Okazuje się, że jedna z bliskich osób Rachel wpakowała ją w kłopoty.
Choć wakacje zbliżały się ku kresowi, Rachel Otterly jeszcze nie zakupiła potrzebnych jej przyborów do nauki w Hogwarcie. Jakoś miała dziwne wrażenie, że od momentu wpadki ze staruszką ojciec jej unika i nie tylko on. Niedaleko mieszkała przyjazna rodzinka czarodziejska, która za każdym razem, gdy dziewczyna wychodziła do sklepu, patrzyła na nią i wytykała ją sobie palcami. Dwie młode czarownice plotkowały o niej jako o zdziwaczałej anemiczce rzucającej czary przed Hogwartem. No dobrze, rzucała czary różdżką ojca, ale nie wiedziała, że to jest zakazane. Dowiedziała się o tym, gdy prawie spaliła kota.
Po kolejnych plotkach, domysłach i spojrzeniach postanowiła, że musi zapytać pierwszego czarodzieja, o co chodzi. Nawet, jakby miała zostać uznana za wariatkę, która uciekła z Azkabanu.
No i los dał jej szansę.
Wracając ze spaceru po Charing Cross, spotkała niską czarownicę o burzy brązowych włosów, długich przednich zębach oraz brązowych oczach. Prawdopodobnie była mugolaczką, bo wracała z rodzicami, którzy mieli własny zakład dentystyczny. Od razu rozpoznała, że to czarownica, bo od razu, gdy ta dziewczynka ją rozpoznała, szepnęła coś do swoich rodziców i pobiegła do zaułku ze śmietnikami. Rachel od razu pobiegła za nią i krzyknęła:
- Hej, zaczekaj! Nie chcę ciebie zabić!
Burza włosów odwróciła się i spojrzała na nią przenikliwie. Od razu było widać, że nie będzie dla niej przyjazna.
- Czego chcesz? - zapytała.
- Wiedzieć, czemu wszyscy w czarodziejskim świecie uważają mnie za wariatkę.
- Ja słyszałam tylko plotki, więc raczej ode mnie się nie dowiesz.
- Plotki są nierzetelne, ale z nich można dowiedzieć się wielu rzeczy. Opowiadaj
- Po co mam opowiadać coś osobie, która prawie spaliła niewinnego kota? - niska czarownica zirytowała się, a na policzkach wykwitły jej rumieńce. Przy okazji wypadła jej legitymacja szkolna. Zanim dziewczyna zdążyła ją podnieść, Rachel szybko ją wzięła i przeczytała:
Hermiona Granger
Niestety, zdążyła dowiedzieć się tylko tyle, bo od razu Hermiona zabrała jej dokument.
- Po co ci ta informacja? Może jeszcze trzeba było się upewnić, tak jak z zaklęciami? - rzuciła mugolaczka ironicznym tonem.
Rachel wryło w ziemię. Już wiedziała, że się nie polubią.
- A ty to niby co? Mugolaczka ufa wiedzy zawartej w starych księgach? - zapytała, pokazując na obskurny tom, jaki leżał przy śmietniku.
- Jak śmiesz! Ja po prostu chcę się czegoś dowiedzieć! - wrzasnęła, a w oczach pojawiły się łzy. Hermiona odwróciła się demonstracyjnie i uciekła.
***
Ok, pomyślała Rachel. Tajemnicza Hermiona zachowuje się gburowato, ludzie uważają ją za wariatkę, a ona sama musi udać się na Pokątną. Pora wykonać dochodzenie. Rano pójdzie na Pokątną, a wieczorem... Tak! Odwiedzi staruszkę! Choć tak naprawdę nie wiedziała, czy ona też nie uzna jej za wariatkę i nie trzepnie patelnią.
- Cóż, to jest do przemyślenia - powiedziała do swojego odbicia i poszła spać.
***
Rachel ocknęła się o świcie. Zebrała po cichu rzeczy i zeszła na dół. Tam jednak niespodzianie tata - śpioch siedział w kuchni i szykował jajecznicę. Gdy zobaczył córkę, od razu się odwrócił. Dziewczyna postanowiła zapytać się go prosto z mostu:
- Czemu ludzie uważają mnie za dziwaczkę?
- Nie wiem - bąknął ojciec. To był taki ton, który demonstracyjnie oznaczał kłamstwo, co już posunęło śledztwo do przodu: tata zamieścił coś w Proroku, co sprawiło, że według opinii społecznej jest wariatką. A ponieważ Proroka czytają wszyscy, to wszyscy uważają ją za wariatkę. Tylko czego się tam dowiedzieli? Nagle przypomniała sobie o Hermionie.
- Może jeszcze trzeba było się upewnić, tak jak z zaklęciami?
Czyżby tata ujawnił to, że rzucała zaklęcia przed nauką? To oznaczało, że Ministerstwo Magii może ją ukarać za zaklęcia ze staruszką. Wpakowała się w poważne kłopoty.
Oj, Rachel, znowu kłopoty? Głos rozsądku znowu protestował w jej głowie. Do tej sprawy trzeba podejść normalnie, bez emocji. Tylko co oznacza słowo normalnie?
- Tato, to przez ciebie ludzie uważają mnie za wariatkę.
Pan Otterly odwrócił się powoli i zapytał:
- No dobrze, to byłem ja, ale co to zmienia?
- Hmmmm, to, że przez ciebie mam kłopoty?
- Rachel, daj sobie spokój. Ludzie odpuszczą po tygodniu.
- Ach tak? Jak na razie jestem świrem nawet dla mugolaków!
- Przecież to, że ktoś jest mugolakiem nie zmienia jego możliwości magicznych.
- Ale dostęp do informacji już tak - te słowa wypowiedziała powoli, artykułując każdą sylabę. Po tych słowach pobiegła na górę, do swojego małego pokoju. Zaczęła pakować rzeczy, szukając jednocześnie pamiętnika, w którym zapisywała wszystkie próby zaklęć. Jego, oczywiście, też nie było. Spakowała kufer, który miała po babce. Na początku był on szary, lecz kreatywna dziewczyna zmieniła jego kolory na niebieski - jej ulubiony kolor i obkleiła naklejkami. Spakowała się już tak, jak do Hogwartu i wybiegła z domu.
***
Tu zaczynamy przygody Rachel Otterly. Postarałam się by było dłuższe, zgodnie z Waszymi komentarzami. Dzięki za porady, postaram się wyjaśnić wszystko, o czym pisaliscie. Dzięki za tamte komentarze :)
Tworzysz ładne, ciekawe dialogi. Podobnie jest z opisami - uważam tylko, że jest ich za mało. Może warto opisać otoczenie bohaterki, jej emocje, więcej przemyśleń? Jest to dobry sposób na ubarwnienie rozdziału.
Niestety pod względem fabuły ta wydaje mi się kompletnie nierealistyczna. Jak wybryk jedenastolatki mógłby się tak szybko roznieść po całej magicznej społeczności? W Hogwarcie plotki roznoszą się bardzo szybko, jak powiedział Dumbledore, ale jednak cały świat czarodziejów to nie Hogwart ;D Jak dowiedzieć miałaby się o tym Hermiona, która, jak zrozumiałam, też dopiero wyrusza na pierwszy rok nauki? Incydent ze staruszką czy kotem to nie zdarzenie, o którym pisałyby gazety. Plus to zachowanie ojca - brakowało mi wyjaśnienia, co konkretnie i komu przekazał, że odbiło się to tak szerokim echem? Liczę, że wyjaśnisz te kwestie w następnych rozdziałach.