Rekord osób online:
Najwięcej userów: 308
Było: 25.06.2024 00:46:08
Współpraca z Tactic Games
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Nieoryginalna, Klaudia Lind, Anastazja Schubert, Takoizu, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Jak wyglądało życie Gauntów? Powstał film, który Wam to pokaże.
>> Czytaj Więcej
W sierpniu HPnetowicze mieli okazję spotkać się w Krakowie. Jak było?
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, louise60, Zireael, Aneta02, Anastazja Schubert, Lilyatte, Syrius...
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, Hanix082, Sam Quest, louise60, PaulaSmith, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Każdy tatuaż niesie ze sobą jakąś historię. Jakie niosą te fanowskie, związane z młodym czarodzie...
>> Czytaj Więcej
Wiersz dla Toma Riddle'a...
>> Czytaj Więcej
Nadchodzi dzień powrotu do Hogwartu. Hermiona żegna się z rodzicami oraz przyjaciółmi i jedzie po...
>> Czytaj Więcej
Strofy spisane z myślą o Tomie R. :)
>> Czytaj Więcej
Nadchodzi dzień powrotu do Hogwartu. Hermiona żegna się z rodzicami oraz przyjaciółmi i jedzie po...
>> Czytaj Więcej
Hermiona spędza weekend w Norze, gdzie dostaje listy z Hogwartu, po czym wybiera się na zakupy na...
>> Czytaj Więcej
Hermiona spędza weekend w Norze, gdzie dostaje listy z Hogwartu, po czym wybiera się na zakupy na...
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z Ronem wybierają się do Australii, aby odszukać rodziców Hermiony i przywrócić im ...
>> Czytaj Więcej
- Pirszoroczni, do mnie! – znajomy głos gajowego Hogwartu, Rubeusa Hagrida, dał się słyszeć wśród gwizdów i pisków wydobywających się ze stającego pociągu. Regulus, Avery i Mulciber wysiedli z niego i skierowali się w kierunku powozów. Starsi uczniowie zawsze przemieszczali się do szkoły dorożkami, które jeździły same, nienapędzane przez konie. Z kolei pierwszoroczniacy poszli za Hagridem w kierunku jeziora, aby zgodnie z tradycją przybyć pierwszy raz do szkoły na łodziach.
Trzech Ślizgonów zajęło miejsce w powozie, dołączyła do nich jeszcze jedna dziewczyna.
- Cześć Reg, nie zauważyłam cię w pociągu… Gdzie byłeś? – zapytała, odgarniając włosy z czoła. Była to Alys Haven, o rok od nich młodsza Ślizgonka, która powszechnie uchodziła w szkole za piękność. Miała długie, zgrabne nogi, niebieskie oczy, pofalowane blond włosy sięgające jej pasa, a figurę i sposób poruszania się niczym baletnica. Nosiła przy tym bardzo drogą biżuterię, ceną dorównującą niejednemu samochodowi czy mieszkaniu.
- Siedzieliśmy w przedziale, a potem uganialiśmy się za tym idiotą Snapem i byliśmy u Slughorna… - odpowiedział Black nieco znudzonym głosem. Gapił się cały czas w swoją różdżkę, którą obracał w dłoniach, nie mając nic lepszego do roboty. Oczy Avery’ego i Mulcibera zwrócone były natomiast na dziewczynę, jej zgrabne nogi w podkolanówkach wyglądały wyjątkowo seksownie, skierowane kolanami w kierunku siedzącego obok dziewczyny Regulusa. – A ty, gdzie byłaś? Ślimak cię nie zaprosił? – spytał Regulus, zerkając w końcu na dziewczynę.
- Zaprosił - odpowiedziała tonem, w którym można było wyczuć wyniosłość – ale miałam… inne rzeczy do roboty.
- Co, umówiłaś się z następnym facetem? Wytrzymasz z nim chociaż tydzień? – odezwał się w końcu Mulciber. Był to chłopak o dość pokaźnej posturze, krótkich czarnych włosach, wodnistych oczach i zaokrąglonej twarzy, która sprawiała, że wyglądał jakieś dwa lata młodziej niż w rzeczywistości był.
- A co, zazdrościsz? – zapytała ironicznie Alys, przejeżdżając ręką po swoich włosach. – Może sam byś sobie w końcu znalazł jakąś dziewczynę, Mulciber, to przestałbyś dręczyć innych… Chociaż w sumie to chyba musiałbyś rzucić na nią zaklęcie Imperius…
- Natychmiast się uciszcie! – krzyknął Black, bo Mulciber już otwierał usta żeby odpowiedzieć, a Avery zanosił się śmiechem. – Próbuję myśleć!
Faktycznie, Regulus próbował wyobrazić sobie jakoś ten rok szkolny. Planował zorganizować w Hogwarcie tajne stowarzyszenie osób popierających Czarnego Pana, któremu miał przewodzić. W jego głowie już rodził się pewien plan w jaki sposób rozpocząć działalność, nie zwracając na siebie zbyt dużej uwagi niepowołanych osób, ale Alys, Mulciber i Avery nie pozwalali jego myślom krążyć wokół cegiełki, jaką miał położyć w budowaniu lepszego świata, bez szlam i mugoli.
- Reg… - powiedziała cicho Haven, przysuwając się do niego bliżej – Nie gniewaj się na mnie, nie chcę kłócić się z tobą przez tych dwóch prawiczków. Akurat dla ciebie byłabym gotowa zrobić bardzo dużo… - te ostatnie słowa wypowiedziała już szeptem, przystawiając swoje pełne, pomalowane bordową szminką usta do jego ucha. – Na dziewczynie na pewno będziesz tak samo dobry, jak na miotle… - Black spojrzał na nią.
- Mówisz, że zrobiłabyś dla mnie wszystko?… - zapytał cicho, ale nie dość dostatecznie cicho, aby dwaj Ślizgoni siedzący naprzeciwko go nie usłyszeli.
- Absolutnie wszystko… - odpowiedziała, przejeżdżając delikatnie palcem po jego zaciśniętej na różdżce dłoni. Mulciber i Avery spojrzeli na Regulusa zaskoczeni, bo nigdy nie okazywał Haven jakiegoś szczególnego zainteresowania, pomimo tego że ona sama już w zeszłym roku wyraźnie lgnęła do niego, kapitana drużyny Quidditcha, magicznej gry w którą grało się na latających miotłach, w barwach Slytherinu.
- Pójdziemy więc razem na spacer po Błoniach, jutro po kolacji! – powiedział Black, już absolutnie nie dbając o pozory. Alys zaczerwieniła się, a Avery i Mulciber jakby się na niego obrazili…
- Po uczcie pogadamy chwilę w pokoju wspólnym – powiedział do nich ukradkiem, kiedy wreszcie dojechali do Hogwartu. Nic nie odpowiedzieli, ale nie mieli jak mu odmówić.
Cała czwórka wysiadła z powozu. Alys przyczepiła się Blacka, a Mulciber i Avery szli nieco dalej, szepcząc coś między sobą. Przeszli przez hogwarckie błonia i weszli po marmurowych schodach do sali wejściowej. Tam Regulus wreszcie dostrzegł Snape’a. Pomachał mu i przywołał do siebie.
- Gdzieś ty się podziewał, Sev? – zapytał.
- Ja... miałem coś do zrobienia… - odpowiedział Snape zawstydzony, nie patrząc na Blacka. Regulus patrzył na niego przez chwilę. Na początku chciał go przycisnąć, kazać mu powiedzieć gdzie on właściwie był, ale po chwili uznał, że da sobie z tym spokój.
- Nieważne… Po uczcie chciałbym zamienić z tobą, Mulciberem i Averym słówko w pokoju wspólnym, więc bądź łaskaw nie iść od razu spać ani nie śledzić tej szlamy Evans, tylko…
- Nie nazywaj jej tak! – warknął Snape łapiąc Blacka za szaty. Cała sala wejściowa przyglądała się teraz im. Regulus sięgnął do kieszeni po różdżkę, ale nawet nie musiał jej używać, bo z Wielkiej Sali wyszła profesor McGonagall - nauczycielka transmutacji, a przy tym opiekunka Gryffindoru i zastępca dyrektora.
- Co się tu dzieje? – zawołała, przeciskając się przez tłum – Snape! Zostaw natychmiast Blacka w spokoju, albo zarobisz szlaban już na dobry początek!
Severus jakby się uspokoił, choć dość niechętnie puścił pelerynę Regulusa.
- A teraz marsz do Wielkiej Sali! Nie będziecie mi tutaj pajacować, musicie dawać dobry przykład naszym nowym uczniom! – zagrzmiała McGonagall, a nikt nie ośmielił jej się sprzeciwić.
Black, Snape, Haven, Avery i Mulciber zajęli miejsca przy stole Ślizgonów, wszyscy usiedli tak, żeby móc ze sobą rozmawiać - Alys zaparła się, żeby siedzieć po prawej stronie Regulusa, Severus usiadł z jego drugiej strony, a dwóch pozostałych - naprzeciwko nich. Nic jednak nie mówili przez dłuższą chwilę. Snape sprawiał wrażenie jakby był nieobecny, tylko raz po raz kątem oka spoglądał na stół Gryffindoru, a Alys przymilała się do Regulusa, który w końcu się nad nią zlitował i uśmiechnął się do niej w sposób, który jemu samemu wydawał się być uwodzicielskim. Avery i Mulciber wyglądali na porządnie nadąsanych.
Tradycyjnie, ucztę powitalną rozpoczęła ceremonia przydziału nowych uczniów do domu. Polegała ona na tym, że prof. McGonagall wyczytywała nazwiska młodych czarodziejów, którzy siadali na stołku i zakładali na głowę starą, wyświechtaną Tiarę Przydziału, która jak tylko dotknęła głowy młodziana, rozwierała dziurę wokół ronda i wykrzykiwała nazwę jednego z czterech domów: Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin, przydzielając do nich nowych hogwartczyków. Regulus i reszta szczególnie głośnymi brawami witali tych, którzy po zdjęciu tiary z głowy usiedli przy stole Slytherinu. Po zakończeniu ceremonii stoły w Wielkiej Sali napełniły się jedzeniem i wszyscy zabrali się za napełnianie swoich żołądków po kilku godzinach podróży pociągiem. Kiedy po upływie mniej więcej półtorej godziny wszyscy już się najedli, potrawy zniknęły, a od stołu wstał profesor Albus Dumbledore, dyrektor Hogwartu.
Ubrany był w swoje odświętne, purpurowe szaty. Jego radosne i przepełnione ciepłem niebieskie oczy omiotły Wielką Salę, a on sam rozłożył ramiona tak, jakby chciał objąć wszystkich uczniów.
- Witam w Hogwarcie! – powiedział donośnym, ale przyjaznym głosem. – Witajcie wszyscy nowi i starsi uczniowie, witajcie nauczyciele. Jak co roku jest kilka spraw, o których muszę wam powiedzieć. – Wszelkie rozmowy, chichoty i szepty natychmiast ucichły, a wszystkie oczy zwrócone były na dyrektora. Wszystkie, prócz dwojga czarnych oczu Snape’a, który wpatrywał się ciągle w podłogę, najwidoczniej niezbyt interesując się tym, co dyrektor ma do powiedzenia.
- Otóż pragnę poinformować pierwszorocznych, że wstęp do lasu jest absolutnie zabroniony. Mieszka tam mnóstwo niebezpiecznych stworzeń, a każde gotowe jest zrobić wam krzywdę, jeśli podejdziecie zbyt blisko. Przypomnę również, że uczniom pierwszej klasy nie wolno posiadać własnych mioteł, a odwiedzanie Hogsmeade w wyznaczone weekendy to przywilej dla uczniów od trzeciej klasy wzwyż. - na chwilę przerwał, a kiedy znowu przemówił, jego ton nieco spoważniał. – Jak zapewne wiecie, Lord Voldemort i jego zwolennicy nie próżnują. Ciągle dochodzą nas wiadomości o nowych atakach. Z przykrością muszę was poinformować, że dwójka naszych uczniów zginęła tego lata z rąk Śmierciożerców. Postanowiłem zatem zaostrzyć środki bezpieczeństwa. Zamek w tym roku będzie chroniony dodatkowymi zaklęciami, a także ugości aurorów z Ministerstwa Magii, którzy będą pilnować waszego życia i zdrowia. Dlatego oczekuję, że okażecie im należną wdzięczność i szacunek, zwłaszcza że jeden z nich, pan Bernard Vismeer, był tak miły, że zgodził się w tym roku nauczać obrony przed czarną magią, nie rezygnując przy tym ze swoich obowiązków.
Vismeer siedział w samym rogu stołu nauczycielskiego. Regulus dostrzegł go dopiero teraz, zresztą chyba nie był jedyny, bo wszyscy spojrzeli w tamtym kierunku nieco zaskoczeni. Nowy nauczyciel, powitany gromkimi brawami, wstał i ukłonił się w kierunku każdego z czterech stołów. Był to dość niski czarodziej (pewnie dlatego nikt jakoś nie zwrócił na niego uwagi…) o zmierzwionych w nieładzie kasztanowych włosach, a jego podłużna twarz zakończona bródką-hiszpanką naznaczona była ogromną ilością piegów. Wyglądał dość poważnie, wręcz posępnie, kiedy patrzył na wszystkich uczniów Hogwartu. Ubrany był w jadowicie zieloną pelerynę, spod której widoczna była rozpięta dość szeroko pod szyją biała koszula.
- A teraz – kontynuował Dumbledore, kiedy oklaski już ucichły – zapewne nie marzycie o niczym więcej, jak położyć się do waszych łóżek i jutro rano wstać, aby rozpocząć wasz pierwszy dzień nauki w nowym roku szkolnym. A zatem, dobranoc!
Uczniowie zaczęli się strumieniem wylewać z Wielkiej Sali, pierwszeństwo mieli prefekci prowadzący pierwszorocznych, a za nimi szła cała reszta. Kiedy Regulus i reszta doszli do pokoju Ślizgonów, zatrzymał na chwilę Snape’a, Mulcibera i Avery’ego, do Alys mówiąc tylko „dobranoc”. Ta wysłała mu całusa, ale Black nie zareagował. Głupawe, pożądliwe spojrzenia kilku chłopaków odprowadziły ją do dormitorium, a czwórka chłopaków usiadła przy kominku.
- Musimy coś zrobić! – zaczął podniecony Regulus – Musimy pokazać Czarnemu Panu, że działamy, że ma wiernych ludzi w Hogwarcie!
- Co niby mamy robić pod nosem starego Dumbla? – zapytał głupawo Avery.
- Możemy na przykład zwabić jakąś szlamę do lochów i rzucić na nią zaklęcie Cruciatus, zabawimy się troszkę… - powiedział Mulciber, a jego oczy rozbłysły szaleństwem. Reakcja Snape’a była natychmiastowa- wstał szybko z fotela i ruszył w kierunku kolega, ale Regulus stanął pomiędzy nimi i zmusił go, by usiadł z powrotem na miejscu.
- Nie martw się, Snape, twoją szlamę możemy oszczędzić… - powiedział Avery, któremu najwidoczniej bardzo spodobał się pomysł Mulcibera.
- Stuknijcie się w te puste łby! – odezwał się w końcu Black – W zamku nie możemy zrobić nic. Jeśli tylko damy Dumbledore’owi jakieś powody do podejrzeń, jesteśmy skończeni! Musimy działać dyskretnie. Mam już nawet pewien plan. Dostałem list od mojego krewnego, Lucjusza Malfoya. Spotka się z nami w Hogsmeade, w gospodzie „Pod Świńskim Łbem” w następną sobotę. Tam będzie spokój i nikt nie będzie nas podsłuchiwał, będziemy mogli spokojnie planować. A teraz… - powiedział wstając z kanapy – Nie wiem jak wy, ale ja idę spać – i ziewnął potężnie, opuszczając pokój wspólny i kierując się do sypialni.
dziwnie to wygląda w magicznym opowiadaniu, gdzie główny bohater to koleś, co nienawidzi mugoli haha
Z rzeczy, które mi przeszkadzały.
Przede wszystkim, nie wiem jak inaczej to nazwać, za dużo tu dorosłości w tych gówniarzach. Chodzi mi chociażby o tą laskę, co chce ujeżdżać Regulusa - nie zapominaj, że oni mają 16 lat. Tzn. ja nie wiem, co się dzieje w głowach chłopców w tym wieku. Nie ma też co udawać, szesnastolatki seks uprawiają. Jednak u ciebie jest to na mój gust za mocne i zbyt bezpośrednie jak na takie szczeniaki.
Trochę też przesada z tym rozlazłym Severusem. Taka już z niego memła, że jakkolwiek on trochę ciapą był, to tutaj jest dla mnie to nie w jego charakterze.
Podoba mi się z kolei plan na stworzenie grupy wsparcia dla Voldemorta haha. W tym sensie, że to jest zorganizowane, a nie że chodzą cielaki i szukają pana.
Dobrze wypada też ten arystokratyczny Regulus ; )
Tyle ode mnie