Hermiona wraz z przyjaciółkami przybywa do Hogwartu, gdzie odbywa się uczta rozpoczynająca nowy rok szkolny.
Testrale prowadziły powozy dość spokojnym tempem, a na zewnątrz panował ciemny późny wieczór. Słychać było od czasu do czasu koła powozów, które chrzęściły po nielicznych kamieniach znajdujących się na ścieżce prowadzącej do zamku. Ginny, Natalie i Cornelia pogrążyły się w rozmowie o quidditchu, podczas gdy Luna wydawała się brać przykład z Hermiony i również podziwiała widoki rozpościerające się za oknem powozu. Niedaleko od ścieżki widać było wyraźnie pierwsze drzewa zwiastujące skraj Zakazanego Lasu. Hermiona mimochodem wróciła myślami do tych kilku przygód, które musiała w nim spędzić: poszukiwania rannego jednorożca w ramach szlabanu, ucieczka przed wilkołakiem, poznanie przyrodniego brata Hagrida – Graupa czy też pozbycie się Dolores Umbridge. Gdy się nad tym wszystkim zastanowiła, musiała przyznać, że to szczęście, że za każdym razem udało jej się wyjść z niego cało. Nie upłynęło dużo czasu, gdy ich oczom zaczęły ukazywać się pierwsze wieże tak dobrze im znanego zamku. W oddali można było już dostrzec bramę Hogwartu, a także znajdujące się po obu jej stronach gargulce. Powozy, jeden po drugim zaczęły zatrzymywać się tuż przed bramą i uczniowie zaczęli szybko wychodzić z nich na zewnątrz.
– No, w końcu jesteście… – usłyszeli dobiegający zza bramy pretensjonalny głos woźnego Argusa Filcha, któremu jak zwykle towarzyszyła jego kotka – Pani Norris. Filch na ich widok od razu zajął się otwarciem bramy, by wpuścić ich do środka. Hermiona przypomniała sobie, że ostatnim razem, było to bardziej skomplikowane, gdyż woźny sprawdzał wtedy każdego z osobna, czy nie wnoszą do szkoły jakichś czarno-magicznych przedmiotów. Teraz jednak po upadku Tego–Którego–Imienia–Nie–Wolno–Wymawiać nie było już takiej potrzeby. Nim Hermiona się obejrzała wraz z przyjaciółkami, była już za bramą na błoniach Hogwartu. Tłum uczniów udał się w kierunku drzwi wejściowych do zamku, gdzie w oknach sal i wież biły łuny światła.
Po chwili gromadka uczniów znalazła się w sali wejściowej. Drzwi do Wielkiej Sali były już otwarte, jakby czekały w wytęsknieniem, aż uczniowie przekroczą ponownie ich próg. Za nim jednak weszli do środka, na błoniach już można było usłyszeć Hagrida prowadzącego pierwszoroczniaków w kierunku zamku. Nie czekając więc dłużej, Hermiona, a wraz z nią pozostali uczniowie weszli do Wielkiej Sali i od razu każdy z nich skierował się w kierunku jednego z czterech stołów, z których każdy był przypisany dla danego domu. Hermiona wraz z Ginny, Natalie i Cornelią skierowały się w stronę stołu położonego po skrajnie prawej stronie, żegnając się wcześniej z Luną, która zajęła miejsce tuż obok, bo przy pierwszym stole po prawej. Przy stole nauczycielskim zasiadali już wszyscy nauczyciele z wyjątkiem Hagrida, który prowadził najmłodszych uczniów do Wielkiej Sali. Dla Hermiony i pozostałych uczniów nowym widokiem była profesor McGonagall zasiadająca na środku stołu, na miejscu dyrektora. Poza tym wśród tłumu innych nauczycieli można było dostrzec parę nowych twarzy. Hermiona usiadła tuż obok Ginny, dosyć blisko stołu nauczycielskiego, a w tym samym czasie, profesor Flitwick opuścił Wielką Salę, aby zapewne wprowadzić do niej pierwszoroczniaków. Po chwili Hermiona już wiedziała, że się nie pomyliła, gdy Hagrid wszedł do środka i zajął swoje miejsce przy stole. Dostrzegł Hermionę i mrugnął do niej okiem, na co ona odwzajemniła mu się uśmiechem.
Gdy tylko drzwi do Wielkiej Sali na nowo się otwarły, wszelki szmer rozmów dobiegający z sali, ucichł. Do środka wszedł niziutki profesor Flitwick, prowadząc grupkę dosyć mocno przestraszonych pierwszoroczniaków. Hermiona doskonale rozumiała, co teraz czują. Sama przeżywała to samo siedem lat temu. Argus Filch przyniósł mały taborecik, na którym spoczywała już stara i postrzępiona Tiara Przydziału.
– Proszę was, ustawcie się tutaj wokół – usłyszeli piskliwy głos profesora Flitwicka. Gdy tylko uczniowie stanęli wokół taboretu, rozdarcie Tiary Przydziału wzdłuż szwu otworzyło się i usłyszeli, jak zaczyna śpiewać, na co paru nowych uczniów wzdrygnęło się z zaskoczenia:
Witajcie drodzy uczniowie!
W nowej Hogwartu chwale,
gdzie jeszcze nie tak dawno
działy się rzeczy niemałe.
Choć Czarny Pan tu przybył,
by szkołę obrócić w pył.
to wielcy nasi obrońcy,
wypędzili go w inny byt.
I choć ciemne czasy minęły,
a szkoła swą chwałą znów lśni.
To pamiętajmy zawsze o jednym,
że kiedyś znów przyjdą gorsze dni.
Lecz dzisiaj cieszmy się triumfem,
gdy kolejny rok szkolny wybił.
A ja stara Tiara Losu,
postaram się przypadkiem nie chybić.
Bo wy nowi uczniowie,
musicie znaleźć tu własny kąt.
A ja wam w tym pomogę
i wskaże odpowiedni dom.
Więc zdajcie się na mój werdykt,
bo zajrzę w wasze troski.
I na podstawie waszych predyspozycji
wyciągnę odpowiednie wnioski.
Może traficie do Gryffindoru,
gdzie króluje odwaga.
Lecz równie jest wskazane
męstwo i szczerość niemała.
A może do Slytherinu,
który ceni sobie czystą krew.
Tam ambicja, spryt, zaradność,
uczyni z ciebie maga wnet.
Być może do Ravenclawu,
gdzie bije źródło wiedzy.
Tam ceni się tych mądrych
i bystrych nad inne potrzeby.
A jeśli również nie tam,
to może do Hufflepuffu.
Gdzie lojalność i uczciwość
doceni w tobie każdy za to.
Więc czekajcie cierpliwie,
bo pieśń swoją skończyłam.
I w ten właśnie sposób
Ceremonię Przydziału zaczynam.
Gdy tylko padły ostatnie słowa Tiara Przydziału znieruchomiała i zamilkła. Wśród nauczycieli i starszych uczniów rozległy się gromkie oklaski, dołączyło do nich również kilka osób oczekujących na przydział.
– Tiara jak zawsze na bieżąco z wydarzeniami – zwróciła się Ginny do Hermiony, kiedy oklaski już osłabły.
– W końcu sama też brała udział w tych wydarzeniach – przypomniała jej Hermiona, wracając myślami do bitwy o Hogwart, ale kiedy dostrzegła profesora Flitwicka chcącego zabrać głos, zdążyła tylko przyłożyć palec do ust.
– Teraz wyczytam po kolei wasze nazwiska – oznajmił profesor Flitwick, biorąc do ręki kawałek pergaminu. – I każdy z was zajmie miejsce na taborecie. Wtedy nałożę mu Tiarę Przydziału, która przydzieli was do waszych nowych domów. Dobrze? – Odpowiedział mu nieśmiały pomruk wśród pierwszoroczniaków. – Adams Melannie! – Profesor Flitwick wezwał na stolik pierwszą osobę. Z szeregu wystąpiła niska, blondwłosa dziewczynka, o niepewnej minie, jakby próbowała w tym momencie zapaść się pod ziemię. Spojrzała ze strachem na profesora Flitwicka trzymającego w dłoni Tiarę Przydziału i nieśmiało zajęła miejsce na taborecie. Mistrz zaklęć i uroków, a teraz jednocześnie zastępca dyrektora nałożył tiarę na głowę dziewczynki i niedługo później można było usłyszeć doniosły głos oznajmiający:
– RAVENCLAW! – krzyknęła na całą salę Tiara Przydziału, a zaraz potem na stołku przysiadł kolejny z uczniów. Tym razem był to niski, pulchny chłopiec o kędzierzawych włosach. Hermiona nie mogła odeprzeć od siebie myśli, że chłopiec na pewno pochodzi z mugolskiej rodziny, ale skąd pojawiła się u niej taka myśl, nie umiała ze stu procentową pewnością odpowiedzieć sama przed sobą.
– HUFFLEPUFF! – po raz drugi tego wieczoru Tiara Przydziału wykrzyczała nazwę jednego z domów, a chłopiec nieśmiało podszedł do stołu, gdzie siedzieli uczniowie jego nowego domu.
– Mam nadzieję, że za chwilę zaczną się pojawiać również nowi Gryfoni – Hermiona usłyszała niedaleko od niej słowa Prawie Bezgłowego Nicka, unoszącego się nad ich stołem, gdzie siedzieli młodsi uczniowie. Musiał jednak jeszcze chwilę zaczekać. Po chłopcu, który został nowym Puchonem, kolejne dwie osoby trafiły do Slytherinu, a kolejna do Ravenclawu, dopiero później Caroline Dallas trafiła jako pierwsza do Gryffindoru, na co Hermiona i reszta domu przywitali ją obok siebie gromkimi oklaskami. Ceremonia pomału zbliżała się do końca.
– Nie mogę się już doczekać, kiedy się to skończy, jestem strasznie głodna – wymamrotała siedząca obok, Ginny.
– Jakbym słyszała Rona – stwierdziła Hermiona, unosząc brwi, wpatrywała się jednak dalej w Tiarę Przydziału, pozostało jeszcze czworo uczniów.
– Zuris Gary – usłyszeli w końcu profesora Flitwicka wzywającego na stolik ostatniego z uczniów. Młody chłopiec zasiadł na taborecie, a Tiara Przydziału opadła mu dość głęboko na głowę. Traf chciał, że akurat na sam koniec, tiara nie mogła dość szybko się zdecydować na przydział. Mijały minuty, a twarzy chłopca nie było widać, natomiast sama Tiara wyglądała na głęboko zamyśloną. W pewnym momencie jednak podjęła decyzję i wykrzyczała:
– RAVENCLAW! – kończąc w ten sposób Ceremonię Przydziału.
– Raczej nie często zdarza się, by Tiara Przydziału tak długo trzymała jedną osobę – stwierdziła Natalie.
– Czasami się to zdarza, sama siedziałam dość długo, więc wiem, jak to jest. Przyznaję jednak, że nie aż tyle – opowiadała Hermiona, wspominając swój przydział.
– Serio? A gdzie chciała cię przydzielić? – spytała zainteresowana Natalie.
– Zastanawiała się bardzo poważnie czy nie przydzielić mnie właśnie do Krukonów, ostatecznie jednak zdecydowała się przydzielić mnie tutaj – dokończyła Hermiona, która do tej pory niewielu osobom opowiadała o tym wydarzeniu, mimo że od początku jej pobytu w Hogwarcie wiele osób dziwiło się, że nie trafiła do Ravenclawu. Nieoczekiwanie zbliżył się do nich Prawie Bezgłowy Nick.
– Jeśli się nie mylę, to właśnie mamy kolejną osobę, która dołączyła do grona hatstall – zauważył duch.
– Do kogo? – spytała zaskoczona Cornelia, a nie tylko ona nie wiedziała o co chodzi.
– Hatstall, innymi słowy „ten, który ugrzązł w tiarze". Chodzi o takie osoby, których przydział trwał dłużej niż pięć minut – oświadczyła jak zwykle wszystko wiedząca Hermiona.
– Zgadza się – przytaknął jej Nick. – Zdarza się to niezwykle rzadko, mniej więcej raz na pięćdziesiąt lat.
– O rany – złapała się za głowę Cornelia, ale właśnie w tym momencie, profesor Flitwick sprzątnął Tiarę Przydziału razem ze stolikiem, na którym siadali uczniowie i profesor McGonagall podniosła się ze swojego krzesła. W Wielkiej Sali natychmiast zaległa cisza. Dyrektorka rozejrzała się po całej sali, zanim przemówiła. Gdy była już pewna, że wszyscy zamilkli, dopiero wtedy usłyszeli tak wyczekiwane przez nią słowa.