Rekord osób online:
Najwięcej userów: 299
Było: 06.07.2022 21:37:36
Współpraca z Tactic Games
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Nieoryginalna, Klaudia Lind, Anastazja Schubert, Takoizu, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Jak wyglądało życie Gauntów? Powstał film, który Wam to pokaże.
>> Czytaj Więcej
W sierpniu HPnetowicze mieli okazję spotkać się w Krakowie. Jak było?
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, louise60, Zireael, Aneta02, Anastazja Schubert, Lilyatte, Syrius...
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, Hanix082, Sam Quest, louise60, PaulaSmith, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Każdy tatuaż niesie ze sobą jakąś historię. Jakie niosą te fanowskie, związane z młodym czarodzie...
>> Czytaj Więcej
Dalsze losy bohaterów podążających śladem Tengela Złego...
>> Czytaj Więcej
Lupin szczerze w biegu
>> Czytaj Więcej
Gdy zdarza się to, co wydarzyć się musi.
>> Czytaj Więcej
Czasem trzeba się przebranżowić, by zostać w końcu docenionym.
>> Czytaj Więcej
W dziwnych przyszło nam żyć czasach, dziwnych!
>> Czytaj Więcej
Lily Potter wróciła do życia niecałe cztery godziny wcześniej, zdążyła już jednak zasiać niepokój...
>> Czytaj Więcej
Kto wyruszy do walki z Tengelem Złym?
>> Czytaj Więcej
Rzecz działa się w czasach, o których dziś zapomniano. Współcześnie nawet wielcy historycy magii jak Bathilda Bagshot nie potrafią powiedzieć dokładnie, kiedy to miało miejsce. A wszystko zaczęło się w jednej wiosce w Brytanii. Choć w rzeczywistości ciężko nazwać wioską te kilka lepianek i prawie wyschniętą studnię, otoczone częstokołem. Mieszkało tam niewiele osób, głownie biedacy, którzy imali się wszystkiego, aby tylko móc jakoś wiązać koniec z końcem. Za nieformalnego wodza wioski uchodził myśliwy imieniem Tokbar. Jego pozycja miała swoje źródło w dwóch czynnikach. Po pierwsze, jako myśliwy znał się jako tako na broni i był właściwie jedyną osobą, która byłaby w stanie zorganizować obronę osady w razie napadu bandytów czy ataku dzikich zwierząt. Po drugie, był najzamożniejszą osobą w okolicy, więc wszyscy okoliczni nędzarze, żebracy, prostytutki i złodzieje garnęli do niego, aby sypnął im groszem. Tokbar miał dwóch synów ze swoją główną żoną Erume i po jednej córce z dwoma innymi małżonkami. Prawo było tu bowiem takie - mężczyzna może mieć tyle żon, ile tylko jest w stanie utrzymać, jako że kobietom (przynajmniej oficjalnie) nie wolno pracować zawodowo, a status pierwszej wśród nich, która ma tytuł Ortenome, czyli Opiekunki Domu, ma ta z nich, która jako pierwsza urodzi syna. Zatem synowie Tokbara na imię mieli Tokbar i Felder, zaś córki Nimue i Baudrina. Tokbar ap Tokbar (czyli Tokbar, syn Tokbara) przypominał ze wszech miar ojca – był wysokim, dobrze zbudowanym młodzieńcem, sprytnym niczym lis i silnym jak tur. Miał długie, czarne włosy i niebieskie oczy o głębokim spojrzeniu. Często jeździł z ojcem na polowania, Tokbar Starszy wręcz szkolił go na swojego następcę. Miał już czternaście lat, a to znaczy, że osiągnął wiek odpowiedni do zawarcia małżeństwa i założenia rodziny. Felder, jego młodszy brat, to z kolei jego absolutne przeciwieństwo. Młodszy syn Tokbara zdecydowanie wrodził się w matkę. Włosy miał dość jasne, przystrzyżone, co było znakiem, że nie był synem pierworodnym i miał mniejsze prawa do spadku po ojcu. Jego oczy były piwne, a rysy twarzy nieco kobiece. W każdym razie, kompletnie nie przypominał rosłego ojca czy brata. Wątła dość budowa ciała już stawiała go w trudnej pozycji w roli wojownika czy choćby myśliwego, a jego spokojne uosobienie właściwie taką możliwość mu przekreślało. Ojciec zabrał go na polowanie tylko raz w życiu, jednak za moment musiał odesłać go z powrotem, jako że chłopaczyna zaraz zemdlał. Felder nie znosił widoku krwi czy zmasakrowanego ciała, nawet zwierzęcego. Nie był w stanie wykrzesać z siebie choćby krzty radości z trzymania w ręku łuku czy oszczepu, nie odczuwał tej opisywanej i chwalonej przez wszystkich euforii, która ogarniała wojownika, kiedy jego ostrze przebiło czyjś brzuch, z którego jak węgorze wypłynęły flaki. Na samą myśl o tym wszystkim zbierało mu się na wymioty. Ale to nie koniec. Było w nim jeszcze coś dziwnego. Dosłownie wszędzie, gdzie tylko się pojawiał, dochodziło do jakichś dziwnych wydarzeń, których na żaden normalny sposób nie dało się wyjaśnić. Na przykład, kiedy raz siedział nad rzeką wpatrując się w jej nurt, został zaatakowany przez węża. Kiedy tylko zobaczył wijące się w jego kierunku obślizgłe stworzenie z wysuwającym się co i rusz językiem i syczące przeraźliwie, ogarnął go paraliżujący strach. Rozsądek podpowiadał mu, żeby uciekał gdzie pieprz rośnie, ale jego nogi akurat teraz miały taki kaprys, żeby w ogóle nie chcieć się ruszyć. Felder popatrzył wtedy wężowi prosto w oczy i w jednej chwili wąż spłonął. Ot tak. Za innym razem, kiedy zdenerwował go brat, który wyśmiał jego nieumiejętność rzucania oszczepem, jakimś cudem nagle osiwiał, choć niestety następnego dnia kolor jego włosów wrócił już do stanu pierwotnego...
Nadeszła wiosna. Robiło się coraz cieplej i coraz bardziej słonecznie. Śniegi zaczęły topnieć, ptaki rozpoczęły swoje koncerty, Tokbar zaś, ze starszym synem i współpracownikami, rozpoczęli swój myśliwski sezon. Trzeba było pracować całą wiosnę, lato i jesień, żeby na zimę było co jeść i w co się ubrać. Koniec zimy wyznaczało święto Beltane. Było to święto ognia, gdzie wieśniacy tworzyli ze słomy i wikliny kukłę Wiklinowego Pana, mającego symbolizować wszystko co złe. Podczas obrzędów ludzie tańczyli wokół kukły i wykrzykiwali na głos wszystko, co negatywne, co miałoby opuścić ten świat z nadchodzącą wiosną. Ceremonii przewodniczył wódz wioski, w tym przypadku Tokbar. Spełniał on funkcję kapłana rozmawiającego z najwyższym bogiem Dagdą. W nocy, wieśniacy zbierali się dookoła Wiklinowego Pana, łapiąc się za ręce splecione nićmi mającymi symbolizować żywioły i rozpoczynając taniec dookoła niego w rytmie bębnów. Wódz zaś składał bogom ofiarę na nowy rok za jego pomyślność. Felder tego dnia pomagał przy zbieraniu wikliny. Jego brat miał robić to samo, ale on miał inne, nieco ciekawsze zajęcia. Wybrał trochę inny model aktywności fizycznej, przyprawiając rogi pracownikom ojca, którzy razem z nim rozpoczęli już polowania, a i o ich córkach także nie zapominał. Kiedy w końcu uznał, że należałoby jednak wziąć się za robotę, aby nie narazić się ojcu zbyt małą ilością uzbieranej wikliny, przyszedł nad rzekę i usiadł obok brata.
- Ta ruda jest niezła, tylko już trochę zużyta – zagadnął młodszego brata, podgryzając kawałek trawy. Felder nie zwracał na niego uwagi. Kiedy spojrzał na swój stos wikliny aż się zdziwił, że zdołał tyle nazbierać w niecałą godzinę. To chyba była kolejna dziwna rzecz, która miała miejsce w jego otoczeniu...
- Też byś mógł sobie coś znaleźć - kontynuował – bo inaczej umrzesz prawiczkiem.
Felder spojrzał na niego w taki sposób, jakby chciał mu powiedzieć „odwal się ode mnie”, ale to ze strony jego brata wywołało tylko śmiech.
- Powiem ci braciszku, że nawet ci trochę zazdroszczę. Od tego patroszenia dzikich świń już mi się niedobrze robi, a na polowaniu to ani piwa, ani kobiet nie ma – powiedział Tokbar, kładąc się na ziemi.
- A ja co mam powiedzieć? – Pierwszy raz w tej rozmowie głos zabrał młodszy z braci. – Nudzę się tu. Ciągle tylko siedzę w domu, pomagając matce i tym zwyrodniałym babom.
- Wiesz co? – zapytał Tokbar. – Mam dla ciebie pewną propozycję. W zamian za podzielenie się tą wikliną po połowie, dzisiejszej nocy załatwię ci takie przeżycie, jakiego jeszcze w życiu nie miałeś. Stoi?
- Stoi! – odpowiedział podekscytowany Felder. Oddał bratu część swojej wikliny, wobec czego obaj przynieśli do domu po równo.
W końcu nadszedł wyczekiwany wieczór. Wiklinowy Pan stał już na środku wsi, wokół niego porozstawiano zaś palące się pochodnie. Z tyłu ustawiono wielką czarę z drewnem, gdzie o północy miał być wzniecony świeży ogień po zgaszeniu pochodni. Tokbar Starszy założył na siebie skórę świeżo upolowanego dzika. Jego starszy syn został okryty listnymi gałęziami drzew, córki jego zaś odziano w białe suknie i wianki. Kiedy pojawił się Felder i zapytał ojca o jego rolę, ten odpowiedział mu szorstkim głosem:
- Twoja rola zostanie spełniona na końcu. Idź do zagrody.
Strapiony młodzieniec wysłuchał polecenia ojca. Humor poprawił mu się jednak natychmiast, kiedy spojrzał na twarz starszego brata, a ten puścił do niego oko. Był strasznie podekscytowany tym, co Tokbar dla niego przygotował, przez cały dzień zastanawiał się co to za niespodzianka. Obiecał mu niewiarygodne wręcz przeżycie. Usiadł zatem w stodole z krową, świnią i kogutem, wyobrażając sobie czym może być ta braterska obietnica. Bo choć nic na to nie wskazywało, w głębi serca zawsze chciał być taki jak wszyscy inni. Chciał nosić miecz, jeździć na koniu, zwyciężać wrogów, zdobywać kobiece serca… Jego ojciec był jednym z wojowników Wielkiego Króla, ale od wielu lat nie został już wezwany pod broń. Wioska była usytuowana w centrum wyspy i z tego powodu była dość bezpieczna od zagrożenia, jakie od kilku lat zaczęło spadać na Brytanię w postaci najazdu Sasów. Czekał zatem Felder w stodole, aż w końcu pojawił się Tokbar.
- No, bracie, teraz czas na ciebie – powiedział, poklepując go po ramieniu. – Ojciec każe ci wyprowadzić zwierzęta pod Wiklinowego Pana – mówiąc to, ponownie puścił do niego oko.
Felder zabrał się do roboty. Zwierzęta wyprowadzał ze stodoły po kolei, według ich wielkości. Kiedy wyszli już z szopy, jeden z myśliwych zamknął za nimi drzwi. Podczas Beltane we wiosce wszyscy mężczyźni nosili ze sobą broń. Ustawieni byli wzdłuż drogi z szopy do ustawionego w centrum wioski Wiklinowego Pana. Kiedy Felder wyszedł z szopy, jeden z myśliwych chwycił go, związał mu ręce i skuł nogi.
- Hej! Co… co ty człowieku robisz? – zapytał onieśmielony tym wszystkim Felder. Strach zaczął go ogarniać, nie miał pojęcia dokąd to wszystko zmierza. Dwóch myśliwych zaczęło go prowadzić po tej drodze, za kogutem, świnią i krową, także prowadzonych przez myśliwych. Kiedy kogut dotarł już do Wiklinowego Pana, jego ojciec chwycił go, uniósł wysoko wypowiadając jakieś dziwnie brzmiące słowa, następnie położył na pniu, po czym jeden z myśliwych wielkim toporem odrąbał mu łeb. To, co zostało z koguta, rzucono na kukłę, a krwią pokropiono uczestników święta. Teraz Felder już zrozumiał – jego ojciec chciał złożyć go w ofierze Dagdzie i Morriganie. W tym momencie ogarnęło go tak wielkie przerażenie, że nie czuł, nie widział i nie słyszał już nic. Czuł się już w połowie martwy. Świni także obcięto łeb, krowa zaczęła się wyrywać, wierzgać i kopać na wszystkie strony. Ledwo udało się ją myśliwym doprowadzić do pnia. Tam jeden z myśliwych związał jej pysk i za sznur została przyciągnięta pod topór, bo nie dało się inaczej jej ujarzmić. Felder też próbował ze wszystkich sił się wyrwać, ale nie dawał rady. Był na to zwyczajnie za słaby, nie mógł oprzeć się dwóm potężnym, rosłym mężczyznom. Począł przeraźliwie krzyczeć. Ujrzał brata stojącego przy palącej się pochodni.
- Ty draniu! Wrobiłeś mnie! Nie powinienem ci ufać, wiedząc co potrafisz zro… - ale nie zdążył dokończyć swoich rzucanych na Tokbara przekleństw, bo wielki kij uderzył nagle w jego głowę. Poczuł tylko ogromny ból z tyłu czaszki, gwiazdy pokazały mu się przed oczami, usłyszał jakiś dziwny świst i nagle wszystko znikło. Nie czuł, nie widział i nie słyszał już nic, co się działo.
Wybitny! | ![]() |
80% | [4 głosy] |
Powyżej oczekiwań | ![]() |
20% | [1 głos] |
Zadowalający | ![]() |
0% | [0 głosów] |
Nędzny | ![]() |
0% | [0 głosów] |
Okropny | ![]() |
0% | [0 głosów] |
masz rozmach. jedna seria ledwo się skończyła, a tu już coś nowego. widzę, że masz głowę pełną pomysłów, ale to i dobrze. zapowiada się ciekawie. na tą chwilę ciężko mi ocenić czy będzie to dobre. na pewno masz łatwość w pisaniu ff czego Ci osobiście zazdroszczę! powodzenia życzę i weny!