Nadchodzi dzień powrotu do Hogwartu. Hermiona żegna się z rodzicami oraz przyjaciółmi i jedzie pociągiem do szkoły, gdzie poznaje nowych znajomych.
Trwał właśnie ostatni weekend przed powrotem Hermiony do Hogwartu. Już od rana robiła wszystkie porządki oraz się pakowała, ponieważ jeszcze dzisiaj miała na chwilę zajrzeć do Nory, by pożegnać się z Harrym i Ronem. Wiedziała, że obaj nie będą mogli odprowadzić jej na pociąg, gdyż będą w tym czasie w pracy. Rodzice również spędzili z nią wczorajszy dzień, gdyż wiedzieli, że zobaczą ją dopiero na święta. Biorąc pod uwagę ich poprzednią rozłąkę, jej ojciec nie mógł powstrzymać się przed swoimi komentarzami.
– No, mam nadzieję córeczko, że tym razem nie rozstaniemy się na rok – mrugnął do niej okiem, kiedy wczoraj jedli kolację.
– Nie martw się tato, przyjadę na święta – odpowiedziała, wiedząc, że nawiązał do ich ostatniego pobytu w Australii. – Wiecie, że rzadko kiedy zostawałam wtedy w Hogwarcie.
– Hmm… – zamyślił się teatralnie Scott Granger. – Pomyślmy, gdybym miał liczyć, to nieraz coś ci wypadało w święta. A to jednak pozostanie w Hogwarcie ze względu o Harry'ego, a to ten Bal Bożonarodzeniowy, czy też wtedy, gdy urwałaś się z naszego pobytu na nartach, bo musiałaś wrócić na… Gdzie to wtedy żeście byli?
– Na Grimmauld Place – odpowiedziała Hermiona. – Harry był wtedy w kiepskim stanie, musiałam wrócić.
– Czyli ile razy spędziłaś z nami święta, od kiedy uczysz się w Hogwarcie? Raz, dwa? – uśmiechnął się do Hermiony jej ojciec.
– Oj, Scott, daj spokój – próbowała przerwać tę dyskusję matka Hermiony.
– Jane, żartuję, ale chyba się nie pomyliłem?
– Masz rację tato – zgodziła się z nim w końcu Hermiona, bo kiedy się nad tym zastanowiła, musiała przyznać, że mówił prawdę. Niejednokrotnie stawiała Harry'ego czy też swoje prywatne sprawy wyżej od rodziców, nawet w święta. – Tym razem macie jednak moje słowo, na pewno przyjadę na święta.
– A Ron?
– Jakoś to wszystko pogodzimy.
– Dobrze córeczko, trochę chciałem się z tobą poprzekomarzać. Rozumiem, że masz swoje życie, swoje sprawy, jednak czasami też chcielibyśmy spędzić z tobą trochę czasu, to wszystko – oświadczył pan Granger, odkładając talerze do zlewu.
– Wiem, tato, ja również, naprawdę.
– Jutro jedziesz do Nory? – chciała się upewnić jej matka.
– Tak, spakuję się rano, a potem skoczę na parę godzin do Nory, muszę pożegnać się z Ronem i Harrym. Też nie będziemy się trochę widzieć – odpowiedziała Hermiona, wstając od stołu.
Gdy tylko Hermiona skończyła się pakować w niedzielny poranek, pożegnała się szybko z rodzicami i teleportowała się do Nory. Mimo dość wczesnej pory tym razem wszyscy już na nią czekali. Harry również przybył bardzo wcześnie i teraz on oraz reszta Weasleyów posilali się wspólnym śniadaniem. Hermiona grzecznie podziękowała pani Weasley, kiedy również i ją zaprosiła do stołu, ponieważ zdążyła zjeść w domu. Kiedy tylko wszyscy skończyli, Harry, Ron, Hermiona i Ginny udali się na górę do pokoju Rona, by spędzić trochę czasu ze sobą. Sypialnia Rona nie zmieniła się prawie zupełnie, odkąd Hermiona sięgała pamięcią. Dalej można było ujrzeć zarówno pościel, jak i plakaty drużyny quidditcha, którym kibicował Ron, a więc Armat z Chudley, a także klatkę ze Świstoświnką stojącą na biurku w kącie. Obok klatki znajdowało się za to zdjęcie, na którym widnieli objęci: Harry, Ron i Hermiona.
– Tak się cieszę, że was widzę, chciałam się z wami pożegnać. Naprawdę nie dacie rady urwać się jutro, by udać się z nami na King's Cross? – spytała szczerze uradowana ich widokiem Hermiona, kiedy już usiadła na łóżku.
– Przykro mi Hermiono, ale na razie ani ja, ani Harry nie damy wziąć rady urlopu – odpowiedział Ron, patrząc na swojego przyjaciela, który również miał niezbyt zadowoloną minę.
– Mamy teraz sporo pracy – dodał Harry, zwracając się przede wszystkim do Hermiony, ponieważ Ginny już o wszystkim wiedziała.
– Szkoda, miałam nadzieję, że jednak w ostatniej chwili coś się zmieni i nas odprowadzicie.
– Już spakowana? – spytała Ginny, patrząc na Hermionę.
– Tak, zrobiłam to na szybko dzisiaj przed przybyciem do was. Wszystko jest gotowe. A ty?
– No wiesz, prawie, ale muszę szybko dzisiaj skończyć, się pakować, bo mama mnie jutro zabije – odpowiedziała Ginny, próbując karmić Świstoświnkę.
– Czy ty musisz tak ją dokarmiać? – Nie mógł się powstrzymać Ron.
– No co? Muszę o nią zadbać, nim będzie zdana tylko na twoją łaskę – wzruszyła ramionami Ginny.
– Przypominam, że to moja sowa…
– Która również i mnie lubi – zauważyła Ginny, przerywając mu. – Nie martw się, od jutra będziesz miał ją tylko na wyłączność.
– Będzie mi was bardzo obu brakować – powiedział nagle Harry, wypowiadając w końcu te słowa, które kłębiły się w głowach całej czwórki.
– Wiem – przyznała Ginny. – Tylko żebyś mi się tam nie oglądał w ministerstwie za jakimiś innymi aurorkami, jak mnie nie będzie.
– Oj, no co ty. Nie znasz mnie?
– Żartuję – odpowiedziała krótko Ginny, wstając i obejmując Harry'ego.
– Ty również Hermiono, nie kręć się za bardzo wśród innych chłopaków, zwłaszcza że teraz nas tam nie będzie – nie mógł się powstrzymać Ron, patrząc na dziewczynę.
– Ha, bardzo śmieszne – odparła Hermiona, rzucając w niego poduszką. – Na szczęście nie będę tam sama. Będzie Ginny, Luna. Z tego, co wiem, to również Justyn.
– Justyn Finch–Fletchley? – zdziwił się Harry, patrząc na nią. – To wrócił? Nic mu nie jest?
– Tak, spotkałam się z nim, jak robiłam zakupy na Pokątnej – potwierdziła Hermiona, opowiadając im o wszystkim. – Też postanowił wrócić.
– Nie martw się Hermiono, moje przyjaciółki z roku też są całkiem w porządku. Szybko się zaprzyjaźnicie.
– Mam nadzieję, że tak będzie – przyznała Hermiona. – Zwłaszcza że raczej będę jedyną Gryfonką, która wróciła.
– Będzie brakowało tylko Colina… – zauważył Harry, który wspominał chłopca, który go kiedyś niezmiernie irytował na drugim roku, a który był jedną z poległych osób w bitwie o Hogwart.
– Niestety – zamyśliła się Ginny, która może nigdy nie była z Colinem Creeveyem w bardzo bliskich relacjach, ale jednak się lubili.
– Będziecie do nas pisać – przerwała potok myśli Hermiona, patrząc na Harry'ego i Rona.
– No coś ty, nie proś nawet – uśmiechnął się Ron, patrząc na Harry'ego.
– No to chociaż ty, Harry – mrugnęła do niego okiem Hermiona.
– Jasne, co tydzień – nie mógł się powstrzymać od śmiechu Harry.
– Trzymam cię za słowo – dodała Ginny.
Hermiona wysiadła z rodzicami z samochodu tuż przed dworcem King's Cross. Już z daleka można było dostrzec, że jest sporo ludzi.
– Hermiono, poczekaj, wezmę twój kufer – pospieszył jej z pomocą tata, kiedy próbowała wyjąć kufer z bagażnika samochodu.
– Na pewno wszystko wzięłaś, córeczko? – spytała pani Granger.
– Tak, jestem pewna, sprawdzałam jeszcze dzisiaj z samego rana. Daj tato, pomogę ci chociaż z Krzywołapem – oświadczyła, biorąc klatkę ze swoim kotem.
– Pójdę poszukać jakiegoś wózka, poczekajcie tutaj na mnie – poprosił je obie pan Granger. Wrócił po prawie pięciu minutach z wózkiem, na który od razu wrzucił kufer Hermiony i klatkę z Krzywołapem.
– To co, idziemy? Ile mamy czasu? – spytała pani Granger.
– Jeszcze dwadzieścia minut, mamo – odpowiedziała Hermiona, patrząc na zegar wiszący na dworcu. Jednocześnie rozglądała się dookoła, szukając jakichś znajomych twarzy. Ruszyli wzdłuż kolejnych peronów, wypatrując barierki oddzielającej perony numer 9 i 10. Kiedy dotarli na miejsce, postarali się nie zwracać na siebie uwagi i dyskretnie opierali się po kolei o barierkę. Jej rodzice jak zawsze wzdrygali się mimowolnie w tym momencie, mimo że odprowadzali ją na pociąg nie po raz pierwszy. Tuż po chwili ich oczom ukazał się tak dobrze znany Hermionie peron 9 i 3/4, na którym już oczekiwał czarno–czerwony pociąg z napisem „Hogwart Express". Gdy podeszli bliżej, Hermiona dostrzegła grzywę rudych włosów i od razu skierowała również rodziców w tamtą stronę. Tuż niedaleko wejścia do wagonu stała pani Weasley wraz z Ginny.
– Dzień dobry, pani Weasley. Cześć, Ginny – przywitała się z nimi Hermiona, po czym mama Rona chwyciła ją w objęcia i przywitała się również z rodzicami Hermiony. – Długo już jesteście? – spytała, zwracając się do swojej rudowłosej przyjaciółki.
– Jakieś dziesięć minut – odpowiedziała Ginny, kiedy jej mama i rodzice Hermiony pogrążyli się w rozmowie.
– Spotkałaś już kogoś? – dopytywała Hermiona, rozglądając się po peronie. Świadomość braku Rona i Harry'ego zaczynała do niej pomału docierać. Owszem, już nieraz zdarzało się, że podróżowała tym pociągiem bez nich. Czy to jadąc na święta do rodziców, czy również jak na drugim roku, kiedy Harry i Ron zdecydowali przylecieć do Hogwartu latającym samochodem pana Wesleya. Teraz jednak wiedziała, że na podróży pociągiem się nie skończy i nie będzie ich również w samym Hogwarcie. Nie miałaby nic przeciwko kilku znajomym twarzom z ich roku.
– Parę osób z mojego roku, również z Gryffindoru – odpowiedziała Ginny. Popatrzyła jednak na Hermionę i zrozumiała co kryje się za tym pytaniem. – Nie martw się, szybko wszystkich poznasz. Może już nawet w pociągu.
– Ginny, ale ja muszę udać się do wagonu prefektów – zauważyła Hermiona.
– No tak… Ale przecież nie będziesz tam siedziała cały czas, jak już pozałatwiacie wszystko, możesz mnie znaleźć.
– Oczywiście, myślę, że to nie potrwa tak długo. Zajmij mi miejsce w jakimś przedziale.
– Nie ma sprawy… – odpowiedziała Ginny.
– Dziewczynki, zbierajcie się pomału, już prawie jedenasta – ponagliła ich pani Weasley, wskazując na zegar znajdujący się na peronie.
– Rzeczywiście, ma pani rację, pani Weasley – zgodziła się z nią Hermiona, po czym podeszła do rodziców, by się z nimi pożegnać.
– Pa, córeczko – wyściskała córkę, pani Granger. – Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy, życzymy ci z tatą udanego semestru.
– Tak, Hermiono – przyłączył się do żony, pan Granger, również tuląc córkę. – Mam nadzieję, że w tym roku w końcu czeka cię bardzo spokojny czas w tej szkole.
– Na pewno tato, nie martw się. To wszystko już za nami – uśmiechnęła się do nich Hermiona, biorąc walizkę i machając im na pożegnanie. Zanim jednak odeszła, podeszła jeszcze pożegnać się z panią Weasley.
– Udanej podróży i semestru, Hermiono, będziemy za tobą tęsknić, a Ron w szczególności – powiedziała pani Weasley, ściskając Hermionę jakby była jej drugą córką.
– Dziękuję pani Weasley, mi również. Mam nadzieję, że jednak ten rok minie jak najszybciej.
– Hermiono, pora iść – tym razem to Ginny ponagliła przyjaciółkę i wspólnie udały się do pociągu ze swoimi walizkami oraz z klatką Krzywołapa, obracając się jeszcze na chwilę i po raz ostatni żegnając się ze swoimi rodzicami. Gdy już znalazły się w pociągu, Hermiona udała się w kierunku wagonu prefektów, natomiast Ginny poszła zając im jakieś wolne miejsca.
– Mam nadzieję, że szybko wrócisz – rzuciła Ginny na odchodne.
– Niedługo się zobaczymy – odpowiedziała Hermiona przyjaciółce, po czym ruszyła naprzód pociągu, gdyż to właśnie tam znajdował się, znany jej już wagon przeznaczony dla prefektów. Po drodze mijała tłumy uczniów, którzy szukali sobie wolnych miejsc, przepychając swoje kufry, a także niosąc klatki ze swoimi pupilami: sowami, kotami, pufkami a nierzadko nieśli je w ramionach. W końcu Hermionie udało dotrzeć się do przedziału dla prefektów, gdzie była już trójka osób.
– Hej – przywitała się krótko Hermiona, po czym najstarszy z obecnych, w jej wieku, wysoki, przystojny szatyn podszedł do niej i ze szczerym uśmiechem uścisnął jej dłoń.
– Lucas Jones, miło cię poznać, jestem Krukonem, jednym z prefektów naczelnych – przedstawił się, ściskając delikatnie jej dłoń.
– Hermiona Granger, również mi miło, druga prefekt naczelna – odwzajemniła uścisk, kiedy już wyszła z delikatnego szoku po tak szybkiej i pewnej reakcji chłopaka.
– Myślę, że chyba nie ma tutaj nikogo, kto by o tobie nie słyszał – powiedział z uznaniem Lucas. – W końcu między innymi dzięki tobie w dużej mierze nie ma wśród nas Tego–Którego–Imienia–Nie–Wolno–Wymawiać.
– No tak, dzięki – odpowiedziała z lekkim zakłopotaniem Hermiona. Próbowała dojść do siebie, ale nie spodziewała się, że drugi z prefektów naczelnych będzie tak świetnie sobie radził, zwykle to ona przejmowała inicjatywę w takich sytuacjach. Fakt, że chłopak był bardzo przystojny, tym bardziej wprawiał ją w zakłopotanie. Lucas przedstawił ją pozostałej dwójce, wśród których, Monica MacDonald średniego wzrostu blondynka była jednym z prefektów Gryffindoru, natomiast drugi, trochę nieśmiały chłopak – Christian Tremblay był prefektem Krukonów. Gdy cała czwórka wygodnie się rozsiadła i do przedziału zaczęły wchodzić kolejne osoby, zrobiło się trochę tłoczniej. W końcu pojawili się wszyscy i zaczęto od tego, by wszyscy się ze sobą poznali. Poza Hermioną i Lucasem, którzy byli prefektami naczelnymi, znajdowało się tutaj również ośmiu prefektów, po parze z każdego domu. Prefektem Gryffindoru poza poznaną wcześniej Monicą MacDonald był chłopak o kędzierzawych włosach – Shane Morgan. Prefektami z domu Huffelpuffu byli Julie Anderson i Kevin Davies. Wśród Krukonów, poza Christianem Tremblayem, drugą prefekt była Anastasia Roberts. Natomiast prefektami Ślizgonów byli: brunetka o dość pewnej siebie minie – Elizabeth Young, a także niewiele niższy od Lucasa, dobrze zbudowany blondyn – Howard Moore.