Aneta dostaję polecenie by wybrać się do Londynu w celu współpracy z tamtejszym oddziałem aurorów.
Dziewczyna siedziała przy stole i zastanawiała się czy położy się dzisiaj w ogóle do łóżka. Dookoła niej walały się jakieś notatki, stare książki i resztki niedojedzonego obiadu. Zegar już dawno wybił godzinę 3 w nocy i w domu panowała głucha cisza przerywana skrobaniem po pergaminie.
Pyk!
Aneta spojrzała w stronę, gdzie przed momentem coś usłyszała. Z nieoświetlonego kąta pokoju dobiegał jakiś szmer. Z pewnością ktoś właśnie aportował się do jej mieszkania. Tylko jedna osoba mogła się tu zjawić o tej porze.
- Harry! Wiem, że to ty... - powiedziała dziewczyna wracając do swoich notatek. - Choć raz mógłbyś się tu zjawić o jakiejś normalnej porze. Nie mam teraz czasu.
Chłopak zaśmiał się cicho, nic nie mówiąc. Aneta przestała pisać i zmarszczyła brwi. Nie chciała pokazać jak bardzo cieszy się z tej wizyty.
- Nie myśl sobie, że będę na każde twoje zawołanie. Wielki Harry Potter przybywa, a my rzucajmy mu się w ramiona. Nie ma... - Aneta nie dokończyła, bo właśnie poczuła zimną dłoń na swoim karku, przesuwającą się ku dołowi jej pleców. Po jej kręgosłupie przeszedł znajomy dreszcz, który czuła z każdym jego dotykiem.
- Jeszcze nic nie powiedziałem... - ręka schodziła coraz niżej. Dziewczyna poczuła muśnięcie warg na policzku. - Jeszcze nic nie powiedziałem, a ty już przeżywasz...
- Widzę, że w ogóle nie masz zamiaru nic mówić. - Ich wzrok spotkał się na moment. Dziewczyna poczuła jak robi się jej gorąco. Utonęła w tych zielonych oczach i każda próba udawania, że nie jest szaleńczo zakochana, spełzłaby po niczym. Harry uśmiechnął się na widok miny swojej przyjaciółki i chwycił jej twarz w obie dłonie, jednocześnie przyciągając ją do siebie.
- Anetko, Anetko... - chłopak zbliżył się do dziewczyny i jego usta dzielił zaledwie milimetr od jej ust. - Anetko, Anetko...
- ANETKO!
Dziewczyna otworzyła nagle oczy, a nad nią stał przysadzisty mężczyzna opatulony szczelnie szlafrokiem w zielone smoki. Patrzył na nią ze strapioną, a jednocześnie zażenowaną miną.
- Ja... Ty... No wiesz, mamrotałaś coś przez sen i... zasnęłaś przy stole... - Aneta zaczerwieniła się i spojrzała na stół. Dobrze wiedziała co mamrotała, jednak nie chciała by jej ojciec to usłyszał.
- Dobra tato, połóż się już lepiej i nic nie mów. - Mężczyzna zawstydził się i spojrzał w podłogę, po czym ruszył ku drzwiom. Przed wyjściem rzekł jeszcze. - Połóż się, jutro czeka cię długa podróż.
Aneta spojrzała groźnie na ojca, ale jego nie było już w pomieszczeniu. Miała mętlik w głowie. Jutro czekała ją podróż życia. Miała wybrać się do Londynu, by skonfrontować wyniki swojego dochodzenia z tamtejszymi aurorami, którzy prowadzili jedną sprawę z jej oddziałem. W końcu mogła się wyrwać z tej zapadłej dziury na Podlasiu i ruszyć w świat. Choć na chwilę.
Gdy główny łowca czarnoksiężników w jej jednostce - Zygmunt Strycharczyk - wybrał ją by pojechała do Londynu, była w siódmym niebie. Cieszyła się, że przez jakiś miesiąc będzie mogła spędzać czas w towarzystwie najlepszych europejskich aurorów... Jedna rzecz sprawiała jednak, że ściskało ją w żołądku. Harry Potter - Złoty Chłopiec XX wieku. Kiedy pierwszy raz o nim usłyszała, stwierdziła że będzie podążać jego drogą. Po przeczytaniu wszystkich książek na jego temat i po przewertowaniu wszystkich Proroków Codziennych wydawanych w Wielkiej Brytanii, wpadła w niemałą obsesję na jego punkcie. Nikt inny dla niej nie istniał - tylko on.
Aneta spojrzała na szafkę wiszącą za jej plecami, po czym jednym machnięciem różdżki ściągnęła wielkie pudło o krwistoczerwonym kolorze i przetransportowała je na stół. W środku znajdowało się pełno wycinków z gazet, a w tytułach przewijało się tylko jedno imię - Harry Potter. Dziewczyna nie skupiła się jednak na tych artykułach. Po chwili szperania w pudle, wygrzebała duże zdjęcie czarnowłosego chłopaka, który patrzył nieśmiało wprost na nią, poprawiając przy tym okulary. Aneta uśmiechnęła się i pocałowała zdjęcie.
- Będziesz mój, kochany. Tylko mój...
Tymczasem w szpitalu św. Munga przyszło na świat malutkie, czarnowłose stworzonko. Płakało niesamowicie tuląc się do piersi swojej mamy. Harry Potter nie ukrywał łez napływających mu do oczu. Objął ręką Ginny i pogładził palcem główkę niemowlaka.
- James...
Ginny spojrzała na męża i uśmiechnęła się promiennie.
- Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie, Harry.
- Coś czuję, że czekają nas teraz same dobre dni.
***
Uśmiałam się nieźle. Jestem ciekawa czy biedna Anetka odbija Ginny zielonookiego, boskiego Harry'ego, czy może zrozumie, że nie powinno się rozbijać rodziny. I ona w ogóle nie wie, że Potter ma żonę? W gazetach na pewno o tym pisali ;> Jestem ciekawa co też ciekawego wymyślisz... A imię łowcy czarnoksiężników idealnie zabójcze ;D