Po ostatnich wydarzeniach Huncwoci musieli coś wymysleć by odreagować, jednak czy będzie to dobry pomysł?
– To jest bardzo zły pomysł – powiedział Remus, kiedy jego przyjaciele wyjaśnili, co chcą zrobić. Trzej Huncwoci siedzieli w Pokoju Wspólnym gryfonów i dyskutowali przyciszonymi głosami o najnowszym planie naczelnych psotników.
– Luniak nie przesadzaj! – roześmiał się Black kładąc nogi na niskim, okrągłym stoliku znajdującym się naprzeciwko kominka.
– Lily was zabije – lamentował blondyn. – A do mnie przestanie się odzywać.
– Nie będzie wiedziała, kto za tym stoi – wyjaśnił chłopakowi James poprawiając okulary. – To Anna poda jej eliksir.
– Przecież ona nie jest głupia. – Remus starał się przemówić swoim przyjaciołom do rozumu. – Tylko wy macie takie niepoważne pomysły.
– Chciałeś powiedzieć genialne – poprawił przyjaciela Black szczerząc zęby. – Daj spokój, rzucisz zaklęcie na lochy?
Lupin westchnął i ze zbolałą miną pokiwał głową. W końcu byli najlepszymi przyjaciółmi, poza tym zobaczenie ślizgonów miotających się po lochach z dyniami zamiast głów, w otoczeniu łajnobomb było tego warte.
– No i świetnie, my podrzucimy łajnobomby, a Peter rzuci muffiato na Lochy.
Remusowi plan wcale się nie podobał, ale wiedział, że przyjaciele go nie posłuchają. Kiedy wpadali w wir realizowania nowego dowcipu nic do nich nie docierało.
Do Pokoju Wspólnego wkroczyła Anna Berns, a jej blond loki podskakiwały przy każdym kroku. Dziewczyna podeszła do miejsca, w którym siedzieli Huncwoci i nachyliła się nad kanapą między Jamesem i Syriuszem.
Rozczochrany okularnik podał jej niewielką buteleczkę i mrugnął porozumiewawczo. Dziewczyna schowała fiolkę do kieszeni spódnicy i szepnęła:
– Ile kropel?– Black i Potter spojrzeli po sobie i w tym samym czasie wzruszyli ramionami. Z pomocą przyszedł im Remus, który westchnął zirytowany.
– Nie więcej niż 3 na szklankę wody lub coś do jedzenia – oznajmił zaciskając usta. Ten aspekt planu podobał mu się najmniej. Wiedział, że Lily będzie wściekła, kiedy już się obudzi.
– Och nie wiem jak mi się odwdzięczycie!– roześmiała się Anna, po czym kręcąc biodrami odeszła w kierunku dormitorium dziewcząt. Kiedy zniknęła na schodach prowadzących do wieży, Syriusz wstał i klasnął głośno w dłonie, na co dwie niziutkie drugoklasistki siedzące niedaleko podskoczyły w górę i zerknęły ze strachem na chłopców.
– Drużyno wstajemy! – zarządził, po czym ruszył w kierunku schodów. James pospieszył za przyjacielem z entuzjazmem, natomiast Remus podniósł się z pewnym ociąganiem. Zanim blondyn opuścił pokój wspólny zerknął w kierunku drogi do sypialni dziewcząt. Czuł ogromne wyrzuty sumienia, że Lily musi ucierpieć, aby plan Łapy i Rogacza został zrealizowany. Była jego przyjaciółką, może nie tak bliską jak chłopaki, ale zawsze go wysłuchała i potrafiła pocieszyć. Próbując ignorować wyrzuty sumienia ruszył do sypialnii.
~*~
Anna leżała na swoim łóżku czytając gazetę i czekając na odpowiedni moment, aby uśpić swoją rudowłosą współlokatorkę. W pewnym momencie Evans przeciągnęła się na posłaniu i zerknęła w stronę przyjaciółki.
– Chyba zejdę już na obiad – powiedziała spuszczać nogi na podłogę. Położyła dłoń na brzuchu, kiedy wydobyło się z niego lekkie burczenie. – Tak, zdecydowanie się tam udam.
Berns uniosła się do pozycji siedzącej i uśmiechnęła się szeroko do dziewczyny.
– Poczekasz na mnie chwilkę? – blondynka wskazała głową na łazienkę. – Za ten cza zjedz sobie babeczkę. – rzuciła w kierunku Lily muffinkę z jagodami. Evans w ostatniej chwili złapała przysmak.
– Poczekam – odparła z uśmiechem unosząc do góry przysmak. – I to wcale nie dlatego, że uwielbiam muffinki.
Anna weszła do łazienki i przystawiła ucho do drzwi. W tym samym czasie Lily ugryzła spory kęs babeczki i skrzywiła się czując jej gorzki smak. Po krótkiej chwili poczuła jak ogarnia ją senność i kręci jej się w głowie, jej żołądek przeszył silny ból, że dziewczyna zgięła się w pół i złapała za brzuch. Zanim straciła przytomność z jej ust wydobył się pojedynczy jęk.
Blondynka wychyliła głowę z łazienki i zobaczyła, że Evans leży na ziemi, a nieopodal nieprzytomnej dziewczyny znajdowała się nadgryziona babeczka. Anna wyciągnęła różdżkę i przeniosła swoją przyjaciółkę zaklęciem na łóżko i zabrała z ziemi nasączoną eliksirem muffinkę.
– Przepraszam Lily –wyszeptała do pogrążonej w głębokim śnie dziewczyny.– Ale zepsułabyś plan chłopaków, odrobina snu ci nie zaszkodzi.
Drzwi do dormitorium otworzył się, a do środka wpadła Meadowes. Włosy miała w nieładzie, natomiast policzki zdobiły czerwone rumieńce. Dziewczyna miała przyspieszony oddech i niepokój w oczach. Wystarczyło jej jedno spojrzenie na sypialnie, aby pojąć, co się stało.
– Ann, jak mogłaś to zrobić!– zapytała brunetka patrząc ze złością na blondynkę. –To Twoja przyjaciółka.
Berns pokręciła głową jakby miała styczność z dzieckiem i wyjaśniła spokojnie:
– Dor, to tylko niewinny żarcik. – Meadowes zacisnęła usta tak, że utworzyły wąską linię, ale nie skomentowała słów blondynki. Podeszła do łóżka, na którym leżała Lily i usiadła obok śpiącej dziewczyny.
– Ile będzie spała?– zapytała Dorcas nie patrząc w kierunku winowajczyni. Brunetka bardzo martwiła się o przyjaciółkę. Dziewczyna była blada, a jej usta przybrały siny kolor. Pod oczami pojawiły się cienie, których wcześniej nie było.
–Kilka godzin –odparła Anna wzruszając ramionami. – Dałam tylko 3 krople, zdodnie z zaleceniem Remusa.
–Mam nadzieję, że dobrze odmierzyłaś dawkę – mruknęła Meadowes głaszcząc Lily po głowie.
Berns uśmiechnęła się uspokajająco do dziewczyny i odrzuciła włosy na plecy.
– Oczywiście, przecież wiem, co robię – uśpiona dziewczyna poruszyła się niespokojnie. – Nie panikuj Meadowes!
Brunetka tylko posłała Annie surowe spojrzenie, na widok, którego spuściła wzrok. W dormitorium zapadła cisza przerywana tylko miarowym oddechem rudowłosej
~*~
– Łapo słyszysz mnie? – syknął okularnik do małego lusterka, które trzymał w dłoni. W tafli szkła zamiast odbijać się twarz Jamesa zalśniła ta należąca do Syriusza.
– Jestem – szepnął Black z iście diabelskim uśmiechem. – Wszystko pod kontrolą. Remus kończy zaklęcie, zaraz potem startuje Peter.
James kiwnął głową i schował lusterko do kieszeni. W lewej ręce ciążyła mu torba z łajnobombami, które miał wylewitować na zaczarowany korytarz. Uwielbiał to uczucie, kiedy jego serce waliło w klatce piersiowej, a dłonie się pociły. Adrenalina porównywalna do tej, którą czuł latając na miotle. Chłopak rozejrzał się dookoła i rozłożył mapę. Tylko tego brakowało, żeby napatoczył się jakiś prefekt, woźny bądź nauczyciel. Miał jednak szczęście, ponieważ oprócz jego i pozostałych huncwotów na korytarz nie było nikogo, większość osób znajdowała się w Wielkiej Sali. Nagle kieszeń Pottera zawibrowała lekko, a lusterko nieznacznie urosło.
– Zaczynamy? – zagadnął chłopak w okularach patrząc na odbicie Syriusza. Jego najlepszy przyjaciel pokiwał głową i zniknął z lusterka. James położył torbę na ziemi rozchylając ją tak, że widział schowane w niej łajnobomby. Z kieszeni spodni wyciągnął różdżkę, której koniec skierował na torbę. Łajnobomby zaczęły kolejno unosić się do góry i szybować w kierunku zaczarowanego korytarza. Kiedy wszystkie zajęły swoje miejsca chłopak odetchną z ulgą i jeszcze raz zerknął na mapę
– Łapo! – szepnął do lusterka. – Musicie się schować w waszym kierunku idzie prefekt Ślizonów!
Nasza pierwsza ofiara! – ucieszył się Black. – Już się zmywamy. Spotkamy się za obrazem Helgi Jasnowłosej!
James uśmiechnął się i ruszył pędem w umówione miejsce. Portret Helg Jasnowłosej wisiał na samym środku zaczarowanego korytarza w Lochach. Nie był to zwykły obraz, stanowił tajne przejście i świetny punkt obserwacyjny w jednym.Odkryli go w czwartej klasie, kiedy uciekali przed woźnym Filchem. Od tamtej pory regularnie z niego korzystają, gdyż dzięki niemu nie spóźniają się na Eliksiry.
– Co tak wolno Rogasiu? – zaśmiał się Syriusz, kiedy Potter zasunął za sobą ścianę.
– Miałem dalej niż wy! – wyjaśnił chłopak przeczesując dłonią włosy. – Ktoś już się złapał?
– Jeszcze nie – mruknął Remus opierając się o ścianę.
– A temu, co? – zainteresował się James.
– Nadal ma wyrzuty sumienia, że uśpiliśmy Evans. – powiedział Black machając różdżką w stronę jednej z cegieł, która zrobiła się niewidzialna. Dzięki temu mogli obserwować, co się dzieje na korytarzu. A tam, działo się sporo. Pierwsi uczniowie wracający z obiadu znaleźli się już w polu rażenia zaklęcia. Kiedy ich stopy dotknęły posadzki w korytarzu ich głowy zmieniły się w dynie, dzięki sprytnie zmodyfikowanemu przez Lupina zaklęciu. To spowodowało chaos. Ślizgon zaczęli się miotać od ściany do ściany, co rusz wpadając na łajnobomby, które wybuchały, gdy ich dotknięto. Syriusz i James zwijali się ze śmiechu widząc zamieszanie, jakie wywołali. Niczego nieświadomi prefekci chcąc pomóc ofiarom żartu wbiegli na korytarz i po chwili oni też dołączyli do grona dyniogłowcyh.
– Może cofnijmy zaklęcie?– zaproponował Remus przyglądając się efektom żartu.
– Niech się nauczyciele męczą! – odezwał się Syriusz ocierając wierzchem dłoni załzawione ze śmiechu oczy. – Musimy się zwijać.
– Zaraz pewnie zacznie się jazda z McGonagall. – zgodził się James chowając mapę do kieszeni. Black wychylił głowę zza ruchomej ściany i ręką pokazał przyjaciołom, że mają drogę wolną. Chłopcy ruszyli przed siebie w stronę wieży Gryfonów.
– Skąd mieliście eliksir usypiający? – zagadnął Remus, kiedy pokonali schody obok Wielkiej Sali. James i Syriusz spojrzeli po sobie.
– Zwinęliśmy Ślimakowi – powiedział ten drugi z uśmieszkiem. – Akurat jakaś trzecia klasa przerabiała ten temat i...
– Podałeś Lily eliksir uwarzony przez jakiegoś trzynastolatka? – niedowierzał Lupin wpatrując się w swojego przyjaciela. – A ty mu na to pozwoliłeś? – zapytał patrząc z wyrzutem na Jamesa.
– Co się takiego stało? – Syriusz nie rozumiał złości przyjaciela.
– Przecież w tym wywarze mogło być wszystko!– krzyknął chłopak. – To nawet może być trucizna!
James nagle pobladł i przełknął głośno ślinę, Black wyglądał jakby dostał tłuczkiem w żołądek, a Peter zaczął przygryzać nerwowo kciuk.
– Co to znaczy? – zapytał okularnik przez zaciśnięte gardło. – Czy ona... ?
– Idioci – mruknął Lupin, po czym puścił się biegiem do wieży Gryfonów.
dwie literówki: Peter i muffliato