Wieczór przed przybyciem Zakonu Feniksa do nowej Kwatery Głównej.
Kuchnia domu przy Grimmauld Place 12 tonęła w mroku. Można było jednak dostrzec niewyraźną sylwetkę mężczyzny siedzącego przy długim stole. Nie poruszał się, wpatrując się w coś, czego w ciemności nie dało się dostrzec. Nagle drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Remus Lupin jednym machnięciem różdżki pozapalał świece. Blask oświetlił brudną kuchnię. Staromodne meble były pokryte kurzem, a na stole stały brudne talerze z resztkami kolacji.
- Syriuszu, powinieneś to posprzątać albo poprosić Stworka - powiedział Lupin siadając naprzeciwko przyjaciela. - I doprowadzić się do porządku. Wyglądasz jak siedem nieszczęść.
I rzeczywiście, długie włosy Blacka były brudne i skołtunione, prawie tak, jak po jego ucieczce z Azkabanu. Na twarzy miał kilkudniowy zarost, który nie wyglądał zbyt estetycznie. Ciężko było w nim teraz dostrzec cień przystojnego mężczyzny, którym kiedyś był. Jego wyglądu nie poprawiał fakt, że ubranie także miał brudne i przepocone, a w dodatku śmierdział przetrawionym alkoholem.
- I czuję się jak siedem nieszczęść, Remusie - odparł Syriusz zachrypniętym głosem. - Po co niby mam tu sprzątać? Ten dom i tak będzie okropny.
- Może po to, żeby Molly miała mniej pracy w doprowadzeniu go do stanu używalności? Zakon Feniksa nie może działać w takich warunkach. Przynajmniej byś się czymś zajął - powiedział Lupin.
- Wolałbym zająć się czymś bardziej pożytecznym niż ścieranie kurzy - mruknął Black.
- Zrozum, Dumbledore zabronił ci wychodzić, bo boi się o twoje bezpieczeństwo. - Głos Remusa był spokojny, co irytowało Syriusza. - Odłóż tę butelkę. Którą to ognistą whisky już dzisiaj pijesz? Czwartą? Piątą?
- Mam gdzieś bezpieczeństwo, Remusie. Nie jestem stworzony do bezczynności. Zbyt długo siedziałem w jednym miejscu - odparł Syriusz głosem pełnym żalu. Nie do Lupina. Właściwie nie wiedział do kogo powinien mieć żal. Do Glizdogona, przez którego był najbardziej poszukiwanym czarodziejem w kraju i musiał siedzieć w rodzinnym domu, gdzie miał nadzieję już więcej nie wrócić? Nie, do niego czuł tylko nienawiść.
- Wiem, że to okropne. Zawsze kochałeś ryzyko, ale pomyśl o Harrym - poprosił Remus. - On cię potrzebuje. Stracił już rodziców. Ledwo co odzyskał ojca chrzestnego. James chciał, żebyś go zastąpił, gdyby coś mu i Lily się stało. Harry nie chce, żeby coś ci się stało, dobrze o tym wiesz.
- I właśnie dlatego jeszcze nie złamałem zakazu Dumbledore'a - powiedział Syriusz. - Szkoda tylko, że nie wiem kiedy Harry będzie mógł tu przyjechać. Czy w ogóle będzie mógł, bo odnoszę wrażenie, że Dumbledore chce więzić go u mugoli jak najdłużej. A on nie jest już dzieckiem. Jego listy... To okropne, wiedzieć jak to jest, gdy jest się uwięzionym, a nie móc zrobić nic poza napisaniem paru słów pocieszenia. A Harry tak naprawdę jeszcze nie wie, że będzie musiał tkwić u Dursleyów prawie przez całe wakacje, bo przecież dopiero się zaczęły. Poza tym to wcale nie chodzi o samo ryzyko. Nie wiesz jak to jest, gdy musisz siedzieć bezczynnie, gdy inni nadstawiają karku. James...
- James zgodziłby się ze mną - przerwał mu Lupin. - Wiedział kiedy nie należy ryzykować bezpieczeństwa.
Black nie odpowiedział, tylko pociągnął łyk whisky. Jego zraniona dusza krzyczała z rozpaczy, z tęsknoty. Minęło czternaście lat, a nie było dnia, w którym nie myślałby o zmarłym przyjacielu. Myślał, że zdemaskowanie Petera uwolni go od poczucia winy, ale ono dalej zżerało go od środka i wiedział, że dalej będzie, nawet jeśli nadejdzie dzień, w którym znów będzie wolnym człowiekiem. Gdyby wtedy nie zamienił się miejscami z Gilzdogonem Lily i James nadal by żyli, a on nie musiałby się ukrywać.
- James by zrozumiał - odezwał się w końcu Syriusz zachrypniętym głosem. - On zawsze mnie rozumiał. Chciałbym cofnąć czas... - Pociągnął łyk whisky.
- Nie tylko tobie ich brakuje - westchnął Lupin. Blackowi przez moment wydawało się, że w głosie przyjaciela zabrzmiała nuta pretensji. - Lily i James byli też moimi przyjaciółmi. Ja też cierpiałem! Ja też codziennie o nich myślę! - Remus podniósł głos.
- Nie, Remusie, ty nie wiesz co to cierpienie! Nie wiesz co znaczy być wyrzutkiem w własnej rodzinie! Nie wiesz jak to jest, gdy jesteś uwięziony w swojej głowie, a przed oczami ciągle masz najgorsze wspomnienia! Tak właśnie czułem się w Azkabanie! Przez dwanaście cholernych lat! Nie po to stamtąd uciekłem, żeby trafić do innego więzienia! Nie masz pojęcia jak to jest, gdy poczucie winy zżera twoją duszę od środka, ale jednocześnie gdzieś w twojej głowie powtarza się myśl... obsesja... o niewinności, która nie pozwala ci zapomnieć kim jesteś! Utrzymuje cię przy życiu, chociaż tak pragniesz umrzeć! Nie masz pojęcia jak to jest! - Syriuszowi puściły nerwy. Z hukiem odstawił butelkę na stół, rozlewając wokół trochę trunku.
Lupin milczał. To już nie był ten Syriusz, którego poznał podczas swojej pierwszej podróży Hogwart Expres. Tamten Łapa już nie wróci, odszedł razem z Jamesem. Remus nie mógł mieć o to pretensji do przyjaciela. Zbyt wiele złego przeżył w życiu. Zresztą on też już nie był tym samym Remusem Lupinem co kiedyś. Obaj się zmienili, ale Syriusz miał gorzej. Był więźniem przeszłości i dopóki nie odzyska wolności, nie uwolni się od niej. A nawet wtedy nie przestanie codziennie myśleć o Jamesie. Remus był tego pewien.
- Przepraszam, Syriuszu, nie chciałem, żeby to zabrzmiało jakbym miał do ciebie pretensje. Musisz jednak pamiętać, że chociaż Dumbledore poinformował nowych członków Zakonu w czyim domu będą i o twojej sytuacji, to niektórzy z nich nie będą mieć pewności, jeśli nie dowiedzą się tego od ciebie. A w takim stanie nie przekonasz ich, że nie muszą się ciebie bać. No i nie chciałbyś chyba, żeby Harry cię takim zobaczył? - zapytał Lupin.
- Masz rację - przyznał Syriusz. - I ja też przepraszam, wiem że chcesz dobrze, nie powinienem się unosić. - Podniósł się z krzesła. - Pójdę się umyć i wyspać. Weasleyowie i Hermiona przyjeżdżają o dziewiątej rano, więc może uda nam się jakoś ogarnąć kuchnię, żeby nadawała się do przyjęcia gości.
- Może Stworek pomoże? - zaproponował Remus.
- Ten głupi skrzat nie sprzątał tego domu od lat. Najlepiej niech siedzi w tej swojej dziurze i nie pokazuje mi się na oczy - odparł Syriusz.
- Powinieneś być dla niego milszy. Pamiętasz co ci powiedział Dumbledore? - zapytał.
Syriusz bez odpowiedzi wyszedł z kuchni. Oczywiście pamiętał, co Dumbledore mu powiedział. Twierdził, że powinien być miły dla Stworka, bo teraz, gdy Grimmauld Place 12 miało być Kwaterą Główną Zakonu Feniksa, skrzat będzie mieć dostęp do tajnych informacji. Gdyby to było takie łatwe - pomyślał Łapa. Stworek kojarzył mu się tylko i wyłącznie z tym okropnym domem, do którego musiał wrócić. Nie nienawidził go, ale nie potrafił też go lubić. Budził w nim odrazę. A zresztą Stworek nie mógł przekazać Voldemortowi informacji o Zakonie, bo Syriusz zakazał mu wynosić to, czego dowie się w tym domu poza jego obręb i w ogóle opuszczania Kwatery. Tak jak kazał mu Dumbledore. Stworek nie mógł zdradzić niewłaściwej osobie ważnych rzeczy, więc po co być dla niego miłym? To tylko stary skrzat domowy... Syriusz wziął porządny prysznic, który trochę go otrzeźwił. Ubrany w czystą piżamę położył się do łóżka, ale długo nie mógł zasnąć, mimo ogarniającej go senności. Z jednej strony cieszył się, że od jutra będzie miał towarzystwo i nie będzie już samotny... przynajmniej na jakiś czas. Jednak z drugiej strony martwił się o Harry'ego. Już wyobrażał sobie jego frustrację na to, że nie ma żadnych wieści ze świata czarodziejów i musi siedzieć u Dursleyów. Łapa uważał, że jego chrześniak powinien być teraz z nim. To Harry widział jak Voldemort się odradza. Po tym wszystkim miałby spędzić wakacje u mugoli, z dala od swoich przyjaciół, swojego ojca chrzestnego, swojego świata? Oczywiście Syriusz nie zamierzał pisać Harry'emu o Zakonie Feniksa. Jakkolwiek nie podobały mu się decyzje Dumbledore'a, był mu posłuszny. Nie miał jednak zamiaru pozwolić mu więzić jego chrześniaka przez całe wakacje na Privet Drive. Wystarczyło, że on był uwięziony. Na razie Łapa nie będzie poruszał tematu przyjazdu Harry'ego na Grimmauld Place, ale zacznie, gdy będą zbliżać się jego piętnaste urodziny. Powinien je spędzić z przyjaciółmi i z nim, jego rodziną. Z tym postanowieniem Syriusz zapadł w głęboki sen.
Pomysł jest okej, wybór Syriusza wydaje się zresztą w Twoim przypadku zrozumiały. Trochę jednak brakowało mi emocji; mam na myśli to, że przy dłuższych wypowiedziach trochę brakowało przerywników w stylu:" jego oczy ciskały gromy", czy "spojrzał wściekle na Remusa i uderzył pięścią w stół". Syriusz był smutny, ale też nieszczególnie trzeźwy, a wtedy trudniej zapanować nad emocjami. Poczułam zarys tych emocji, ale nie do końca potrafiłam się w nie zagłębić. Syriusz tak czy siak, wyszedł Ci w miarę przekonująco.