Gdy zdarza się to, co wydarzyć się musi.
Idąc skrajem lasu James Potter pokonywał powoli nierówny grunt, a zmrożony śnieg skrzypiał pod jego krokami. Miał na sobie gruby wełniany płaszcz, chroniący go przed zimnem. Lodowate powietrze szczypało go w policzki, ale mężczyzna nie zwracał na to uwagi. Był pogrążony w myślach. Choć od świąt miał dużo czasu, żeby ochłonąć, to widok zbliżającej się kobiety znów sprawił, że poczuł narastający gniew.
Nienawidził jej. Długie lata zajęło mu wykazanie jej z pamięci, a teraz nagle wróciła i to nie sama, dając mu jeszcze więcej powodów do tego, by na sam jej widok chciał rzucić Crutiatusem. Miał syna. Wiedział doskonale, że jest jego. Jedno spojrzenie na chłopca i było tak, jakby ujrzał sam siebie w mniejszej wersji. Stracił jedenaście lat życia swojego dziecka. Pierwszy uśmiech, słowo, krok. Pozbawiła go wszystkiego, a teraz szła w jego stronę wyglądając lepiej, niż w jego wspomnieniach. Ubrana była w długą pelerynę z kapturem, ale wiatr sprawiał, że materiał przylegał do jej kształtnego, idealnego ciała. Mimowolnie przypomniał sobie, jak wyglądała leżąc nago w jego ramionach i przeszył go nieproszony dreszcz pożądania. Nigdy po niej nie spotkał kobiety, która znaczyłaby dla niego tyle, co ona. Schowane w kieszeniach płaszcza dłonie zacisnęły się w pięści. Otrząsnął się ze wspomnień. Jest dojrzałym mężczyzną, który potrafi zapanować nad uczuciami i osiągnąć to, czego chce. A chciał dwóch rzeczy. Żeby cierpiała tak jak on, gdy nagle zniknęła z jego życia, pozostawiając go w niepewności i poczuciu winy, a zaraz potem chciał odzyskać swojego syna.
- Dobry wieczór - powiedziała cicho stając przed nim. A on stał i patrzył jej twardo w oczy, dopóki nie odwróciła wzroku.
- Wiem, że jestem ci winna wyjaśnienia... - zaczęła.
- Jesteś mi winna wiele więcej - przerwał jej. - Zabrałaś mi moje dziecko i Merlin raczy wiedzieć, co mu o mnie nakłamałaś, żeby mieć czyste sumienie.
- Nic mu nie powiedziałam. Znaczy po prostu, że nie mogłeś z nami być. - Jej głos był spokojny i łagodny.
- Taki ze mnie okropny ojciec, że nie chciałem własnego dziecka? - Wybuchnął, choć miał być opanowany i rzeczowy. Przy niej nigdy nie umiał zachować trzeźwego umysłu.
- To nie tak – urwała, jakby szukając słów. - Nie rozumiesz. To nie była twoja wina.
Odwróciła się bokiem do niego i patrzyła w rozciągającą wokół ciemność.
- To miło, że mi o tym mówisz po tylu latach, kiedy ja zastanawiałem się, gdzie popełniłem błąd, co ci zrobiłem, że zostawiłaś mnie bez słowa i zapadłaś pod ziemię...
- Byłeś Potterem - przerwała i spojrzała mu prosto w oczy, a w nich ujrzał to, czego się nie spodziewał. Smutek i szczerość. Zabolało. Całe życie był naznaczony przez to, z jakiej rodziny pochodził, ale myślał, że akurat dla niej to nie miało znaczenia.
- Co to do cholery znaczy? Co ma do tego moja rodzina?
- Niewiele o mnie wiesz...
- I tu się mylisz - wpadł jej w słowo. - Od świąt miałem sporo czasu. Po twoim... naszym synu dotarłem w końcu do ciebie. Wiem, że od lat właściwie sama prowadzisz Gospodę Pod Świńskim Łbem, że zjawiłaś się tutaj już z dzieckiem, że przyjaźnisz się z Rosmertą...
- Ale nie wiesz, co było wtedy.
Złapał oddech chcąc powiedzieć, że tego też się dowiedział, ale podniosła rękę, by go powstrzymać.
- To ja byłam problemem. To, że byłam nikim przy tobie, że moja matka... była charłakiem. Ja... - zawahała się. - Twoja rodzina była taka... magiczna. Twój ojciec ocalił świat czarodziejów. Jakby przyjęli to, że spotykasz się z córką charłaczki? A potem dowiedziałam się, że jestem w ciąży. A gdyby nasze dziecko też... Nie chciałam go skazywać na ostracyzm w naszym świecie. Oczywiście później wiedziałam, że moje wątpliwości, co do Syriusza były bezpodstawne, ale wtedy było już za późno.
- Pozbawiłaś go ojca, który by go kochał bez względu na wszystko.
Ujrzał łzę spływająca po jej policzku i choć miał ochotę ją zetrzeć powstrzymał się całą siłą woli.
- Moja matka zawsze mi mówiła, że jestem gorsza, że nikt mnie nie będzie chciał. A potem ty… ty na mnie spojrzałeś. Nikt nigdy...
Potrząsnęła głową, jakby chciała wyrzucić myśli z głowy.
- James, to nie ty zawiniłeś. To ja nie byłam dość dobra dla ciebie.
Spojrzał na przelatująca nad jej głową sowę i czuł ulatującą złość, jak znikający w ciemności ptak. Czyli to znowu jego ojciec. Wielki Harry Potter, który odstrasza ludzi swoją wielkością i prawością.
- Czy kiedykolwiek dałem ci odczuć, że jesteś ode mnie gorsza?
- Nie, ale przecież nie wiedziałeś…
- Jakie to by miało znaczenie? Twoja matka to… tylko twoja matka, tak jak mój ojciec. Nie jestem nim i nigdy nie będę. Nic nie możemy poradzić na to, skąd pochodzimy.
Nie wierzył, że mogła być tak głupia.
- Rzuciłaś całe życie, bo ubzdurałaś sobie, że jesteś gorsza, niż ja? – Wściekłość powróciła ze zdwojoną siłą i nic nie mógł na to poradzić. – Holly! – Chwycił ją za ramiona i potrząsnął, ale to był błąd. Nie powinien był jej dotykać. Przypomniał sobie ich noc w jego domu i już nie mógł się powstrzymać. Przyciągnął ją jeszcze bliżej, aż ich ciała przylgnęły do siebie. Usta zetknęły się w pocałunku i w tym momencie nie dzieliły ich lata rozłąki, byli tacy sami, jak wtedy, spragnieni siebie i swoich ciał. Zapomniał o wszystkim, co ich dzieliło.
- James – wyszeptała pod naporem jego warg.
- Cholera! –zaklął i wypuścił ją gwałtownie. – Wszystko byłoby łatwiejsze, gdybyś nie była tym, kim jesteś!
Pochyliła głowę, a gdy się odezwała była już spokojniejsza.
- James – zaczęła. – Tyle lat minęło. Zostawmy to i żyjmy, jak do tej pory, każdy po swojemu.
Tyle lat minęło, a ona nadal go nie chciała w swoim życiu.
- Mam syna i będę o niego walczył, czy tego chcesz czy nie.
Z ust Holly wyrwał się mimowolny jęk. Ręką zasłoniła usta. Zaczęła się cofać z przerażonym wyrazem twarzy, jakby właśnie celował w nią różdżką i chciał rzucić Avadą. Odwróciła się i szybkim krokiem ruszyła w stronę wioski. Była już przy sklepie Zonka, gdy ją dogonił. Szedł obok niej.
- Źle mnie zrozumiałaś.
Milczała. Oczy miała pełne łez. Skręciła w lewo i ruszyła uliczką w stronę Świńskiego Łba.
- Musimy porozmawiać.
Przystanęła.
- Zostaw nas. Zrób to dla naszego syna.
Otworzyła ciężkie, wejściowe drzwi gospody i zniknęła za nimi zostawiając go samego na progu.
O Merlinie... Normalnie rozbeczałam się przy tym rozdziale... To jest takie smutne i pełne emocji! Nie wiem co bym czuła na ich miejscu, ale na pewno byłaby to niesamowita ilość emocji.
Stylistyka mnie rozwaliła! wszystko jest ładnie i wciągająco napisane, owszem znalazłam ze dwie lub trzy literówki, ale każdemu się zdarza