Rekord osób online:
Najwięcej userów: 303
Było: 16.01.2023 02:39:51
Współpraca z Tactic Games
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Nieoryginalna, Klaudia Lind, Anastazja Schubert, Takoizu, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Jak wyglądało życie Gauntów? Powstał film, który Wam to pokaże.
>> Czytaj Więcej
W sierpniu HPnetowicze mieli okazję spotkać się w Krakowie. Jak było?
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, louise60, Zireael, Aneta02, Anastazja Schubert, Lilyatte, Syrius...
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, Hanix082, Sam Quest, louise60, PaulaSmith, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Każdy tatuaż niesie ze sobą jakąś historię. Jakie niosą te fanowskie, związane z młodym czarodzie...
>> Czytaj Więcej
Hermiona spędza weekend w Norze, gdzie dostaje listy z Hogwartu, po czym wybiera się na zakupy na...
>> Czytaj Więcej
Hermiona spędza weekend w Norze, gdzie dostaje listy z Hogwartu, po czym wybiera się na zakupy na...
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z Ronem wybierają się do Australii, aby odszukać rodziców Hermiony i przywrócić im ...
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z Ronem wybierają się do Australii, aby odszukać rodziców Hermiony i przywrócić im ...
>> Czytaj Więcej
W głębi Zakazanego Lasu dochodzi do spotkania dwóch poszukiwanych śmierciożerców. Omawiają plany ...
>> Czytaj Więcej
W Hogwarcie trwają ostatnie prace mające na celu przywrócenie zamku do dawnej świetności. Nowy mi...
>> Czytaj Więcej
W Hogwarcie trwają ostatnie prace mające na celu przywrócenie zamku do dawnej świetności. Nowy mi...
>> Czytaj Więcej
List z Hogwartu przybył wczesnym rankiem, jeszcze zanim zdążyli zasiąść do śniadania. Lily ścieliła łózko, Albus już czytał na kanapie w salonie, ale James wciąż leżał pod kołdrą, głośno chrapiąc. Ginny stała w kuchni, ściskając w dłoni kopertę, która miała odebrać jej jedno z dzieci na prawie siedem lat.
Harry nie musiał pytać, dlaczego miała taki niewyraźny wyraz twarzy. Pismo ze szkoły poznał od razu.
Nie wiedział, jak powinien zareagować. Wyczekiwali tej wiadomości od dłuższego czasu. James przejawiał zdolności magiczne już od siódmego roku życia, więc wysłanie go do Hogwartu było tylko kwestią czasu. Często z nim o tym rozmawiali, a on z utęsknieniem wyczekiwał chwili, w której pojedzie do zamku, gdzie znajdowało się tak wiele rzeczy do odkrycia. Widząc jego radość, Harry sam nie mógł powstrzymać uśmiechu, bo przecież chciał zobaczyć swoje dzieci w szkole, do której sam miał szczególny stosunek. Co więcej, myśl o tym napawała go dumą.
Tylko, że nie dziś.
Akurat tego dnia coś ścisnęło jego żołądek, bo nagle okazało się, że to już teraz, a nie kiedyś w przyszłości. Nie należał do panikujących rodziców, a jednak oderwanie jego dziecka od domu rodzinnego wcale go nie cieszyło. W końcu James był za młody, niedojrzały, nie rozumiał otoczenia i wciąż potrzebował pomocy w stawianiu pierwszych kroków w wielkim świecie.
Trochę bolało. Tylko trochę, ale wciąż.
Parsknął głośno, zwracając uwagę Ginny, która posłała mu zmartwione spojrzenie.
Co za ironia. Kiedyś jego boginem był dementor, bo Harry'ego miał przerażać tylko sam strach. Teraz nie zdziwiłby się, gdyby ta magiczna maszkara przyjęła postać odchodzącego Jamesa.
Ze wstydu aż mu policzki pociemniały.
– Co ci chodzi po głowie? – zapytała go skonsternowana.
Od czasów szkolnych Harry nabrał doświadczenia, poznał życie od wielu stron. Już nie drżał na myśl o strachu, bo wiedział, że to uczucie było czymś w rodzaju alarmu zwiastującego niebezpieczeństwo, naturalną reakcją każdego organizmu. Nauczył się również tego, że przerażenie w gruncie rzeczy zawsze dotyczyło nieznanego, co wykraczało poza dzienny schemat. W wieku trzynastu lat widział dementora, bo nie rozumiał kierujących nim mechanizmów, wobec czego potwór stanowił dla niego przeszkodę nie do pokonania. Hermiona bała się porażki, ale nie ze względu na niepowodzenie samo w sobie, ale bardziej odwrócenie jej świata do góry nogami. Stworzenia stanu, nad którym nie będzie miała kontroli.
On właśnie teraz tracił grunt pod nogami. Nie dlatego, że James miał go zostawić albo nie poradzić sobie w szkole. Po prostu Harry wiedział, że nadszedł etap, w którym nie panował nad sytuacją. W którym po prostu już kompletnie nie wiedział, co będzie w przyszłości.
Tylko tak wyglądało życie, nie mógł przed tym uciec. Zresztą, wcale nie chciał.
– Co to jest, mamo? – zawołała Lily, wbiegając do kuchni. Włosy miała związane na czubku głowy, a na nogach nosiła puchate kapcie z głową puchacza, które dostała na urodziny od starszych braci.
– Wygląda na to, że James oficjalnie jedzie do Hogwartu – powiedział z uśmiechem, bo Ginny wciąż stała niczym sparaliżowana.
– Naprawdę?! – Lily wrzasnęła tak głośno, że siedzący na kanapie Albus wstał jak rażony piorunem. – Jaaaaaames! – Wyleciała z kuchni, a jej ciężkie kroki na schodach obudziłyby zmarłego.
– Jajka? – przerwała ciszę Ginny, odkładając list na parapet.
– Ja zrobię – westchnął, otwierając lodówkę.
Nie minęła nawet minuta, kiedy całkowicie rozbudzony James wbiegł do kuchni, potykając się o krzesło i zwalając na podłogę dzbanek.
– Gdzie on jest?!
– Zapanuj nad sobą, paskudo – skarcił go Harry, odkładając na blat kartonowe pudełko. – Reparo.
– No weź! Tato? – niecierpliwił się jedenastolatek, ale jego ojciec jedynie złośliwie wzruszył ramionami. – Mamo?
– Nie wiem, o czym mówisz – zaśpiewała Ginny, wymieniając z Harrym znaczące spojrzenia.
– No ej! To niesprawiedliwe!
– James jedzie do Hogwartu? – wyraził swoje zainteresowanie Albus, wkraczając do kuchni z nosem w książce.
– Mój list, błagam! – jęczał, ale wtedy dostrzegł leżącą przy oknie kopertę, więc zamilkł. Zamarł tylko na krótką chwilę, bo zaraz potem przemknął przez kuchnię, by dorwać przesyłkę, na którą czekał już od dawna.
– Mogę wziąć jego pokój? – rzuciła Lily, kiedy już weszła ponownie do zajmowanego przez nich pomieszczenia. – No co, jest większy – Odpowiedziała na pytające spojrzenie Albusa. Chłopak przez jakiś czas przetwarzał zdobyte dane, ale zaraz potem wybuchnął.
– Ja zabieram pokój Jamesa! Jestem starszy!
– Ale ja jestem dziewczyną, mam więcej rzeczy!
– No ciekawe z której strony – prychnął.
– Z każdej, zobacz sobie. – Wskazała na niego palcem ze złością. – Nic mi się tam nie mieści, nawet trudno dojść do łóżka!
– Pewnie dlatego, że jesteś taką bałaganiarą!
Harry rozbił jajka na patelni, kiedy Ginny zaczęła w spokoju parzyć herbatę.
– Nieprawda! Mamo, powiedz mu, że nieprawda!
– Mama codziennie ci mówi, żebyś "ogarnęła ten syf"! – zarechotał, ale wtedy Lily złapała go za włosy.
– Ja biorę pokój Jamesa!
– Nie, ja go zabieram, auuua...!
– Dość – powiedział Harry. – Nikt nie bierze pokoju Jamesa, więc wynocha stąd, już.
– A ja mogę wziąć pokój Jamesa? – odezwał się rozbawiony, najstarszy syn, ale dostrzegając mordercze spojrzenie ojca, spoważniał.
– Złaź z tego parapetu – powiedział do niego, a chłopak zeskoczył na ziemię i wraz z listem uciekł do salonu.
James miał piętnaście lat, kiedy pierwszy raz zaprezentował wielki pokaz zazdrości i frustracji.
Zazwyczaj świetnie radził sobie z emocjami, nie krzyczał, nie trzaskał drzwiami. Kiedy coś mu nie pasowało, od razu mówił, a po chwili zapominał, bo nie miał czasu grzebać w przeszłości. Pod tym względem znacząco różnił się od Albusa, który z charakteru przypominał Harry'ego, więc lubił analizować wszelkie niepowodzenia.
Ponieważ starszy chłopak na ogół nie potrzebował pomocy, młodszemu z zasady poświęcali więcej uwagi. Al był niepewny kroków, które stawiał, często spoglądał na nich wyczekująco, jakby mieli mu podać receptę na dobre życie.
Pewnego dnia coś poszło nie tak, a Harry w zasadzie nie wiedział co. Po prostu gdzieś poszli, o czymś rozmawiali, nie robili nic konkretnego. Pewnie nawet nie zapisałby tego dnia w pamięci, gdyby James nie wymamrotał pod nosem "Zapytaj lepiej Albusa i tak tylko on was obchodzi".
To było jak przywalenie głową w metalowy słup. Przez jakiś czas nie docierało do niego, że chłopak w ogóle coś powiedział. Później przez kilka chwil przyswajał komunikat, a nawet kiedy zakodował jego istotę, to i tak wydawało mu się, że nie zrozumiał.
Najstarszy syn nie należał do zazdrośników, w innym wypadku Harry skwitowałby jego uwagę śmiechem albo jakąś luźną uwagą. Chciał przypomnieć sobie, o czym rozmawiali, żeby ogarnąć, czego dotyczył ten wyrzut. Jednak mimo starań, nie miał pojęcia, co powiedzieć.
– Co się dzieje, James? – zdecydował zapytać, bo puszczenie tego w niepamięć nie wchodziło w grę.
– Nic – burknął pod nosem.
– Nie zachowuj się jak pięciolatek – odparł zirytowany, bo jakkolwiek starał się być dobrym ojcem, nie zawsze mu to wychodziło.
– No jasne, ja nie mogę nie zachowywać jak pięciolatek – powiedział chłopak, nie odrywając wzroku od miotły, którą polerował. – A jemu to wszystko wolno, bo jest ofermą…
– Słucham? – warknął, a James mimowolnie zadrżał, chociaż starał się to ukryć, ściskając dłonie na drewnianej rączce. – Powiedz tak o nim jeszcze raz, nie wyjdziesz z pokoju do końca wakacji.
– Widzisz?! – krzyknął, wstając z fotela, a trzymana miotła spadła z trzaskiem na podłogę. – Tylko to się dla was liczy! Wystarczy wyśpiewać jego imię, normalnie jak zaklęcie! Wszędzie tylko on i on!
– Co w ciebie wstąpiło? – Harry próbował zachować spokojny, pełen zrozumienia ton, ale tak naprawdę zgubił się już na samym początku. – Pokłóciliście się?
– Wkurza mnie to już! – James przeczesał ręką włosy, co jawnie wskazywało na jego zdenerwowanie. Sam nie wiedział, jak wyrzucić z siebie złość. – Cały dzień… co robił Albus, gdzie poszedł Albus. Albus nie chce być w Slytherinie, Albus ma głupie imię, Albus kumpluje się z Malfoyem, Albus sratata! Normalnie przeklęte dziecko! Wszystko ciągle o nim, no jest do ciebie podobny i nazwałeś go po ludziach, na puncie których masz obsesję!
To brzmiało tak absurdalnie, że Harry miał ochotę się roześmiać. Tylko że jego syn miał tylko piętnaście lat.
– Zostałem kapitanem drużyny Quidditcha, wiesz? Mówiłem wam, ale nie słuchaliście, bo Albus!
– Twój brat użył czarów poza Hogwartem. Chciałeś, żeby go wyrzucili go ze szkoły?
– NIC MNIE TO NIE OBCHODZI!
Po tych słowach wybiegł z salonu, uciekając prosto do swojego pokoju. Harry usłyszał tylko głośne trzaśnięcie drzwi, a po jego głowie błądziła jedna, konkretna myśl – "Gdzie popełniłem błąd?".
To właśnie w wychowywaniu dzieci uważał za najtrudniejsze. Nigdy nie mógł być pewny, że wcześniej, nawet kilka lat temu, podjęte decyzje należały do tych słusznych. Mało tego, kiedy docierało do niego, że gdzieś coś zrobił źle, to nawet nie wiedział, kiedy… a tak naprawdę nie wiedział nawet co.
Wedle poradnika wychowawczego, który kiedyś cytowała mu Ginny, powinien poczekać około pół godziny, następnie zapukać do drzwi pokoju syna, poprosić o rozmowę i tylko gdy chłopak wyrazi gotowość, podjąć prośbę rozwiązania problemu… a ponieważ uważał, że wszelkie poradniki są bezdennie głupie, poszedł porozmawiać z Jamesem od razu.
Wpadł do jego sypialni, przekonując siebie w myślach, że nie ma żadnych podstaw do zdenerwowania. "Trudny wiek, ty też przez to przechodziłeś" powtarzał. "A jak już zapomniałeś, to poproś Rona i Hermionę o przypomnienie".
– Gratulacje – powiedział do kołdry, pod którą leżał obrażony piętnastolatek. – Mam nadzieje, że w razie problemów z drużyną, nie zachowasz się jak księżniczka i nie zamkniesz w szatni.
To zadziałało od razu, chociaż nie nazwałby tego rozsądnym zachowaniem. James usiadł na łóżku, z ciemnym rumieńcem na policzkach i roztrzepanymi, kasztanowymi włosami.
– Świetnie – rzucił Harry i sam zajął miejsce na krześle przy biurku. – A teraz usłysz mnie, mój dojrzewający synu. Cieszę się, że zostałeś kapitanem, to wspaniała wiadomość, której nie rzuca się między wierszami, pod nosem, kiedy akurat w domu panuje zamęt. Dobrze wiesz, że w tym domu awans w drużynie Quidditcha jest ważniejszy niż nominacja na… nie wiem… asystenta Ministra Magii.
– Asystent Ministra Magii to obciach.
– No to testera denek kociołków, co za różnica – dodał zniecierpliwiony.
– Taka, że ciągle mówisz o wujku Percym – wyjaśnił chłopak, a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
Tym całkowicie zbił go z tropu. Jednak to i tak nie miało znaczenia, bo po wielu latach Harry zapomniał, co chciał Jamesowi powiedzieć… ani tego, co w praktyce powiedział. Jednak tego dnia doszedł do wniosku, że mimo wszystko jego pierworodny syn również miał swoje humorki i w gruncie rzeczy był do niego tak samo podobny, jak Albus.
Na święta poprzedzające jego czterdzieste urodziny Ron mu powiedział, że prezenty na Boże Narodzenie uznaje za przereklamowane, bo obecnie i tak zawsze doskonale wie, co dostanie… czyli w gruncie rzeczy mógłby sam to sobie sprawić. Wtedy Harry skwitował to śmiechem, ale oczywiście głośno się zgodził. W końcu co roku Ginny dawała mu coś, czego akurat potrzebował (ale nie miał pojęcia, skąd ona o tym wiedziała), Ron jakiś gadżet związany z Quidditchem, ku chwale młodości, Hermiona książkę, jego dzieci jakieś nowinki technologiczne i tak dalej i tak dalej. Nigdy nie padł ze zdziwienia, widząc podarunki od najbliższych. Tylko że nie uważał, że to coś złego. Cieszył się, że wciąż o nim pamiętali.
Kilka lat później przekonał się, że Ron wcale nie miał racji...
...bo kilka lat później w dzień Bożego Narodzenia James mu zakomunikował, że jego dziewczyna była w ciąży.
– Przecież ty nie masz dziewczyny – skwitował to Harry, pogrążony w szoku.
Nie śledził szczególnie życia prywatnego jego syna, ale akurat o wielkim rozstaniu z Mary wiedział chyba każdy w rodzinie. James tkwił w związku z koleżanką z Gryffindoru od trzeciej klasy, razem spędzali czas w szkole, w wakacje i właściwie… zawsze. Jednak zaraz po skończeniu Hogwartu ich relacja zaczęła tonąć. Najpierw ona się obraziła, potem złość przeszła na niego, kilka razy się rozstawali, potem schodzili. Harry słyszał o ich "otwartym" związku, widział pokazy zazdrości, czuł kipiącą od syna złość. Ostatecznie całość rozpadła się w wakacje, kiedy Mary uciekła ratować młodych czarodziei w Afryce razem z jakimś szalonym uzdrowicielem.
– Wolisz, żebym ci powiedział, że moja jednorazowa przygoda urodzi dziecko? – fuknął James.
– A więc twoja dziewczyna jest w ciąży…
Tamtego dnia więcej o tym nie rozmawiali. Harry nie mógł wyjść ze stanu otumanienia, bo komunikat syna docierał do niego bardzo powoli.
Jednak tuż po świętach informacja o przyszłym wnuku uderzyła go ze zdwojoną siłą… niemal jak tłuczek podczas meczu z Puchonami, kiedy ten debil McLaggen postanowił znokautować kapitana drużyny.
Nie od razu powiedział o tym Ginny, wolał pozostawić ją w stanie słodkiej nieświadomości. Najpierw dokładnie wypytał Jamesa, a później po prostu się załamał.
Mając dorosłego syna, brał pod uwagę możliwość przejęcia szlachetnej pozycji dziadka, ale nie w ten sposób. W praktyce matką jego wnuka była mugolka i jakkolwiek nic do ludzi niemagicznych nie miał, to niesmak po Dursleyach wciąż w nim siedział jak taki złośliwy druzgotek. Ponad to wszystko Mily pochodziła z Ameryki Łacińskiej, pracowała w niezbyt chwalebnej dzielnicy Londynu jako kelnerka i była tak głupia, że nawet niuchacze wydawały się przy niej szalenie bystre.
– Dlaczego? – zapytał Jamesa, ukrywając rozpacz, bo nie wypadało się załamywać w takich chwilach.
– Lubię ją – powiedział. – Ma w sobie dużo zapału, nawet jeśli trochę słomianego, to… jest energiczna i ciekawa świata. Myślę, że nasz mógłby jej się spodobać.
Harry nie znalazł w sobie dość siły, żeby podjąć wyzwanie wyjaśnienia, że sympatia to nie dość, żeby zakładać z kimś rodzinę.
Jedno musiał przyznać – James naprawdę się starał. Dzielnie próbował pogodzić szkolenie aurora z opieką nad ciężarną dziewczyną, chociaż nie zawsze mu to wychodziło. Ginny postanowiła się nie wtrącać, chociaż czasami wpadała w atak histerycznego śmiechu, mimo że nie otaczało jej nic zabawnego.
Harry sam często nie mógł powstrzymać rechotania, nawet jeśli wewnątrz czuł się bardziej przerażony niż powinien rozsądny człowiek w jego sytuacji.
– Co ja niby mam teraz zrobić? – snuł swoje żale do Rona, który pił obok niego ognistą whiskey, starając się go pocieszyć milczeniem. – Naprawdę nie chowałem go przez te wszystkie lata po to, żeby zapętlił się w jakiejś relacji bez przyszłości. Dlaczego on nie może być poukładany, jak Albus albo Lily?
Chociaż akurat słowo "poukładanie" nie pasowało do żadnego z jego dzieci. Młodszy syn co chwilę wpadał na durne pomysły, chociaż te nie miały żadnego związku z płcią przeciwną. Z kolei córka w ramach szukania własnej tożsamości pofarbowała włosy na czarno, co z jej piegowatą twarzą i rudymi brwiami wyglądało wręcz diabolicznie.
– Nawet nie wiem, co mam mu doradzić – kontynuował, patrząc na swoje odbicie w szklance. – Oni praktycznie się nie znają, nie ma żadnych podstaw, żeby cokolwiek im wróżyć. Mogą zniszczyć sobie życie albo przysięgać wieczną miłość.
Tak naprawdę największym problemem w tym wszystkich nawet nie było to, że oni niewiele o sobie wiedzieli. Harry przede wszystkim zauważył straszną niedojrzałość w ich podejściu do życia. Zupełnie, jakby nie zdawali sobie sprawy, jaka na nich ciąży odpowiedzialność.
– Ty – odezwał się nagle Ron. – A ona w ogóle wie, że James to czarodziej?
– Nie – odpowiedział, wzdychając głośno. – Uznaliśmy z Ginny, że lepiej nie obciążać jej takimi informacjami w stanie totalnej destabilizacji emocjonalnej.
– Aaaa…
Tamtego dnia upił się po raz trzeci w sowim życiu, przy czym naprawdę nie wiedział, z jakiego powodu. Wiele lat temu przesadził z alkoholem w wyniku ataku złości, może nawet bardziej zazdrości. Później świętował narodziny córki, kiedy zawładnęła nim nieprawdopodobna radość, a dla odmiany nie czuł ani grama strachu. Teraz… no właśnie. Teraz nie wiedział.
Zasnął na kanapie w mieszkaniu Rona i Hermiony, zaraz po napisaniu wzruszającego listu do żony, a obudził go dopiero smród spalonej przez przyjaciółkę jajecznicy.
– Wracam do domu – wymamlał, jak tylko dał radę poskładać w głowie te trzy słowa w odpowiedniej kolejności.
– Oszalałeś? – Hermiona stanęła w progu salonu, w granatowej szacie i włosami upiętymi w luźny kok. – Wyglądasz jak kupka nieszczęścia, nie powinieneś tak się pokazywać przed swoją żoną. Weź prysznic – Rzuciła w niego czystym ręcznikiem. – I umyj zęby – dodała ze zmarszczonym nosem. – Dam ci szczoteczkę.
Wybitny! | 0% | [0 głosów] | |
Powyżej oczekiwań | 0% | [0 głosów] | |
Zadowalający | 100% | [1 głos] | |
Nędzny | 0% | [0 głosów] | |
Okropny | 0% | [0 głosów] |
Korzystając z mocy admińskich, przeczytałam ten rozdział już dawnooo i pokochałam
Jest tutaj wszystko i do tego takie naturalne. nie ma żadnego wyidealizowanego świata, jest po prostu normalne, ludzkie życie, pełne humoru, tragedii mniejszych i większych
Kocham relację między Harrym a Jamesem <3
(...)
r11; Wolisz, żebym ci powiedział, że moja jednorazowa przygoda urodzi dziecko? r11; fuknął James.
r11; A więc twoja dziewczyna jest w ciążyr30;
Uwielbiam ten fragment