Jaki jest cel spotkania Albusa z Mary?
Albus otworzył oczy i jak co rano spojrzał na szkarłatny baldachim nad swoim łóżkiem. Całe dormitorium jeszcze spało. Spojrzał na zegarek - była piąta trzydzieści. Al wiedział, że już nie uśnie, więc ubrał się po cichu i zszedł do Pokoju Wspólnego.
Bardzo denerwował się spotkaniem z koleżanką. Mary, zdaniem wielu, najładniejsza dziewczyna w Hogwracie, podeszła do niego na którejś przerwie i zapytała czy znalazłby dla niej chwilę w następną sobotę. Potem mrugnęła do niego porozumiewawczo i odeszła. Tak więc Albus nieustannie myślał, o co może chodzić jego koleżance.
Al przeszedł przez Pokój Wspólny i zniknął za portretem Grubej Damy. Znalazłszy się na korytarzu, po krótkim namyśle postanowił udać się do biblioteki. Gdy szedł pustymi korytarzami, jego kroki głucho odbijały się od ścian. Po dziesięciu minutach dotarł do dębowych drzwi. Otworzył je, wszedł między regały książek i podążył w stronę działu "Magiczne sporty". Z każdym krokiem coraz bardziej czuł zapach pożółkłych, zakurzonych ksiąg. Idąc po skrzypiącej podłodze, pokrytą lekką warstwą kurzu, doszedł do regału. Sięgnął po lekturę dotyczącą quidditcha, otworzył książkę i zaczął czytać. Tu i ówdzie wyblakły atrament nie pozwalał na odczytanie informacji, ale Albus i tak znał się na tym sporcie jak nikt inny.
Promienie słońca dzielnie przedzierały się przez przyciemniane okna biblioteki tak, że około szóstej trzydzieści w czytelni było już całkiem jasno. O tej samej porze, Albus usłyszał na korytarzu pierwsze kroki uczniów. Zamknął książkę i odstawił ją na miejsce, ale nie wstawał z krzesła.
Razem z Paulem i Bertą przez ostatnie dni rozpatrywali powody spotkania Albusa z Mary. Najbardziej prawdopodobnym wydawała się po postu randka, ale z drugiej strony, dlaczego zaproszenie było tak tajemnicze? Al bardzo by chciał, żeby to spotkanie okazało się czymś w rodzaju randki, ponieważ tylko on z piątego roku nie miał dziewczyny. Mógł to wyjaśniać fakt, że zawsze podczas pierwszej rozmowy dawał plamę. Właśnie tego się bał - co, jeśli zrobi z siebie osła przed Mary? Wyśmieje go cała szkoła, a co za tym idzie, może zapomnieć o znalezieniu dziewczyny w tym roku szkolnym, a przynajmniej w tym semestrze.
Po kilku lub kilkunastu chwilach takich rozmyślań, Al wstał i podążył do Wieży Gryffindoru. W Pokoju Wspólnym spotkał Bertę i Paula, i razem z nimi udał się na śniadanie. Gdy wszedł do Wielkiej Sali, poszukał wzrokiem Mary, ale nigdzie jej nie zauważył. Jak zwykle usiadł przy stole Gryfonów, a po chwili pałaszował już kiełbaski, paszteciki i sok dyniowy. Po skończonym śniadaniu udał się ze swoimi przyjaciółmi do Sali Wejściowej.
- My idziemy do biblioteki się pouczyć, a potem będziemy w Pokoju Wspólnym, dobra? - powiedział Paul.
- Ok, ja mam poczekać na Mary tutaj i nie wiem gdzie z nią pójdę. Może potem zobaczymy się na błoniach, bo dzień na pewno będzie piękny.
- Pewnie - odpowiedziała Berta. - Do zobaczenia i ... powodzenia.
Przyjaciele odeszli, zostawiając Ala trochę podekscytowanego, a trochę obawiającego się przebiegu spotkania.
Po około pięciu minutach, Albus zobaczył schodzącą po schodach Mary. Od razu można było zauważyć, że jest wygląda wyjątkowo.
-Cześć - powiedziała. - Chodź za mną.
- Yyy... Cześć, ale gdzie idziemy? - zapytał ją niepewnie Albus.
- To tajemnica - powiedziała głosem, który niejeden uznałby za pełen uczucia.
Chcąc nie chcąc, Al podążył za koleżanką, która poprowadziła go na błonia. Szli po lekko zmrożonej trawie, która chrzęściła im pod stopami. Minęli boisko do quidditcha, a teraz spacerowali wzdłuż brzegu jeziora. Mary i Al coraz bardziej oddali się od zamku...
Po kilku chwilach doszli do zatoczki, wokół której rozpościerał się las. Promienie słońca prześwitywały pomiędzy liśćmi, jezioro przyjemnie szumiało, wiał lekki wiatr, a ptaki ćwierkały. To było naprawdę piękne miejsce. Siedli na dużej kłodzie, a Mary powiedziała:
- Ładnie tu... Pewnie zastanawiasz się, po co cię tu przyprowadziłam?
- Myślę o tym od czasu naszego tajemniczego spotkania na przerwie.
- Naprawdę było tajemnicze?
- Zdecydowanie.
- Cóż... Przyszliśmy tu, ponieważ chcę ci coś powiedzieć.
- Mów... - zachęcił koleżankę Al, widząc jej niepewną minę.
- Chodzi o to, że... - Tu Mary wzięła głęboki oddech. - Bardzo mi się podobasz - wykrztusiła.
Zszokowany Albus wpatrywał się w koleżankę przez dłuższą chwilę... W końcu przełamał się i powiedział:
- Cóż, prawdę mówiąc, to... ja nie pozostaję Ci dłużny - wypalił, nie za bardzo panując nad prawdą, którą "ukrywał" już kilka miesięcy.
- Naprawdę? - zapytała Mary pełna nadziei.
- Tak - powiedział Albus zdecydowanym tonem.
Ta odpowiedź wyraźnie ucieszyła dziewczynę. Wpatrywali się w siebie przez chwilę, w zupełnej ciszy, którą przerywał tylko cichy szum drzew i świergot ptaków. Potem nieznacznie przybliżyli się do siebie, a ich wzrok działał jak magnez. Centymetr po centymetrze zbliżali się ku sobie, aż w końcu - choć dla obojga trwało to bardzo długo - wargi Ala dotknęły warg Mary. Całowali się: najpierw niepewnie, a potem coraz bardziej namiętnie. Trwało to dobre kilka chwil, zanim oderwali się od siebie.
Zaraz potem Mary powiedziała:
- Al, nie wiem, czy to było mądre. Przecież ja chodzę z Chrisem.
- Zerwij z nim - powiedział Al lekko zdenerwowany tym, że Mary w takiej chwili wspomina swojego chłopaka.
- Wiesz co... - Zamyśliła się. - Chyba masz rację.
Gdy tylko skończyła mówić, Al przytulił ją. Siedzieli tak obejmując się wzajemnie i wpatrując się lekko falującą toń jeziora.
Później, Mary i Al odbyli wyczerpującą rozmowę na bardzo wiele tematów. Dyskutowali o zamku, quidditchu, a nawet o wielkiej kałamarnicy żyjącej w jeziorze.
Około dwunastej w południe zaczęli wracać do zamku. Wyszli z pięknie oświetlonej, zielonej zatoczki i ruszyli w stronę błoni. Po kilkunastu minutach doszli do boiska do quidditcha, na którym ćwiczyła teraz drużyna Ravenclawu. Zamkowe błonia lśniły w słońcu, a bezchmurne niebo odbijało się delikatnie migoczącym jeziorze. Aksamitne zielone trawniki kołysały się od czasu do czasu na lekkim wietrze.
Al, trzymając Mary za rękę, myślami był bardzo daleko. Gdy weszli do Sali Wejściowej, razem postanowili się pouczyć. Musieli więc udać się do Wieży Gryffindoru po książki. Wspinając się po schodach, natknęli się na Paula i Bertę.
- Cześć Al, cześć Mary - powiedziała Berta.
- Cześć - powitał ich Al. - Gdzie idziecie?
- Do biblioteki - powiedział Paul i urwał...
Potem, równocześnie z Bertą, powędrował wzrokiem na złączone dłonie Mary i Ala.
- Ach...
Siedział centralnie przy regale? Coś mi się wydaje, że musiałby wstać z krzesła ;D
Jest parę drobnych błędów ale fajnie się czyta. Na moje oko to nie powinno być w dziale "miniaturka" bo można byłoby dodać jeszcze jedną część. Nie przepadam za takimi zakończeniami, ale fajne dajesz opisy. Powodzenia w dalszych ff :>