Severitus | AU 5 tom
— Coś ty uczynił, Severusie? — Harry dawno nie widział dyrektora tak wściekłego. — Co wtedy robiłeś Pod Świńskim Łbem?
— To, co zwykle — wycedził Snape, przelotnie spoglądając na wiszące na ścianach portrety byłych dyrektorów. Tylko połowa z nich udawała, że śpi. — Szpiegowałem cię. Mam swoje zadanie do wykonania, czyż nie? Tym bardziej że niektórzy postanowili trzymać mnie na oku. Sam Rosier Senior śledził mnie przez ostatni miesiąc. Odkryłem to, gdy na Nokturnie gromadziłem informacje o Carrowach. Było już za późno, aby wymazać mu pamięć. Zabiłem go, zanim mógł donieść o wszystkim Czarnemu Panu. — Snape pochylił się nad biurkiem, opierając obie dłonie o blat. — Tak, powiedziałem mu o przepowiedni. I nawet nie próbuj prawić mi świętoszkowatych kazań. Czy wiedziałeś o jego planach zabicia Potterów. Nie? To cię oświecę. Właśnie dziś wieczór miał napaść na ich dom. Wszystko było przygotowane i gdybym wtedy do niego nie przybył, nie rozmawiałbyś tu ze mną, ale organizował pogrzeb. Naprawdę jesteś w stanie pozwolić sobie, by ich poświęcić? Twoi sprzymierzeńcy kruszą się, prawda? Ilu członków Zakonu ostatnio zabito, hm?
— I robiłeś to tylko ze względu na dobro Zakonu? — zripostował Dumbledore, spoglądając na Snape'a z taką ilością niedowierzania, jakby ten wyznał mu, że każdej nocy zakrada się do kuchni po cukierki. — Bo ja mam wrażenie, że troszczyłeś się wyłącznie o jedną osobę. Lily Potter.
— Czy to ważne? — syknął Snape. — Kupiłem ci czas. O kimkolwiek mowa w przepowiedni, można ich ukryć. Wyślij zaufanych magomedyków, by przetrząsnęli karty szpitalne w poszukiwaniu odpowiednich kobiet. Mogą nawet sfałszować daty w certyfikatach urodzeń, jeśli potrafią. Nie obchodzi mnie to.
— Gdyby Voldemort nie wiedział o proroctwie…
— To co? Byliby bezpieczniejsi? — warknął Snape. — Poczęty z tych, którzy mu się oparli! Przegrywasz, Dumbledore, a on zniszczy wszystkich, którzy są przeciw niemu, łącznie z dzieckiem z przepowiedni!
Harry wpatrywał się w scenę odrętwiały. Ledwo zarejestrował następne słowa Dumbledore'a:
— Czy ktoś jeszcze był obecny przy przekazywaniu treści?
— Nie. Nikt inny o tym nie wie. I podejrzewam, że tak zostanie, bo Czarny Pan zakazał mówić o tym komukolwiek.
— To dobrze. Bowiem ja proszę cię o to samo.
* * *
Młoda kobieta, otulona płaszczem, stała w holu. Pojedyncza lampa olejna, przytwierdzona do ściany, oświetlała jej drobną sylwetkę i włosy barwą przypominające roziskrzony rubin. Patrzyła wprost na Snape'a, ale w oczach nie pozostało ani śladu dawnego ciepła.
Od ich ostatniego spotkania musiał minąć pełny rok.
— Przysięgnij — powiedziała z mocą. — Jeśli ceniłeś naszą przyjaźń, przysięgnij.
— Czyżbyś nie obawiała się przychodzić do domu śmierciożercy? — zapytał, zupełnie ignorując jej żądanie. Wąskie usta, wykrzywione w znajomym szyderstwie, nadały surowym rysom jeszcze ostrzejszego wyrazu.
— Przyszłam dlatego, że nim jesteś.
Nie takiej odpowiedzi oczekiwał.
— Słucham?
Przez moment panowała między nimi jedynie cisza.
— To chłopiec, wiesz? Jest taki śliczny. Ma po mnie oczy. Oraz czarne włosy… po Jamesie.
— Po co mi to mówisz? — syknął Snape z irytacją.
— Nie wierzę, że będziemy mogli wiecznie się ukrywać — odpowiedziała twardo. — James jest taki pewny siebie, ale ja widzę, co się dzieje. Ostatnio zginęli McKinnowie, zaraz potem Fenwick. W tym tygodniu to samo o mało nie spotkało Syriusza… Jeśli coś nam się stanie, ochroń go. To bardzo ważne. Musisz przysiąc.
— Czemu ja? Nie masz wystarczająco dużo własnych obrońców?
— Jesteś blisko Voldemorta. Będziesz umiał odwrócić uwagę od Harry'ego. Tylko o tyle proszę.
Przez długą chwilę Snape milczał. Harry zastanawiał się, o czym myśli. Ma żal, że odwróciła się od niego? A może wini siebie z powodu tego, jak to wszystko się skończyło? Harry nie wiedział, bo w przeciwieństwie do wcześniejszych wspomnień twarz Snape'a stała się nieprzenikniona, jakby postanowił ukryć emocje przed całym światem.
Zastanawiał się też, czemu Lily nie wiedziała, że Snape jest po stronie Dumbledore'a. Z jakiego to powodu trzymano członków Zakonu w niewiedzy? Harry mgliście przypomniał sobie, że podczas przesłuchania Karkarowa napomknięto o procesie Snape'a. Wszyscy myśleli, że jest śmierciożercą, ale po zeznaniach oczyszczono go z zarzutów. Widocznie Dumbledore miał w tym jakiś cel. Lily musiała również nie wiedzieć o roli Snape'a w przekazaniu przepowiedni, bo wtedy nie przyszłaby do niego po pomoc.
— W porządku — zgodził się Snape. — Ze względu na dawną przyjaźń, przysięgam chronić go od Czarnego Pana. Ale nic więcej.
Na twarzy Lily pojawił się nagły wyraz ulgi. Skinęła głową w podziękowaniu. Jednak zanim odwróciła się do wyjścia, powiedziała coś jeszcze. Coś dziwnego, czego Harry nie rozumiał:
— Nie wiń go. To tylko dziecko.
Snape obserwował, jak odchodzi żwirowaną ścieżką, żeby deportować się poza ogrodzeniem. Strugi deszczu rozmyły jej sylwetkę na długo przed tym, jak rozległ się trzask aportacji.
— Czemu wierzysz, że to zrobię? Nawet nie poprosiłaś o Wieczystą Przysięgę.
Szept zgubił się w dudnieniu deszczu o ziemię i scena rozpłynęła się w nicość.
* * *
Następne wspomnienia były zaledwie mieszanką ekspresji i dźwięków. Następowały jedna po drugiej, tak że Harry mógł rozróżnić jedynie urywki rozmów.
— Kiedy się urodził?
— Trzydziestego pierwszego lipca.
— Za późno. Harry miał przyjść na świat w pierwszej połowie miesiąca.
— Czy to ważne?! Fakt jest faktem. Trzeba coś zrobić!
— Co za ironia. Kupiłeś Potterom zaledwie rok. Widać nie da się oszukać przeznaczenia.
— Ukryj ich. Zrobię wszystko, ale ukryj ich.
Rozdzierający płacz.
— Prosiłem go, żeby ją oszczędził. Błagałem…
— Jednak Lily postanowiła oddać za Harry'ego życie. Ale bez ciebie nie zdałoby się to na wiele.
— O czym ty…
— Nie musiała umierać, bo Voldemort obiecał ją oszczędzić. Lily dokonała wyboru i wtedy, i tylko wtedy, można mówić o prawdziwym poświęceniu. To dlatego nie był w stanie chłopca zabić.
— Gdyby ten bachor się nie urodził, nigdy nie miałoby to miejsca!
— A co z twoim udziałem, Severusie. Jesteś bez winy?
— Oczywiście, że nie!
— Voldemort wróci. Kiedy przyjdzie czas, będziesz musiał Harry'ego chronić.
— Już złożyłem obietnicę. Nie trzeba wymuszać na mnie drugiej.
* * *
Wreszcie wir uspokoił się i przed oczami Harry'ego uformowało się nieznane pomieszczenie. Ściany były tu wykonane z kamienia, ale pluszowy dywan i liczne arrasy nadawały przytulnego charakteru. Przy dużym kominku siedzieli Snape i Dumbledore, a wyglądem nie różnili się od swoich współczesnych wersji. Obaj sączyli Ognistą Whisky i aby napić się z własnej szklanki, dyrektor odsuwał wąs, który w świetle płomieni wyglądał, jakby był ze złota.
— I tylko on jest w stanie go pokonać? — przerwał ciszę Snape.
— Skądże. Gdyby istniało więcej wieszczek, byłoby też więcej tego typu przepowiedni. Hm… albo i nie, biorąc pod uwagę to, jak bardzo potrafią być wybiórcze.
— Więc twoim zdaniem są inni?
— Nie zrozumiałeś mnie, Severusie. Nie mówiłem o konkretnych jednostkach. Kto powiedział, że tylko jeden czarodziej musi tego dokonać?
— Zatem jakie miało znaczenie, że lata temu powiedziałem o niej Czarnemu Panu? Byłeś wtedy bardzo niezadowolony. — Pociągnął łyk ze szklanki i dodał ze wstrętem: — A wszystko okazało się jedną wielką bujdą. Bo jakie Potter może mieć wyjątkowe zdolności? Niewyczerpalny zapas głupoty?
— Przepowiednia mówiła prawdę — rzekł Dumbledore z naciskiem. — Harry posiada moc pokonania Voldemorta. Nic więcej. Równie dobrze mógłby, jak wielu innych uzdolnionych czarodziejów, po prostu żyć swoim życiem i liczyć, że ktoś inny wykona brudną robotę. Ponieważ jednak jest zbyt mocno uwikłany w wojnę, więc prędzej czy później stanąłby przeciwko niemu. Przepowiednia niczego nie zmienia w tej kwestii. Ale wiedząc o niej, Voldemort miał szansę przeciwdziałać. Choć wyszło na jaw, że robiąc to, wykopał pod sobą dołki.
— Co masz na myśli?
— Och, nic takiego. W swoim czasie zobaczysz. Zapewniam cię jednak, że będzie to wyjątkowo zjawiskowe widowisko.
Nieoczekiwanie Harry poczuł rękę zaciskającą się na jego ramieniu i szarpnięcie. Świat zawirował i ku własnemu przerażeniu znalazł się z powrotem w gabinecie Prince Manor oko w oko z prawdziwym Snape'em.
NASTĘPNY ROZDZIAŁ: ZŁAMANE PRZYRZECZENIE
Z mojego punktu widzenia wygląda to na bardzo dobrze opisane wspomnienie dotyczące przepowiedni o Harrym, dobrze pomyślane także podzielenie tego na części, dialogi ciekawe i do tego z sensem, czekam na kolejną część. Ode mnie zasługuje na świetną ocenę.