Tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego dotarła do mnie nieoczekiwana wiadomość. Pomimo swojego wieku - 14 lat - zostałam przyjęta do Hogwartu dzięki wstawiennictwu gryfonów z moim dobrym przyjacielem - Harrym Potterem - na czele. Jednak w całej, na pierwszy rzut oka cudownej sytuacji, znajdował się jeden mały haczyk, którego na początku zupełnie nie rozumiałam. Otóż dyrektor Dumbledore napisał, iż ze względu na swoje zdolności magiczne zostanę przyjęta do jego szkoły, ale nie będę należeć w tym roku do żadnego z domów. Resztę tego fenomenu miał mi objaśnić już po rozpoczęciu. Zdezorientowana i wściekła na profesora za tak dziwaczny pomysł wyszłam na podwórko. Bezsilna wyżyłam się na pobliskim drzewku, które i tak było już w kiepskim stanie odkąd ostatnim razem dziewczyny poniżyły mnie przed całą klasą. Miałam właśnie po raz kolejny kopnąć pień nieszczęsnej rośliny, kiedy na ziemi ujrzałam cień drapieżnego ptaka. Po chwili na jednej z połamanych gałęzi przysiadła znana mi sowa śnieżna. Delikatnie wyjęłam z jej dzioba pognieciony list:
,,Annabeth,
Słyszałem, że Dumbledore się zgodził! Uwierz mi, sporo czasu i wysiłku kosztowało nas przekonanie go do tego. Ale warto było! Już nie mogę się doczekać, kiedy tiara na twojej głowie wykrzyczy jedno, ale wiele znaczące słowo: Gryffindor! Ale teraz do rzeczy. Kupiłem już dla ciebie wszystkie podręczniki i przybory szkolne, dlatego nie musisz się o nic martwić. Bądź tylko o odpowiedniej porze na peronie 9. Tam będę na ciebie czekał. Razem pójdziemy na peron 9 i 3/4. Do zobaczenia!
Harry P.''
Naprawdę trudno jest nie lubić kogoś tak miłego. Jednak mimo jego pomocy i tak strasznie się denerwowałam. Czym prędzej odpisałam na list. Nie chciałam, żeby pomyślał, że jestem jakimś boidudkiem, więc przemilczałam swoje złe przeczucia. Za tydzień będę w drodze do Hogwartu. To naprawdę ostatni dzwonek, żeby się spakować!
***
Stałam niespokojnie przed peronem dziewiątym. Harry się spóźniał, co według mojej nienagannej opinii na jego temat było wręcz nieprawdopodobne.
- Ty jesteś Annabeth?- Odwróciłam się zaciekawiona na dźwięk swojego imienia. Parę kroków ode mnie stał mężczyzna. Jedyne określenie na jego temat, jakie przyszło mi wtedy do głowy, to po prostu - duży.
- A pan to kto?- zapytałam lekko zmieszana.
- Hagrid ma się rozumieć. - Wyszczerzył się do mnie w uśmiechu.
- Bardzo mi miło.
- Harry mówił, że będziesz tu czekać. Coś mu wyskoczyło. Holibka! - krzyknął, zerkając na zegar. - Musimy się pospieszyć.
Bez większych ceregieli chwycił mój bagaż i ruszył szybkim krokiem na peron 9 i 3/4. Ledwo za nim nadążyłam.
- Będziesz jechać ze mną, tak żeby uniknąć ciekawskich spojrzeń - tłumaczył, kiedy byliśmy już przy pociągu. - Poznasz przy okazji prefektów wszystkich domów. - Uśmiechnął się jeszcze do mnie zanim wsiedliśmy do wagonu. Gdzieś w tłumie mignęła czarna czupryna.
Podczas podróży poznałam wszystkich prefektów, którzy przy okazji zapoznali mnie z zasadami panującymi w szkole. Znudzona zbyt poważnym towarzystwem z radością wysiadłam w końcu z pociągu. Moje rozpoczęcie roku szkolnego w Hogwarcie znacznie różniło się od tego pozostałych uczniów. Zostałam od nich odłączona już na samym początku. Jeden ze skrzatów zaprowadził mnie pod wejście do gabinetu dyrektora. Czułam się w tym nieswojo. Po chwili Albus Dumbledore wyszedł mi na spotkanie. Razem z nim ruszyłam do Wielkiej Sali.
- Annabeth, masz już 14 lat. Nie zastanawiałaś się może dlaczego nie zostałaś wcześniej przyjęta do naszej szkoły, mimo tego, że masz tak wielki talent?
- Raczej nie - odpowiedziałam zastanawiając się, jak to się właściwie stało, że nawet przez chwilę o tym nie pomyślałam.
- Widzisz, właściwie wygląda na to, że ktoś nie chciał abyś się tu znalazła. I nawet by mu się to udało, gdybyś nie poznała Harry'ego. - Musiałam mieć dziwną minę, bo dyrektor roześmiał się zaraźliwie. - Tak, Harry nie powiedziałby przecież zwykłej dziewczynie o tym, kim tak naprawdę jest. On wyczuł, że nie jesteś mugolką. Nie jestem wciąż pewien w jaki sposób, ale pewnie niedługo się tego dowiemy. - Dziwne, ale wydawało mi się, że Albus Dumbledore mnie okłamuje. - Według mnie lepiej będzie, jeśli na razie nie będziemy przydzielać cię do żadnego domu. Będziesz miała lekcje z każdym z nich. Oto twój plan lekcji - przerwał na chwilę, przyglądając mi się uważnie. - Z każdego domu wyznaczę jedną uczennicę, która będzie ci pomagać.
- Dziękuję, ale... - Chciałam jeszcze coś dodać, lecz dotarliśmy właśnie do celu. Zostałam dołączona do Krukonów, a profesor Dumbledore przywitał wszystkich obecnych. W końcu nadeszła chwila, której się obawiałam. Po przydzieleniu nowych uczniów do domów dyrektor powstał:
- Mamy jeszcze jedną nową uczennicę. Annabeth Dursley. - Na te słowa niemrawo wstałam z ławki i dygnęłam jak potrafiłam najładniej. - Możesz usiąść. - Obdarzył mnie promiennym uśmiechem i kontynuował swoją wypowiedź, kiedy tylko zajęłam miejsce. Wytłumaczył wszystkim zaistniałą sytuację jak mnie przed chwilą. Na koniec jeszcze dodał:
- Jutro na śniadaniu wyznaczę po jednej uczennicy z każdego domu do pomocy Annabeth, choć najpewniej takowa nie będzie jej potrzebna.
Przez resztę przyjęcia siedziałam spokojnie, rozkoszując się potrawami i poznając nowe osoby, z których i tak większości nie spamiętałam.
Zapowiada sie ciekawie choć trochę króto :x
Jestem ciekawa co kryje sie za tym, że wcześniej jej nie wzięli. Leciutko się czyta te rozdziały
Czekam z niecierpliwością na kolejny ^^