Podczas zimy, trzeba dać uczniom trochę wolnego. Jak zakończy się z pozoru spokojny wypad do Hogsmeade?
Wrzesień przeminął, a jego miejsce zajął deszczowy i zimny październik. Uczniowie niechętnie wychodzili z zamku, aby udać się na Zielarstwo, czy też Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami.
Coraz częściej można było dostrzec szósto- i siódmoklasistów ślęczących w bibliotece do późnych godzin. Nauczyciele ich nie oszczędzali i zadawali ogrom prac domowych.
James siedział zmęczony w Pokoju Wspólnym wolno kartkując opasły tom opatrzony tytułem „Eliksiry i mikstury magiczne".
„Dlaczego muszę chodzić na ten głupi przedmiot?” - rozmyślał zgnębiony Rogacz po raz kolejny czytając informacje dotyczące Eliksiru powodującego znikanie drobnych rzeczy.
Sama receptura była dla niego trudna do zrozumienia, co dopiero kolejne fazy powstawania tego wywaru.
Chłopak zerknął na dziewczynę siedzącą przy stoliku pod oknem. Rude kosmyki opadały jej na twarz, natomiast wzrokiem śledziła tekst znajdujący się w książce leżącej naprzeciwko niej.
Potter westchnął zrezygnowany i wstał ze swojego miejsca. Bezszelestnie podszedł do stoika, gdzie siedziała Evans. Dziewczyna nie od razu zauważyła, że ktoś się jej przygląda. James odchrząknął, aby zwrócić na siebie jej uwagę. Lily uniosła wzrok znad książki i wbiła go chłopaka.
- Tak? - zapytała siląc się na uprzejmość. „Jeżeli on znowu zaproponuje randkę to go uderzę” - przemknęło jej przez głowę.
Potter uśmiechnął się niepewnie.
- Mam problem z wypracowaniem - wyznał, drapiąc się po karku. - Tym z Eliksirów i pomyślałem, że może zechciałabyś mi pomóc?
Evans uniosła wysoko brwi, ponieważ jego stwierdzenie przypominało bardziej pytanie. Wolno zamknęła książkę, wcześniej wsuwając zakładkę między kartki.
- Myślę, że mogę spróbować Ci pomóc - odparła.
Chłopak uśmiechnął się szeroko i poprowadził dziewczynę w stronę kanapy, gdzie leżały jego rzeczy.
- Eliksir znikania - mruknęła do siebie rudowłosa, biorąc z kanapy podręcznik Jamesa.
- Niewiele rozumiem z tego, co tam jest napisane - wyznał chłopak przyglądając się jak Lily przebiega wzrokiem po recepturze. - A to jest za karę.
- O czym dokładnie musisz napisać? - zagadnęła dziewczyna, zerkając na niego i odgarniając przy tym włosy do tyłu.
- Mam przeanalizować cały przepis i napisać do czego służy jaki składnik.
- To nie jest takie straszne. - Potter prychnął na stwierdzenie dziewczyny i odchylił głowę na oparciu kanapy.
- Nie przechwalaj się! - burknął. - Eliksiry to dla mnie... jak dla Ciebie Quidditch.
- Po co je kontynuujesz? - zapytała zdziwiona. Nie rozumiała, po co James się tak męczy.
- Są wymagane przy testach na Aurora - westchnął. - Ale wracajmy do tego referatu, wiesz o co chodzi?
Lily uśmiechnęła się delikatnie, widząc zapał chłopaka do nauki.
- Weź coś do robienia notatek - poinstruowała go. - Powiem Ci co masz napisać, a potem sam to sobie ładnie ułożysz.
- Jestem gotowy.
- Mhm - Lily uśmiechnęła się pod nosem i zaczęła mówić. - Aby dobrze uwarzyć eliksir znikania, musisz rozumieć recepturę. Początek nie jest skomplikowany, dodajesz po kolei składniki i mieszasz. - Evans zaczerpnęła powietrza. - Schody zaczynają się dopiero jak musisz dodać korzeń łopianu.
- Dlaczego? - zainteresował się James, podnosząc głowę znad pergaminu, na którym notował słowa dziewczyny.
- Ponieważ musisz odczekać od 2 do 3 minut zanim go dodasz. W innym wypadku cały wywar Ci wyparuje - wyjaśniła Lily opierając nogi na stoliku. - Dodajesz ten korzeń i mieszasz, później trzeba wrzucić oczy traszki. Pamiętaj, że wrzucasz je pojedynczo! Inaczej zepsujesz konsystencję - brunet pokiwał głową i zawzięcie skrobał dalej. - Odstawiasz na chwilę kociołek i siekasz drobno liście mandragory, dodajesz je do wywaru. Ważne jest aby je posiekać wzdłuż. Inaczej nie zadziałają jak trzeba.
- Wszystkie na raz?- zapytał chłopak przeczesując dłonią włosy.
Lily pokręciła głową.
- Nie, dodajesz trochę i mieszasz. Jeśli wywar nie przybrał koloru zielonego, to dodajesz jeszcze trochę i mieszasz.
- Okej - mruknął Potter podkreślając na swoim pergaminie jakiś wyraz. - A jak jest już zielony?
- Wtedy dodajesz kilka kropel soku z żuka - powiedziała Gryfonka. - Jednak musisz obserwować wywar, żeby go nie zepsuć. Kiedy minimalnie się rozjaśni wtedy będzie gotowy.
- Dlaczego nie pisze tak w książce? - zdenerwował się James odkładając na stół pióro i pergamin. - Nie napisali o tych przerwach i obserwowaniu.
- Ja robię eliksiry na wyczucie. - odparła dziewczyna. - Czytam recepturę i po prostu wiem co robić.
- To takie pogmatwane - mruknął okularnik zamykając oczy. - Nigdy ich nie zdam.
- Wystarczy, że zamiast włóczyć się z Blackiem spędzisz trochę czasu w bibliotece - odparła dziewczyna wstając.
- Taa - mruknął James i zachichotał. - Chyba jednak tak nie zrobię.
- Twój wybór Potter - powiedziała Lily, po czym ruszyła w stronę dormitorium
~*~
Dla Dorcas ranek zaczął się stanowczo za szybko. Brunetka uwielbiała spać. Miało to związek z tym, że kładła się bardzo późno, ponieważ zawsze miała coś do zrobienia. Dziewczyna uchyliła nieznacznie powieki i spojrzała na zegarek stojący na jej szafce nocnej. Była 8 rano, a to znaczy, że do śniadania pozostała godzina. Gryfonka przeciągnęła się i wydała się siebie przeciągły dźwięk.
Dziś niedziela, przypomniało jej się nagle, czyli wyjście do Hogsmeade! Z nagłym ożywieniem dziewczyna przystąpiła do budzenia przyjaciółek.
Kiedy już wszystkie się wyszykowały Anna zapytała:
- Z kim idziecie?
- Ja z Jeremy'm, ale jak zawsze o 14 spotykamy się same w 3 Miotłach dziewczyny - powiedziała Lily zeskakując z dwóch ostatnich schodków.
- Ja idę z Emmeliną - odparła Laura. - Poprosiła mnie o pomoc przy wyborze prezentu dla brata.
- Ja mam randkę - wyznała Anna bardzo podekscytowana. - Z Ivem!
- Crossem? - zdziwiła się Lily.
Myślała, że Anna gustuje w nieco innych chłopcach.
- Dokładnie z tym! - Berns cieszyła się z tego, jaką reakcję wywołała jej nowina u przyjaciółek.
Uwielbiała być w centrum uwagi.
- Też chciałbym mieć randkę! - marudziła Dorcas, kiedy wchodziły do Wielkiej Sali na śniadanie. - A idę z Fel.
- Ona jest jedyna normalna z całej tej Trójcy - przyznała Laura, która bardzo rzadko źle wypowiadała się o innych.
- Ale jednak to nie przystojny facet - westchnęła Meadowes.
~*~
Lily i Jeremy szli ramię w ramię, a ich dłonie co jakiś czas ocierały się o siebie . To było ich 3 spotkanie od pamiętnej randki, którą przerwał Potter i rudowłosa miała szczerą nadzieję, że Jerr dziś ją pocałuje. Bardzo go polubiła. Nigdy nie brakowało im tematów do rozmów, a on potrafił zawsze ją rozśmieszyć. Czuła się przy nim bardzo dobrze, nie musiała uważać na to, co mówi, ponieważ nawet jak mieli inne zdanie, to blondyn był chętny do dyskusji.
Gdy przechodzili przez wysoką bramę zamku, Lily kątem oka dostrzegła znajomą, rozczochraną głowę. Zerknęła w tamtą stronę i poczuła nagły uścisk w żołądku. Niedaleko od nich szedł nie kto inny jak James Potter. Jednak to widok jego partnerki zdziwił dziewczynę. Marlena McKinnon, rok młodsza Gryfonka, którą Lily szczerze lubiła. Jej widok sprawił, że Lily poczuła, jak zasycha jej w gardle. Przecież ona nawet go nie lubi! Zasze jak rozmawiały, nazywała go słodkim idiotą!
Potter zorientował się, że ktoś na niego patrzy i spojrzenie jego i Evans skrzyżowało się. Chłopak wyszczerzy do niej zęby w uśmiechu i kiwnął głową. Rudowłosa uniosła lekko ku górze kąciki ust i odwróciła się w stronę swojego partnera.
- Gdzie najpierw? - zagadnęła do swojego partnera.
Blondyn spojrzał na nią z uśmiechem i chwycił jej dłoń.
- Może do tej małej kawiarni na końcu ulicy? - zaproponował.
Dziewczyna z entuzjazmem pokiwała głową i już po chwili dwoje uczniów siedziało w kafejce przy jednym ze stolików pod ścianą. Ściany pomieszczenia utrzymane były w ciepłej, beżowej tonacji, stoliki zrobione były z ciemnego drewna, a krzesła zostały obite materiałem w kwiaty.
- Z góry chciałam Cię przeprosić - zaczęła dziewczyna ze skruszoną miną. - Ale mam czas tylko do 14. Co wypad do wioski spotykamy się z dziewczynami o tej porze.
- Nie ma problemu - stwierdził Jeremy podając dziewczynie kartę. - Ważne, że mamy dla siebie te kilka godzin.
Lily przebiegła wzrokiem pozycje w menu i zdecydowała się na gorącą, gorzką czekoladę.
Kiedy pierwszy łyk płynu dostał się do jej przełyku uśmiechnęła się zadowolona.
- Smakuje Ci? - zainteresował się Jeremy znad swojego kubka z kawą. Lily pokiwała głową.
- Uwielbiam to! -wyznała dziewczyna. - Jestem fanką gorzkiej i białej czekolady. Innej nie uznaje.
Chłopak roześmiał się na głos.
- To już znam Twoją słabość.
- Och, cholerka - zachichotała Lily. - Wystawiłam się.
Czas płynął im bardzo miło i zanim się obejrzeli była godzina 13:30. Evans westchnęła i sięgnęła po swoją kurtkę, wiszącą na poręczy krzesła.
- Muszę się już zbierać - powiedziała cicho. Jeremy szybko się podniósł i również zaczął się ubierać.
- Odprowadzę Cię, dobrze? - zapytał zamierając nagle w pół kroku, jakby się bał, że dziewczyna odmówi.
- Jasne! - zgodziła się rudowłosa zapinając zamek kurtki. - Chodźmy!
Ulice miasteczka było zatłoczone, dlatego Lily i Jeremy szli bardzo wolno trzymając się za ręce. Dziewczyna opowiadała chłopakowi o tym, czego uczą się Mugole w szkołach, a on słuchał jej z lekko rozchylonymi ustami. Evans zatrzymała się kilka kroków od wejścia do Trzech Mioteł i stanęła twarzą do blondyna.
- To, z kim dokładnie się spotykasz? - zagadnął nie puszczając jej ręki.
- Z Laurą, Dor i Ann - powiedziała z uśmiechem, po czym mina jej, zrzędła kiedy dodała - I zapewne przyjdą też, Huncwoci.
- Czyli będzie tam Potter? - jego głos przybrał ostry ton, który bardzo nie spodobał się Lily.
- Nie wiem. Możliwe, że tak.
- On... - zaczął Nelson. - Ja nie za bardzo go lubię.
Lily roześmiała się głośno i cmoknęła chłopaka w policzek, na co ten się zaczerwienił.
- Ja też przez większość, czasu go nie lubię - stwierdziła. - Nie mam nic do niego jak nie zachowuje się jak kretyn i nie puszy się, jaki to on nie jest wspaniały, a jak wiesz zdarza się to bardzo rzadko. Jerry uśmiechnął się jednym kącikiem ust i mruknął.
- Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy - szepnął nie patrzeć jej w oczy. Zerknął na zegarek i westchnął. - Musisz już iść.
- Rzeczywiście na mnie już czas - Rudowłosa objęła krukona ramionami i przytuliła go mocno, rozkoszując się zapachem jego perfum. - Zobaczymy się pewnie jutro - powiedziała mu do ucha.
Nelson odsunął ją na odległość ramion i spojrzał głęboko w oczy. Lily zabrakło na chwilę tchu, po czym uśmiechnęła się do chłopaka delikatnie, stanęła na palcach i pocałowała go szybko w ustach. - Pa - mruknęła odsuwając się od niego i szybkim krokiem weszła do baru.
Jeremy stał jeszcze chwilę w miejscu z wyrazem niedowierzania na twarzy.
~*~
Ośmioosobowa grupka siedziała ściśnięta przy szcześcioosobowym stoliku. Śmiali się w głos zwracając w ten sposób na siebie uwagę gości baru, jednak nic sobie z tego nie robili. Widać było, że świetnie bawią się w swoim towarzystwie i są ze sobą zżyci.
- Syriusz przestań - zachichotała Dorcas po kolejnym dowcipie Blacka. - Brzuch mnie już boli!
- A ja się aż popłakałam ze śmiechu! - powiedziała Anna udając oskarżycielski ton głosu. - Pewnie cała się rozmazałam.
- Nie cała - powiedziała żartobliwie Lily obracając w swoją stronę twarz blondynki. - Tylko trochę tusz Ci się rozpłynął.
Berns szybko zaczęła wycierać ciemne smugi spod oczu, co wywołało kolejną falę śmiechów. Laura przeciągnęła się na krześle i spojrzała na zegarek.
- Musimy się zbierać. - poinformowała ze smutkiem.
Z jękami zawodu Gryfoni zaczęli się zbierać ze swoich miejsc. James i Syriusz odstawili dwa pożyczone krzesła do sąsiednich stolików i cała grupa już po chwili była na zewnątrz.
Wolnym krokiem ruszyli do zamku, dzieląc się na małe grupki. Dorcas, Anna i Syriusz szli na samym przodzie, wygłupiając się i śmiejąc głośno. Laura i Remus szeptali o czymś zawzięcie, a Peter znajdujący się obok nich wyjadał resztki cukierków. Lily z lekkim niezadowoleniem stwierdziła, że obok niej znajduje się James, który zerka na nią, co jakiś czas.
- Evaaaaans - zagadnął podchodząc bliżej. - Umówisz się...
- Nie! - powiedziała głośno dziewczyna. - Po tylu latach powinieneś znać odpowiedź.
- No wiesz... - niespeszony jej odpowiedzią James ciągle się uśmiechał. - Kto pyta, nie błądzi.
Rudowłosa dziewczyna z westchnieniem pokręciła głową, Już miała coś powiedzieć, kiedy usłyszała głośny świst i budynek obok niej stanął w płomieniach. Lily krzyknęła cicho i odskoczyła od ognia, który bardzo szybko znalazła się niedaleko niej i Pottera.
Z wnętrza domu dobiegły ich krzyki i płacz dziecka. Lily spojrzała przerażona na Jamesa, który bez zastanowienia wbiegł do budynku. Evans usłyszała kolejne huki i krzyki. Odwróciła się stronę, z której dobiegały te odgłosy i zamarła.
Kilkanaście metrów od niej stało kilka postaci w czarnych szatach i maskach na twarzach. Gdy jeden z nich obrócił twarz w jej stronę, z budynku wyszedł James podtrzymując ręką starszą kobietę, a na rękach niosąc dziecko. Kiedy był już przy niej, zamaskowana postać uniosła różdżkę i wycelowała w plecy chłopaka. Przerażona Lily nie mogła wydusić z siebie słowa, więc zrobiła jedyną rzecz, jaka przyszła jej do głowy. Pchnęła chłopaka z całej siły na ziemię i zamknęła oczy widząc zmierzający w jej stronę czerwony promień.
Dobra, widzę, że jest to typowe Jilly, przy czym ten parring mi akurat pasuje, więc ok. Co do samego rozdziału. Piszesz dobrze, wiesz o tym, dynamicznie, ale. No właśnie. Za dużo jest określeń dotyczących koloru włosów - musisz znaleźć inne substytuty, bo to bardzo nieprzyjemnie wygląda i obniża wartość tekstu. Za mało jest też opisów. Końcówka, która była dosyć dramatyczna i zachęcająca do przeczytania następnego rozdziału byłaby jeszcze lepsza, gdyby ten opis ubogacić. I teraz tak, błędy edytorskie, jest ich sporo, np:
Brak "w". Ale ot tam, literówka. Natomiast całe to zdanie jest średnie.
Tu wygląda jakby to James powiedział, a tak nie jest.
Dlaczego "ci" z dużej litery w opowiadaniu? :D niepotrzebnie kompletnie
Przecież ona nawet go nie lubi! Zasze jak rozmawiały, nazywała go słodkim idiotą!
Pomijając literówkę, to chyba słodki idiota to dość pozytywne określenie? : D
Fajny fick, bardzo podoba mi się jak opisujesz relację Lily i Jamesa, tak mogłabym ją sobie wyobrażać - wyszło bardzo naturalnie, a to nie lada wyczyn. Natomiast tak jak pisałam wcześniej, brakuje mi trochę opisów i większej różnorodności w nazywaniu postaci (brunet jak dla mnie odpada).