Dlaczego Harry Potter i Więzień Azkabanu to najlepsza ekranizacja?
Korzystając z dużej ilości wolnego czasu oraz faktu, że na HBO GO i Netflixie znajdziemy wszystkie części
Pottera postanowiłam odświeżyć sobie sagę.
Już na etapie trzeciego filmu przypomniało mi się, że nic lepszego w tej serii nie powstało i może powinnam dać sobie spokój z dalszym oglądaniem.
Zapraszam Was na moją prywatną listę 10 powodów, dla których właśnie
Więzień Azkabanu jest najlepszą ekranizacją.
1. Bo to najbardziej autorski film
Za reżyserię tej części odpowiada zdobywca kilku Oscarów (to takie mało znaczące mugolskie nagrody)
Alfonso Cuarón i jego styl przebija w każdym calu tego filmu. Porzuciliśmy ciepłe oświetlenie kadrów, klimat rodem z
Kevina samego w domu i przerysowane postacie. Zaczęło być mrocznie, ale nie poprzez nałożenie filtrów, czyli sposób znany z późniejszych części. Cuaron pokazał w tym filmie, że świetnie czuje magiczny świat i może materiał książkowy traktować całkowicie swobodnie.
2. Bo Emma Thompson to najlepszy casting
W Potterowych ekranizacja zagrała masa znanych brytyjskich aktorów, wiele castingów jest bardzo dobrych, inne mniej trafione, ale Emma Thompson jako Sybilla Trelawney to idealny wybór. Nie wyobrażam sobie innej aktorki w tej roli. Sybilla jest przerysowana, ale nie ma w niej przesady, każda scena z nią to czyste złoto i szkoda, że w późniejszych ekranizacjach jej obecność jest szczątkowa. Przy każdym kolejnym seansie czekam jak na szpilkach na jej sceny. Moim marzeniem jest spin off z Sybillą, niechaj porzucą Skamandera z kwaśną miną i kręcą serię o tej postaci, koniecznie z Emmą w roli głównej.
3. Bo Hardodziob robi kupę

Zdaję sobie sprawę z tego, że do wielu osób ten argument nie przemówi, ale po prostu kocham takie smaczki. Według jednego z twórców CGI do tego filmu, to pierwsza wygenerowana komputerowo scena, w której zwierzę robi kupę. To jedna z tych rzeczy, na które najbardziej czekam przy oglądaniu. Scena, w której zwierzak jest sobą i nie zważa na to, że patrzy na niego czterdzieści dzieciaków, jak chce zrobić kupę, to ją robi i to jest w tym najpiękniejsze.
4. Bo Huncwoci

Tak jak wspomniałam wyżej, obsada w tej serii jest raczej dobra. W przypadku Huncwotów, nawet więcej niż dobra. Sceny z nimi, czy to razem, czy solo są kolejną świetną rzeczą, która
robi ten film. Cieszę się, że skoro już postarzono rodziców Harry'ego i Snape'a, to trzymali się tego również w przypadku reszty ekipy. To właśnie ta część dała nam Davida Thewlisa jako Lupina i Gary'ego Oldmana jako Syriusza i myślę, że chociaż chwilami daleko im było do książkowych pierwowzorów, dali z siebie wszystko.
5. Bo sceny z wierzbą bijącą

Szczerze mówiąc dopiero teraz zwróciłam uwagę na to jak bardzo Wierzba Bijąca jest eksplorowana w tym filmie. I nie mam na myśli jedynie scen, gdzie ma ona swoją sprawczość pod koniec filmu, ale także w międzyczasie. Poprzez wierzbę pokazano nam
wieczny życia krąg, a dokładniej zmiany pogody i pór roku. To piękne, że znaleźli miejsce na pokazanie ptaka latającego po błoniach i kończącego swój żywot właśnie na magicznym drzewie.
6. Bo złote trio zaczęło grać

Nie każdy jest fanem aktorstwa Dana, Emmy i Ruperta, ale trzeba przyznać, że widać duży postęp w ich aktorstwie pomiędzy drugą, a trzecią częścią. Może to zmiana reżysera i podejścia, a może kwestia dorastania i większej świadomości aktorskiej, ale coraz mniej tutaj drętwych scen rodem z kultowego
Jestem Harry... tylko Harry.
7. Bo czarnoskóry chłopak, którego nigdy więcej nie usłyszymy

To jest dla mnie jedna z takich głupotek, jak kupa Hardodzioba, która
robi mi ten film. Przypadkowy chłopak, który chyba nawet nie został nazwany, jest chodzącą ekspozycją. Nie tylko pojawia się w tle, ale zdarzy mu się odezwać, a jak to robi to zawsze wyjawia coś istotnego dla fabuły. Jasne, mógłby to robić Dean czy Seamus, ale zdecydowali się na nienazwanego chłopaka i jest to dla mnie jednocześnie zabawne i niezrozumiałe, szczególnie, że gdy później się pojawia jest raczej niezauważalny.
8. Bo czasami po prostu rzeczy się dzieją
Lubię w tej części swego rodzaju leniwość. Zapewne przez to, że jest to jeden z mniej obszernych tomów i filmowcy mieli mniej do adaptacji. Był tutaj czas na to o czym pisałam wcześniej, czyli długie ujęcia na lecącego ptaka, na długą sekwencję z lataniem na Hardodziobie, na spokojne spacery po Hogsmeade. Pokazano nam trochę takiego zwyczajnego życia w Hogwarcie, bez oddechu Voldemorta na plecach i chciałabym tego więcej.
9. Bo ma fantastyczne sceny horrorowe
Każdy z nas prędzej czy później zauważa, że im dalej w serię tym mroczniej. W moim odczuciu Yates głównie osiągał to nakładaniem tych okropnych filtrów i poszarzeniem otoczenia, w tej części zaś mamy do czynienia z bardziej naturalnym, chociaż nadal chłodnym oświetleniem i dzięki temu bardziej doceniam sceny w Zakazanym Lesie. Pomimo, że panuje półmrok wygląda to dosyć naturalnie. Osobiście zawsze mam ciarki, gdy pierwszy raz spotykamy Dementorów, ba, wszystkie sceny z nimi są dla mnie majstersztykiem. W późniejszych częściach nie mogłam już wykrzesać w sobie tego napięcia, gdy widziałam je na ekranie. Muszę także docenić momenty w Zakazanym Lesie, gdy poznajemy
ciemniejszą stronę Lupina. Jest tam groza, jest napięcie, jest wszystko, czego potrzeba.
10. Bo to ekranizacja najlepszej części serii
Możliwe, że moje uwielbienie dla tego filmu jest tak wielkie ze względu na to, że
Harry Potter i Więzień Azkabanu to w ogóle moja ulubiona część Potterowej serii. Historia sama w sobie jest wciągająca, do tego fakt, że mamy oddech od Voldemorta (chociaż pojawia się on w tle) jest swego rodzaju atutem.
Powyższa lista i argumenty są moimi subiektywnymi odczuciami i przyjmuję do wiadomości, że możecie wszystkie uważać za bełkot. Jednak każda opinia jest subiektywna i jeżeli chcielibyście podzielić się swoimi odczuciami o tej części oraz ustosunkować się do moich powodów, zachęcam Was do tego gorąco!
Nie wierzę, że to pisze, ale poczułem się zachęcony do obejrzenia jakiegoś filmu o Harrym Pocie. Bardzo ładna lista, napisana z humorem i myślę, że możnaby to pociągnąć na wszystkie inne części (najśmieszniejszy, najbardziej żenujący, najbardziej ohydny itd.). Może jak mi się będzie nudziło to nawet o jakąś obejrzę i coś napiszę, mam nadzieję, że Sam nie uzna tego za kradzież pomysłu