Nareszcie nadeszła upragniona chwila spotkania...
Miłość, czasem bolesna, a czasem fantastyczna.
Ginny siedziała w swoim pokoju i czytała jakieś bzdurne czasopismo. Nie umiała poukładać myśli. Wodziła wzrokiem po linijkach tekstu, nie rozumiejąc z nich ani słowa. Tyle informacji przetrawiła przez ostatnie dni, że od nadmiaru myśli wirowało jej w głowie.
Zaczęła rozmyślać, że ten ich gość coś się spóźnia. Była wesoła, choć trochę spięta, bo w każdej chwili ciocia mogła przyjechać. Uśmiechnęła się pod nosem. Mama myśli, że ona nie wie, kto ich odwiedzi. Oj, nie tak trudno się było domyśleć. Molly naszykowała mnóstwo jedzenia, czyli tak jak zawsze, gdy odwiedza ich ktoś krewny. Ginny dostrzegła również parę innych rzeczy świadczących o wizycie kogoś z rodziny. Nagle usłyszała trzaśnięcie drzwi. Z góry rozległo się wołanie mamy.
- Ginny! Zejdź do nas, gość już przyjechał!
Tupiąc głośno nogami na złość mamie, zbiegła prędko po schodach. Na ostatnim stopniu stanęła jak wryta. W progu stał ON, we własnej osobie. Poczuła motylki w brzuchu, a serce podskoczyło jej do gardła. Miał ten swój szelmowski uśmieszek na twarzy, który tak u niego kochała. Już chciała rzucić się mu na szyję, ale postanowiła zachować dystans. Skąd miała wiedzieć, czy on nadal ją kocha? Podeszła do niego i zaczęła rozmowę:
- No, dzień dobry, Harry.
- Witaj, mała - odpowiedział, przyglądając się jej ciekawie. - Ale wyrosłaś! Toż to już duża panna z ciebie!
- Przestań tak ze mnie żartować! Wiesz, że nie lubię, gdy traktujesz mnie jak malutkie dziecko - powiedziała zdenerwowana.
- Oj, nie złość się. Chcę tylko rozluźnić atmosferę, koch... - urwał, bo zobaczył piorunujące spojrzenie Molly i Ginny. - Przepraszam. Pani Weasley, mogę porozmawiać z pani córką na osobności?
- Oczywiście, kochaneczku. Wierzę, że macie sobie dużo do opowiedzenia - zgodziła się Molly.
Wziął Ginny za rękę i zaprowadził na górę, do jej sypialni. Kiedy weszli, dziewczyna kłapnęła na łóżko.
- To o czym chciałeś rozmawiać? - spytała.
- No jak to o czym? - zdziwił się. - O nas.
- Jakich nas? Myślałam, że ze mną zerwałeś.
- Ginny, proszę cię. Nie zachowuj się tak. Przecież wiem, co do mnie czujesz, a także wiem, co ja do ciebie czuję - powiedział łagodnie.
- Tak? No to co do mnie czujesz? - zapytała chytrze.
Podniósł ją z łóżka, objął w talii i przycisnął do ściany.
- Ruda, ja cię kocham... - wyszeptał jej do ucha.
Ginny nie dała się tak łatwo. Postanowiła zabawić się z nim troszkę.
- A co zrobisz, jeśli ja nie?
- Oj, ja wiem, że tak - przerwał jej namiętnym pocałunkiem. - Widzę to.
I nici z jej postanowienia. Nagle stała się bardzo uległa.
- Kolejny raz twoja intuicja cię nie zawiodła - powiedziała i odwzajemniła pocałunek.
Co chwila dawali sobie pocałunki, raz bardziej brutalne, raz mniej. Próbowali nadrobić stracony czas. Nie wiadomo do czego by to doprowadziło, gdyby nie pukanie do drzwi. Oderwali się od siebie, poprawiając pospiesznie ubrania i włosy.
- Proszę! - krzyknęli chórem.
W progu stała mama Ginny.
- Mam nadzieję, że nie przeszkodziłam? - spytała niepewnie. - Już czas na obiad.
- Nie, jasne, że nie przeszkodziłaś, mamo - odpowiedziała z roztargnieniem Ginny. - Dobrze, już schodzimy.
Mama wyszła, a Harry objął Ginny i razem zeszli na obiad.
- Widzę, że wyjaśniliście sobie to i owo - powiedziała Molly. - Ginny, nakryj do stołu, proszę.
- Się robi - żartobliwie zasalutowała mamie. - Harry mi pomoże, prawda, kochanie?
- Jasne, mała - odpowiedział i od razu wziął się do pomocy.
- Nie nazywaj mnie małą! - oburzyła się Ginny.
- Oj, no dobrze, mała.
Jego ukochana westchnęła teatralnie, mówiąc:
- I gadaj tu z takim!
Razem nakryli do obiadu i zawołali resztę rodziny. Każdy po kolei witał się z gościem i zamieniał parę słów, a gdy już wszyscy wszystkich przywitali, zasiedli do stołu.
- I jak tam u ciebie, Harry? Gdzie się podziewałeś? - zapytała Ginny.
- Och, miałem pełno pracy w Ministerstwie, wiesz, niedługo zdaję na pełnoprawnego aurora - odpowiedział chętnie.
Wybuchły okrzyki zdumienia, gratulacji i powodzenia.
- Naprawdę?! - pierwszy odezwał się Ron. - Stary, dlaczego nic nie mówiłeś?
- Jakoś tak nie było okazji. Byłem bardzo zajęty, rzadko bywałem u siebie w domu, a co dopiero tutaj - zaczął się tłumaczyć. - Poza tym, chciałem wam zrobić niespodziankę.
- A jak to się stało, że nie spotkałem cię w Ministerstwie, Harry? - spytał zdumiony pan Weasley.
- Ponieważ spędzałem dużo czasu tylko w swoim boksie, przeglądając i zapisując papiery, a przez ostatni rok byłem na stażu w Australii.
Ginny wreszcie zrozumiała, dlaczego go nie było i się nie odzywał. A ona od razu zakładała najgorsze!
- Harry zostanie u nas na dłużej, więc będziecie mogli się nim nacieszyć. A już szczególnie jedna osoba. - Molly spojrzała wymownie na swoją córkę.
Wszyscy się roześmiali, włącznie z Ginny.
W domu na najbliższy czas zapanowała wesoła atmosfera. Resztę dnia Ginny spędziła, ciesząc się towarzystwem Harry'ego. Nadrabiali wspólnie stracony czas, nie tylko za pomącą ust. Spacerowali, gonili się, a wieczorem piekli kiełbaski. Po kolacji Ginny weszła do swojej sypialni, pogrążona w szczęśliwych myślach. Tak się bała, że Harry już jej nie kocha! Teraz jest najszczęśliwszą kobietą na ziemi. Uspokojona poszła spać.
Na razie prócz przyjazdu Harry'ego nie bardzo się cokolwiek dzieje. Ta część jest ciepła i przyjemna, ale dla mnie zbyt idealna, wręcz utopijna. Brakuje mi też opisu emocji i pomieszczeń. Skupiasz się tylko konkretnie na rozmowach i czynnościach, na niczym więcej. A chciałabym poczytać jak Molly reaguje na szczęście córki i czy jest dumna, że udało jej się zrobić Ginny niespodziankę. Albo jak Ron się cieszy, że przyjechał jego najlepszy przyjaciel. Opis tego co jedzą, albo jak w kuchni Molly panują zaklęcia zamiast zwykłego mycia naczyń. To niby nic nie wnosi, ale pomaga czytelnikowi wczuć się w Twoją historię i jest naprawdę ciekawie. Spróbuj się na tym skupić, naprawdę. ; )
Fajnie, że Harry jeszcze nie jest aurorem i że był w Australii. Bardzo dobrze, że pomyślałaś o tym, by wyjaśnić, czemu nie widział się z Arturem w Ministerstwie. W sumie czytając tą część zatęskniłam do wakacji w których nie pracowałam, mogłam włóczyć się z przyjaciółmi po wsiach i piec wieczorami kiełbaski. Mam nadzieję, że swój romans utrzymasz w takiej ciepłej atmosferze, ale jednocześnie czasem pokażesz jakiegoś pazura. Zbyt idealnie być nie może.
Czekam na następną część!