W poprzednim rozdziale:
- Ładnie wyglądasz. – stwierdził Potter nie mogąc oderwać wzroku od dziewczyny.
- Dzięki. – odparła wyciągając buteleczkę z czerwonym eliksirem. – Proszę.
- Jaka to okazja? – zapytał Syriusz biorąc z rąk dziewczyny eliksir.
- Evans ma randkę. – oznajmiła Anna nie podnosząc wzroku znad gazety. – Z Jeremym Nelsonem.
Potter wciągnął głośno powietrze natomiast Black wykrzywił usta w złośliwym uśmieszku. Lily zaczerwieniła się aż po czubki uszu i odwróciła wzrok.
– Ze mną nie chciałaś się umówić! – powiedział oskarżycielsko James z wyraźnie malującym się na twarzy smutkiem.
– Bo zachowujesz się jak napuszony idiota! – warknęła dziewczyna wbijając wzrok w okularnika. – Ciągle miotasz na innych zaklęciami i targasz sobie te włosy, żebyś wyglądał jak po zejściu z miotły!
– Czy ostatnio zachowywałem się jak idiota? – Ból w głosie Jamesa nieco przygasił złość Lily.
- Nie – odparła cicho. – Ale biorę pod uwagę twoje zachowanie do tej pory. - Rudowłosa spojrzała na zegarek, który wskazywał za dziesięć siódma.
– Muszę już iść. - Szybko wyszła z dormitorium nie patrząc ani nie żegnając się z nikim.
– Co za małpa! – zawołał Black patrząc tępo w drzwi, za którymi zniknęła dziewczyna.
– Przestań! – krzyknęła Dorcas. – Ty i Potter umawiacie się non stop z jakimiś pannami, a ona nie może chociaż raz iść na randkę? – Brunetka zmierzyła wzrokiem przystojnego chłopaka stojącego naprzeciwko niej. – Może gdyby James wreszcie z nią pogadał, a nie popisywał się to w końcu dałaby mu szansę!
– Staram się zwrócić jej uwagę! – Potter usiadł na wolnym łóżku i schował twarz w dłoniach.
– To nie jest dziewczyna której zaimponują wygłupy. – Anna odłożyła gazetę i wyprostowała się jakby szykowała się na dłuższą przemowę. – Lily to inteligentna osoba, nie interesują ją wyczyny sportowe ani dowcipy. Mimo że sama tego nie przyzna, jest romantyczką.
– Czyli co? – zapytał Syriusz.
– Czyli to – wtrąciła się do rozmowy, milcząca jak dotąd Laura – że James powinien zacząć zachowywać się jak przyjaciel w stosunku do Lily. Usiąść, pogadać, może poprosić o pomoc w eseju na eliksiry.
– I to pomoże? – zapytał z powątpiewaniem chłopak. Dorcas pokiwała głową.
– Pokaż jej, że jesteś wrażliwy, bystry i zabawny – poradziła Meadowes.
– To chyba kiepski plan. – Potter nie był przekonany, ale z drugiej strony co mu szkodziło spróbować? Przecież gorzej już nie będzie. – Idę się napić – wymamrotał, a następnie wstał i wyszedł z pokoju. Black przez chwilę obserwował trzy dziewczyny.
– Czy ta Evans mogłaby przestać myśleć o sobie? – Jego głos był zimny i przyjemnie niski, co wywołało ciarki u Dorcas.
– Ona nie jest samolubna! – zaprzeczyła Norton.– Ma dawać Jamesowi fałszywą nadzieję, mimo że go nie kocha?
Syriusz wzruszył ramionami i przeczesał palcami swoje długie włosy.
– On cierpi – wyrzucił z siebie i trzasnął drzwiami, zostawiając oniemiałe Gryfonki same.
~*~
Jeremy już na nią czekał w Sali wejściowej. Miał na sobie zwykłe czarne spodnie i niebieską koszulę w której wyglądał bardzo dobrze. Lily zeszła wolno po schodach i uśmiechnęła się promiennie.
– Cześć – powiedziała cicho, zakładając nerwowo kosmyk włosów za ucho.
– Witaj – odparł chłopak. – Wyglądasz bardzo ładnie – stwierdził, kiedy zmierzył ją wzrokiem.
– Dzięk. – mruknęła zażenowana tym, że się zarumieniła przez głupi komplement. – To gdzie teraz? – zmieniła szybko temat.
– Idziemy na błonia! – zakomenderował. – Panie przodem! – Przepuścił ją w drzwiach, dotykając dłonią jej pleców. Na zewnątrz było ciemno i chłodno, Lily cieszyła się, że założyła sweter.
Bezchmurne niebo ukazywało liczne gwiazdy, które układały się w konstelacje. Evans nabrała powietrza głęboko w płuca. Uwielbiała wieczorne spacery.
– Chodź nad jezioro – zaproponował chłopak. – Nie powinno być bardzo zimno.
Rudowłosa przystała na jego propozycje i już po chwili dwójka uczniów siedziała na lekko wilgotnej trawie przy jeziorze.
– Myślałam, że nie lubisz ciemności – zagadnęła cicho Lily zerkając ukradkiem na Jeremy’ego. Chłopak wzruszył ramionami.
– Nie przepadam za nią, ale idzie się przyzwyczaić – stwierdził i uśmiechnął się. – Szczególne w tak wspaniałym towarzystwie.
Zawstydzona Lily spuściła głowę.
– Może o czymś porozmawiamy? – zaproponowała dziewczyna, chcąc zmienić temat. – Opowiedz mi o swojej rodzinie!
Jeremy podrapał się w policzek, po czym zaczął mówić.
– Mój tata pracuje w Ministerstwie jako Starszy Podsekretarz Ministra Magii, a mama zajmuje się domem. Mam też starszego brata Grega, który obecnie podróżuje po Europie.
– Och zazdroszczę mu! – wykrzyknęła Evans. – Jest tyle miejsc, które pragnęłabym zobaczyć!
– A Twoja rodzina? – zainteresował się chłopak.
– Moja mama jest pediatrą, czyli lekarzem od dzieci, mam starszą siostrę, która jest teraz w ostatniej klasie liceum – odparła Lily błagając w myślach, aby chłopak nie zapytał o jej tatę.
– Ile lat ma Twoja siostra? – zapytał Nelson opierając się łokciami o trawę.
– Skończy 18 w przyszłym roku.
– Nie jest czarownicą? – zdziwił się chłopak unosząc do góry swoją blond brew. Evans zachichotała cicho.
– Nie, jako jedyna w swojej rodzinie jestem magiczna – odparła. – Petunia nie za dobrze znosi moje zdolności – wyznała cicho. – Odkąd poszłam do Hogwartu praktycznie ze sobą nie rozmawiamy. Potrafi być dla mnie bardzo wredna.
– Przykro mi – powiedział cicho chłopak. – To chyba najgorsze nie dogadywać się ze swoim rodzeństwem.
– A ty i Greg? – zainteresowała się Evans. – Jesteście ze sobą blisko?
Chłopak zamyślił się na chwilę.
– Jak byliśmy młodsi to wszędzie chodziliśmy razem – odparł wbijając wzrok w gwiazdy. – Później on poszedł do Hogwartu i nasza stosunki się pogorszyły. Teraz jest lepiej, pisujemy do siebie często, ale to już nie to samo.
Lily westchnęła i zatopiła się we własnych myślach. Zawsze robiła się smutna, kiedy mówiła o relacjach z siostrą. Mimo upływu lat, zachowanie Petunii ciągle ją bolało.
– Zasmuciłem cię– stwierdził Jeremy przyglądając się Gryfonce. Evans potrząsnęła głową i uśmiechnęła się do chłopaka.
– Nie, ależ skąd! – zapewniła chłopaka. – Myślałam o siostrze.
– W takim razie musimy zmienić temat! – zdecydował blondyn. – Może powiedz mi jaki jest Twój ulubiony przedmiot!
Evans roześmiała się głośno i otuliła się szczelniej swetrem.
– Chyba eliksiry – stwierdziła. – W zasadzie lubię wszystkie przedmioty, które kontynuuje, ale ważenie mikstur mnie odpręża.
– Podziwiam Cię – mruknął Jeremy. – Ja nigdy nie byłem najlepszy z tego przedmiotu. Z kolei zaklęcia to jest to!
– Dlatego chcesz zostać Łamaczem? – zapytała Lily odrzucając włosy na plecy.
– Poniekąd – przytaknął Nelson. – Ale też przez mojego wujka. Kiedy nas odwiedzał, zawsze opowiadał gdzie był i jakie wspaniałe przygody przeżywał łamiąc zaklęcia i cóż… – Uśmiechnął się nieśmiało. – Całkowicie mnie tym zaraził.
Lily była zafascynowana tym jak chłopak opowiada o tym, co lubi, a czego nie. Pierwszy raz od dawna z jej twarzy nie schodził uśmiech.
– To musi być fantastyczny człowiek!
– O tak! – roześmiał się Jeremy. – Polubiłabyś go!
Evans przechyliła lekko głowę.
– Opowiedz mi coś jeszcze o swojej rodzinie! – poprosiła przygryzając dolną wargę.
– Nie chcę Cię nudzić!
Dziewczyna posłała mu lekki uśmiech.
– Uwierz mi Jeremy, uwielbiam słuchać o rodzinach czarodziei. – powiedziała. – Sama dowiedziałam się o magii w wieku 11 lat.
– Och, no dobrze…
~*~
Lily i Jeremy spędzili wspólnie bardzo miły wieczór, który zakończył się szybciej niż oboje by chcieli. Kiedy stali o 22 pod portretem Grubej Damy żadne z nich nie chciało się jaki pierwsze pożegnać. W końcu Lily powiedziała ze śmiechem:
– Będziesz miał przeze mnie kłopoty za włóczenie się po nocy!
Blondyn wzruszył ramionami i wziął dziewczynę za rękę.
– Naprawdę świetnie się dziś z Tobą czułem – wyznał cicho, podchodząc bliżej. – I bardzo chciałbym to powtórzyć.
Lily uśmiechnęła się lekko i poczuła, że się rumieni.
– Mi też się dziś bardzo podobało – stwierdziła i ścisnęła jego dłoń. – I z przyjemnością się znowu z Tobą umówię.
– Serio? – ucieszył się chłopak, a w jego lewym policzku pojawił się uroczy dołeczek.
– Tak – roześmiała się rudowłosa Gryfonka.
Blondyn zbliżył się jeszcze kawałek i pociągnął Lily do siebie. Dziewczyna zarumieniła się i położyła wolną dłoń na ramieniu Jeremy’ego. Gdy chłopak się pochylił, a ich usta już prawie się zetknęły ktoś na schodach głośno zaklął, po czym się roześmiał.
Evans odsunęła się i spojrzała w tamtym kierunku. Na schodach klęczał James Potter śmiejąc się sam do siebie i co jakiś czas mruczał coś od nosem.
– Znowu on? – westchnęła zrezygnowana. Jeremy uśmiechnął się rozbawiony widząc minę dziewczyny. – Lepiej już idź – powiedziała Gryfonka do chłopaka. – Ja zabiorę go do wieży.
– Jesteś pewna, że dasz sobie z nim radę? – zapytał Nelson zerkając na wciąż chichoczącego Pottera.
– Tak – mruknęła rudowłosa. – Do zobaczenia. – pożegnała Krukona i ruszyła w stronę Jamesa.
Lily podeszła wolny krokiem do chłopaka usiłującego wydostać się ze schodka-pułapki i spojrzała na niego z góry. James Potter miał rozpięte kilka górnych guzików koszuli i brudne spodnie. Pewnie już kilka razy się przewrócił, pomyślała Lily. Dziewczyna westchnęła zrezygnowana i kucnęła obok Pottera.
– James? – zapytała cicho wpatrując się w jego skupioną twarz. Chłopak podniósł na nią mętne spojrzenie.
– Li...ly – wymamrotał niewyraźnie, uśmiechając się na jej widok. - Utknąłem.
– Widzę – odparła dziewczyna, powoli wstając. – Teraz chwycisz mnie za ręce, a ja Cię wyciągnę. Rozumiesz?
Brunet pokiwał ochoczo głową wyciągając obie ręce w stronę rudowłosej, dziewczyna chwyciła jego dłonie i z całej siły pociągnęła do góry. Nie było to łatwe zadanie, ponieważ pijany chłopak ledwo trzymał się na nogach i jak tylko postawił stopy schodek wyżej, niebezpiecznie się zachwiał w stronę Lily.
Evans w ostatniej chwili położyła mu jedną rękę na klatce piersiowej a drugą na ramieniu, zapobiegając w ten sposób jego upadkowi.
Po co ja mu pomagam? Karciła się w myślach dziewczyna, ale gdzieś głęboko wiedziała, że Potter doprowadził się do takiego stanu przez jej randkę z Jeremym.
– Ładnie pachniesz – wymamrotał chłopa wciskając nos w jej szyję. Lily westchnęła zrezygnowana i pociągnęła go w stronę portretu Grubej Damy.
– Męstwo – wysapała dziewczyna, nieźle już zmęczona holowaniem okularnika. Portret odchylił się ukazując Pokój Wspólny Gryfonów. – Posłuchaj. – Lily zwróciła się do Jamesa. – Teraz musisz przejść przez dziurę pod portretem.
Chłopak patrzył na nią przez chwilę, po czym bardzo powoli przełożył jedną, a potem drugą nogę przez otwór w ścianie i zniknął Lily z oczu, upadając na ziemię.
Rudowłosa westchnęła ciężko po czym podeszła do rozczochrańca i ponownie pomogła mu wstać. Zobaczyła, że na fotelu przy kominku siedzi Black, więc w tamtą stronę się skierowała. Nie było to łatwe, bo musiała cały czas podtrzymywać i kierować Pottera, który ciągle chichotał albo wtykał nos w jej szyję. Kiedy była już porządnie zmęczona, w końcu dotarła do kanapy stojącej na przeciwko kominka i pozbyła się balastu.
– Co mu jest? – zapytał Black doskakując do przyjaciela i szarpiąc go za ramię.
– Daruj sobie – powiedziała Lily. – Jest totalnie zalany. Spotkałam go na schodach i zaciągnęłam tutaj.
Syriusz zmierzył ją zdziwionym spojrzeniem.
– Co się gapisz? – zapytała zirytowana dziewczyna. – Wiesz ile punktów by stracił gdyby spotkała go McGonagall bądź Filch?
Chłopak nadal patrzył na nią z dziwnym wyrazem twarzy, po czym wyszczerzył zęby.
– Jasne.
Lily prychnęła rozeźlona.
– Skoro tu jesteś to możesz się nim zająć, ja idę spać.
– Evans, jakaś ty się troskliwa zrobiła! – krzyknął chłopak kiedy rudowłosa dziewczyna była w połowie schodów do dormitorium. Zatrzymała się na chwilę i odetchnęła głęboko, nabierając powietrza przez nos, a wypuszczając przez usta.
Robi się coraz ciekawiej Bardzo podoba mi się sposób w jaki piszesz
Juz nie mogę się doczekać następnej części
Inttryguje mnie wątek Severusa i coś czuję, że Liliy będzie musiała podjać trudny wybór Potter, Severus czy Nelson... Ja osobiście wybraabym Severusa hahaha
Proszę niech następny rozdział będzie dłuższy