Logowanie
Facebook
Shoutbox
Współpraca
Najaktywniejsi
1) Alette
2) fuerte
3) Katherine_Pierce
4) Sam Quest
5) Shanti Black
6) A.
7) monciakund
8) ania919
9) ulka_black_potter
10) Klaudia Lind
Losowe zdjęcie
Zobacz temat
Wielka Sala
|
|
Sharingan |
Dodany dnia 10.06.2013 17:23
|
Ostrzeżenia: 1 Pochwały: 5 Postów: 75 Dom: Gryffindor Punkty: 1393 Ranga: Dorosły czarodziej Data rejestracji: 08.01.13 |
Karina wchodząc do Wielkiej Sali natrafiła na Barta. Uśmiechnęła się do niego i powiedziała: -Cześć! Gdzie tak pędzisz? - Aaaa...Do dormitorium. Muszę się przygotować do turnieju. - Aha, a ja szukam Freda. Widziałeś go? Muszę go udusić. Bart uśmiechnął się szeroko i kiwnął głową. Karina rzuciła krótkie ,,Dzięki" i poszła szybko do Wielkiej Sali. Od razu wypatrzyła ruda czuprynę Freda i szybkim krokiem do niego podeszła. Chłopak gdy ją zobaczył zbladł nieco, a Karina wykrzyczała mu prosto w twarz: - Ty palancie! Jak mogłeś mi o tym nie powiedzieć! - Ale...._ale o czym? Karina tylko rzuciła mu gniewne spojrzenie i wyszła z sali. Edytowane przez Christina dnia 10.06.2013 19:13 Trzymam się raczej na uboczu, nikomu nie zawadzam i mam spokojny charakter. Przepadam za czekoladą i książkami (zresztą jak większość nas, nie?).
Lubię oglądać anime, czytać mangi i ogólnie poznawać Wschodnią kulturę =) ▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬ஜ۩۞۩ஜ▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬b35; Niech żyje Gryfindor~!!! b35;▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬ஜ۩۞۩ஜ▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬b35; |
|
|
Angelina Johnson |
Dodany dnia 10.06.2013 17:24
|
Pochwały: 23 Postów: 8024 Dom: Slytherin Punkty: 32803 Ranga: Komentuj FF, to się uśmiechnę Data rejestracji: 13.05.07 |
Angelina starała się zapanować nad drżeniem rąk. Snape może i był ugodowym dla swojego Domu człowiekiem i dałam im zawsze fory, lecz gdy chodziło o rywalizację Domów... był bezlitosny. - Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz, panno Johnson - rozpoczął swój ponury wywód zaraz po zakończeniu mowy Dumbledora. - Slytherin nie może ponownie okryć się niesławą... - Zawsze się staramy, by Salazar był na pierwszym miejscu. - Niestety w tym roku jakimś cudem nie uda nam się wygrać Pucharu Domów. Poza tym nie mam ochoty znosić przechwałek profesor McGonagall na temat potęgi jej Gryfonów. Severus skrzywił się mimowolnie, patrząc przed siebie. Angelina zacisnęła usta. Tak właśnie wyglądało wsparcie jej Opiekuna. Na początku stresował ją swoimi ambicjami, by potem zmuszać do katorżniczych treningów. Dodatkowo nauczał jak sprawnie oszukiwać. Czekały ją ciężkie dwa tygodnie. - Myślę, że największy problem będzie z Flictwickiem. Nie należy nie doceniać potęgi Mistrza Zaklęć... a ten Abhrosen bywa całkiem bystry na moim zajęciach. Ostatnio też Pomona zaczęła mieć problem z moimi Ślizgonami... masz bardzo ciężkich przeciwników Angelino. A nie należysz do najlepszych we współzawodnictwie. Głowa Angelina momentalnie podniosła się w górę. Spojrzała ostro w oczy Snape'a. - Nie należy także nie doceniać potęgi rodziny Johnson, panie profesorze - wysyczała ze złością. - Idź do Pokoju Wspólnego i zacznij zastanawiać się nad wskazówką Dyrektora. Mam nadzieję, że jako młoda uczennica często wymykałaś się do Zakazanego Lasu. Profesor Snape zatrzepotał peleryną i wyszedł z komnaty. Edytowane przez Angelina Johnson dnia 10.06.2013 17:38 Pamiętaj chemiku młody, komentuj ficki lub zmień się w odchody made by Mikasa, Butelka 31.07.2020r. Slytherin! Sss.. Nigdy nie pozwoliłem aby szkoła przeszkadzała mi w edukacji. Zawsze miałam szczęście. I znów będę je mieć. Krew na twoich rękach, Falka, Krew na twej sukience Płoń, płoń, Falka, za twe zbrodnie Spłoń i skonaj w męce! Trochę wstyd, ale cóż, zasłużyłam ;D |
|
|
Christina |
Dodany dnia 10.06.2013 19:15
|
Pochwały: 15 Postów: 3325 Dom: Slytherin Punkty: 25495 Ranga: Niezwyciężony Mag Data rejestracji: 27.05.07 |
Przypomnienie! 1. Piszemy wspólnie, więc chociaż zahacz swoją opowieścią o posty innych. Powiedź chociaż "cześć" do osoby, która pisała przed Tobą. 2. Zdanie kończy się kropką. 3. Zarówno przed, jak i po myślniku występuje puste miejsce zwane SPACJĄ. Używaj jej. Edytowane przez Christina dnia 10.06.2013 20:06 That's all they really want Some fun When the working day is done All girls - they want to have fun Nagroda za Najlepszą Miniaturkę Wojenną - Niebo pośrodku piekła Nagroda za Najlepszą Serię o Ciemnej Stronie - Krwawy Zmierzch |
|
|
losiek13 |
Dodany dnia 10.06.2013 20:27
|
Ostrzeżenia: 2 Pochwały: 33 Postów: 2830 Dom: Ravenclaw Punkty: 34144 Ranga: Pan Śmierci Data rejestracji: 19.06.08 |
Akkarin i reszta uczniów wysłuchali słów dyrektora. W międzyczasie profesor Flitwick cały czas szeptał mu po cichu na ucho pewne uwagi. Ab słuchał uważnie, a gdy Dumbledore rzucił wskazówkę, że pierwsze zadanie odbędzie się w Zakazanym Lesie, nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. Tyle razy byli w Lesie z Hagridem, a kiedyś zaliczył nawet samotną przechadzkę w celu wypróbowania paru zaklęć. - To będzie banalnie proste - pomyślał. Dumbledore skończył mówić i życzył im dobrej nocy. Ab i Flitwick ruszyli w stronę wierzy Krukonów, ustalając termin najbliższego spotkania. Profesor polecił mu szczególnie jedną z książek z Działu Ksiąg Zakazanych i wręczył mu pozwolenie na korzystanie z niego. Abhorsen nie mógł uwierzyć swemu szczęściu, tyle czasu dybał na możliwość wstępu to tej szczególnej części Biblioteki i teraz wreszcie będzie mógł przewertować wszystkie opasłe tomiszcza. Ab pożegnał się z profesorem dziękując mu za pozwolenie, pod drzwiami z kołatką. Zza rogu wyłonił się jednak nagle Seferyn i wpadł za nim do salonu. Always |
|
|
ulka_black_potter |
Dodany dnia 11.06.2013 13:44
|
Pochwały: 39 Postów: 3419 Dom: Hufflepuff Punkty: 36773 Ranga: Pan Śmierci Data rejestracji: 14.05.09 |
Ulka wstała od stołu Krukonów gdy zobaczyła, że uczestnicy turnieju wychodzą z komnaty. Pomachała z daleka do Abhorsena, ale ten już był zajęty rozmową z Seferynem i jej nie zauważył. Nagle Ulka zobaczyła nadchodzącego Barta. Szedł jakby jej w ogóle nie widział czego skutkiem było to, że na nią wpadł. - Jeeezu, Bart. Uważaj. - Och, to ty. Nie wiem czy słyszałaś. Ja... - de la Luna Roja był zbyt zszokowany by poprawnie sklejać zdania. - Ja zostałam uczestnikiem turnieju... Ulka zaśmiała się po czym rzekła. - Wiem już wszystko. Fuerte mnie już oświeciła. - Po chwili namysłu Ulka klasnęła w dłonie, a jej twarz się rozpromieniła. - Balangę zrobimy dzisiaj w naszym Pokoju Wspólnym. Nie będzie (co to za skróty? ^^) problemu ze Ślizgonami! - Bart wydawał się być zaskoczony tym co mówi Ulka. Nie był w stanie nic odpowiedzieć bo wciąż przerażała go myśl, iż został wybrany. - Leć do Pokoju. Wszyscy już pewnie tam na ciebie czekają. - Puchon odwrócił się i ruszył posłusznie do Pokoju Wspólnego. Ulka ruszyła schodami na górę. Zmierzała ku Wieży Astronomicznej gdzie w tajemnym miejscu, za obrazem 3 Szalonych Czarownic, miała ukryte awaryjny zestaw imprezowy. Po drodze zgarnęła dwójkę Puchonów mizdrzących się na szczycie schodów by pomogli jej w przeniesieniu wszystkiego do Pokoju Wspólnego. Para chętnie zgodziła się wziąć udział w tym przedsięwzięciu. W skrytce było 40 butelek piwa kremowego i 8 wina skrzatów. Puchoni zrobili wielkie oczy jak to zobaczyli. - No co? Nigdy nie wiadomo kiedy może się przydać. - powiedziała szczerząc do nich zęby Black Potter. - Bierzemy to i ruszamy rozkręcić balangę. Edytowane przez Christina dnia 16.06.2013 14:17 Christian. Bo liczy się to, co masz w środku. Ale czasami warto założyć maskę. "ja generalnie ten tekst klasyfikuję jako 5CMCS HE NDPSG3 - S2AB" "zmiennokanoniczne" "piszę fanficka ducha, że tak to ujmę, czyli takiego, którego nie ma" "po części trudny język wynika z założeń płomień odwagi i specyfiki tekstu" by Cantaris Ula urzędniczka Zarejestruje ci chomiczka Da mu zielona kartę I marchewki starte <muza> by fuer |
|
|
Luna133 |
Dodany dnia 12.06.2013 17:03
|
Postów: 3 Dom: Hufflepuff Punkty: 86 Ranga: Uczeń Hogwartu Data rejestracji: 06.01.13 |
Amelia weszła dziarskim krokiem do Wielkiej Sali. Nuciła jakąś wesołą melodię pod nosem. Usiadła przy stole Puchonów i zaczęła jeść obiad. Do Sali zaczęło wchodzić coraz więcej uczniów. Amelia wypatrzyła w tłumie swoją bliźniaczkę Karinę. Była jak zawsze w otoczeniu swoich koleżanek. Nagle przed oczami śmignęły jej rude włosy, które mogły należeć tylko do kogoś z rodziny Weasley. Amelia uśmiechnęła się. Lubiła najbardziej bliźniaków, bo umieli ją zawsze rozśmieszyć. Nagle ktoś zakrył jej oczy dłońmi. - Yyyyy.... Meril? Tasha? Och, Karina?! - Nie! Izas Croughfelt! Nie widziałyśmy się tylko dwa miesiące, a ty o mnie zapomniałaś! - Ojej Izas! Nie widziałam cię od wieków! Siadaj i opowiadaj! Izas usiadła obok Amelii i zaczęła szybko opowiadać co i jak. Nie obyło się bez chichotów, gratulacji i innych rzeczy. Na sam koniec Izas powiedziała: - Najlepsze w tym wszystkim jest ,że za 2 tygodnie się przeprowadzam! Amelia wpatrywała się w dziewczynę z zdziwionymi oczyma. Mysli pędziły jej jak szalone. Od dzieciństwa wiedziała, że Izas wkrótce się przeprowadzi, ale nie wiedziała,_że daleko. W oczach zaczęły zbierać się jej łzy, wiec by oszczędzić sobie wstydu wybiegła z Wielkiej Sali. Wbiegła do Kibla usiadła pod ścianą i rozpłakała się. Edytowane przez Christina dnia 16.06.2013 14:19 Różdżka: wieżba, włos z ogona jednorożdża, 12 i pół cala.
Patronus: Sowa. Dom: Hufflepuff Rok: Co roku inny. Zawsze zdję z wyróżniem Rodzeństwo: Ginny133 ( Bliźniaczka) Stopień umiejetności: -Eliksiry ***** - Zaklecia ***** - Zielarstwo ********** - Historia Magii ***** -Astronomia ***** - Wróżbiarstwo **** - Runy **** Niezłe ocenki ,co? Tak więc po przeczytaniu tej prezentacji wal prosto do moich znajomków!!!! Nara |
|
|
Sharingan |
Dodany dnia 12.06.2013 18:13
|
Ostrzeżenia: 1 Pochwały: 5 Postów: 75 Dom: Gryffindor Punkty: 1393 Ranga: Dorosły czarodziej Data rejestracji: 08.01.13 |
Karina weszła do Wielkiej Sali w otoczeniu przyjaciółek. Usiadła przy stole Gryfindoru i zaczęła rozmawiać z Violą. Trochę zażaleń, śmiesznych historii i inne. Karina rozejrzała się po Wielkiej Sali i zobaczyła Izas Croughfelt, jej dawną koleżankę z dzieciństwa, która po ciężkim wypadku nie mogła chodzić przez pewien okres do szkoły. Pomachała jej i znów zaczęła rozmawiać. Nagle ktoś ja tracił ja w ramię. To Fred. - Eeee... Amelia płacze w Kiblu.... i może ty być.... no wiesz...._- powiedział. Karina zmarszczyła czoło. Od kiedy jej siostra zaczęła płakać? Od dzieciństwa nigdy już nie płakała. Wstała i poszła prosto do Kibla, lecz tam już Amelii nie było. Dziewczyna bezradnie rozejrzała się po pomieszczeniu. Z którejś strony doszedł ją czyiś chichot. Obejrzała się i zobaczyła Jęczącą Martę. - Czemu się śmiejesz?_- spytała gniewnie Karina. - Szukasz siostry, tak? - Tak, widziałaś ją tutaj? - Jasne. Ryczała tak,_że nie można jej było odróżnić od fontanny._- znów zachichotała złośliwie. Karina prychnęła: - Ona chociaż nie jęczy, bo ktoś jej powiedział,_że ładnie wygląda. - Oni wcale tak nie myślą!_- krzyknęła Marta i zniknęła. Karina usiadła pod ścianą i myślała. Nagle wpadła jej myśl,_że Amelia może być w bibliotece. Szybko wybiegła z Kibla i skierowała się do biblioteki. Edytowane przez Christina dnia 16.06.2013 14:24 Trzymam się raczej na uboczu, nikomu nie zawadzam i mam spokojny charakter. Przepadam za czekoladą i książkami (zresztą jak większość nas, nie?).
Lubię oglądać anime, czytać mangi i ogólnie poznawać Wschodnią kulturę =) ▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬ஜ۩۞۩ஜ▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬b35; Niech żyje Gryfindor~!!! b35;▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬ஜ۩۞۩ஜ▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬b35; |
|
|
Portugas |
Dodany dnia 14.06.2013 13:39
|
Ostrzeżenia: 2 Pochwały: 6 Postów: 1255 Dom: Hufflepuff Punkty: 6535 Ranga: Pomocnik Filcha Data rejestracji: 08.03.13 |
Patryk nie wiedział co się z nim stało, zwykle wygrywał w tak łatwy sposób. Był dobry w pojedynkach od kiedy Jan go nauczył. Szał ogarniał jego umysł. Widział, że musi się opanować, wiedział co mu pomoże_-_jedzenie w Wielkiej Sali i myślenie o jego miłości, czyli Xerissie. Patryk wszedł do Wielkiej Sali spojrzał w stronę sufitu i ujrzał bezchmurne niebo, które dokładnie identyczne było na zewnątrz. Rozejrzał się po wszystkich stołach.Przy stole dla gryfonów siedzieli gryfoni, przy stole dla ślizgonów ślizgoni, ogólnie wszytko było na swoim miejscu. Patryk usiadł przy stole i zaczął jeść. Jadł dosyć długo, ale kiedy się w końcu najadł wyszedł i wyszedł z Wielkiej Sali i ujrzał gryfonkę była Jessica. - Cześć nie widziałeś mojej Błyskawicy? - zapytała puchona Jessica. - Nie. Pomóc ci jej szukać? - Nie, nie trzeba już ją widzę. Accio! - gryfonka rzuciła zaklęcie na miotłę i odeszła w stronę boiska do Quidditcha pewnie szła na trening. On jednak skierował się w stronę Dormitorium. Edytowane przez Christina dnia 16.06.2013 14:27 kocham juliettę115 Przez pomyłkę zrobiłem to specjalnie. Ach, ta Łapka Portugas - jedyny użytkownik, na którego ma oko nawet Krico Wszyscy jesteśmy żyrafami, które urodziły się nad przepaścią :zyrafa: ~ Nior ^^ |
|
|
Sharingan |
Dodany dnia 16.06.2013 13:40
|
Ostrzeżenia: 1 Pochwały: 5 Postów: 75 Dom: Gryffindor Punkty: 1393 Ranga: Dorosły czarodziej Data rejestracji: 08.01.13 |
Karina weszła do Wielkiej Sali. Natknęła się na Percy'ego. Chłopak z godnością powiedział: - Jestem tutaj prefektem naczelnym i chyba powinnaś uważać na kogo wpadasz._- po tych słowach odszedł. Karina parsknęła śmiechem. Mina Percy'ego_- bezcenna! Śmiejąc się tak usiadła obok Gryfonów i zaczęła jeść obiad. Violetta znów zaczęła żalić się jej,_że Percy zaczął znowu jej unikać. Karina wzruszyła ramionami i bez słowa dokończyła obiad. Edytowane przez Christina dnia 16.06.2013 14:29 Trzymam się raczej na uboczu, nikomu nie zawadzam i mam spokojny charakter. Przepadam za czekoladą i książkami (zresztą jak większość nas, nie?).
Lubię oglądać anime, czytać mangi i ogólnie poznawać Wschodnią kulturę =) ▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬ஜ۩۞۩ஜ▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬b35; Niech żyje Gryfindor~!!! b35;▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬ஜ۩۞۩ஜ▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬b35; |
|
|
Lapa15 |
Dodany dnia 18.06.2013 13:43
|
Pochwały: 19 Postów: 2670 Dom: Gryffindor Punkty: 20150 Ranga: Niezwyciężony mag Data rejestracji: 01.12.12 |
Po 15 minutach Do sali weszła drużyna Gryffindoru, już nie w szatach do gry. Mieli uśmiechy na twarzach, co oznaczało, że trening się udał. Jess opadła na krzesło obok Kariny. - Widzę, że załapałam się na obiad - powiedziała do przyjaciółki uśmiechając się i nakładając sobie ziemniaki. - No... Tak. - odpowiedziała jaj towarzyszka. - Jak tam trening? - Świetnie. Wszyscy latali dobrze. - Aha, to dobrze, że dobrze - odpowiedziała Karina i obie wymieniły spojrzenia i uśmiechy. Nie miały już zbyt o czym gadać, więc zajęły się obiadem. *** Moje wewnętrzne oko tu cierpi *** |
|
|
Lossiril |
Dodany dnia 18.06.2013 14:14
|
Pochwały: 7 Postów: 1040 Dom: Slytherin Punkty: 9322 Ranga: Żywy worek treningowy Data rejestracji: 30.04.13 |
- Heeeeeeej! Collet! Ej, Collet! - Argel zdyszana wpadła do Wielkiej Sali wykrzykując nazwisko koleżanki z klasy. - Zaraz mamy transmutację, a ja nie miałam czasu odrobić pracy domowej. Daj odpisać, cooo? Uratujesz mi skórę. - Jess, mów do mnie Jess, Arg - ze spokojem odparła gryfonka. - I nie mogę ci pomóc, nie mam przy sobie torby, wróciliśmy właśnie z treningu. Arg dopiero teraz dostrzegła grupę gryfonów ubraną w szaty sportowe. - No to pięknie. Szlaban. Szlaban jak nic... - ślizgonka zacisnęła usta w cienką linię ze zmartwieniem. - Nie zdążę z tym eliksirem... Jessica spojrzała na Lossiril z zaciekawieniem. - Eliksirem? Przecież Snape nic... - NIEWAŻNE! Nieważne. - przerwała jej Arg wpół słowa i uśmiechnęła się pod nosem. - Nie widziałaś gdzieś w pobliżu kogoś od nas z klasy? "You could be great, you know, and Slytherin will help you on the way to greatness, no doubt about that." tumblr klik 'We must take a hard road, a road unforeseen. There lies our hope, if hope it be.' 'The world is indeed full of peril, and in it there are many dark places; but still there is much that is fair, and though in all lands love is now mingled with grief, it grows perhaps the greater.' 'Deserves it! I daresay he does. Many that live deserve death. And some that die deserve life. Can you give it to them? Then do not be too eager to deal out death in judgment. For even the very wise cannot see all ends.' It is not our part here to take thought only for a season, or for a few lives of Men, or for a passing age of the world. We should seek a final end of this menace, even if we do not hope to make one. |
|
|
Ana_Black |
Dodany dnia 19.06.2013 22:24
|
Ostrzeżenia: 1 Pochwały: 8 Postów: 4391 Dom: Gryffindor Punkty: 24016 Ranga: Niezwyciężony mag Data rejestracji: 06.02.10 |
Ana wpadła do Wielkiej Sali w czerwonej szacie umazanej błotem po treningu. Chwyciła dwa udka kurczaka i zaczęła pożerać je łapczywie. - Napisałaś już wypracowanie na obronę przed czarną magią? - zapytała Julie - No jasne. Przecież sama wiesz, że to jedyny przedmiot, z którego zawsze mam zadanie. No, nie licząc transmutacji, ale te odrabiam tylko dlatego, że boję się szlabanu u McGonagall. Bardziej niż u Snape'a. Chcesz odpisać? - Jestem najlepszą uczennicą w szkole. Nie mam zwyczaju odpisywać. - Ale ty jesteś skromna. - Naprawdę bardzo zabawne. Gryfonka nachyliła się do przyjaciółki i wyszeptała: - Widziałam co za księgę trzymasz w pokoju. - Grzebałaś w moich rzeczach?! - oburzyła się Ana - Nie, przez przypadek ją zobaczyłam. Możesz mi wiedzieć po co ci ona? Jest z działu Ksiąg Zakazanych, prawda? - To moja prywatna sprawa. - Chcesz nauczyć się pradawnych zaklęć i wszystkiego o czarnej magii, żeby pomścić rodziców? - I nienarodzoną siostrę. Z oczu Any pociekły łzy. Julie objęła ją ramieniem. Loki: Dość tego! Wszyscy stoicie niżej ode mnie! Patrzysz na boga, szkaradny stworze! I nie godzę się, aby pomiatał mną... Hulk: Wielki mi bóg. Hulk ziewać ~ Łapa Uwielbiam też jak dostajesz szału i zamieniasz się w tę wielką zieloną bestię.. Zdradzę ci moją tajemnicę. Zawsze jestem zły. Nieźle. Chcą mnie zamknąć w metalowym pudle i zanurzyć w wodzie. Nie. Jest gorzej niż myślałem. No bo czym jesteśmy? Zespołem? Nie, nie, nie. Mieszanką wybuchową niosącą chaos. *** Nie bądź jeleń, nie fikaj. Matka wie że ukradłeś jej szaty? - Jarvis, znasz przypowieść o Jonaszu? - Traktowałbym ją raczej jako metaforę. - Thor walczy na 6. - Nie zaprosił mnie? Co, stawaliście na siusiu? Niech wyskakuje z ciuchów. Przenoszę imprezę do was. Weź mnie nie strasz. Co to było, robił mi usta usta? Phil? Ale on ma na imię Agent! J.A.R.V.I.S: Dostępne 400% mocy. Iron-Man: Dzięki. Nie gniewam się, pączuszku. Masz niezły prosty. Ta wiedźma miesza ci w głowie. Jesteś od niej silniejszy, mądrzejszy. Jesteś Banner. On jest szefem. Ja tylko za wszystko płacę, wszystko buduję i dbam żebyśmy byli cool. Stark! Potrzebny jest plan ataku! Mam plan: atakować! *** - Ja bym sobie odpuściła, to faceci nie z tego świata, bogowe czy coś. - Bóg jest tylko jeden! I głowę dam, że tak się nie ubiera. - No jasne. Złoty chłopiec w złotej zbroi. Co zostanie jak ją zdejmiesz? - Geniusz, miliarder, playboy, filantrop. A co? (...) A kto jest [prawdziwym bohaterem]? Ty? Jesteś wynikiem eksperymentów na ludziach. Tyle w tobie bohatera, ile zmieściło się do probówki. *** Zabijesz mnie? Ustaw się w kolejce. Kto znajdzie ten młot i okaże się go godny posiądzie moc Thora. Thor: Loki może i jest nieobliczalny, ale jest Asgardczykiem i moim bratem. Natasha: Zabił 80 ludzi w ciągu dwóch dni. Thor: Był adoptowany. - Nie będę z tobą walczył bracie. - Nie jesteśmy braćmi. Piekło rozbrzmiewa jękami jego ofiar. - O, kontratakują. - No wiesz, młodzi są. - Do stu piorunów, szanuj mowę ojczystą - Długo mi tego nie wybaczą. To bardzo, bardzo ciekawa teoria, ale ja mam prostszą. Nie jesteście godni. - A jakby wsadzić młot do windy? Uniesie ją. - Winda nie jest godna. Zobaczyłem coś we śnie. Muszę to wyjaśnić. Tutaj się nie da. - Jak tam kosmos? - Kosmos ma się dobrze. - I myślisz, że możesz mi zaufać? - Nie ufam ci. Matka ci ufała. W przeszłości. Nawet mimo naszych ciągłych sporów. Zawsze miała nadzieję, że gdzieś w tobie nadal jest iskierka mojego brata. Ta nadzieja już nie istnieje i już cię nie chroni. Mojego życia... Tato, nie nadaję się na króla. Będę bronić Asgardu i innych światów do ostatniego tchu... ale nie mogę tego robić z tronu. Mimo swego szaleństwa Loki rozumiał władzę w taki sposób, jakiego ja nigdy nie osiągnę. *** O nie, będę żył wiecznie i będę cały z plastiku. Kto okaże się godzien moc młota posiądzie. Bez jaj, stary, to sztuczka. Rekalibracja kognitywna... Zdzieliłam cię w czaszkę Mam go spowolnić? Czy wyślesz mu więcej sparingpartnerów? Lepiej wydaj rozkaz, bo zaczynam mu kibicować. Have you ever had someone take your brain and play? Pull you out and stuff something else in? Do you know what it's like to be unmade? Przerabiałem hipnozę. Nie lubię. *** Stoimy w obliczu globalnej katastrofy. Hej malutki. Słonko już zachodzi. Cicho blaszak, ja nie mam rakiety w tyłku. - Steve nie lubi takiego słownictwa. - A kopnąć cię w tą... Nie jest taki zły, tylko trochę nerwus. Drugiego takiego nie ma na całym świecie. Wszyscy lubią wygrywać, a ten mój facet robi co może by walki uniknąć, bo wie że walkę wygra. - Co ci się śniło? - Że jestem Avengersem, że jestem kimś więcej niż tylko posłuszną maszynką do zabijania. Kocha to się dzieci, ja mam u niego dług. *** *** *** *** Wstąp do T.A.R.C.Z.Y, poznaj dalekie kraje, niezwykłych ludzi... i zabij ich. Ja się nie pocę. Ja błyszczę. Thor mógłby choć raz przysłać boga sprzątania po sobie. Na pewno ma jakąś magiczną miotłę. Zawsze nosisz whisky? Ten dom miał wytrzymać siłę Hulka. - Jak nas znaleźli? - Zaprosiłem ich. Nie poddam się. Odzyskam Skye i T.A.R.C.Z.Ę, ale jeep od Eddiego to za mało. Nasza kiepska opcja. Grant Ward. *** Bez ciebie nie ma T.A.R.C.Z.Y. - Służysz Coulsonowi czy T.A.R.C.Z.Y? - To to samo. Kogo jak kogo, ale Coulsona nie zlikwidujesz. Dyrektor T.A.R.C.Z.Y zawsze ma tajemnice. *** Nie wierzę w strach. Wierzę w zaufanie. *** I was able to hack S.H.I.E.L.D. from my van. You're gonna show me something new. Nie byłam w waszym durnym "S.H.I.E.L.D. Hogwarcie". *** Nie jestem dobrym człowiekiem, Skye. . Long time to see. Jestem Agent Grant Ward. *** *** *** Jeśli to jeszcze aktualne, to poproszę tego drinka. - Żołnierzyk. Postać nie z tej epoki. Ale za to z tej planety. Nigdy nie chciałem tronu. Chciałem być równym tobie. - A ty co? Błyskawic się boisz? - Nie darzę miłością tego, co zwiastują. - Chcesz zabrać mi ukochaną planetę w odwecie za rzekomą zniewagę? Nie. Sprawuję nad nią opiekę. - No rzeczywiście, wspaniale się nią opiekujesz. Ludzie wyżynają się milionami, a ty palcem nie kiwniesz. Zaprowadzę tu porządek. Kto mnie powstrzyma? - Jesteś potworem. - O nie. Potwór jest wśród was. - A, Banner. To twój plan. Że urodziłem się by zostać królem. No dobrze. To może wolisz kogoś ze swoich nowych przyjaciół? Wydaje się, że jesteś do nich podobny. No i to jest o wiele lepsze! Mój strój jest taki sobie. Ale ile niesie ze sobą cnót! Jakiż to wielki zaszczyt! Czuję, że aż szaleję od sprawiedliwości. Chcesz usłyszeć mowę o prawdzie, honorze i patriotyźmie? Boże chroń Amer... Zaufaj mojemu gniewowi. Nie zrobiłem tego dla niego. Uuuu. A była już na wyciągnięcie ręki. Dzięki Tesseractowi mogliście mieć władzę, nieograniczoną moc. A wy co? Ciepło i światło dla wszystkich ludzi? Dopiero przekonacie się, co znaczy prawdziwa władza. Przynoszę wam dobrą nowinę. Czeka was wyzwolenie. *** *** Nie miałem prawa cię winić. Wiem, że chciałeś mi pomóc, chronić mnie. Od tego są przyjaciele. Możemy żyć z godnością - nie możemy z nią umrzeć. Człowiek jest najgorszym źródłem prawdy o sobie. Wszystko się zmienia. To nie znaczy, że na lepsze. Trzeba sprawić, by było lepiej. Nie można tylko gadać i mieć nadzieję, że samo się poprawi. |
|
|
Barlom |
Dodany dnia 20.06.2013 21:21
|
Pochwały: 9 Postów: 1037 Dom: Hufflepuff Punkty: 15578 Ranga: Żywa legenda Data rejestracji: 16.07.11 |
Jeszcze nieco obolały, ale cały i zdrowy Bart opuścił w końcu skrzydło szpitalne. Jak się okazało miał małe wstrząśnienie mózgu i złamany nadgarstek. Pani Pomfrey upierała się by został na noc, ale kiedy wypsnęło jej się że w całości uzdrowiła Barta, nie mogła przetrzymać go wbrew jego woli. Bart skierował się do Wielkiej Sali. Trwały jeszcze zajęcia, ale nie było już sensu iść na nie. Kiedy dotarł na miejsce, pierwszą rzeczą jaką zrobił, to zgarnął najbliżej leżące jedzenie i wpychając je sobie łapczywie do ust zasiadł przy stole puchonów. Dopiero gdy zaspokoił pierwszy głód, rozejrzał się dookoła. Zauważył, że jakaś młoda puchonka stoi obok niego i dziwnie się w niego wpatruje. - Szegosz, ode mnie szciaasz? - zapytał z pełnymi ustami Bart. - ??? O co pytałeś? - zapytała lekko poddenerwowanym głosem. Bart przełknął kawałek soczystego indyka i zapytał się ponownie. - Chciałaś czegoś ode mnie? - W sumie to tak - wcisnęła mu do ręki zwitek pergaminu, po czym cała czerwona na twarzy uciekła w stronę pokoju wspólnego. Bart przeczytał notatkę. Była od profesor Sprout, która prosiła go by przybył dziś na zajęcia dodatkowe związane z turniejem. Chcąc nie chcąc, Bart wstał od stołu, zagarnął jeszcze parę smacznych kąsków i ruszył w stronę błoń. Edytowane przez Barlom dnia 20.06.2013 21:35 |
|
|
Alette |
Dodany dnia 21.06.2013 14:51
|
Pochwały: 18 Postów: 7186 Dom: Hufflepuff Punkty: 59643 Ranga: Poziomka! <3 Data rejestracji: 29.03.09 |
Tyle, bo nie mam pojęcia, co się dzieje Otworzyła oczy. Czuła lekki ból głowy i zdecydowanie nielekki ból kręgosłupa. Podłoga była twarda jak kamień (w końcu była z kamienia), a to niezbyt dobrze wpłynęło na stan jej kości. Kompletnie nie wiedziała, co się wokół niej dzieje. Ale nie to było najgorsze. Przede wszystkim nie miała zielonego pojęcia, dlaczego leży pod stołem... czyim stołem... i od kiedy. Ostatnio zbyt często odpływała. W dodatku w coraz mniejszym stopniu była w stanie to kontrolować. Wygramoliła się spod ławki, wstała i spróbowała otrzepać czarną szatę. Kilka Krukonów spojrzała na nią, jak na wariatkę. Uśmiechnęła się przyjaźnie, jakby wcale nie spędziła ostatnich kilku godzin (miejmy nadzieję, nie dni) w pobliżu ich stóp. Odgarnęła z czoła potargane włosy, poprawiła okulary i szybko oddaliła się od uczniów. Nie miała pojęcia, co się dzieje. Ludzie gadali coś o jakimś turnieju, zawodach, Zakazanym Lesie. Z każdą kolejną sekundą zdawała sobie sprawę, że musiała spać o wiele dłużej, niż sądziła na początku. Czuła pierwsze objawy paniki, ale starała się nad sobą zapanować. Szukała wzrokiem kogoś znajomego... Bart z jedzeniem w rękach skierował się w stronę wyjścia. Pobiegła w jego stronę, ale nie zdążyła wyhamować i uderzyła w niego w taką siłą, że biedak uderzył głową w drzwi wejściowe i wylądował w kałuży sosu mięsnego. Alette chciała jak najszybciej go przeprosić, ale wtedy dostrzegła, że chłopak wygląda na pobitego. - Bart, co ci się stało? - zapytała. Chłopak spojrzał na nią wściekle. Edytowane przez Alette dnia 21.06.2013 15:08 Kazui <3 W zasadzie lepiej tkwić w słodkiej niewiedzy. Umiejętność braku myślenia i brak odczuwania tego braku, w połączeniu z brakiem myślenia o myśleniu i przekonaniem, że się wszystko dobrze przemyślało jest darem, który posiadają tylko wybrani. Im więcej wiesz, tym mniej rozumiesz, więc w zasadzie lepiej nic nie wiedzieć i mieć święty spokój. Dziękuję Wilenie za cudowny wiersz o moich Rycerzykach <3 Za siedmioma górami, za siedmioma lasami Żył sobie Racław z rycerzykami. Wielu ich tam było, innej maści każdy, Jednak każdy spośród nich był bardzo odważny, Choć nie tak jak Racław - mąż najlepszy w świecie, Rozpalający serce niemal każdej kobiecie, Lecz kochając jedną, tę spoza Lagary, Którą owładnęły miłości jego czary I wyczekuje tylko kiedy się zobaczą... Ale koniec historii! Nie za to mi płacą. Wracając do Lagary, żyła tam Liliana, Która, chociaż nieporadnością owiana I znana w otoczeniu z niechęci do koni, Nie bała się prawie dzierżyć w ręku broni. Gdy tylko nadszedł rozkaz, wskoczyła na konia. Mając u swego boku Gaję, Aarona, Fomę i Milana, a przed sobą zadanie, Ruszyła, nie bacząc, czy coś jej się stanie. Jednak Racława niestety przy nich nie było, A szkoda, bo to by się lepiej skończyło. Zamiast niego, Nadar przewodził tej grupie I chociaż zdawało się, że ma wszystko w dupie, Doprowadził ich całych do kapitana, Nie mającego nic z Narnią wspólnego - Kasjana, Który miał przy sobie ogiera wspaniałego, Nawet dla stajennych nieprzyjemnego, Z piękną grzywą i gracją, jakiej więcej miało Jedynie zgrabne, Racławowe ciało... Co było z Aaronem? Z ostrzem w jego dłoni? I Lilianą? Jak z jej podejściem do koni? Co z zaciętą Gają? Co z nadętym Milanem? Potwornym ogierem wraz z jego panem? Co z Fomą? Jak żyje? I jak jego rany? Kiedy tego wszystkiego dowiedzieć się mamy? Gdy tylko na Alette wielka wena spłynie. Może nigdy, może jutro, może w czarnej godzinie, Byle, jak to nastąpi, napisała wreszcie O Racławie i jego kochanej niewieście. Authors act like they are sorry for killing characters but really they are like this... Lista ficków, które przeczytałam i polecam Miniaturki "Nieszczęśliwa historia" ulki_black_potter "Czterdzieści pięć" Barloma "Pierwsza ofiara" Katherine_Pierce "Przemyślenia" Wileny Romus Przyjaciołom, których już nie ma Fuerte "Zazdrość według Hermiony Weasley" Sam Quest "Glizdogon" Nieoryginalnej "Las mnie wzywa" Klaudek884 "***" Zirael Serie "Trudny wybór" Penelope "Jako w piekle, tak i na ziemi" Christiny "Proszę, powiedz moje imię" Only Dream "Między wierszami" Fuerte Drabble "Znalezisko" Ann "Miłość" Wioletty "Bogini" ulki_black_potter Poezja "Feniks" Wileny Romus "Na chwałę! Na honor!" Ann "Zwariował!" Wileny Romus "Wspaniały i Starożytny Hymn Rodu Black" Ann "Niewiele rzeczy ma na człowieka tak wielki wpływ jak pierwsza książka, która od razu trafia do jego serca. Owe pierwsze obrazy, echa słów, choć wydają się pozostawać gdzieś daleko za nami, towarzyszą nam przez całe życie i wznoszą w pamięci pałac, do którego, wcześniej czy później... i nie ważne, ile w tym czasie przeczytaliśmy książek, ile nowych światów odkryliśmy, ile się nauczyliśmy i ile zdążyliśmy zapomnieć... wrócimy." Carlos Ruiz Zafon Oglądam chińskie bajki, czytam romanse a ciasto najbardziej lubię surowe. Pozdrawiam wszystkich, których karmiłam, a szczególnie tych, którzy z tego powodu cierpieli. Lubię gotować dla Gne, której wszystko smakuje i Ciemka, któremu śmierdzą (gotowane!) jajka. Piję herbatę koło kibla z Ang, o miłości rozmawiam z Pene, śpię na podłodze Ulki albo na kolanach Christiny. W moim sercu zawsze jest miejsce dla tych, z którymi obieram ziemniaki. Pozdrawiam mistrza otwierania zamków Sam i specjalistę od łowienia smerfów Katherine ... a kiełbasa to najbardziej smakuje mi u Pauli love |
|
|
fuerte |
Dodany dnia 21.06.2013 19:01
|
Pochwały: 30 Postów: 3225 Dom: Ravenclaw Punkty: 57438 Ranga: Harrych świąt! Data rejestracji: 15.07.07 |
Fuerte i Ulka rozstały się z Akkarinem i Seferynem przed wejściem do Hogwartu i powędrowały do Wielkiej Sali. Krukonka nie była pewna na jaki posiłek właściwie zmierzają, ale zdała sobie sprawę, że od kilku dni nic tak naprawdę nie jadła. - To co, dlaczego jesteś taka rozkojarzona? - zagadnęła Ulka, kiedy szły korytarzem. - Z chęcią ci opowiem, ale na pewno nie tutaj - odparła Fuerte. - To coś w stylu tajemnicy, o której wiedzą tylko chłopaki. - No wiesz, im powiedziałaś, a ja? - Ulka odwróciła głowę w drugą stronę, udając śmiertelnie obrażoną. - No przestań, w sumie dowiedzieli się przypadkiem - powiedziała Fuer, zerkając na Puchonkę. - Wszystko ci opowiem, ale jak będziemy w trochę mniej ruchliwym miejscu. Przy wejściu do Wielkiej Sali rozwiązało się małe zamieszanie. Alette, którą Fuer poznała przy okazji odkłaczania gęby Akkarina, przepraszała kolegę z domu, który masował wielkiego guza na swoim czole. - Co wy tu odstawiacie? - zapytała Ulka i marszcząc czoło patrzyła raz na Barta raz na Alette. - Nie chcę się wtrącać, ale obydwoje wyglądacie jak kupa nieszczęścia - powiedziała Fuerte. - Ucięłam sobie drzemkę w mało wygodnym miejscu - mruknęła Alette, poprawiając okulary, które co chwile zjeżdżały z jej nosa. - Drzemkę? - prychnęła Ulka. - Ze dwa dni cię nie widziałam i gdyby nie to, że sama nie nocowałam w naszym dormitorium... - To gdzie? - zapytały równocześnie dziewczyny, a Bart przysunął się bliżej z zainteresowaniem. - W kociołku Snape'a - warknęła z ironią Ulka, czerwieniąc się przy tym lekko. - Impreza była, nie wiem! - Bart, a ty? - zagadnęła Alette. - Bo te sińce i zadrapania, to chyba nie od zderzenia z... - ... mosiężną, masywną bramą? - Bart spojrzał groźnie na koleżankę. - Nie, to nie od tego. - Więc? - zaczęła się niecierpliwić Ulka. |
|
|
Barlom |
Dodany dnia 22.06.2013 18:45
|
Pochwały: 9 Postów: 1037 Dom: Hufflepuff Punkty: 15578 Ranga: Żywa legenda Data rejestracji: 16.07.11 |
- Akurat ty, Ulka powinnaś wiedzieć od czego. - prychnął Bart. - Twoje tłuczki okazały się narobić więcej szkód niż myślałem. - Och, myślałam że poszedłeś do skrzydła szpitalnego. - Bo tak zrobiłem. Nie miałem jednak czasu by czekać aż wszystko się pięknie i ładnie zrośnie. Nawet nie wiesz ile wysiłku kosztowało mnie, by przekonać Pomfrey, że te parę siniaków i zadrapań na pewno nie spowoduje mojej rychłej śmierci. Poza tym byłem głodny. - Właśnie widać, hihi. - Ukla miała dziś wyjątkowo wredne poczucie humoru. - Nie zapomniałeś chyba gdzie masz usta? - Nie, oczywiście że nie. - Bart posłał Ulce zabójcze spojrzenie. - To akurat wina Alette. Wpadła na mnie, a niosłem trochę jedzenia w rękach. - A nie mogłeś zjeść przy stole? - wtrąciła Fuer. - Spieszyłem się na zajęcia ze Sprout, więc wziąłem trochę na drogę.... Oj, Sprout na mnie czeka!!! Bart nadal cały umazany mięsnym sosem, posiniaczony i z wielkim guzem na czole, który wydawał się być w kształtach herbu Hogwartu, wyminął dziewczyny i popędził do cieplarni. Grupka pierwszorocznych, która stała nieopodal, patrzyła z przerażeniem na przebiegającego obok nich Barta. Edytowane przez Barlom dnia 22.06.2013 18:57 |
|
|
Ana_Black |
Dodany dnia 22.06.2013 22:35
|
Ostrzeżenia: 1 Pochwały: 8 Postów: 4391 Dom: Gryffindor Punkty: 24016 Ranga: Niezwyciężony mag Data rejestracji: 06.02.10 |
Ana i Julie usiadły przy skrajnym końcu stołu Gryffindoru. Ana rozłożyła księgę, aby dalej ją przeszukiwać. Wzięła do ręki soczysty stek i w ogóle nie przejmując się sosem spadającym na otwartą księgę zaczęła kontynuować poszukiwania czegoś o bliźnie rozpoczęte w bibliotece. - Kolejna blizna po morderczym zaklęciu. Tylko że ja nie oberwałam żadnym morderczym zaklęciem. Chyba nie._-_powiedziała Ana - Panno Black, czy to jest książka z działu Ksiąg Zakazanych?_-_zapytała McGonagall Gryfonki odwróciły się i zobaczyły za swoimi plecami nauczycielkę. - Mam pozwolenie, pani profesor._-_odpowiedziała Ana - Od kogo?_-_zapytała McGonagall - Od Hagrida._-_odpowiedziała Gryfonka - Po co ci w ogóle ta księga? - Chcę dowiedzieć się dlaczego mam to._-_Ana odsunęła rękaw szaty, ukazując bliznę w kształcie błyskawicy na prawym ramieniu. -_Pani wie dlaczego ją mam? - Niestety, nie. Harry Potter miał podobną na czole, ale ciebie przecież nie trafiło mordercze zaklęcie. - No właśnie, tata zdążył zabrać mnie do dziadków. - Ja wiem dlaczego ją masz._-_odezwał się chłodny głos To był Snape. - Pan wie?_-_zapytała z niedowierzaniem Julie - Oczywiście, panno Weasley. Wiem wszystko co wydarzyło się tamtego dnia. Lestrange'owi i Crouch Jr. sami mi opowiedzieli. Nadal jestem tajnym agentem Dumbledore'a._-_odpowiedział Snape - Więc Bellatriks żyje? Crouch Jr. ma duszę?_-_zapytała Ana - Jakimś cudem ocaleli. Jakim to nie wiem. Bellatriks nie darzy mnie zaufaniem. Chyba jest zazdrosna o swojego pana._-_odpowiedział Snape - Więc dlaczego ją mam, panie profesorze? Mistrz eliksirów westchnął. - Dumbledore zabronił mi mówić. - Więc po co w ogóle pan o tym wspominał? - Myślę, że już najwyższy czas, Severusie._-_odezwał się ciepły głos Dumbledore'a - Godzinę temu nie chciał mi nic pan powiedzieć._-_powiedziała Ana - Musiałem sprawdzić jak bardzo zależy ci na poznaniu prawdy._-_Dumbledore zerknął na księgę umazaną sosem. -Pani Pince nie będzie zachwycona. Cóż, ja też nigdy nie potrafię uszanować książki w rozumieniu naszej kochanej bibliotekarki._-_uśmiechnął się. -_Powiedz, Severusie. - Taką bliznę dostaje się, gdy jeden dziedzic założyciela chce zabić drugiego. Nie musi rzucić na niego Avady Kedavry, nie musi być nawet na miejscu. Wystarczy, że chce. Voldemort będzie chciał się pozbyć wszystkich trzech dziedzców. Wtedy zostanie on sam i będzie mógł, przynajmniej w jego mniemaniu, zapanować nad światem._-_powiedział Snape Ana poczuła jak jej tętno przyśpiesza. - Jestem dziedziczką Godryka Gryffindora? - zapytała - Tak, jesteś praprapraprawnuczką Godryka Gryffindora. - odpowiedział Dumbledore - Kto jest dziedzicem Helgi Hufflepuff i dziedzicem Roweny Ravenclaw? - Tego jeszcze nie wiem. - Dlaczego Voldemort uważa nas za zagrożenie? Przecież ja nawet nie wiedziałam, że jestem dziedziczką. - Nie rozumiesz? Masz moc założyciela Hogwartu, który wypędził wraz z pozostałymi Salazara Slytherina. To oczywiste, że Voldemort chce cię zabić. - A co jeśli mu się uda? - Tylko jeśli mu na to pozwolisz. Myślę, że możesz oddać tą księgę do biblioteki. Nic tam nie znajdziesz o swojej bliźnie. - Dobrze, panie profesorze. Ana i Julie udały się do biblioteki odnieść księgę, zastanawiając się czy dziedzic Hufflepuff i dziedzic Ravenclaw nie jest jednym z uczniów, podobnie jak ona. Edytowane przez Christina dnia 02.07.2013 22:47 Loki: Dość tego! Wszyscy stoicie niżej ode mnie! Patrzysz na boga, szkaradny stworze! I nie godzę się, aby pomiatał mną... Hulk: Wielki mi bóg. Hulk ziewać ~ Łapa Uwielbiam też jak dostajesz szału i zamieniasz się w tę wielką zieloną bestię.. Zdradzę ci moją tajemnicę. Zawsze jestem zły. Nieźle. Chcą mnie zamknąć w metalowym pudle i zanurzyć w wodzie. Nie. Jest gorzej niż myślałem. No bo czym jesteśmy? Zespołem? Nie, nie, nie. Mieszanką wybuchową niosącą chaos. *** Nie bądź jeleń, nie fikaj. Matka wie że ukradłeś jej szaty? - Jarvis, znasz przypowieść o Jonaszu? - Traktowałbym ją raczej jako metaforę. - Thor walczy na 6. - Nie zaprosił mnie? Co, stawaliście na siusiu? Niech wyskakuje z ciuchów. Przenoszę imprezę do was. Weź mnie nie strasz. Co to było, robił mi usta usta? Phil? Ale on ma na imię Agent! J.A.R.V.I.S: Dostępne 400% mocy. Iron-Man: Dzięki. Nie gniewam się, pączuszku. Masz niezły prosty. Ta wiedźma miesza ci w głowie. Jesteś od niej silniejszy, mądrzejszy. Jesteś Banner. On jest szefem. Ja tylko za wszystko płacę, wszystko buduję i dbam żebyśmy byli cool. Stark! Potrzebny jest plan ataku! Mam plan: atakować! *** - Ja bym sobie odpuściła, to faceci nie z tego świata, bogowe czy coś. - Bóg jest tylko jeden! I głowę dam, że tak się nie ubiera. - No jasne. Złoty chłopiec w złotej zbroi. Co zostanie jak ją zdejmiesz? - Geniusz, miliarder, playboy, filantrop. A co? (...) A kto jest [prawdziwym bohaterem]? Ty? Jesteś wynikiem eksperymentów na ludziach. Tyle w tobie bohatera, ile zmieściło się do probówki. *** Zabijesz mnie? Ustaw się w kolejce. Kto znajdzie ten młot i okaże się go godny posiądzie moc Thora. Thor: Loki może i jest nieobliczalny, ale jest Asgardczykiem i moim bratem. Natasha: Zabił 80 ludzi w ciągu dwóch dni. Thor: Był adoptowany. - Nie będę z tobą walczył bracie. - Nie jesteśmy braćmi. Piekło rozbrzmiewa jękami jego ofiar. - O, kontratakują. - No wiesz, młodzi są. - Do stu piorunów, szanuj mowę ojczystą - Długo mi tego nie wybaczą. To bardzo, bardzo ciekawa teoria, ale ja mam prostszą. Nie jesteście godni. - A jakby wsadzić młot do windy? Uniesie ją. - Winda nie jest godna. Zobaczyłem coś we śnie. Muszę to wyjaśnić. Tutaj się nie da. - Jak tam kosmos? - Kosmos ma się dobrze. - I myślisz, że możesz mi zaufać? - Nie ufam ci. Matka ci ufała. W przeszłości. Nawet mimo naszych ciągłych sporów. Zawsze miała nadzieję, że gdzieś w tobie nadal jest iskierka mojego brata. Ta nadzieja już nie istnieje i już cię nie chroni. Mojego życia... Tato, nie nadaję się na króla. Będę bronić Asgardu i innych światów do ostatniego tchu... ale nie mogę tego robić z tronu. Mimo swego szaleństwa Loki rozumiał władzę w taki sposób, jakiego ja nigdy nie osiągnę. *** O nie, będę żył wiecznie i będę cały z plastiku. Kto okaże się godzien moc młota posiądzie. Bez jaj, stary, to sztuczka. Rekalibracja kognitywna... Zdzieliłam cię w czaszkę Mam go spowolnić? Czy wyślesz mu więcej sparingpartnerów? Lepiej wydaj rozkaz, bo zaczynam mu kibicować. Have you ever had someone take your brain and play? Pull you out and stuff something else in? Do you know what it's like to be unmade? Przerabiałem hipnozę. Nie lubię. *** Stoimy w obliczu globalnej katastrofy. Hej malutki. Słonko już zachodzi. Cicho blaszak, ja nie mam rakiety w tyłku. - Steve nie lubi takiego słownictwa. - A kopnąć cię w tą... Nie jest taki zły, tylko trochę nerwus. Drugiego takiego nie ma na całym świecie. Wszyscy lubią wygrywać, a ten mój facet robi co może by walki uniknąć, bo wie że walkę wygra. - Co ci się śniło? - Że jestem Avengersem, że jestem kimś więcej niż tylko posłuszną maszynką do zabijania. Kocha to się dzieci, ja mam u niego dług. *** *** *** *** Wstąp do T.A.R.C.Z.Y, poznaj dalekie kraje, niezwykłych ludzi... i zabij ich. Ja się nie pocę. Ja błyszczę. Thor mógłby choć raz przysłać boga sprzątania po sobie. Na pewno ma jakąś magiczną miotłę. Zawsze nosisz whisky? Ten dom miał wytrzymać siłę Hulka. - Jak nas znaleźli? - Zaprosiłem ich. Nie poddam się. Odzyskam Skye i T.A.R.C.Z.Ę, ale jeep od Eddiego to za mało. Nasza kiepska opcja. Grant Ward. *** Bez ciebie nie ma T.A.R.C.Z.Y. - Służysz Coulsonowi czy T.A.R.C.Z.Y? - To to samo. Kogo jak kogo, ale Coulsona nie zlikwidujesz. Dyrektor T.A.R.C.Z.Y zawsze ma tajemnice. *** Nie wierzę w strach. Wierzę w zaufanie. *** I was able to hack S.H.I.E.L.D. from my van. You're gonna show me something new. Nie byłam w waszym durnym "S.H.I.E.L.D. Hogwarcie". *** Nie jestem dobrym człowiekiem, Skye. . Long time to see. Jestem Agent Grant Ward. *** *** *** Jeśli to jeszcze aktualne, to poproszę tego drinka. - Żołnierzyk. Postać nie z tej epoki. Ale za to z tej planety. Nigdy nie chciałem tronu. Chciałem być równym tobie. - A ty co? Błyskawic się boisz? - Nie darzę miłością tego, co zwiastują. - Chcesz zabrać mi ukochaną planetę w odwecie za rzekomą zniewagę? Nie. Sprawuję nad nią opiekę. - No rzeczywiście, wspaniale się nią opiekujesz. Ludzie wyżynają się milionami, a ty palcem nie kiwniesz. Zaprowadzę tu porządek. Kto mnie powstrzyma? - Jesteś potworem. - O nie. Potwór jest wśród was. - A, Banner. To twój plan. Że urodziłem się by zostać królem. No dobrze. To może wolisz kogoś ze swoich nowych przyjaciół? Wydaje się, że jesteś do nich podobny. No i to jest o wiele lepsze! Mój strój jest taki sobie. Ale ile niesie ze sobą cnót! Jakiż to wielki zaszczyt! Czuję, że aż szaleję od sprawiedliwości. Chcesz usłyszeć mowę o prawdzie, honorze i patriotyźmie? Boże chroń Amer... Zaufaj mojemu gniewowi. Nie zrobiłem tego dla niego. Uuuu. A była już na wyciągnięcie ręki. Dzięki Tesseractowi mogliście mieć władzę, nieograniczoną moc. A wy co? Ciepło i światło dla wszystkich ludzi? Dopiero przekonacie się, co znaczy prawdziwa władza. Przynoszę wam dobrą nowinę. Czeka was wyzwolenie. *** *** Nie miałem prawa cię winić. Wiem, że chciałeś mi pomóc, chronić mnie. Od tego są przyjaciele. Możemy żyć z godnością - nie możemy z nią umrzeć. Człowiek jest najgorszym źródłem prawdy o sobie. Wszystko się zmienia. To nie znaczy, że na lepsze. Trzeba sprawić, by było lepiej. Nie można tylko gadać i mieć nadzieję, że samo się poprawi. |
|
|
Portugas |
Dodany dnia 23.06.2013 21:01
|
Ostrzeżenia: 2 Pochwały: 6 Postów: 1255 Dom: Hufflepuff Punkty: 6535 Ranga: Pomocnik Filcha Data rejestracji: 08.03.13 |
Patryk wszedł do Wielkiej Sali i rozejrzał się za wolnym miejscem przy stole puchonów. Gdy w końcu znalazł je i na nim usiadł. Od razu nałożył sobie na talerz porcję tłuczonych ziemniaków i dwa kotlety schabowe, które były dziś na obiad. Był strasznie głodny i jadł jak szalony gdy nagle naleciała Bogusia z listem przywiązanym do nóżki. Był to mały liścik od kapitana drużyny Hufflepuff'u było w nim napisane, że Patryk został na prośbę profesor Sprout przyjęty do drużyny. Był bardzo szczęśliwy, ale stłumił emocje bo musiał się dowiedzieć gdzie znajdzie przejście do działu ksiąg zakazanych. Nic nie widział, ponieważ cała sala była wypełniona głodnymi uczniami postanowił, że wróci tu w nocy. Patryk po skończeniu obiadu wyszedł z sali. Patryk zaczął biec w stronę toalety, pod naciskiem pęcherza, gdy wpadł na jakąś śizgonkę była to Julie. - Przepraszam Julie - Wybąkał puchon - Oj, Patryk nie bądź taki sztywniak. Mów mi po prostu Sheeby - Powiedziała z uśmiechem profesor Umbridge puchonka. Patryk nie znał jej osobiście, ale któryś z siedmioroczniaków mu o niej opowiadał w pociągu. - Co robisz w ten wieczór może byśmy się razem pouczyli w bibliotece lub pomęczymy tego dziada Filch'a? - Zapytała Sheeby - Przykro mi, ale nie mogę mam zajęty wieczór. - Powiedział szybko Patryk i pobiegł w stronę toalety. Edytowane przez Christina dnia 02.07.2013 22:48 kocham juliettę115 Przez pomyłkę zrobiłem to specjalnie. Ach, ta Łapka Portugas - jedyny użytkownik, na którego ma oko nawet Krico Wszyscy jesteśmy żyrafami, które urodziły się nad przepaścią :zyrafa: ~ Nior ^^ |
|
|
Alette |
Dodany dnia 24.06.2013 09:00
|
Pochwały: 18 Postów: 7186 Dom: Hufflepuff Punkty: 59643 Ranga: Poziomka! <3 Data rejestracji: 29.03.09 |
- No nie dowiem się - zdenerwowała się Alette. Fuerte tylko wzruszyła ramionami. Dziewczyna już otwierała usta, ale wtedy podbiegł do nich Simon. - Nie uwierzycie, co słyszałem! - wysapał. - Cześć Ula, cześć Fuer. Dziewczyny spojrzały na niego ze zdziwieniem. Bo tak jak Ulka jeszcze kojarzyła Puchona z Pokoju Wspólnego, tak Fuerte nie miała zielonego pojęcia, kim ów człowiek jest i dlaczego zna jej imię. - Jeśli to kolejna plotka, to na pewno nie uwierzę - rzekła Alette i posłała koledze kpiący uśmieszek. - To żadna plotka. Mówił o tym sam Dumbledore. - Simon zrobił pauzę, jakby napawając się zaciekawieniem dziewczyn (które tak naprawdę w ogóle nie istniało, ale przecież Puchon nie mógł tego wiedzieć). - ponoć Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać żyje! - Co?! - Ulka aż poskoczyła. Simon pokiwał gorliwie głową. - To się Harry Potter nie ucieszy - rzuciła Fuer z obojętnością. Skrzyżowała ręce na piersi i skierowała spojrzenie w stronę stołu Gryffindoru, gdzie dyrektor rozmawiał z czarnowłosą dziewczyną, którą na pewno już gdzieś widziała. W pewnym momencie młoda czarownica wstała i razem z koleżanką udała się w stronę wyjścia. - Czyli, że Albus Dumbledore tak powiedział? - przerwała ciszę Al. - Tak jest. Razem z Severusem Snapem - powiedział z pewnością Simon. - No nie. Jeszcze tylko tego trzeba. Dwa czubki. - Że jak? - Ulka zmarszczyła brwi. - Przecież każdy wie, że Snape zwariował po śmierci Czarnego Pana i wciąż myśli, że jest jego szpiegiem. Nie sądziłam tylko, że dyrektor będzie mu wtórował. Cała trójko spojrzała na Alette z mieszaniną zdziwienia i oburzenia. - Kto pani zdaniem zwariował, panno Sorel? - usłyszała głos za swoimi plecami. Odwróciła się powoli i stanęła twarzą w twarz z Mistrzem Eliksirów. - Ładnie to tak podsłuchiwać, panie profesorze? - Snape wyglądał jakby zaraz miał eksplodować, ale już za chwilę jego twarz przybrała standardowy chłodny wyraz. - Szlaban. Dziś o 17, w moim gabinecie. Odwrócił się i zniknął w tłumie. - Mogłaś uważać na słowa - powiedziała Ulka z nerwowym śmiechem. - Teraz będziesz czyścić jakieś srebra czy słoje po eliksirach, fuj. - Wolę czyścić kible, niż słuchać jego fascynujących historii o szpiegowaniu Czarnego Pana, który NIE ŻYJE. Cześć. - pomachała im i opuściła Wielką Salę. Edytowane przez Alette dnia 24.06.2013 09:22 Kazui <3 W zasadzie lepiej tkwić w słodkiej niewiedzy. Umiejętność braku myślenia i brak odczuwania tego braku, w połączeniu z brakiem myślenia o myśleniu i przekonaniem, że się wszystko dobrze przemyślało jest darem, który posiadają tylko wybrani. Im więcej wiesz, tym mniej rozumiesz, więc w zasadzie lepiej nic nie wiedzieć i mieć święty spokój. Dziękuję Wilenie za cudowny wiersz o moich Rycerzykach <3 Za siedmioma górami, za siedmioma lasami Żył sobie Racław z rycerzykami. Wielu ich tam było, innej maści każdy, Jednak każdy spośród nich był bardzo odważny, Choć nie tak jak Racław - mąż najlepszy w świecie, Rozpalający serce niemal każdej kobiecie, Lecz kochając jedną, tę spoza Lagary, Którą owładnęły miłości jego czary I wyczekuje tylko kiedy się zobaczą... Ale koniec historii! Nie za to mi płacą. Wracając do Lagary, żyła tam Liliana, Która, chociaż nieporadnością owiana I znana w otoczeniu z niechęci do koni, Nie bała się prawie dzierżyć w ręku broni. Gdy tylko nadszedł rozkaz, wskoczyła na konia. Mając u swego boku Gaję, Aarona, Fomę i Milana, a przed sobą zadanie, Ruszyła, nie bacząc, czy coś jej się stanie. Jednak Racława niestety przy nich nie było, A szkoda, bo to by się lepiej skończyło. Zamiast niego, Nadar przewodził tej grupie I chociaż zdawało się, że ma wszystko w dupie, Doprowadził ich całych do kapitana, Nie mającego nic z Narnią wspólnego - Kasjana, Który miał przy sobie ogiera wspaniałego, Nawet dla stajennych nieprzyjemnego, Z piękną grzywą i gracją, jakiej więcej miało Jedynie zgrabne, Racławowe ciało... Co było z Aaronem? Z ostrzem w jego dłoni? I Lilianą? Jak z jej podejściem do koni? Co z zaciętą Gają? Co z nadętym Milanem? Potwornym ogierem wraz z jego panem? Co z Fomą? Jak żyje? I jak jego rany? Kiedy tego wszystkiego dowiedzieć się mamy? Gdy tylko na Alette wielka wena spłynie. Może nigdy, może jutro, może w czarnej godzinie, Byle, jak to nastąpi, napisała wreszcie O Racławie i jego kochanej niewieście. Authors act like they are sorry for killing characters but really they are like this... Lista ficków, które przeczytałam i polecam Miniaturki "Nieszczęśliwa historia" ulki_black_potter "Czterdzieści pięć" Barloma "Pierwsza ofiara" Katherine_Pierce "Przemyślenia" Wileny Romus Przyjaciołom, których już nie ma Fuerte "Zazdrość według Hermiony Weasley" Sam Quest "Glizdogon" Nieoryginalnej "Las mnie wzywa" Klaudek884 "***" Zirael Serie "Trudny wybór" Penelope "Jako w piekle, tak i na ziemi" Christiny "Proszę, powiedz moje imię" Only Dream "Między wierszami" Fuerte Drabble "Znalezisko" Ann "Miłość" Wioletty "Bogini" ulki_black_potter Poezja "Feniks" Wileny Romus "Na chwałę! Na honor!" Ann "Zwariował!" Wileny Romus "Wspaniały i Starożytny Hymn Rodu Black" Ann "Niewiele rzeczy ma na człowieka tak wielki wpływ jak pierwsza książka, która od razu trafia do jego serca. Owe pierwsze obrazy, echa słów, choć wydają się pozostawać gdzieś daleko za nami, towarzyszą nam przez całe życie i wznoszą w pamięci pałac, do którego, wcześniej czy później... i nie ważne, ile w tym czasie przeczytaliśmy książek, ile nowych światów odkryliśmy, ile się nauczyliśmy i ile zdążyliśmy zapomnieć... wrócimy." Carlos Ruiz Zafon Oglądam chińskie bajki, czytam romanse a ciasto najbardziej lubię surowe. Pozdrawiam wszystkich, których karmiłam, a szczególnie tych, którzy z tego powodu cierpieli. Lubię gotować dla Gne, której wszystko smakuje i Ciemka, któremu śmierdzą (gotowane!) jajka. Piję herbatę koło kibla z Ang, o miłości rozmawiam z Pene, śpię na podłodze Ulki albo na kolanach Christiny. W moim sercu zawsze jest miejsce dla tych, z którymi obieram ziemniaki. Pozdrawiam mistrza otwierania zamków Sam i specjalistę od łowienia smerfów Katherine ... a kiełbasa to najbardziej smakuje mi u Pauli love |
|
|
Angelina Johnson |
Dodany dnia 24.06.2013 11:57
|
Pochwały: 23 Postów: 8024 Dom: Slytherin Punkty: 32803 Ranga: Komentuj FF, to się uśmiechnę Data rejestracji: 13.05.07 |
Angelina usiadła do stołu Ślizgonów. Była niezwykle podekscytowana. Przed śniadaniem dostała sowią pocztę, w której rodzice informowali ją o niezwykle szczęśliwym wydarzeniu. Jeszcze nie ma pewności, ale na samą myśl czuła ciepło w sercu. Czarny Pan żyje. Państwo Malfoy zniknęli jakieś parę godzin temu, prawdopodobnie na poszukiwania. Rodzina Johnson miała za zadanie dowiedzieć się, kto tak naprawdę pozostał wierny Śmierciożercom. Wszyscy dorośli ze zniecierpliwieniem oczekiwali bólu Mrocznego Znaku. Bólu, który mógł wywołać jedynie ich Pan. Angelina skrzywiła się na tą myśl. Póki nie skończy Hogwartu, nie będzie w szeregach Czarnego Pana. - Słyszałaś? - wyszeptał Blaise, siadając obok niej z górą jajecznicy na boczku. - Wiesz, że to jeszcze nie wiadomo? - odpowiedziała Angelina, lecz jej także udzielił się nastrój wyczekiwania. Wiedziała, kto bardziej od dzieci Śmierciożerców będzie podekscytowany. Wyszukała go wzrokiem. Zmierzał cichutko do stołu Puchonów. - Snape będzie miał problem. Bardzo lubi starego Dumbledore'a Draco przysiadł się z drugiej strony Ślizgonki, pusząc się jak paw. To JEGO rodzina pierwsza spotka się z Czarnym Panem. To Malfoy'e udzielą mu najpotrzebniejszej pomocy. - Każdy go lubi. Co nie zmienia faktu, że jest po złej stronie - Angelinę nudziła już ta rozmowa. Z jednej strony nieco się bała nadejścia Czarnego Pana. To by wywróciło jej - jakby nie patrzeć - dość stabilne życie do góry nogami. No i czy Czarny Pan chciałby mieć w swoich szeregach przyszłą mistrzynię świata w Qudditch'u? Bo taki właśnie plan na siebie miała Angelina. - Patrzcie, Snape wlepia szlaban, haha! Ciekawe co powiedziała - śmiał się Blaise z naburmuszonej Puchonki. - Myślę, że w tych dniach Snape wlepi jeszcze ze sto takich szlabanów... Angelina nawet nie wiedziała, jak bardzo ma rację. Pamiętaj chemiku młody, komentuj ficki lub zmień się w odchody made by Mikasa, Butelka 31.07.2020r. Slytherin! Sss.. Nigdy nie pozwoliłem aby szkoła przeszkadzała mi w edukacji. Zawsze miałam szczęście. I znów będę je mieć. Krew na twoich rękach, Falka, Krew na twej sukience Płoń, płoń, Falka, za twe zbrodnie Spłoń i skonaj w męce! Trochę wstyd, ale cóż, zasłużyłam ;D |
|
Podziel się z innymi: |
Przejdź do forum: |