W Hogwarcie rozpoczyna się nowy rok szkolny. Hermiona wraz z przyjaciółkami ma pierwsze zajęcia i poznaje nowych nauczycieli.
Hermiona wstała o świcie, kiedy promienie słońca na dobre wpadały do środka przez okna dormitorium. Czuła się wypoczęta, ale z żalem podniosła się i rozejrzała po pomieszczeniu. Dostrzegła tylko samą Ginny, która klęczała przed swoim łóżkiem i ewidentnie szukała czegoś w kufrze. Mimo to zdążyła się już ubrać.
– Ooo, witaj Hermiono – przywitała się z nią rudowłosa przyjaciółka, gdy tylko obróciła głowę.
– Cześć, Ginny, myślałam, że wstałam dość wcześnie? – spytała, mimowolnie ziewając.
– Jak widzisz, tym razem nie byłaś najszybsza, Cornelia i Natalie już zeszły na dół do Wielkiej Sali. Ja pomyślałam, że poczekam
na ciebie.
– Dzięki, Ginny, już się podnoszę. – Hermiona szybko doprowadziła się do porządku i przebrała w szatę, podczas gdy jej przyjaciółka czekała na nią przy drzwiach. – Jestem gotowa, chodźmy.
Przyjaciółki opuściły dormitorium, po drodze minęły pokój wspólny, gdzie kilku Gryfonów również powitało już nowy dzień. Jedni pogrążeni byli w ożywionej rozmowie na kanapie, podczas gdy inni, grali w szachy lub eksplodującego durnia. Hermiona i Ginny opuściły salon Gryffindoru, wychodząc przez portret Grubej Damy, a potem udały się schodami do Wielkiej Sali na śniadanie. Stoły już były zastawione jedzeniem, a tłum uczniów zajadał się przeróżnymi smakołykami. Dziewczyny odnalazły Natalie i Cornelię i przysiadły się do nich.
– Hej, nareszcie jesteście – przywitała się z nimi Natalie. – Trochę wam zeszło.
– Hermiona nie mogła podnieść się z łóżka – odpowiedziała Ginny bez wahania.
– Nie przesadzaj – broniła się Hermiona. – Nie sądziłam, że już ta godzina. Rozdawali już plan zajęć? – zapytała, nakładając sobie śniadanie na talerz.
– Jeszcze nie, nawet nie było jeszcze poczty… – przerwała swoją wypowiedź Cornelia, kiedy dostrzegła kilka sów wlatujących do Wielkiej Sali i rozdających różne listy i paczki adresatom. Jedna z sów wylądowała przed Hermioną. Do jej nóg przywiązany był świeży egzemplarz Proroka Codziennego. Dziewczyna wrzuciła do woreczka pięć knutów i odwiązała gazetę, po czym sowa natychmiast wzbiła się do lotu.
– Piszą coś ciekawego? – spytała z zainteresowaniem Ginny, kiedy już przełknęła to, co miała w ustach.
– Nie, nie ma nic… – zaczęła Hermiona, ale za chwilę poprawiła gazetę trzymaną w rękach i spojrzała na nią z dużą ekscytacją. – Czekaj! Tu jest coś ciekawego – wskazała na artykuł znajdujący się w połowie Proroka Codziennego. Hermiona położyła go na stole, by Ginny mogła przeczytać artykuł razem z nią. Natalie również wykazała spore zainteresowanie, więc finalnie Hermiona odczytała go dziewczynom na głos, jednak na tyle dyskretnie, by nie wzbudzać ogólnej uwagi uczniów.
SCHWYTANO JEDNEGO
ZE ZBIEGŁYCH ŚMIERCIOŻERCÓW!
Spieszymy Państwu donieść, że dziś rano z naszego zaufanego źródła znajdującego się w ministerstwie, otrzymaliśmy informacje, jakoby w nocy doszło do odnalezienia i zatrzymania jednego ze zbiegłych po bitwie o Hogwart śmierciożerców. Schwytaną osobą ma być niejaki Liam Travers, będący jednym z najwierniejszych i najdłużej działających sług Tego–Którego–Imienia–Nie–Wolno–Wymawiać. Travers miał zostać zatrzymany w jednej z opuszczonych budowli. Z tego, co udało nam się dowiedzieć, jednym z aurorów obecnych przy zatrzymaniu śmierciożercy, miał być sam Harry Potter, który niedawno objął posadę na tym stanowisku w Ministerstwie Magii. Obecnie były sługa Sami–Wiecie–Kogo ma przebywać w Azkabanie, gdzie będzie oczekiwał na postawienie mu zarzutów przed Wizengamotem. Gdy tylko zdobędziemy nowe informacje, niezwłocznie poinformujemy o nich naszych czytelników. Wypatrujcie wieści w kolejnych numerach Proroka Codziennego.
– Udało im się w końcu kogoś złapać. – Zaskoczona i podekscytowana Hermiona spojrzała na Ginny. Jeszcze raz zerknęła do gazety i przeczytała artykuł po raz drugi. – Harry brał udział przy złapaniu Traversa…
– Kto wie, może i Ron też – spojrzała Ginny na swoją przyjaciółkę. – Może dzięki temu uda się łatwiej dotrzeć również do pozostałych? Gdyby udało się coś z tego Traversa wyciągnąć…
– Sądzicie, że ten cały Travers może coś wiedzieć? – przyłączyła się do nich Natalie, która do tej pory tylko przysłuchiwała się z zainteresowaniem artykułowi, a potem wymianie zdań między dziewczynami.
– Ciężko powiedzieć… – zastanawiała się nad tymi słowami Hermiona, zauważając, że w Wielkiej Sali zaczęli pojawiać się pierwsi nauczyciele. Nałożyła na swój talerz parę tostów, ale nie mogła skupić się na jedzeniu. – Musimy dowiedzieć się więcej, napiszę po śniadaniu do Rona. Jeśli Harry brał w tym udział, to na pewno obaj wiedzą dużo więcej niż Prorok Codzienny.
– Dobry pomysł Hermiono, pójdziemy do sowiarni, jak tylko skończymy śniadanie – zgodziła się z nią Ginny.
– Na co wy wszystkie trzy czekacie? – spojrzała na nich zaskoczona Cornelia, która już skończyła jeść i teraz wpatrywała się w nie ze zdumieniem. – Macie zamiar zacząć zajęcia, nie jedząc nic?
– Już, już, nie gorączkuj się tak – odpowiedziała Natalie swojej przyjaciółce.
Do Wielkiej Sali zeszła się już większość uczniów, a nauczy–ciele zajęli miejsca przy swoim stole. Wśród nich można było dostrzec również nowe osoby, które zostały zaprezentowane wczoraj. Profesor McGonagall prowadziła właśnie ożywioną rozmowę z nowym nauczycielem transmutacji, profesorem Clarkiem. Patrząc dalej wzdłuż stołu, Hermiona dostrzegła również profesor Sprout czytającą Proroka Codziennego i pokazującą go Horacemu Slughornowi. Wcale by się nie zdziwiła, gdyby dwójka nauczycieli również omawiała ten sam artykuł co one przed chwilą. Hermiona, Ginny i Natalie tak zajęły się śniadaniem, że nie dostrzegły zbliżającej się do nich profesor Babbling. Dopiero Cornelia zwróciła im uwagę na zbliżającą się w ich stronę, nową opiekunkę Gryfonów, która rozdawała wszystkim uczniom plany zajęć.
– Witam was, moje drogie – przywitała się z nimi, po czym zwróciła się najpierw do Hermiony. – Panna Granger… Pozwoli pani, że się upewnię… Do owutemów ma pani zamiar podchodzić z: eliksirów, numerologii, obrony przed czarną magią, starożytnych run, transmutacji, zaklęć i zielarstwa. Nie mylę się?
– Zgadza się, pani profesor – przytaknęła Hermiona.
– W takim razie, to jest twój plan zajęć na tym roku. – Profesor Babbling wręczyła dziewczynie kartkę z rozpiską lekcji na poszczególne dni. – A teraz pozwoli pani, że przejdę do panny Weasley – dodała, po czym zajęła się planem Ginny.
Hermiona spojrzała na swoją rozpiskę zajęć. Na dzień dzisiejszy przewidziane miała tylko dwa przedmioty: transmutację, a później po krótkiej przerwie dwie godziny obrony przed czarną magią. Oznaczało to, że pierwszy dzień szkoły zacznie od zajęć z nowymi nauczycielami. Gdy tylko profesor Babbling oddaliła się od nich, Hermiona porównała swój plan z pozostałymi dziewczynami. Szybko okazało się, że są do siebie bardzo podobne, z wyjątkiem tych przedmiotów, których ona sama nie miała zamiaru dalej zdawać lub też dziewczyny. Ginny i Cornelia miały między transmutacją a obroną przed czarną magią jeszcze godzinę wróżbiarstwa. Hermiona ucieszyła się na wieść, że Natalie również będzie chodziła na numerologię, wiec nie będzie osamotniona. Gorzej przedstawiała się sprawa ze starożytnymi runami, tutaj już będzie zdana tylko na siebie.
– Zapowiada się ciekawy dzień – stwierdziła Ginny, zerkając jeszcze na chwilę do swojej kartki. – Szybko przekonamy się, jak to będzie z tym Clarkiem i Hughesem.
– Pamiętając o tym, co opowiadał twój tata podczas wakacji o tym Hughesie, to nie mam zbyt dobrych przeczuć – westchnęła Hermiona.
– Może jednak nie będzie tak źle – stwierdziła z nadzieją Natalie, gdy kończyły swoje śniadanie.
– Chodź, Ginny. Chciałabym zdążyć jeszcze wysłać list do Rona, zanim będziemy musiały lecieć na transmutację – pospieszyła Hermiona swoją przyjaciółkę. – Zobaczymy się na zajęciach – dodała w stronę pozostałych dwóch dziewczyn.
Przyjaciółki opuściły Wielką Salę z zamiarem udania się do sowiarni. Niestety szczęście im nie sprzyjało. Gdy tylko stanęły w holu głównym, natychmiast usłyszały złośliwy śmiech Irytka, który majstrował coś nad drzwiami. Poltergeist usłyszał odgłos zamykanych drzwi i natychmiast zwrócił się w stronę Hermiony i Ginny.
– No proszę, a kogo tu mamy? – zapytał szyderczo, patrząc się na nie z uśmiechem, który nie wróżył nic dobrego. – Rudzielec i mądrala. Dawno cię tutaj nie było – dodał, zwracając się do Hermiony.
– Miałam inne sprawy na głowie w zeszłym roku – odpowiedziała Granger. – Co ty tutaj robisz? Chcemy wyjść na zewnątrz.
– Ja? Nic, a nic, takie drobne poprawki, na które nie zwrócono jeszcze uwagi – stwierdził Irytek, nie patrząc im w oczy. – Jak wam się podobają?
– Hermiono, patrz. – Ginny wskazała nad drzwi wejściowe, nad którymi wisiały rozwieszone małe woreczki, które z pewnością nie były puste.
– Hmm, może zrobimy tak… przepuszczę was, jak powiecie ładnie „proszę" – drażnił się z nimi poltergeist.
– Irytku, jako prefekt naczelna rozkazuje ci zdjąć to… coś i nas przepuścić! – krzyknęła Hermiona, która powoli zaczęła tracić nerwy.
– O nie, nie, nieładnie. Pani mądralińska daje zły przykład. Irytek nie ma wyjścia, będzie musiał ją ukarać – stwierdził, po czym zaczął szybko odczepiać rozwieszone woreczki nad drzwiami.
– Irytku, nie waż się… – Hermiona nie skończyła, gdyż największy nicpoń w szkole momentalnie rozsypał zawartość woreczków nad ich głowami. Dziewczyny pokryte zostały bardzo jaskrawym pyłem o przeróżnych kolorach. Popatrzyły na Irytka ze złością, podczas gdy ten, wrzeszcząc z uciechy, wystawił im język i pognał w kierunku Wielkich Schodów. Poltergeist nie zauważył jednak,nże całą sytuację dostrzegła z oddali profesor White, która już spieszyła w kierunku dziewczyn, które stały złe przed drzwiami prowadzącymi na błonia.
– Wszystko w porządku? – spytała, patrząc na nie. Widząc jednak jakie szkody poczynił Irytek, machnęła różdżką, nie wypowiadając nawet zaklęcia na głos, a po chwili pył zniknął zarówno z korytarza, jak i z dziewcząt.
– Dziękujemy, pani profesor – odpowiedziała Hermiona. – To wszystko przez Irytka – dodała, by nowa profesor mugoloznastwa nie pomyślała, że ten cały bałagan, to ich sprawka.
– Nie musicie mi się tłumaczyć, widziałam, niestety nie zdążyłam wam pomóc – odparła profesor White. – Czemu nie jesteście na śniadaniu?
– Chciałyśmy wysłać list – odpowiedziała Ginny.
– Rozumiem, w takim razie was nie zatrzymuję, następnym razem bardziej uważajcie – dodała, po czym skierowała się do Wielkiej Sali.
– Jeszcze raz dziękujemy, pani profesor – dodała Hermiona, zanim nowa nauczycielka odeszła.
– Łatwo jej mówić. Jak można uważać na Irytka? To jest niemożliwe – stwierdziła Ginny, kiedy już zostały same.
– Coś w tym jest – przyznała Granger, kiedy opuściły zamek i znalazły się na błoniach. – Jak ja go nie znoszę.
Pogoda dzisiaj od rana dopisywała. Słońce zdążyło już dobrze wzejść nad horyzontem, a na niebie można było dostrzec tylko nieliczne, niewielkie chmury. Przyjaciółki minęły fontannę, którą jeszcze parę tygodni temu pomagali naprawić i skierowały się w kierunku mostu, który prowadził zarówno do bramy wyjściowej szkoły, jak i chatki Hagrida oraz sowiarni. Po drodze nie spotkały zbyt wielu osób, większość najwyraźniej spędzała jeszcze czas w Wielkiej Sali lub w innych częściach zamku. W końcu Hermiona i Ginny wspięły się dróżką na niewielkie wzniesienie, na którego szczycie znajdowała się Wieża Zachodnia, w której na górnych piętrach znajdowała się sowiarnia. Dziewczyny weszły do środka. Ich oczom ukazał się znajomy widok wielu gatunków sów, siedzących na swoich żerdziach. Wokół nie brakowało słomy i ptasich odchodów. Rozejrzały się wokół w poszukiwaniu odpowiedniej sowy.
– Hmm, przeważnie korzystałam z pomocy Hedwigi, kiedy musiałam wysłać list podczas pobytu w Hogwarcie. Ewentualnie prosiłam Rona o pożyczenie Świstoświnki – rozmyślała na głos Hermiona.
– Wiesz co, zaraz znajdę jakąś odpowiednią sowę, a ty może w międzyczasie napisz list, bo z tego, co się orientuję, to chyba jeszcze nie masz go przygotowanego? – spytała Ginny, patrząc na przyjaciółkę.
– Masz rację, przepraszam. Już piszę, a ty rzeczywiście w tym czasie znajdź jakąś wolną sowę – zgodziła się z nią Hermiona. Gdy tylko jej rudowłosa przyjaciółka odeszła, dziewczyna usiadła na schodach, wyjęła kawałek pergaminu i zaczęła pisać list do Rona.
Drogi Ronie,
Jak widzisz, nie musiałeś długo czekać na list ode mnie. Dzisiaj zaczynamy pierwsze zajęcia i jak myślisz, co mnie czeka na początek? Tak, od razu lekcje z nowymi nauczycielami. Już wyobrażam sobie, jak śmiejesz się pod nosem na myśl o profesorze Hughesie. Mam jednak nadzieję, że nie będzie tak źle.
Wczorajsza uczta powitalna była wspaniała. Szkoda, że nie było Ciebie i Harry'ego. Nie ukrywam, brakuje mi Was, ale Ginny dzielnie dotrzymuje mi towarzystwa, a nawet zdążyła mnie już zaznajomić ze swoimi koleżankami.
Jak tam w pracy? Nie ukrywam, że piszę do Ciebie w dużej mierze z tego powodu. W dzisiejszym Proroku Codziennym wspomniano o tym, że złapano Traversa. To prawda? Podobno Harry też brał udział w schwytaniu go, więc zakładam, że wiecie obaj więcej niż Prorok Codzienny? Udało się go już przesłuchać? Wiem, że nie możesz mi pewnie mówić o wszystkim i musisz być dyskretny, ale na pewno zdajesz sobie sprawę, że sama jestem również bardzo poruszona tą sprawą.
Czekam z niecierpliwością na odpowiedź od Ciebie. Ściskam Cię mocno.
Hermiona
– Skończyłaś? – spytała Ginny, która pojawiła się przed nią z brunatno–rdzawą sową w rękach.
– Tak, dzięki – odpowiedziała Hermiona, która włożyła list do koperty i przymocowała go do nóżki sowy, która zadowolona od razu poszybowała za okno, by dostarczyć list nadawcy.
– Chyba pora iść na zajęcia? – zapytała Ginny. – Za chwilę zaczynamy transmutację – przypomniała.
– Jasne, już idziemy – zgodziła się z nią Hermiona, która oderwała wzrok od sowy, która już znikała za drzewami Zakazanego Lasu. Obie przyjaciółki w pośpiechu opuściły sowiarnię i udały się szybko z powrotem do zamku.
Gdy przybyły do sali transmutacji, w której przez tak wiele lat nauczała tego przedmiotu profesor Minerwa McGonagall, większość uczniów siedziała już w swoich ławkach, a profesor Clarke porządkował swoje rzeczy na biurku. Na szczęście nie zwrócił uwagi na to ich niewielkie spóźnienie. W tym roku Gryfoni mieli mieć zajęcia transmutacji razem z Puchonami. Hermiona dostrzegła w jednej z ławek Justyna Finch–Fletchleya. Natalie z Cornelią również były już w sali. Ze względu na to, że większość ławek była już zajęta, Hermiona wraz z Ginny zajęły jedną z ostatnich wolnych na końcu pomieszczenia. Usiadły na miejscach i wyjęły swoje podręczniki oraz różdżki. W tym czasie profesor Clarke zajął już swoje miejsce za biurkiem i zaczął rozglądać się po całej sali, obserwując resztę uczniów.
– Dzień dobry, miło mi was powitać w tym nowym roku szkolnym. Zwłaszcza po wydarzeniach, które niedawno miały tu miejsce – zaczął profesor Clarke, witając się z nimi. Na jego twarzy gościł zachęcający, promienny uśmiech. – Nazywam się Raphael Clarke i w tym roku będę was nauczał transmutacji, ze względu na to, że wasza poprzednia pani profesor została nowym dyrektorem szkoły. Znamy się z profesor McGonagall od kilkunastu lat, więc wdrożyła mnie w to, co przerobiła z wami przez poprzednie sześć lat nauki. Nie ukrywam, że cieszę się bardzo, mogąc dzielić się z wami swoją wiedzą i mam nadzieję, że chociaż w minimalnym stopniu uda mi się godnie zastąpić waszą nową panią dyrektor – dodał, podczas gdy cała klasa słuchała jego słów z niezwykłym skupieniem. Było to jednak zrozumiałe, był nowym nauczycielem i większość uczniów nie wiedziała czego się spodziewać, a profesor McGonagall, która wcześniej uczyła tego przedmiotu, potrafiła pilnować dyscypliny na zajęciach.