Dlatego dla mnie nie było żadnego Ślizgona zacnego, dobrego, wspaniałego.

Bo Slytherin miał przypiętą łatkę, nie ważne jaki byłeś lub co sobą reprezentowałeś jeśli trafiłeś do Slytheinu musiałeś być zły.

Nie rozumiem też jak można uznawać te cechy domu za fajne - spryt, przebiegłość i ambicja. Oczywiście, one mogę być pozytywne, ale nie w takim kontekście, w jakim pokazała to Rowling. Ambicja Ślizgonów była zwyczajnie chora, ich spryt najczęściej dotyczył dwulicowości (bo duża część Ślizgonów została przedstawiona jako półgłówki).

Wcześniej wymieniłam dwie osoby, teraz następne.Severus Snape - był ślizgonem i wcale nie był bogaty, zrobił źle ale zrozumiał wszystko i jak dla mnie on zrobił więcej niż caly prawy Gryff razem wzięty.Regulus - ile trzeba odwagi by sprzeciwic się Voldziowi, i zrobić coś takiego.
Z twoich wypowiedzi wynika, że ślizgoni nie mają dobrych cech.To znaczy, że też nie potrafią kochać?Przyjaźnić się?
To wynika z tego, że cały Slyht jest zły a pozostałe domy są o dobre i nie mają żadnych wad.

Co do tej odwagi Regulusa... Najpierw był idiotą, że się do niego przyłączyć, no to trudno, trzeba później się zdecydować, jaką ścieżką się idzie

Nie rozumiem też jak można uznawać te cechy domu za fajne - spryt, przebiegłość i ambicja. Oczywiście, one mogę być pozytywne, ale nie w takim kontekście, w jakim pokazała to Rowling.

Wcześniej wymieniłam dwie osoby, teraz następne.Severus Snape - był ślizgonem i wcale nie był bogaty, zrobił źle ale zrozumiał wszystko i jak dla mnie on zrobił więcej niż caly prawy Gryff razem wzięty.Regulus - ile trzeba odwagi by sprzeciwic się Voldziowi, i zrobić coś takiego.

Z twoich wypowiedzi wynika, że ślizgoni nie mają dobrych cech.To znaczy, że też nie potrafią kochać?Przyjaźnić się?

To wynika z tego, że cały Slyht jest zły a pozostałe domy są o dobre i nie mają żadnych wad.

Syriusz miał szczęście, poznał Pottera z którym się zaprzyjaźnił a Potter był po stronie dobra. Dodatkowo był buntownikiem i miał na pieńku z rodziną, więc był jakby anty wszystkim co oni mu próbowali wpajać.

A i owszem, można te cechy uważać... może nie tyle za fajne, co przydatne... w każdym razie jak napisałaś, nie w kontekście, w jakim to pokazała Rowling.

Tiara nie dzieliła na podstawie osobowości, tylko niektorych cech. Różnych osobowości w obrębie każdego domu było od groma i jeszcze trochę. Umieszczenie w jednej wieży samych odważnych uczniów nie sprawiło, że wszyscy mieli taką samą osobowość. Do tego każda cecha domu, do którego byli przydzieleni, u każdego w różnym stopniu się uzewnętrzniała.

yersinia napisał(a):

Moim zdaniem Rowling zrobiła krzywdę dwóm domom - Slytherinowi i Hufflepuffowi. Slytherin gromadzi ludzi ambitnych - co samo w sobie nie jest złe (o ile nie jest to dążenie do celu po trupach), spryt też przydaje się w życiu. Natomiast w książce są pokazani jako "ci źli". Nie ma ŻADNEGO uczynnego Ślizgona - a nie wierzę, że takich nie było, spryt i ambicja nie przekreśla uczynności. Wszyscy są okropni, złośliwi, z ponurymi minami, brutalni itp.

Już to pisałam, ale - trzeba być naprawdę odpornym, by nie ulegać wpływom innych uczniów. A jeśli ludzie w twoim otoczeniu uznają tchórzostwo za mądrość, a czystą krew za podstawowy wyróżnik ludzi, to ty też tak robisz.

Ktoś może być w wieku 11 lat przebiegły, ale w wieku 18 już nie... coś innego stanie się ważniejsze

Narcissa napisał(a):

A Cho?Dla mnie to taka głupiutka czpiotka, bardzo nie lubię tej postaci.Sama nie wiedziała czego chce, tu kocha Cedrika a po jego śmierci, całuje Harrego.A niby taka żałoba.
Luna no wlaśnie, czyta Żonglera do góry nogami, wymyśla jakieś storzanie.