Miniaturka odbiega trochę od kanonu ;3
Szedł szybko, rzucając blade światło na korytarz tonący w mroku. W ciszy było słychać tylko miarowy rytm jego kroków. Wszedł na ostatnie piętro, rozglądając się dookoła. Gdy zdał sobie sprawę, że jest całkiem pusto, ruszył w kierunku portretu Grubej Damy. Wiedział, że nie przepuści go od tak, więc zgasił światło, rzucił na siebie zaklęcie kameleona i czekał cierpliwie, aż jakiś gryfon postanowi wyjść. Po 20 minutach czekania, wreszcie wszedł do pokoju wspólnego. Udał się do dormitorium chłopców i zostawił na łóżku chłopca list.
Niezauważony i zadowolony z powodzenia misji, uciekł z zamku, teleportując się na jego obrzeżach.
- Harry! - krzyknął Ron, widząc spieszącego się chłopca. - Co tak pędzisz?
- Za niedługo bal się zacznie. Muszę się wyszykować - odpowiedział Potter. omijając uczniów.
Ron starał się nadążyć za chłopakiem i go zrozumieć. Rozumiał, że idzie na bal z Ginny, ale po co się tak stroić? Przecież to tylko bal.
Weszli do dormitorium, a Harry'emu od razu w oczy rzuciła się koperta leżąca na poduszce. Zaciekawiony wziął ją w dłonie i delikatnie otworzył. Wyjął z niej mały kawałek pergaminu.
,, Drogi Harry....
Moglibyśmy się spotkać o północy przy jeziorze. To ważne...
G.''
Uśmiechnął się delikatnie po przeczytaniu. Zaczął rozmyślać co ta Ginny kombinuje, ale uznał, że dowie się w swoim czasie. Odłożył na bok list i udał się do łazienki. Chciał wyglądać idealnie dla panny Weasley. Opuścił łazienkę dopiero wtedy, kiedy Ronald upomniał go, że zaraz się spóźnią.
- Woah. Stary. Ale się odwaliłeś - odezwał się rudzielec kiedy Wybraniec wrócił do pokoju.
Harry uśmiechnął się szeroko i założył na siebie marynarkę. - Możemy iść - oznajmił.
Po chwili obydwaj stali przed Wielką Salą, czekając na swoje partnerki. Kiedy wreszcie obydwie gryfonki pojawiły się na schodach, chłopcy zamówili z wrażenia. Obydwie wyglądały cudownie w długich sukienkach i bujnych fryzurach.
- Wy..Wyglądasz niesamowicie - wydukał Harry, podając ramie Ginny.
- Ty też się postarałeś - zaśmiała się dziewczyna, łapiąc pod rękę Wybrańca.
Po przemówieniu dyrektora bal zaczął się na dobre.
Teleportował się z powrotem na obrzeża Hogwartu. Ruszył wolno w kierunku jeziora, naciągając na głowę czarny kaptur. Oparł się o drzewo i cierpliwie czekał aż wybije północ. Wsłuchiwał się w szum wody, obracając różdżkę w palcach. Już nie mógł się doczekać...
- Harry, muszę na chwilę iść do łazienki - zawołała Weasley, podnosząc się od stołu.
Chłopiec przytaknął i odprowadził dziewczynę wzrokiem. Nagle przypomniało mu się o liście, który dostał po kolacji. Uśmiechnął się i spojrzał na zegar. Dwudziesta trzecia czterdzieści pięć. Już wiedział, że Ginny wcale nie poszła do łazienki. Posiedział jeszcze chwilę, rozmawiając z Nevillem i w końcu gdy zegarek wskazywał za pięć północ, udał się na błonia. Kiedy wyszedł z zamku, jego ciało otulił chłodny wiatr. Poprawił marynarkę i ruszył w stronę jeziora. Kiedy podszedł bliżej, nadal nigdzie nie widział swojej dziewczyny.
- Ginny? - odezwał się, lecz odpowiedziała mu tylko cisza.
Nagle usłyszał za sobą kroki. Przekonany, że to panna Weasley, odwrócił się pospiesznie. Jednak zamiast dziewczyny ujrzał zakapturzoną postać z różdżką wycelowaną w jego stronę. Zanim zdążył zareagować, zakapturzona postać wypowiedziała zaklęcie, a zielony płomień ugodził chłopaka prosto w serce. Martwe ciało Harry'ego upadło na ziemie z cichym hukiem.
Mężczyzna uśmiechnął się do siebie i włożył w dłoń chłopaka kopertę, a po chwili znikł w ciemnościach.
- Harry? - W oddali było słychać głos Ginny.
Gryfonka nagle zobaczyła leżącego na ziemi Pottera i podbiegła do niego.
- Harry! Harry, nie! Nie możesz! - krzyczała, wylewając łzy i szarpiąc go za koszulę.
Nagle zauważyła, co chłopak trzyma w dłoni. Delikatnie wzięła kopertę i otworzyła ją. W środku było zdjęcie chłopaka z rodzicami. A z tyłu zdjęcia podpis.
,, Przecież pragnąłeś znów ich zobaczyć.
Nie ma za co''
Ale zakończenie mnie trochę zdziwiło. Odebrałam to trochę jako czarny humor. Nie wiem, czy to kwestia źle napisanego tekstu, czy tak miało być. Może gdyby dopracować całość, napisać to z większym przemyślenie, to zrobiłoby mi się smutno na końcu albo jakoś by mnie skłoniło do refleksji. A tak całość wyszła karykaturalnie i chociaż czarno, to z lekka... śmiesznie. Źle mi z tym, że tak myślę o tym tekście, ale inaczej nie potrafię.