
Sztuka teatralna Harry Potter i Przeklęte Dziecko wzbudziła wśród fanów przygód młodego czarodzieja mieszane uczucia. Pojawiły się kontrowersje związane z samą sztuką, ale także z jej obsadą aktorską. Jednak wiele osób dobrze przyjęło tę próbę kontynuacji przygód Harry'ego, czego dowodem może być duża liczba przyznanych nagród.
Na początku chciałbym Wam wyjaśnić, iż Harry Potter i Przeklęte Dziecko nie jest ósmą częścią prawdziwego Pottera stworzonego przez J.K. Rowling. To scenariusz napisany przez Jacka Thorne'a, któremu przy jego powstawaniu Rowling, wraz z Johnem Tiffanym, tylko pomagała. Dlaczego więc nazwisko znanej na całej świecie autorki książek o młodym czarodzieju jest największe i najwyraźniejsze? Dlatego, że to ona ma największe prawa oraz najbardziej wyrobioną markę. Jak już wcześniej zostało wspomniane, ta książka to tak naprawdę scenariusz do sztuki teatralnej, a nie powieść.
Harry Potter i Przeklęte Dziecko, a może jednak Harry Potter i przeklęte dziecko? To pytanie zadałem sobie jako pierwsze, gdy tylko wziąłem do ręki tę książkę. Od razu to, co rzuca nam się w oczy, to tytuł; na przodzie okładki jest on napisany drukowanymi literami, natomiast z tyłu małymi. Specjalny zabieg, czy może przypadek? Wydaje się, że to pierwsze będzie strzałem w dziesiątkę. We wszystkich częściach Harry'ego Pottera, tytuł jak i nazwy w środku książki są pisane z litery dużej. Śmiem twierdzić więc, że już na początku mamy lekką kontrowersję. Skupmy się jednak nad tym co jest najważniejsze.
Historię zaczynamy w momencie, gdy Harry znajduje się z całą rodziną na stacji King's Cross, czyli tam, gdzie kończą się Insygnia Śmierci. Chłopiec, Który Przeżył żegna swoich synów, mających zaraz wyruszyć do Hogwartu. Dla młodszego potomka Pottera, Albusa Severusa, jest to pierwszy rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa i zapewne nie będzie on należeć do najprzyjemniejszych. Od razu po wejściu do Ekspresu Hogwart możemy zauważyć pewną zbieżność w porównaniu do pierwszej części Harry'ego Pottera. Samotny Scorpius Malfoy siedzi w pustym przedziale, po czym wchodzi do niego Albus, a kilka stron dalej zostają przyjaciółmi. Tak naprawdę jest to chyba jedyna scena w tej książce, która pozwoliła nam poniekąd przenieść się w świat stworzony przez Rowling. Mogliśmy sobie wtedy wyobrazić, że czytamy pierwszą część Pottera.
Dalej nie zgadza się już nic, więc skupcie się i wyobraźcie sobie następujące sytuacje.
Drugi syn Harry'ego nie jest genialnym dzieckiem. Trafia do Slytherinu, nie umie latać na miotle, a nawet przejawia egoizm. W książce przeskakujemy między scenami i dowiadujemy się, iż Albus nie jest lubiany, nic mu się nie udaje, nie dogaduje się z ojcem.
Hermiona Granger to nie ta sama dziewczyna, którą poznaliśmy w prawdziwym Harrym Potterze. W tych książkach, na których wielu z nas się wychowało, była przedstawiona jako kobieta inteligentna, mądra, oczytana, rozsądna. W Przeklętym Dziecku jest trochę głupiutka. Nasza prawdziwa Granger nigdy nie ukryłaby zmieniacza czasu w swojej małej bibliotece, uzbrojonej w zaklęcia i łatwe do odgadnięcia zagadki. Jednak tutaj spotykamy się z Hermioną, jakiej nie znamy, dlatego Albus i jego przyjaciele zdobywają zmieniacz z łatwością.
Ron Weasley. Zapewne każdy, kto weźmie do ręki ten scenariusz, zacznie się zastanawiać i zadawać sobie pytanie:
"Co on tam robi?"
Jego postać nie ma tak naprawdę wpływu na akcję. On po prostu jest, bo musi być. Najbliższy przyjaciel Harry'ego Pottera, nic więcej nie można o nim powiedzieć. Powraca do nas parę razy w książce, ale są to tak pobieżne i małostkowe sceny, że czujemy się tak, jakby go nie było.
Harry Potter. Zapewne zastanawiacie się, dlaczego nie wymieniłem go na samym początku. Pewnie dlatego, że każdy kto uzna Przeklęte Dziecko za ósmą cześć, to nie znajdzie tam tego Pottera, który wprowadził nas w świat magii siedemnaście lat temu. Chłopiec, Który Przeżył jest już mężczyzną, zmienił się i to na niekorzyść. Jest nadopiekuńczym ojcem, który widzi czubek własnego nosa i nie rozumie, co może czuć jego syn. W pewnym momentach czytelnik może się poczuć, jakby oglądał Trudne Sprawy. Dosłownie.
Scorpius Malfoy to jedna z ważniejszych postaci w tymże scenariuszu. Przyjaciel Albusa Severusa Pottera wzbudzi Waszą sympatię. Jest to chyba jedyny czynnik książki, który nie pozwolił mi jej odłożyć. Patrząc na postać syna Draco, mamy wrażenie, jakby zamienił się osobowościami ze starym i poczciwym Potterem. Inteligentny, uśmiechnięty i trochę samotny, czyli kompletne przeciwieństwo swojego ojca.
Występują również takie postacie, jak profesor McGonnagall, która na początku może też być czytelnikowi obca. Nie oszukujmy się, to nie jest "nasza" Minerva.
I uwaga!
Pani z wózkiem. Postać przegenialna. Od momentu, gdy tylko pojawiła się na stronach scenariusza, zacząłem się zastanawiać Gdzie jest ten geniusz, który stworzył jej wizerunek? Nazwałbym ją Kobietą Kot, a raczej Panią Szpikulec. Tylko ona potrafi zamienić dyniowy pasztecik w granat i rzucać w ucznia. Interesujące, prawda? To nie koniec jednak, bo pani z wózkiem ma szpikulce zamiast rąk. Czujecie magię?

Pamiętacie zapewne piątą część Harry'ego Pottera i scenę w Ministerstwie Magii. Uczniowie Hogwartu walczą ze Śmierciożercami i takim oto sposobem niszczą wszystkie zmieniacze czasu. Przedmiot ten od razu wydawał się wszystkim niebezpieczny, dlatego śmiem przypuszczać, że Rowling specjalnie zniszczyła wszystkie zmieniacze w Zakonie Feniksa. Jednak w Przeklętym Dziecku wszystko jest możliwe.
Zmieniacz czasu wraca i to o wiele bardziej ulepszony. Ten, który posiadała Hermiona Granger w Więźniu Azkabanu, mógł przenosić w przeszłość o około pięć godzin. W scenariuszu natomiast cofamy się aż o dwadzieścia dwa lata. Niesamowite! Jednak pojawia się problem, bo pięć minut to mało czasu na zmianę biegu historii, a właśnie tyle mają nasi bohaterowie.
Absurd.
Jednak to nie wszystko, w książce pojawia się nie jeden, a dwa zmieniacze czasu. W połowie scenariusza odniosłem wrażenie, że na końcu ten przedmiot będą posiadać wszyscy. Skoro w przeciągu czterech tysięcy trzystu czterdziestu sześciu stron, które napisała J.K. Rowling pojawia się jeden zmieniacz czasu, to dlaczego w Przeklętym Dziecku są ich aż dwa? Poza tym jak już wspomniałem wcześniej:
Wszystkie zmieniacze czasu zostały zniszczone w piątej części Harry'ego Pottera. Przeklęte Dziecko zmienia znaczenie słowa wszystkie.
Nie można się też oprzeć wrażeniu, że przy czytaniu tego scenariusza człowiek powie do siebie:
Niemożliwe nie istnieje!
Sam tytuł tego scenariusza jest dla mnie absurdem i czymś, czego nie powinny widzieć moje oczy.
Harry Potter i Przeklęte Dziecko. Dlaczego Harry Potter, a nie Albus Severus Potter? Chłopiec, Który Przeżył jest postacią poboczną. Najważniejszą osobą w tej książce jest młodszy syn tytułowego bohatera. Tytuł chyba rozwija nasze wątpliwości, kto jest Przeklętym Dzieckiem. Wszystko wskazuje na to, że jest nim młodszy Potter. Zastanawia mnie jedno. Jak można nazwać dziecko - Przeklętym?
Najbardziej jednak moją uwagę przykuł fakt, że Jack Thorne w swojej sztuce ukazał nam zupełnie nowy wątek miłosny. Bellatrix Lestrange i Lord Voldemort mieli dziecko - dziewczynkę o imieniu Delphi, która urodziła się w roku 1998. Nikt nie wiedział o tym, że wierna powiernica Czarnego Pana spodziewa się jego dziecka.
Chciałbym poznać tego geniusza, który połączył te dwie osoby, a na dodatek wymyślił sobie, że mają potomstwo. Interesujące jest to, że dziewiętnaście lat nikt nie wiedział o istnieniu Delphiny. Nagle ni z tego ni z owego, dziewczyna wyskakuje nam w książce i zostaje obiektem zainteresowania Albusa. Widzę Wasze zdziwienie na twarzy. Rozwijam wątpliwości i od razu informuję, że Scorpius nie jest chłopakiem Albusa. To dopiero byłoby niedopuszczalne.

Dialogi w pewnych momentach są tak suche, że trzeba je popić oraz niedopasowane do sytuacji. Kulminacyjna akcja, Albus, Scorpius i Delphi chcą ukraść zmieniacz czasu, ale nagle Malfoy wypowiada zdanie:
Chodzi mi o to, że nie przypadkiem zostaliśmy przyjaciółmi, nie przypadkiem na siebie trafiliśmy, wiesz?
Nie muszę chyba dodawać nic więcej. To tak jakby Voldemort chciał zabić Harry'ego, ale nagle sobie przypomniał, że zostawił włączony toster w domu.
Scenariusz sam w sobie czyta się bardzo szybko. Nie ma niepotrzebnych opisów przyrody ani tego, co bohaterowie czują w danym momencie. Wyobraźnia pomaga znaleźć nam się w odpowiednim miejscu razem z postaciami, ale przeszkadza to, że ciągle przeskakujemy. Albus na jednej stronie jest w pociągu, żeby na następnej być w Wielkiej Sali. To największy mankament, jeśli chodzi o ten scenariusz wydany w formie książki.
Trzeba pamiętać jednak, że Przeklęte Dziecko to sztuka teatralna. Nie możemy oceniać tej książki jako powieści. Oczywiście wzbudza ona skrajne emocje, w związku z czym pozwoliłem zebrać sobie kilka opinii.
"Przeklęte Dziecko" czytało mi się bardzo szybko. Sama fabuła nie do końca mnie przekonała, bo było zdecydowanie za dużo przesadzonych rzeczy, ale czytałam gorsze książki. Miałam problem z tym, kto jest tytułowym dzieckiem. Mimo że mam mieszanie uczucia, to chyba wrócę kiedyś do tej pozycji - Shanti Black
Nie czytałam "Przeklętego Dziecka" i nie zamierzam. Kiedyś w Biedronce można było kupić ten scenariusz i coś za serce mnie chwyciło kiedy zobaczyłam "Harry Potter" na okładce, ale na szczęście się powstrzymałam. "Przeklęte dziecko" to ff, a ja co do ff jestem super wybredna, więc ani tego nie kupię, ani nie przeczytam. - ulka_black_potter
Jestem jedną z tych osób, które swój egzemplarz scenariusza w postaci książki do "Harry Potter i Przeklęte Dziecko" nabyłam w dniu premiery. Nie powiem, że na niego czekałam, wręcz przeciwnie. Po licznych spoilerach byłam źle nastawiona do tego, ale należę do osób, które aby coś całkowicie przekreślić muszą to przeczytać. Przeczytałam, zajęło mi to może z 3 godzinki, biorąc pod uwagę, że to tylko suche dialogi. Nie podobało mi się. Dla mnie to zaprzeczenie tego, co mieliśmy wcześniej, jakby poprzednie tomy w ogóle się nie ukazały. Było tam tak wiele absurdu, że byłam wręcz wściekła, nie rozumiałam skąd niektóre kwestie się wzięły. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby to była kolejna część, napisana przez J.K Rowling w normalnej formie powieści, mająca wspólne cechy z tym co było, ale niestety. Odbiegając od fabuły dla której mówię stanowcze NIE, nie podobało mi się również zmiany zachowań bohaterów. Zachowywali się jak nie oni. Swój egzemplarz mam, ale wątpię bym kiedykolwiek do tego wróciła. - Wioletta
Nie czytałam "Przeklętego Dziecka" - Only Dream
Nie czytałam "Przeklętego Dziecka" - Natka Potter
Osobiście książkę kupiłem, przeczytałem i odłożyłem. Nie jest dla mnie. Przeklęte Dziecko to coś, co nigdy nie powinno zostać wydane w formie książkowej. Nie wiem, jak można uznawać ten scenariusz za ósmą część Pottera. Występuje tam taki brak kanoniczności, że głowa mała. Zmieniacze czasu wyginęły, żeby się pojawić, Bella rodzi dziecko, Hermiona to nie mądra dziewczynka, a Harry to nie nasz Harry. Przemieszczanie się w czasie jest tak bardzo niebezpieczne, że pewnie sam bym tego nie spróbował, a nasi bohaterowie zrobili to aż cztery razy. Chłopca, Który Przeżył zaczyna boleć blizna. I aż dziw bierze, że Czarny Pan nie odżył. Jedno jest pewne.
Po przeczytaniu tej książki znowu zaczniecie wierzyć, że list z Hogwartu kiedyś do Was dotrze.
Szczerze mówiąc, nie jestem do końca przekonana do tego tekstu.
Przede wszystkim - pisałam Ci, że na forum była dyskusja nt. pisowni "Przeklęte Dziecko" czy "przeklęte dziecko", szkoda, że z tego w ogóle nie skorzystałeś. Na pewno wzmianka o tym byłaby bardziej rzeczowa, a w tym kształcie tak naprawdę nie rozumiem, co to wnosi.
Krytykujesz scenariusz, a na koniec piszesz, że jedno jest pewne - po przeczytaniu można uwierzyć, że dostaniemy list z Hogwartu. Ale nijak to wynika z całego tekstu, skoro nastawienie masz negatywne.
Poza tym jest dużo potocznego języka, jakoś tak dziwnie się to czyta. Ale takie właśnie są recenzje - autorskie. Taki jesteś, tak piszesz, więc i taką dostarczasz recenzję. Nie będę się czepiać aż nadto.