Lily Potter wróciła do życia niecałe cztery godziny wcześniej, zdążyła już jednak zasiać niepokój w sercach bliskich, zabrać syna z domu siostry i wzburzyć ściany na Grimmauld Place. Kolejna, jednocześnie krótka część tej fascynującej historii, która skup
Lily Potter żyła. To jedno niepełne zdanie rozbrzmiewało w głowie Harry'ego jak kazanie, którego nie sposób pozbyć się z myśli. Obserwował zaciekawiony, pełen podekscytowania, którego nie był w stanie opanować, jak rudowłosa kobieta nie chce wypuścić Łapy z objęć.
– Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam – jego głos był pełen emocji, pełen żalu.
– Syriusz – głos rudowłosej był równie roztrzęsiony – Syriusz to nie twoja wina, Peter, to był on, on zdradził, to nie twoja wina, to nie byłeś ty, on wie, prawda? Wie, że to nie byłeś ty…
– Tak, on wie Evans – jego głos się uspokoił, ale wciąż nie był tak stabilny jak mężczyzna by tego chciał – On wie, oni wiedzą, to najważniejsze.
Młodemu Potterowi dopiero po kilku sekundach przyszło do głowy, że może chodzić o niego. Dla Lily, jego matki, najbardziej liczyło się jego zdanie.
– Harry wie. To się liczy – uśmiechnęła się smutno, wycierając łzy, a jej wzrok wylądował na wilkołaku, który znowu pochłonął większość jej uwagi – Remus… Remus nawet nie wiesz jak…
– Wiem – oznajmił, obejmując ją, jego myśli były równie chaotyczne co cała ta scena – Uwierz mi, wiem Lily.
Dopiero wtedy, McGonagall, jakby wyrwana z letargu, zdołała ruszyć z miejsca, a uderzenia jej obcasów o podłoże sprawiło, że wszyscy odwrócili się w jej stronę.
– Pani Profesorze ja – niedawno zmartwychwstała młoda kobieta została zamknięta w uścisku Minerwy.
– Cicho Potter – dość charakterystyczny głos profesor odbił się od ścian budynków – Wiemy.
Nastała cisza, kilka sekund wydawało się wiecznością w głowie Lily, ale to była piękna wieczność w ramionach kobiety, która była dla niej, jak matka nie tylko w Hogwarcie. Jednak cisza została przerwana, a nikomu nie spodobało się to co nadeszło razem z zimnym głosem Severusa.
– Jak – oschły głos mężczyzny zasiał ziarna niepewności w sercach innych, równie mocno co wydarzeniem, które opisał – Jakim cudem żyjesz?
– Co – Lily odsunęła się od czarownicy i spojrzała na niegdysiejszego przyjaciela – Nie wiem…
– Widziałem twoje martwe ciało – jego głos się podniósł, razem z wyciąganą z rękawa różdżką – Trzymałem twoje martwe ciało w ramionach, nie żyjesz! Więc jakim cudem tu jesteś!?
Nikt się nie ruszył. Każdy z nich patrzył na Lily wyczekująco, chcieli dowodów. Potrzebowali ich, aby móc dalej cieszyć się jej widokiem. Rudowłosa to rozumiała, ale jej charakter nie pozwolił jej na tak proste odpowiedzi, jakich, by oczekiwali.
– Chcesz potwierdzenia, proszę bardzo, ale najpierw opuść tę różdżkę, nie jesteśmy dziećmi, nie mamy po piętnaście lat Severusie – oznajmiła, patrząc prosto na niego. Dzieliło ich około sześciu metrów, ale Lily od razu wiedziała, że on jej nic nie zrobi – Gdy Voldemort przyszedł tamtego dnia, powiedział coś, co obiło mi się o uszy. Prosiłeś go, żeby mnie oszczędził. Miałeś czelność powiedzieć mu o przepowiedni i zapewne wskazać moją rodzinę, ale wiedząc, że szedł zabić mojego syna, byłeś na tyle głupi prosić o moje przeżycie i mogę ci powiedzieć, że gdyby nie to jak bardzo broniłeś go przez lata, to podeszłabym teraz i nie używając różdżki, sprawiła, że twarz spuchła by ci jak, wtedy gdy Petunia dodała do naszej lemoniady kilka składników do eliksirów przed drugim rokiem!
Mały monolog Lily sprawił, że Severus opuścił różdżkę, podszedł do niej i mocno ją przytulił. To było potwierdzenia, na które wszyscy czekali. Nawet Lily, chociaż chciała się wyrwać w pierwszym odruchu, oddała uścisk.
– Wciąż jesteś wstrętnym wężem – szepnęła cicho wtulona w niego.
– Ale teraz możesz na mnie spojrzeć – oznajmił równie cicho, aby kilka sekund później odsunąć się i dać się zagonić Minerwie do środka, gdzie Lily zaczęła witać się z resztą. Harry ruszył za nimi, obok Syriusza.
– Pokłóciły się – zapytał Syriusz, zerkając na niego.
– Ciotka Petunia najpierw dała wujkowi pół opakowania ziołowych leków na uspokojenie, a potem chyba przypomniała sobie jak bardzo okropną osobą jest – wzruszył ramionami, trzymając klatkę z Hedwigą przed sobą – Nic nowego. Ale szkoda mamy – zamknął usta i zmarszczył brwi. To słowo, w tym zdaniu bardzo dziwnie układało mu się na języku.
– Więc tu zostaniecie. W końcu możesz – zaśmiał się Black i zerknął na Lily wchodzącą do kuchni z innymi, opowiadając im o tym, że nie wie, co się stało, że nie rozumie, próbując trochę ich uspokoić – Twój pokój jest na górze. Zatrzymasz się w moim starym pokoju. Szukaj tego z tabliczką S.O.B.
Harry pokiwał głową i ruszył do góry. Nie miał ochoty myśleć o tym, co działo się w kuchni, a co dopiero brać w tym udziału. Dosyć szybko znalazł pokój, rozglądał się po nim zaciekawiony, ale był zmęczony albo po prostu nie miał głowy do zapamiętywania szczegółów przy tak ważnej sprawie jak jego matka wracająca do życia? Westchnął, starając się pozbierać myśli i zastanawiając się co tym razem przyniesie jutro.
W porównaniu do dwóch poprzednich, ten rozdział wydał mi się trochę chaotyczny.
Wkradło się sporo błędów w pisowni: zimnym głosem Sever USA, nie tylko w Hog warcie. Proponuję pisać ficki w Wordzie, nie na telefonie, to automatyczne sprawdzanie naprawdę zrobi robotę i wyeliminuje takie drobne błędy, które jednak rażą oczy.
Przeczytaj też tekst jeszcze raz przed wrzuceniem, albo daj komuś do przeczytania. Ta metoda pomaga unikać powtórzeń, które też się tu pojawiły. I nie próbuję Cię w ten sposób urazić, absolutnie! Na dziennikarstwie mnie tego nauczono, każdy musiał przed oddaniem dać swoją pracę do sprawdzenia komuś innemu. To naprawdę dużo daje, inni szybko widzą błędy, które dla nas samych pozostają niewidoczne
Co do treści to niewiele się dzieje. Widzimy tylko dalszą część powitania Lily z dawnymi znajomymi, co zaczęło się już w poprzedniej części. Trochę niewiarygodne wydaje mi się to, że Harry nie miał ochoty zostać z nimi w kuchni i rozmawiać z odzyskaną nagle matką, lecz szybko poszedł do pokoju.
Co mi się tu podobało to powitanie Severusa z Lily. Widać, że mimo wszystko dalej darzy ją uczuciem i traktuje jej powrót jak drugą szansę daną mu przez los. Gdybyś uczyniła Snape'a ojczymem Harry'ego w następnych rozdziałach, to by było zabawne, haha!
Co do tych powstałych błędów w pisowni - Prawdopodobnie wyniknęły one z faktu, że Nior jest aktualnie na wyjeździe, więc zapewne dodawała ff z telefonu (tak podejrzewam, bo inaczej zostałyby one poprawione). Już poprawiłam. moncia