dasz sobie radę, prawda? Założę się, że w tym ogrodzie znajdziesz wystarczająco dużo myszy.

Harry spojrzał na zegar. Wskazywał za kwadrans dziewiątą. Wcale nie miał ochoty iść na śniadanie, bo nawet nie był głodny. Zamiast tego, chętnie wpełzłby do łóżka i tam pozostał. Nie zamierzał jednak dawać Snape'owi pretekstu do bycia nieprzyjemnym i niechętnie opuścił pokój.

Na korytarzu nagle zdał sobie sprawę, że nie ma pojęcia, gdzie mieści się jadalnia. Miał ochotę pacnąć się w czoło. Dlaczego wcześniej o to nie zapytał? Harry rozejrzał się, jakby oczekiwał, że wyrośnie przed nim drogowskaz i wtem jego wzrok zatrzymał się na jednym z obrazów.

Jowialny staruszek w marynarce w kratkę i z wielkim binoklem na nosie przyglądał się mu, jakby stanowił okaz wyjątkowo ciekawego robaka. Tak, zdecydowanie był przodkiem Snape'a, zawyrokował Harry. Musiał jednak przyznać, że pomimo wyrazu twarzy aparycję posiadał zupełnie inną — był pulchny i zaróżowiony, co od razu skojarzyło mu się z Dudleyem.

— Um… czy mógłby mi pan pomóc? Muszę dostać się do jadalni, a nie wiem, gdzie się znajduje.

Staruszek kiwnął głową, jakby właśnie skończył jakąś wewnętrzną debatę.

— Istotnie Prince — oświadczył.

— Słucham?

Jegomość uśmiechnął się dumnie.

— Widzę cię tu po raz pierwszy, młodzieńcze, ale bez wątpliwości należysz do Prince'ów. Chociaż biorąc pod uwagę fakt, że Elieen była ostatnią z rodu, twoje właściwe nazwisko to Snape, czyż nie? Nazywam się Sigur Halldor Laxness Prince. Twój pra pra pra dziadek, jeśli nie mylę się w obliczeniach.

— Eee… — zaczął mało elokwentnie. Po czym obraz doszedł do takich wniosków? Jego wygląd nie zmienił się przecież zbyt wiele. Nawet Snape mówił, że dopiero ma to nastąpić. Harry postanowił przemyśleć tę sprawę później. Teraz co innego było ważne. — Miło mi pana poznać, panie Prince. Jestem Harry.

Staruszek machnął ręką lekceważąco.

— Nie ma potrzeby zwracać się tak oficjalnie. Mów mi Sigur.

— A więc mógłbyś mi pomóc, Sigurze?

— Oczywiście. Jadalnia jest na parterze, tymi schodami po lewej. Na końcu korytarza powinieneś zobaczyć białe, dwuskrzydłowe drzwi.

Podziękowawszy, Harry ruszył we wskazanym kierunku. Wkrótce niepewnie stanął w progu jadali. Snape jeszcze się nie pojawił, ale było to raczej do przewidzenia, zważając, że ścienny zegar wskazywał za pięć dziewiątą. Mistrz eliksirów należał do osób idealnie punktualnych i nigdy nie zjawiał się ani minutę za wcześnie, ani minutę za późno.

Nie wiedział, czego ma oczekiwać po jadalniach w bogatych, czarodziejskich rezydencjach, ale przewidywał raczej surowe pomieszczenie ze zdecydowanie zbyt długim stołem. Jednak i tym razem czekało go zaskoczenie. Podobnie jak u państwa Weasley, jadalnia łączyła się z małą kuchnią. Harry nigdzie nie widział krzątającego się skrzata, który przygotowywałby śniadanie, więc doszedł do wniosku, że musiała być do użytku wyłącznie właścicieli. Stół z ciemnego drewna oraz szesnaście krzeseł z karminowym obiciem stanowiły centrum pomieszczenia. Po lewej stronie natomiast, prostopadle do kuchni, znajdowało się wyjście na taras. Z tej strony cała część była oszklona, a więc ściana wyglądała jak jedno wielkie okno. Harry dokładnie widział przez nie ustawiony na tarasie stolik z kilkoma wiklinowymi fotelami i wielkimi poduchami. Wyglądało na to, że Prince'owie cenili nie tylko piękno, ale również wygodę oraz wspólne posiłki.

— Rusz się — tuż za plecami jego plecami rozległ się oschły głos.

Harry podskoczył z zaskoczenia. W jednej chwili obrócił się na pięcie, stając twarzą w twarz z bardzo skwaszonym Snape'em. Cofnął się instynktownie, o mało nie potykając się o własne nogi.

Mężczyzna skrzywił się, jakby połknął cytrynę, i wydobył z siebie dziwny odgłos, który można było wziąć zarówno za zirytowane warknięcie, jak i cierpiętnicze prychnięcie — tego Harry nie potrafił ocenić. Na dodatek sprawiał wrażenie, jakby z każdą kolejną sekundą jego irytacja wzrastała i ani myślał przestać górować nad Harrym w całej swej mrocznej okazałości. Wstał lewą nogą czy jak?

W końcu Harry cofnął się, pozwalając Snape'owi przejść. Jejku, po co te nerwy? Wystarczyło ładnie poprosić! Jednakże wszystkie swoje uwagi zachował dla siebie. Nieważne, co Snape o nim sądził, głupi nie był. U Dursleyów nauczył się, żeby nie odzywać się bez potrzeby. To był najlepszy sposób na przetrwanie wakacji. Pyskowanie mogło jedynie doprowadzić do rozwścieczenia wuja, co skutkowało większą ilością obowiązków a mniejszą ilością jedzenia. Harry westchnął. Zawsze jakoś radził sobie, o ile nie zostawał zamknięty w komórce czy pokoju na piętrze. Po prostu czekał, aż Dursleyowie zasną, i wykradał się do kuchni. Czasami nawet zdarzało się — jeszcze zanim dowiedział się, że jest czarodziejem — iż potrafił wybrnąć z kryzysowej sytuacji również wtedy, gdy wuj ryglował drzwi do jego komórki na wszystkie spusty. Po prostu w nocy jakimś sposobem zasuwki odskakiwały, pozwalając mu wyjść, a potem równie same wracały na swoje miejsce, więc potem wujostwo niczego niezwykłego nie zauważało. Oczywiście w końcu zrozumiał, że zawdzięczał to swojej przypadkowej magii.

W każdym razie dopóki nie robił dziwacznych rzeczy — czyli magii — lub robił je, ale nie zostawał na tym przyuważony, miał względny spokój. Wszak nienawiść wujostwa była ściśle związana z słowem na „M”, a więc jego egzystencja na Privet Drive mogła być zarówno znośna, jak i całkowicie nie do zniesienia. Z pewnością tu będzie podobnie. Trzeba tylko nie drażnić Snape'a i odkryć, czego należy nie robić, a być może jakoś uda mu się przetrwać. A przynajmniej taką miał nadzieję.

— Dalej będziesz tak stał? Siadaj wreszcie.

Harry znowu podskoczył. Kiedy odpłynął myślami, Snape zdążył usiąść przy stole. Nieco zażenowany zajął miejsce, przed którym stała zastawa. Sekundę później z cichym trzaskiem pojawiły się półmiski.

Harry wytrzeszczył oczy i rozdziawił usta w niezbyt kulturalne „O”. To nie było śniadanie, to była uczta! Tylko w Hogwarcie widział tyle różnego jedzenia naraz: kiełbaski, bekon, jajecznica, wędzone śledzie, tosty, bułeczki i rogaliki z makiem, dżem malinowy, marmolada z pomarańczy, owsianka, mleko i płatki zbożowe, kilka rodzajów serów i szynki, pieczone pomidory, smażone pieczarki, świeże warzywa pokrojone w idealne plasterki, różnego rodzaju sosy, frytki, ziemniaki, pudding Yorkshire, strudle, kawa, herbata, sok z dyni... i już Harry sam się w tym wszystkim pogubił.

O dziwo, z jakiegoś powodu Snape wydawał się być jeszcze bardziej rozdrażniony. Może nie lubił, gdy coś się marnowało? Z pewnością dałoby radę wykarmić tym przerośniętego trolla!

Harry zerknął na Snape'a, nie wiedząc, co ma teraz zrobić. U Dursleyów nigdy nie sięgał po jedzenie sam, ponieważ to ciotka Petunia decydowała, ile mu się należy (Dudley zawsze musiał dostać większą porcję), przy czym zawsze musiał spieszyć się w obawie, że za chwilę wygonią go od stołu lub też Dudley podkradnie mu jego część z czystej złośliwości. Po chwili rozterki postanowił poczekać, aż Snape obsłuży się pierwszy.

Niestety nie była to dobra decyzja.

— Czekasz na zaproszenie czy może tradycyjne angielskie śniadanie nie jest w stanie sprostać twoim wymaganiom?

Te wakacje jednak będą znacznie trudniejsze, niż Harry myślał…

W ciszy nałożył sobie dwie kiełbaski i sięgnął po tost oraz ketchup, ale nie był pewien, czy uda mu się to zjeść. W te wakacje Dudley przeszedł na przymusową dietę, co musiało oczywiście objąć całą rodzinę, bo ciotka Petunia nie potrafiła pogodzić się z faktem, że musiałaby niesprawiedliwie traktować swojego ukochanego Dudziaczka. Tak więc przez cały miesiąc pobytu u Dursleyów Harry żył jak wróbel. Późniejsze tortury, śpiączka, a teraz towarzystwo Snape'a i przykry fakt, że pozostaje na jego łasce, tylko sprawiały, że jego żołądek skurczył się jeszcze bardziej.

Kiedy uporał się z pierwszą kiełbaską, ukradkiem przyjrzał się Snape'owi. Mężczyzna miał na sobie swoją tradycyjną czarną szatę, a długie włosy lekko zasłaniały twarz. Rysy twarzy były ostre i surowe jak zwykle, choć nieco zmarszczone brwi ściągnęły się w wyrazie zamyślenia. Smukłe palce, o dziwo tym razem nieprzebarwione od pracy z eliksirami, sprawnie operowały sztućcami.

Harry zastanawiał się, czego może się spodziewać. Wszyscy bali się mistrza eliksirów, który był okropnie przykry i niesprawiedliwy, a także wyjątkowo surowy w swoich karach. Czy — podobnie jak w Hogwarcie — za jego rzekome przewinienia będzie czekało go czyszczenie kociołków? A może teraz, gdy madame Pomfrey wróciła do własnego domu i zostali tu tylko w dwójkę, Snape dojdzie do wniosku, że posiada nad nim nieograniczoną władzę i może zastosować dowolny system kar? Harry zadrżał. Jak wiele oddałby za możliwość posiadania w tej chwili różdżki. Bez niej czuł się tak potwornie bezbronny. I nieważne, że użycie magii mogło skutkować wydaleniem ze szkoły — o wiele bardziej od głupich zasad ministerstwa cenił własne życie.

W końcu, najwyraźniej skończywszy jeść, Snape wytarł usta serwetką i złożył ją na swoim talerzu. Harry natychmiast odstawił własne sztućce i czekał. Przez długą chwilę czarne jak onyks oczy zwyczajnie wwiercały się w niego, jakby był bardzo zagadkową ingrediencją. Jak zawsze Harry miał ochotę skręcać się pod tym badawczym spojrzeniem. Wreszcie nie mogąc dłużej tego wytrzymać, spojrzał Snape'owi prosto w oczy i uniósł butnie podbródek. Niech nie myśli, że się go boi! No dobrze, może i trochę się go obawiał lub nawet bał (nieważne!), ale Snape nie musi o tym wiedzieć.

Wreszcie mężczyzna przemówił:

— Skoro od teraz masz być moim synem… — Harry zakasłał. To zabrzmiało, jakby on sam się o to prosił! Snape zacisnął usta i zwęził niebezpiecznie oczy. Gdy stało się jasne, że Harry postanowił milczeć niczym grób, kontynuował: — …konieczne jest ustalenie kilku zasad, których będziesz bezwzględnie przestrzegać. Nie toleruję ich lekceważenia. Jeśli je złamiesz, poniesiesz konsekwencje.

Mógł się tego spodziewać, prawda? Jego życie w domu wujostwa od zawsze było obwarowane mnóstwem zakazów i nakazów, a każdy z nich powstał jedynie w celu utrudnienia mu życia i sprawienia, aby czuł się jeszcze bardziej nieszczęśliwie.

— Jeśli chcesz, możesz robić w międzyczasie notatki. Niewątpliwie w twoim przypadku się to przyda.

— Dziękuję, ale poradzę sobie.

Harry utkwił wzrok w nóżkach stołu, które zdobiły wyryte winogrona. Wszystko się w nim gotowało i nie miał pojęcia, jak przetrwa tę rozmowę bez robienia czegoś nieobliczalnego. Upatrzył sobie zdecydowanie dorodną kiść. Jedno grono, dwa grona, trzy, cztery, pięć… Może jak policzy je wszystkie, przejdzie mu ochota na rzucanie przedmiotami i trafienie jednym z nich, całkiem przypadkiem, w nos Snape'a. Mężczyzna jednak nie ułatwiał mu zadania.

— Czy to, co do tej pory powiedziałem, jest dla ciebie jasne?

Nastąpiła chwila ciszy. Harry doliczył się trzydziestu trzech gron.

— Jak słońce.

— Dobrze. Zatem możemy przejść dalej. Masz zakaz wychodzenia poza teren posiadłości. Granicę rozpoznasz po białych kamieniach, na których są zakotwiczone bariery ochronne. Myślę, że z tą zasadą nie powinieneś mieć problemu, ponieważ teren jest wystarczająco rozległy. — Snape przyszpilił Harry'ego swoim mrocznym spojrzeniem, po czym pochylił się do przodu w zastraszającej manierze pod tytułem „jeśli ruszysz się choć o cal, nie żyjesz”. — Dumbledore specjalnie dla ciebie naniósł tu dodatkowe zabezpieczenia. Wszystko po to, aby zapewnić ci maksymalną ochronę. Nie zmarnuj poświęcenia dyrektora.

Harry przytaknął, bo najwyraźniej Snape oczekiwał od niego jakiejś reakcji.

— Masz przychodzić na posiłki punktualnie o wyznaczonych porach. Śniadanie jest o dziewiątej, lunch o dwunastej, obiad o szesnastej, a kolacja o dwudziestej. Jeśli w międzyczasie zgłodniejesz, możesz poprosić skrzata, żeby przyniósł ci z kuchni jakąś przekąskę. Nie toleruję jednak sytuacji, w której ignorujesz czas przeznaczony na posiłki. Oczekuję też pilnowania porządku we własnym pokoju oraz chodzenia spać nie później niż o dwudziestej trzeciej. Nie chcę następnego dnia widzieć cię śpiącego na stojąco. Możesz korzystać z większej części domu, w tym rodzinnej biblioteki znajdującej się w prawym skrzydle. Jeśli będziesz miał problem z trafieniem do niej, wezwij skrzata domowego, a on cię zaprowadzi. W bibliotece oczywiście znajdują się księgi, z których nie życzę sobie, abyś korzystał. Na zakazaną sekcję nałożyłem odpowiednie zaklęcia zabezpieczające, więc radzę ci nie próbować żadnych sztuczek. Masz bezwzględny zakaz wchodzenia do mojego laboratorium. Jeśli czegoś potrzebujesz czy chcesz o coś zapytać, masz pukać bez względu na to, czy znajduję się w pracowni, gabinecie czy swojej sypialni.

Harry kompletnie stracił zainteresowanie swoimi gronami. Sprzątanie w pokoju? Przychodzenie na posiłki? Spanie o przyzwoitej porze? Różnych zasad spodziewał się usłyszeć, ale nie tych, które były raczej oczywiste. Poza tym, czy Snape uważał, że Harry jest aż tak nieokrzesany, że nie zapuka, gdy będzie chciał wejść do jego sypialni? Nie żeby w ogóle kiedykolwiek chciał do niej wejść! Absolutnie nie!

— Czy to wszystko?

— To dopiero początek. Jesteś pewien, że nie chcesz robić notatek? — zapytał Snape złośliwie.

Harry prychnął.

— Jestem pewien.

— Jak chcesz. Wiedz jednak, że nieznajomość, czy też w twoim przypadku zapomnienie, zasad nie zwalnia cię z ich przestrzegania. — Snape zamilkł na chwilę, zastanawiając się nad kolejnymi słowami. — Jako członek czarodziejskiej rodziny o długiej tradycji i czystości krwi, będziesz musiał zachowywać się stosownie do swojego pochodzenia. Niewątpliwie przed tobą sporo nauki w tym zakresie, gdyż do tej pory wychowywali cię mugole. Przebywanie z Weasleyami, którzy nie przywiązują zbytniej wagi do tradycji, również nie było źródłem najlepszych przykładów. Zatem od jutra, codziennie po śniadaniu, będziesz uczył się historii, polityki, prawa, tradycji, rodowych obowiązków i manier obowiązujących w czarodziejskiej społeczności. Szczególny nacisk nałożę na prawo i politykę, ponieważ będzie to niezbędny wstęp do finansów. Nie mam, a przynajmniej nie przewiduję mieć innych potomków, więc to ty oddziedziczysz po mojej śmierci fortunę Snape'ów i Prince'ów. Musisz wiedzieć, jak zarządzać majątkiem, ponieważ nie życzę sobie, żeby wszystko zostało roztrwonione w pierwszych kilku latach mojej cudownej emerytury w niebiosach.

Harry potrafił jedynie wgapiać się w Snape'a bez słowa. Będzie posiadać majątek? To Snape nie wydziedziczy go tuż przed swoją śmiercią tylko po to, żeby zrobić mu na złość?

— A teraz sprawa pierwszego września. Czarodziejskie społeczeństwo, z samym ministrem na czele, sądzi, że Harry Potter podejmie prywatną naukę. Nic bardziej mylnego. Pójdziesz do Hogwartu tak jak wszyscy, tylko pod nowym nazwiskiem i jako zupełnie nowa osoba.

Harry pokręcił gwałtownie głową i odepchnął się obiema rękami od krawędzi blatu. Krzesło zaszurało głośno i zaskrzypiało od siły, jaką włożył w odsunięcie się od stołu.

— Mam udawać kogoś innego? Po co? Nie chcę.

— Nie pytałem cię, czy chcesz. Wszystko już zostało z dyrektorem ustalone.

— Nie. Nie zgadzam się! — krzyknął, całkowicie zapominając o swojej obietnicy niedrażnienia Snape'a. — Nie pozwolę planować mi całego życia! Wystarczy, że wczoraj dowiedziałem się, że najbardziej nielubiany nauczyciel jest moim ojcem! I ojej, Harry, nie przejmuj się, ale może za miesiąc odkryjesz, że będziesz miał tłuste włosy i wielki nos! Dziś kolejne rewelacje. Czego dowiem się jutro? Nie! Po prostu nie!

Harry zakończył swoją tyradę, oddychając ciężko. Nagle zdał sobie sprawę, że stoi pośrodku kuchni, zaciskając dłonie w pięści.

— Przestań dramatyzować i siadaj — rozkaz przeciął powietrze niczym bat i Harry wzdrygnął się mimowolnie. W tonie wypowiedzianych słów pobrzmiewała groźba, wyraźnie mówiąca, że jeśli nie posłucha, spotkają go jakieś wyjątkowe potworności. I chociaż niczego w tej chwili bardziej nie pragnął, jak wybiec stąd i już nigdy więcej Snape'a nie oglądać, zmusił się, by ponownie usiąść na krześle.

Przez następne kilkanaście długich sekund panowała idealna cisza. Harry wciąż czuł uderzenia gorąca na twarzy i karku, ale jego oddech powoli uspokajał się. W końcu Snape przemówił:

— Wolałeś trafić do sierocińca?

— Tak. Nie… Nie wiem.

Snape odchylił się na krześle i zastukał palcami w podłokietnik.

— Może umknęło to twojej uwadze, ale nie przeżyłbyś długo, będąc wychowankiem Knota. O ile oczywiście w ogóle byś nim został, bo Czarny Pan pewnikiem napadłby na placówkę, w której by cię umieszczono do czasu załatwienia wszystkich formalności. Czy więc rozumiesz, że nie miałbyś szans dożyć końca wakacji, gdyby nie moja decyzja o zaakceptowaniu cię?

Harry kiwnął żałośnie głową. Niestety rozumiał.

— Co z przyjaciółmi? Co z Ronem? Hermioną?

— Nie będą o niczym wiedzieć.

Harry znowu chciał zaprotestować, ale Snape przerwał mu:

— W czasie obiadu przedstawię ci mój kompromis odnośnie twoich gryfońskich wielbicieli. Zgodzisz się na niego lub też nie, to już będzie twoja własna decyzja. Utrzymasz jednak swoją prawdziwą tożsamość w tajemnicy. To bardzo ważne, gdyż teraz na szali stoi nie tylko twoje bezpieczeństwo.

— Bo jesteś szpiegiem udającym lojalność Voldemortowi?

Snape zamarł.

— Skąd o tym wiesz?

Harry wzruszył ramionami. Nie był pewny, czy jego stwierdzenie było prawdą, bo wciąż miał wątpliwości co do prawdziwego nawrócenia Snape'a na jasną stronę. Byłoby jednak szczytem głupoty zdradzać mu, że zajrzał do myślodsiewni Dumbledore'a.

— Po prostu wiem.

Snape wpatrywał się w Harry'ego podejrzliwie i już wyglądało, że zechce dociekać prawdy, ale w ostatnim momencie rozmyślił się.

— Odpowiedź brzmi: tak. Jak tylko do Czarnego Pana doszłyby słuchy, że mam nad tobą jakąkolwiek prawną opiekę, dostałbym rozkaz przyprowadzenia cię do niego. Gdybym sprzeciwił się, uznano by mnie za zdrajcę i wyznaczono karę śmierci.

Harry westchnął ciężko. Czemu jego życie zawsze musi być takie skomplikowane? Nie lubił Snape'a, ale nie chciał, by zginął z jego powodu.

— Rozumiem.

— Będziesz musiał również wyzbyć się swoich nawyków. Zmiana wyglądu to jedno, ale każdy ma swój sposób zachowywania się, który łatwo może zdradzić. Pamiętaj, że będziesz miał stały kontakt z rówieśnikami, którzy bardzo dobrze poznali cię przed ostatnie cztery lata. Tak więc chcę przestać widzieć, jak przygryzasz wargę, gdy jesteś czegoś niepewny, jak mierzwisz włosy, gdy czujesz się zakłopotany lub nie możesz poradzić sobie z jakimś problemem, a także jak krzywisz się w ten swój dziwny sposób, że aż cały nos ci się marszczy.

Harry zamrugał. To on tak robił?

— Za jakieś dwa tygodnie wybierzemy ci nowe imię. Udamy się też do ministerstwa w celu dopełnienia formalności. Przy okazji zajdziemy do Olivandera, bo będziesz potrzebował nowej różdżki. Czy odrobiłeś już zadania wakacyjne?

— Nie?

— Tak przypuszczałem. Nawet jeśli, będąc Snape'em, w ubiegłym roku teoretycznie nie uczęszczałeś do Hogwartu, nie jesteś zwolniony z odrobienia zadań. W przypadku przyjęcia do szkoły nowego ucznia dyrektor ma obowiązek przekazania listy tematów ze wszystkich przedmiotów. Oczekuję więc, że już od jutra rozpoczniesz nad nimi pracę. Co jakiś czas będę kontrolował twoje postępy. Nauczę cię też zaklęcia zmieniającego charakter pisma. Jest niewykrywalne, ponieważ to mój własny wynalazek.

Harry zaczął zastanawiać się, ile jeszcze rzeczy Snape ma zamiar mu zaplanować. Może rzeczywiście powinien zastosować się do jego rady i zacząć robić notatki?

— Nie mam książek — wypalił nagle. — Nic nie mam.

Boże, jakie to żałosne… od teraz będzie musiał o wszystko prosić Snape'a. Z drugiej strony czuł się bardzo dziwnie przez cały czas przemowy mistrza eliksirów. Owszem, był przytłoczony faktem, że wszystkie dotyczące go decyzje zostały już podjęte i zdecydowanie mu się to nie podobało. Było to jednak tak odmienne od jego życia na Privet Drive, że nawet nie potrafił wykrzesać z siebie buntu. Nikt nigdy nie zwracał uwagi, czy wróci do szkoły z odrobionymi zadaniami albo że może poczuć się głodny lub chcieć o coś zapytać. Do tego Snape przedstawił mu jasne zasady, które wcale nie były takie straszne. Na razie wymagano od niego punktualności, pukania, przychodzenia na posiłki, wysypiania się, pilnowania porządku we własnym pokoju i uczenia się. Kto u Dursleyów przejmowałby, że Harry ma niskie oceny, jest zmęczony z powodu braku snu czy po prostu głodny? To wszystko było bardzo dezorientujące.

— Książki zostały już zamówione przez sowią pocztę. Dziś powinna przybyć przesyłka z pełnym kompletem podręczników, począwszy od pierwszej klasy a skończywszy na piątej. Przydadzą ci się wszystkie, ponieważ w tym roku będziesz przygotowywał się do sumów, a to oznacza powtórki materiału z wcześniejszych lat. Dziś też — Snape spojrzał na ścienny zegar — a dokładniej za pół godziny, przybędzie krawiec, żeby wziąć miarę na pełen komplet ubrań.

— Ubrań?

— Tak, ubrań. Czego się spodziewałeś? Że przez cały czas będziesz chodził w tym, co masz na sobie? — Harry wpatrzył się w blat stołu i zacisnął zęby. — Zadałem ci pytanie.

Nagle uniósł głowę, patrząc wyzywająco na Snape'a.

— Darujmy sobie to, okej? Ty wiesz, że mnie nienawidzisz i ja wiem to również. To, że okazałeś się… — zaciął się i zaklął w myślach. — To nic nie zmienia.

Snape przez chwilę milczał, ale po chwili skinął głową w zgodzie.

— Rzeczywiście. To nic nie zmienia.

— W takim razie po co to wszystko? Mógłbyś mi kazać zapracować na książki czy ubrania. Mógłbyś nawet odmówić mi wszystkiego i sprawić, że poszedłbym do Hogwartu bez niczego.

Snape spojrzał na niego ze zdziwieniem.

— Ty poważnie sądzisz, że mógłbym?

Harry zawahał się.

— A nie?

Snape pokręcił głową, jakby sam nie mógł uwierzyć własnym uszom.

— Nie, Potter, nie mógłbym. Po pierwsze, jest to kwestia ludzkiej przyzwoitości. Rola każdego dorosłego polega na zapewnieniu dziecku wszelkich podstawowych potrzeb. Po drugie, tu nie chodzi o naszą antypatię, ale o honor rodu Snape'ów. Jestem głową rodziny i moim obowiązkiem jest upewnienie się, że niczego ci nie brakuje i otrzymasz jak najlepszą edukację oraz start w życiu. Po trzecie, w momencie zaakceptowania cię jako swojego syna, co spowodowało zmianę warunków Zaklęcia Przynależności, musiałem liczyć się z tym, że od teraz będę zobowiązany.

— A dbanie o dom? — wyrwało się Harry'emu wbrew jego woli.

Snape zamrugał zaskoczony tą nagłą zmianą tematu.

— Od tego jest skrzat domowy.

No i co z tego?, pomyślał Harry, przecież zawsze może być dodatkowy. Wystarczy odrobina złośliwości, a tej Snape'owi z pewnością nie brakuje. A może znowu chodziło o ten cały honor? Co Snape wcześniej mówił? Że będzie go uczył eee… rodowych obowiązków? Może to właśnie to.

To wszystko było bardzo dziwne, zdecydował Harry. Snape dalej był wredny, jak to Snape, wszak nic niezwykłego. Jednak nie miał zamiaru traktować go jak… jak…

Jak kogo?

Harry skubnął rękaw swojej szaty, zastanawiając się nad tym. Szczerze powiedziawszy, sam nie wiedział. Jak wroga? Jak balast w życiu? Jak kogoś, kogo się nienawidzi?

Że będzie go traktował jak… Dursleyowie.


___________________________
[1] Dla dociekliwych: rosół jest typowo polskim daniem, ale w Anglii także jest popularny. Anglicy nazywają go „chicken soup” (rosół z kury z makaronem) lub „broth” (sam wywar).

[2] Informacje na temat sytuacji nieślubnych dzieci lub cudzołożących kobiet znajdziecie w historycznych książkach czy Internecie. Historię oczywiście dostosowałam do czarodziejskiego świata, a szczególnie chronologię (cofnęłam ją o tysiąc lat) — skoro u Rowling czarodzieje są zaściankowi i nietolerancyjni nawet współcześnie (nacisk na tradycję, czystość krwi, niechęć przed zaakceptowaniem innych ras), z pewnością taki brak akceptacji dzieci pozamałżeńskich mógł wyniknąć dużo wcześniej. Nie mieszam też wiary chrześcijańskiej do świata HP.


NASTĘPNY ROZDZIAŁ: SPALONE MOSTY
Komentarze
avatar
Smierciojadek  dnia 29.06.2014 11:54
W trakcie czytania i już po skończeniu ogarniała mnie... nostalgia? Melancholia? Smutek to może za dużo powiedziane, ale przeżywam całą sobą sytuację, w której znalazł się Harry. Trudno mi w sumie wyobrazić sobie, co on musi czuć. Trochę nie podoba mi się, że niebawem całkowicie zmieni się jego wygląd, a on wróci do Hogwartu jako zupełnie nowa osoba. Nie wiem, czy to nie będzie dla niego za dużo... Ale ciekawa jestem, jak rozwiążesz sprawę z jego przyjaciółmi - mam nadzieję, że chociaż oni będą mogli zostać przy jego boku. Co mi się jeszcze podobało? Opis zaklęcia. Takie encyklopedyczne, podręcznikowe notatki wychodzą Ci świetnie. Bardzo przyjemnie się to czyta.

Czekam na następną część i czytam dalej. ;)
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Wybitny! Wybitny! 100% [2 głosy]
Powyżej oczekiwań Powyżej oczekiwań 0% [0 głosów]
Zadowalający Zadowalający 0% [0 głosów]
Nędzny Nędzny 0% [0 głosów]
Okropny Okropny 0% [0 głosów]
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło
Facebook
Shoutbox
Musisz się zalogować aby wysłać wiadomość.

Pracownik departamentu
14.12.2024 00:09
Może grupa powinna być prywatna zamiast tajna? Taki strzał w ciemno.

A discord istnieje, ale mało się tam dzieje. Rzadko wchodzę, ale jest jeszcze

Harrych świąt!
13.12.2024 22:16
No, nie wpuszcza

Wróg ciemnej strony
13.12.2024 22:05
ulka_black_potter,
jak się tam dostać? bo widok jest poblokowany :D

Pan Śmierci
13.12.2024 21:22
stworzyłam taką grupę

https://www.faceb.
..0164523310

Specjalista ds. sprzedaży
13.12.2024 21:04
kiedyś to były dramy

no i był discord hpnetowy, ale chyba też już umarł, nie wiem bo mało na discorda wchodzę, jakoś mi się nie przyjął jako komunikator

Współpraca
Najaktywniejsi

1) Prefix użytkownikaAlette

Avatar

Posiada 59643 punktów.

2) Prefix użytkownikafuerte

Avatar

Posiada 57438 punktów.

3) Prefix użytkownikaKatherine_Pierce

Avatar

Posiada 47342 punktów.

4) Prefix użytkownikaSam Quest

Avatar

Posiada 45363 punktów.

5) Prefix użytkownikaShanti Black

Avatar

Posiada 44242 punktów.

6) Prefix użytkownikaA.

Avatar

Posiada 43682 punktów.

7) Prefix użytkownikamonciakund

Avatar

Posiada 43236 punktów.

8) Prefix użytkownikaania919

Avatar

Posiada 38932 punktów.

9) Prefix użytkownikaulka_black_potter

Avatar

Posiada 36773 punktów.

10) Prefix użytkownikaKlaudia Lind

Avatar

Posiada 34220 punktów.

Losowe zdjęcie
Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.
Theme by Andrzejster
Copyright © 2006-2015 by Harry-Potter.net.pl
All rights reserved.
Wygenerowano w sekund: 12.2