Rok po Drugiej Wojnie Hermiona wpada na trop spisku w samym sercu Ministerstwa Magii. Spiskowcy chcą wprowadzić supremację czystej krwi i wyeliminować inne grupy społeczne. Ich pierwszymi celami są Hermiona Granger i Severus Snape. Czy Hermionie i Snape
Poniedziałek, 20.04
W poniedziałek Norris i Lawford znów wybrali się na krótką przechadzkę po świecie mugoli. Lawford miał niejasne przeczucie, że jego przyjaciel znalazł rozwiązanie problemu ze Snape’m.
Jimm Douglas powiedział mu w piątek po południu, że rozmawiał rano z dyrektorem Hogwartu i ten odrzucił propozycję pomocy przy PPWZM, ale równocześnie Douglas odniósł wrażenie, że Snape wcale nie jest temu jakoś specjalnie przeciwny.
Lawford opowiedział wszystko swoim kumplom na sobotniej kolacji u Scotta. Zrozumieli, że żadna oficjalna rozmowa pod jakimkolwiek pretekstem nie da im nigdy pewności czy Snape jest po ich stronie.
Deszcz dopiero skończył padać i chodniki były jeszcze mokre. Oboje mężczyźni szli wolno rozmawiając cicho.
– Sprawa jest jasna. Trzeba go po prostu zmusić do współpracy – powiedział Norris.
– Jak chcesz to zrobić? Zdaje się, że facet jest dość... odporny na negocjacje.
– Mam gdzieś jego odporność. Zrobi co się mu każe, nie będzie miał innego wyjścia.
– To się nazywa szantaż, mój drogi Peterze – odparł Lawford zręcznie omijając kałużę. – Ale jak chcesz to zrobić?
– Każ Nigelowi przynieść wielosokowego ze Św. Munga. Na jutro rano. Teddy będzie musiał się odmienić na noc, żeby zabić jakiegoś mugola.
– Rozumiem, że Teddy przemieni się w Snape’a. Jak, masz coś od niego?
– Jeszcze nie, ale będę miał. Tak myślę, że nadszedł czas na porządne posprzątanie komnat dyrektora...
– Peter, jakbyś mógł sprecyzować...
– Wyślę Gnypka do Hogwartu, niech się rozejrzy. Wystarczy choćby jeden włos.
– No dobrze... A czemu w nocy? I niby jak to ma nam pomóc?
– W nocy, bo na noc Snape na pewno nie będzie miał alibi. I nie bój się, bardzo nam to pomoże. Stuli pysk i będzie tańczył, jak mu zagramy – Norris zatrzymał się i spojrzał na Lawforda tak zimnym, twardym spojrzeniem, że jego przyjaciel poczuł dreszcze. – Za użycie Niewybaczalnych trafia się do Azkabanu, prawda? A Aurorzy będą mieli wspomnienia świadków na to, że nasz kochany pan dyrektor się nimi bawił...
Środa, 22.04
Hermiona zdecydowała przeszukać gabinet Rockmana i Norrisa przemieniając się w panią Brown, sprzątaczkę z jej Poziomu. Co prawda jako pani Brown nie miała prawa znajdować się na Poziomie Drugim, ale nie znała tamtych sprzątaczek, a bała się kręcić tam wieczorami, żeby nie ściągnąć na siebie uwagi. No i szczerze mówiąc miała nadzieję znaleźć wystarczająco dużo informacji w gabinecie Rockmana, żeby nie musieć iść do Norrisa...
W razie gdyby ktoś ją przyuważył o tak późnej porze, miała powiedzieć, że zgubiła gdzieś zegarek i teraz go szuka. To był najbardziej wiarygodny pretekst, który przyszedł jej do głowy.
Żeby zrealizować swój plan musiała czekać aż do środy. Po pierwsze dopiero we wtorek udało się jej skubnąć trochę włosów pani Brown, a po drugie Rockman wybierał się właśnie w środę na posiedzenie ICW do Paryża. W ten sposób przynajmniej jeden gabinet stał dla niej otworem.
Przez cały dzień miała problemy ze skupieniem się na najprostszych sprawach. Gdy o trzeciej po południu Rockman pożegnał się z nią i z Aylin, westchnęła ciężko. Klamka zapadła. Nie ma odwrotu. Zrób to dzisiaj.
I chciała tego i bała się. Z upływem kolejnych godzin zaczęło docierać do niej jak naiwna, dziurawa była jej historyjka o zagubionym zegarku. Co, jeśli to sama pani Brown na nią wpadnie? Co, jeśli zobaczy ją ktoś kto zna prawdziwą panią Brown? Skąd ma wiedzieć, jak do tego kogoś się odezwać, zareagować? Co, jeśli ten ktoś widział jak sprzątaczka wychodziła z pracy? A jeśli jutro jej o tym powie? Co, jeśli...
Wątpliwości przygniatały ją coraz bardziej i w którymś momencie dzisiejsza sytuacja skojarzyła się jej z ich dziecinnym planem wkradnięcia się do Ministerstwa w poszukiwaniu horkruksa.
Wtedy nic tak naprawdę nie poszło zgodnie z planem i cudem uszli z życiem. A dziś?
Wtedy też się bali, ale jednak zdecydowali się to zrobić. A dziś?
Ponownie przypomniała sobie wychodzącego Rockmana i do żołądka wpadł kolejny kamień przygniatając ją jeszcze bardziej. Klamka zapadła. Zrób to dzisiaj.
Ponieważ Snape poradził jej naśladować paranoicznego Moody’ego, więc koło siódmej wieczorem ostentacyjnie wróciła przez kominek do domu. I gdy znalazła się w ciepłym, przytulnym i nade wszystko bezpiecznym mieszkaniu, coś w niej nagle zapragnęło, żeby już tam zostać i z największym trudem zmusiła się do otwarcia drzwi i wyjścia w zapadający mrok. Wróciła metrem do Ministerstwa i schowała się w tym samym miejscu, co półtora roku temu z Harry’m i Ronem. W tym samym, ale zupełnie innym. Ciemny, ponury zaułek wcale nie przypominał tego, który pamiętała z tamtego czasu. Był zimny i obskurny, jak jakiś smętny cień dementorów i nade wszystko ziała z niego pustka. Wtedy miała koło siebie dwóch przyjaciół, była z kimś, na kogo mogła liczyć. Dziś była sama i świadomość samotności zakuła ją dotkliwie.
By nie poddać się ogarniającym ją wątpliwościom czym prędzej przetransmutowała swoje ubranie i wypiła parę łyków eliksiru. Kolejny krok do przodu, kolejny gest ku realizacji jej szalonego planu. Niestety lęk podążał za nią i nie mogła go oszukać przemieniając się w starszą, szczuplutką, siwowłosą panią.
Nie mogła wejść do Ministerstwa jako sprzątaczka, bo ktoś mógłby się zdziwić widząc ją. Poza tym wiedziała, że koło ósmej sprzątaczki powinny skończyć pracę i mogłaby wpaść na nieszczęsną kobietę, więc rzuciła na siebie bardzo silne zaklęcie kameleona i zjechała budką telefoniczną do Atrium.
Dochodziła ósma i o tej porze Atrium było puste i pogrążone w półmroku rozświetlanym tylko ogniem płonącym na kominach, światłem wind i nielicznymi płonącymi pochodniami.
Rzuciła ostatnie, tęskne spojrzenie na budkę wyjeżdżającą na powierzchnię, do świata gdzie normalni, nienapiętnowani ludzie żyli zwyczajnym, spokojnym życiem i zamknęła oczy. Gdy je otworzyła, budka znikła i wraz z nią znikła ostatnia oaza bezpieczeństwa.
Na jej poziomie również było pusto, ale podchodząc do drzwi gabinetu Rockmana usłyszała dobiegające ze środka odgłosy przesuwania czegoś, stuknięcia i ciche podśpiewywanie. Pani Brown lubiła sobie pośpiewać piosenki Celestyny Werback.
Po kwadransie sprzątaczka wyszła i poszła prosto do windy ciągnąc za sobą wózek pełen środków czystości i magiczny odkurzacz. Hermiona zaczęła liczyć i im bardziej zbliżała się do dziesięciu, tym bardziej zwalniała, chcąc ukraść w ten sposób choćby i sekundę fałszywego poczucia bezpieczeństwa.
Gdy w jej otępiałym umyśle przebrzmiało echo odliczania, rzuciła niewerbalne Finite Incantantem i spojrzała na ziemię. Dostrzegła nogi pani Brown. Kolejny krok do przodu...
W biurze Rockmana panowała cisza. Zamknęła ostrożnie drzwi, podeszła na palcach do biurka i szepnęła Homenum Revelio Moneo – odmianę zaklęcia ujawniającego ludzką obecność, które ostrzegało przed pojawieniem się kogoś. Opanowała chęć użycia Lumos i zapaliła lampy gazowe. Gdyby zaklęcie nie zadziałało i ktoś wszedł do środka, bardziej by się zdziwił na widok sprzątaczki używającej różdżki do oświetlania gabinetu niż przekładającej coś na biurku przy świetle lamp.
Pani Brown zostawiła swój wózek w pomieszczeniu dla sprzątaczek i gdy weszła się przebrać do szatni obok, wpadła na Matyldę, koleżankę z Poziomu Pierwszego, która zakładała już buty.
– Jeszcze tu jesteś? – spytała zdziwiona na jej widok stawiając nogę na ławę, żeby zawiązać długie sznurowadła.
Pani Brown sięgnęła szybko po torbę ze swoimi butami.
– Myślałam, że dziś nigdy nie skończę! Jak to jest, że im bardziej ci się spieszy, tym więcej masz do sprzątnięcia?
Matylda wzruszyła ramionami i poprawiła pelerynę.
– Nie wiem czemu oni wszyscy muszą tak świnić. Idziesz już? To poczekam na ciebie... – nałożyła czapkę i przejrzała się w niemagicznym lustrze.
– Już lecę!
Złapała pelerynę i uśmiechnęła się do Matyldy.
– No już, uciekamy stąd! Dziś idę do wnuków – dorzuciła, jakby to wyjaśniało wszystko.
I istotnie, Matylda roześmiała się i pokiwała głową. Kto by się nie spieszył mając taką perspektywę!
Tuż koło toalet usłyszały ciche poskrzypywanie kółek od wózka sprzątaczek i zza rogu wyłoniły się Iris i Doris, dwie bliźniaczki, z wyjątkowo ponurymi minami.
– A wy co tu robicie? – zdziwiła się Matylda, przystając na chwilę.
– Tym od eksperymentalnych cosik wybuchło i ufajdali całe biuro. Mówię wam, gorzej niż smocze łajno! – westchnęła Iris, ocierając pot z czoła.
– Tylko nie zajeżdża gównem – dorzuciła Doris.
– Teraz lecim na Drugi, Doris mi pomoże oblecieć choćby piorunem, bo jutro będzie krzyk.
– Wy też dopiero wychodzicie?
Obie sprzątaczki kiwnęły głowami i Doris popatrzyła na panią Brown.
– A ty z gołym łbem leziesz?
Pani Brown zerknęła na torby w obu rękach i nie zauważyła siatki z parasolką, którą zawsze nosiła ze sobą na wszelki wypadek.
– O Merlinie, musiałam ją gdzieś zastawić!
Zanim Hermiona zaczęła grzebać po biurku Rockmana, popatrzyła na nie uważnie starając się zapamiętać położenie różnych przedmiotów. Potem drżącymi dłońmi zaczęła przeglądać teczki, luźno leżące papiery, rolki pergaminów zamierając przy każdym najlżejszym nawet, dźwięku, nabierając gwałtownie powietrza i wbijając wzrok w zamknięte drzwi. Wiedziała, że jej zaklęcie powinno ostrzec ją w porę przed czyjąś wizytą, ale przestraszony umysł nie przyjmował tego do wiadomości. Trwała tak przez chwilę bojąc się odetchnąć i dopiero po jakimś czasie wracała do szukania. Co chwila ocierała o spódnicę lodowate, spocone dłonie.
Czas mijał bezlitośnie, odmierzany kolejnymi rolkami pergaminów i plikami dokumentów.
Po biurku przyszła kolej na otwarte szuflady. Tych zamkniętych nie chciała ruszać nie wiedząc, czy nie ma tam żadnych zaklęć zabezpieczających. Pani Brown z pewnością zostałaby zabrana na przesłuchanie, gdyby jakieś naruszyła.
Nagle coś stuknęło cichutko.
Hermiona zamarła na sekundę, w ślepej panice nie wiedząc co robić: uciekać, odrzucić trzymaną w ręku rolkę pergaminu i się chować, czy raczej udawać panią Brown... Potem błyskawicznie rzuciła na siebie Kameleona, wepchała pergamin do szuflady i pchnęła ją gwałtownie. Głośne puknięcie zabrzmiało dla niej niczym huk armatni.
– Chodź, dziś nie pada, nie potrzebujesz czapki – Matylda pociągnęła panią Brown za rękę. – Ponoć ci się spieszyło.
Starsza kobieta kiwnęła ochoczo głową.
– Masz rację. Iris, Doris, jakbyście gdzieś widziały taką czerwoną parasolkę, to zostawcie ją w szatni – poprosiła bliźniaczki. – Do widzenia!
– Powodzenia, dziewczyny! – dorzuciła Matylda.
Gdy obie znikły w toaletach, Iris popchnęła przed siebie wózek.
– Chodźmy już, Doris. Zróbmy Drugie szybciorem.
– Tylko proszę, naprawdę szybciorem. Tyle, żeby nie mogli się jutro do ciebie dowalić – prychnęła Doris i ruszyła za siostrą.
Hermiona nie wiedziała, ile tak stała, zamarła w bezruchu, wpatrując się nieruchomym wzrokiem w klamkę u drzwi. Nie śmiała drgnąć nawet o cal czy choć nabrać głębiej powietrza, jakby to miało sprawić, że klamka poruszy się delikatnie, drzwi się uchylą i ten nieznany ktoś wejdzie do środka.... Jakby nieprzełknięcie dziwnej guli w gardle mogło go powstrzymać...
Minęła minuta, potem dwie i nic się nie działo, dookoła panowała martwa cisza, w której słyszała tylko głuche walenie swojego serca.
Dopiero po kolejnej zrozumiała, że to nie zaklęcie i nikt nie nadchodzi. I po następnej uwierzyła. Pewnie musiał to być jakiś dokument, który osunął się w trakcie grzebania w szufladzie i stuknął o drewnianą ściankę czy spód.
Zdjęła z siebie kameleona i zaczęła na nowo przeglądać dokumenty starając się ich nie podrzeć przy rozwijaniu, tak bardzo trzęsły się jej ręce.
Po kwadransie odłożyła ostatni i westchnęła ciężko. Nie znalazła nic. Absolutnie nic. Cholera jasna... Więc musisz iść do Norrisa....
Serce stanęło na chwilę, a potem szarpnęło się gwałtownie. Mogła o tym myśleć, mogła to planować, ale tak naprawdę do tej pory nie dopuszczała do siebie tej ewentualności.
O Norrisie nie wiedziała za dużo. Kiedyś był Niewymownym, a od wielu lat był kimś w rodzaju szarej eminencji i miał swój gabinet na Poziome Drugim. Była tam parę razy zaglądając do Biura Aurorów i wiedziała, że cały zachodni róg budynku był zarezerwowany dla zagadkowo brzmiącego Wydziału Bardzo Ważnych Członków Sekcji M.I.Trx.
Hermiona przytrzymała się kurczowo fotela Rockmana i spróbowała wziąć parę głębokich wdechów.
Planowała włamać się do chronionego gabinetu na Poziomie Drugim. Ryzyko było jeszcze większe. Igrała z Aurorami i ich wewnętrznym systemem bezpieczeństwa, którego zupełnie nie znała. Pani Brown nie miała tam prawa wstępu. Nie udało się jej wymyśleć żadnego wytłumaczenia na wypadek, gdyby ją złapali. Jeszcze w południe miała jakieś głupie pomysły, ale w tej chwili czuła tylko zupełną pustkę w głowie.
To szaleństwo. Jeszcze możesz się wycofać. Wyjść stąd i wrócić do domu... I wszystko będzie w porządku.
Ta myśl wstrząsnęła nią tak mocno, że aż się zachłysnęła. NIC nie będzie w porządku! Zabiją cię czy tak czy inaczej! Jeśli teraz cię dorwą, trafisz TYLKO do Azkabanu i może kiedyś z niego wyjdziesz. Jeśli stąd odejdziesz, to za jakiś czas po prostu cię zabiją...
Jakie miała wyjście? Uciec do mugoli? Wyrzec się czarodziejskiego świata, zapewne na zawsze? No i do tego pozostawał jeszcze Snape. Coś od niego chcieli.
Snape. Boże, jak on musiał się bać, kiedy szedł do... Czarnego Pana!
Nie chciała wymówić... czy nawet pomyśleć jego imienia. Nagle ją przeraziło. Coś tak złego musiało, po prostu musiało przynieść jej pecha tej nocy! Ale przypomnienie Snape’a sprawiło, że błysnęła w niej odrobina odwagi. Dalekiej, odległej, ale jednak odwagi. I nadziei.
Jeśli jemu udawało się to przez dwadzieścia lat, to ja mogę to zrobić jeden, jedyny raz. MUSZĘ to zrobić.
Na wszelki wypadek napiła się jeszcze trochę eliksiru wielosokowego, rzuciła na siebie tak mocne zaklęcie kameleona i Silencio, że moc magii aż nią zatrzęsła i wyszła z gabinetu Rockmana gasząc światło.
Wszystko będzie dobrze. O tej porze sprzątaczek już nie powinno być, możesz ewentualnie wpaść na strażnika patrolującego korytarze...
CDN
Jak można nie sprawdzić o której dokładnie kończą sprzątaczki i zamiast tego ryzykować nakryciem w jakimś pokoju?
Podoba mi się, że tutaj chyba każdy myśli natychmiast o wielosokowym o tą o. Po prostu.
I czy Hermiona od tej pory zawsze będzie myśleć o Snapie w takich sytuacjach?