Rekord osób online:
Najwięcej userów: 303
Było: 16.01.2023 02:39:51
Współpraca z Tactic Games
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Nieoryginalna, Klaudia Lind, Anastazja Schubert, Takoizu, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Jak wyglądało życie Gauntów? Powstał film, który Wam to pokaże.
>> Czytaj Więcej
W sierpniu HPnetowicze mieli okazję spotkać się w Krakowie. Jak było?
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, louise60, Zireael, Aneta02, Anastazja Schubert, Lilyatte, Syrius...
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, Hanix082, Sam Quest, louise60, PaulaSmith, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Każdy tatuaż niesie ze sobą jakąś historię. Jakie niosą te fanowskie, związane z młodym czarodzie...
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z Ronem wybierają się do Australii, aby odszukać rodziców Hermiony i przywrócić im ...
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z Ronem wybierają się do Australii, aby odszukać rodziców Hermiony i przywrócić im ...
>> Czytaj Więcej
W głębi Zakazanego Lasu dochodzi do spotkania dwóch poszukiwanych śmierciożerców. Omawiają plany ...
>> Czytaj Więcej
W Hogwarcie trwają ostatnie prace mające na celu przywrócenie zamku do dawnej świetności. Nowy mi...
>> Czytaj Więcej
W Hogwarcie trwają ostatnie prace mające na celu przywrócenie zamku do dawnej świetności. Nowy mi...
>> Czytaj Więcej
Dzień po zakończonej bitwie o Hogwart i pokonaniu Lorda Voldemorta. Opis Hogwartu po walkach, pie...
>> Czytaj Więcej
Dzień po zakończonej bitwie o Hogwart i pokonaniu Lorda Voldemorta. Opis Hogwartu po walkach, pie...
>> Czytaj Więcej
Chłopiec widząc, że mama znów jest w smutnym nastroju i wpatruje się w zdjęcie z tatą, postanowił wyjść z domu.
Słońce jasno świeciło, więc lekkim krokiem przeszedł przez ogród i skierował się udeptaną ścieżką w jeszcze nieodkryte części miasteczka. Mieszkali tu od śmierci taty i było im dobrze, po prostu czasami sześciolatek nie wiedział jak zareagować na smutek i łzy swojej rodzicielki. Przytłaczało go to, więc po prostu zamykał się w swoim pokoju i nie wychodził przez długi czas.
Tym razem jednak zapragnął wyjść. Nie zdawał sobie sprawy z tego jak daleko zawędrował, dopóki nie zobaczył ścieżki prowadzącej między drzewa. Zatrzymał się w miejscu i spojrzał przez ramię, zdziwił się, widząc jaką odległość pokonał. Po zerknięciu na zielone korony drzew poczuł dziwny impuls karzący mu iść dalej.
Wszedł więc między drzewa z dziecięcą ciekawością, rozglądając się na boki. Nie zdawał sobie sprawy ze śledzących go z fascynacją oczu koloru burzowego nieba i postaci, która przemykała między drzewami, przyglądając się mu z ciekawością.
Zatrzymał się dopiero, gdy poczuł ogarniający go chłód, a w krzakach obok niego rozległ się szmer. Szmaragdowe tęczówki z przerażeniem zerknęły na nie. Las nagle nie wydawał się już wesołym i przyjaznym miejscem, słońce jakby zostało odcięte, a wokół panowała dziwna atmosfera tajemniczości.
- Nie bój się... - cichy szept z ciemności w jednej chwili sprawił, że cały strach wyparował. Mogło to brzmieć absurdalnie, ale spokojny głos po prostu rozwiał ponury nastrój, przywracając wszystkiemu poprzedni „kształt". Wszystko wróciło do normy, a ciepłe promienie słońca oświetliły twarz ciemnego bruneta, który rozglądał się w poszukiwaniu tajemniczego głosu.
Czarnowłosa postać przyglądała mu się z gałęzi jednego z drzew. Jak oczarowana wpatrywała się w kruchą sylwetkę malca. Ten już zaczął się oddalać, kierując się w głąb lasu. Był ciekaw nowego otoczenia, wyczuwał magię, która delikatnie unosiła się w powietrzu i to go w jakiś sposób przyciągało.
Niemniej musiał przyjść moment, w którym się zorientował, że całkowicie stracił orientacje i nie miał pojęcia jak wrócić. Poczuł zbliżający się atak paniki. Zielone oczy zaszkliły się, gdy skulił się pod jednym z drzew, a oddech stał się szybki i nierówny. Był tak zestresowany tą sytuacją, że nie zwrócił uwagi na wysokiego młodzieńca ubranego w luźne ciuchy o barwie nieba o poranku i srebrzystej masce w błękitne wzorki. Czarnowłosy podszedł ostrożnie do chłopca i klęknął obok niego przyglądając mu się z bliska. Wyciągnął nawet dłoń, ale nim dotknęła ona skulonej postaci, nieznajomy cofnął się jak oparzony.
- Ej, spokojnie. Coś się stało? – zapytał, stojąc w bezpiecznej odległości.
Nie podejrzewał nawet, że tym samym przypieczętował swój los.
Harry uśmiechnął się minimalnie na to wspomnienie. Od tamtego dnia minęło prawie dziesięć lat.
Co roku wakacje były tym, na co najbardziej czekał. Nie liczyło się nic, oprócz tego, by wrócić do przyjaciela i znów móc spędzać z nim każdy dzień. Wiedział, że Tom będzie na niego czekać. Zawsze to robił.
Harry spojrzał na krajobraz widoczny z okna pociągu z delikatnym uśmiechem smutku na wspomnienie czarnowłosego młodzieńca, który uwielbiał mu dokuczać. Ich relacja mogła się osobą postronnym wydawać dziwaczna, ale chłopak nie widział nic złego w ich przyjaźni. Przecież Tom go chronił od dziecka, gdy wędrowali wspólnie po lesie odganiał inne widmowe postacie.
Delikatna mżawka moczyła lekko Harry'ego, który ignorując Toma, schowanego pod jednym z rozłożystych drzew, przypatrywał się on, jak ośmiolatek biega kółka na deszczu. Mały półuśmiech wykrzywił kąciki jego ust, gdy patrzył na bruneta.
Tęczówki koloru burzowego nieba śledziły wyczyny chłopca, który wydawał się zachwycony pogodą i możliwością wyszalenia się.
W którymś momencie Harry poślizgnął się na trawie i wylądował pod nogami starszego chłopaka, który zaśmiał się na minę chłopca. Brunet w oczach miał łzy, lecz nie płakał, po prostu przez chwilę leżał na ziemi jakby analizując co się stało.
- Mogłeś mi pomóc, Tom – jęknął, przewracając się na plecy i patrząc na szare, zachmurzone niebo, z którego spadały zimne kropelki deszczu. Chłopiec nie przejmował się możliwą chorobą, chwile spędzone z czarnowłosym były ważniejsze.
Miały w sobie pewną magię, która utrzymywała się w tym lesie i za każdym razem tak samo oczarowywała bruneta. Na różowe wargi wpłynął lekki uśmiech, gdy nad jego głową pojawiła się twarz, a bardziej maska Toma, który usiadł koło niego. Błękitne wzorki na niej idealnie komponowały się z ciemniejszą barwą jego oczu.
Harry uniósł dłonie, chcąc ją zdjąć, ale reakcja czarnowłosego była natychmiastowa. Jak spłoszone zwierzę odsunął się od niego i wstał na równe nogi, przypatrując mu się z niepokojem widocznym na twarzy.
- Człowiek... - głęboki głos odezwał się przerywając nagłą ciszę. Harry usiadł ze strachem, patrząc między drzewa, gdzie widział czarny kształt, który artykułował z siebie jakieś dziwne słowa, przeciągając ich końcówki. – Tom... chce go...
- Nie. Zostaw – powiedział młodzieniec, stając przed Harrym. W jego oczach błyszczała pewność siebie. Nie da skrzywdzić tego chłopca, ponieważ przywiązał się do jego osoby, która sprawiała, że jego egzystencja nie była taka monotonna.
- Nie dotykaj... tego dziecka... Tom! – ostrzeżenie było jak skrzekliwy krzyk. Słowa zjawy zdziwiły Harry'ego, który wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą była. Nawet nie zauważył kiedy zaczął się trząść. Bał się.
Czarnowłosy odwrócił się do chłopca i zmartwił się, widząc kruchą postać, która wydawała się bliska płaczu. W zielonych tęczówkach błyszczał strach, który uspokoił się w jakimś stopniu, gdy ich oczy się spotkały.
Tom klęknął i chciał dotknąć Harry'ego. Przytulić bądź przejechać opuszkami palców po jego zmarzniętym policzku. Wiedział jednak, że nie mógł tego zrobić. Spojrzał ze smutkiem na dziecko, a następnie na swoją zaciśniętą w pięść dłoń.
- Harry, obiecaj mi jedno – szepnął, unosząc twarz w stronę deszczu. Chłopiec nawet nie myślał, że Tom ściągnie maskę, pokazując mu swoją twarz. Oczy otoczone zasłoną ciemnych rzęs, widoczne kości policzkowe i różowe wargi, które teraz były lekko uchylone.
Młodzieniec patrzący w niebo był piękny. Miał w sobie coś, co wręcz przyciągało do niego, nie tylko uroda wydawała się jego atutem, ale w tym momencie swoją twarzą olśnił Harry'ego, który wpatrywał się w niego jak oczarowany.
- Tom...
- Nigdy mnie nie dotykaj, Harry. – Oczy starszego spotkały się z zielonymi tęczówkami chłopca. On nie rozumiał o co chodzi, czemu ma złożyć taką obietnicę. – Jeśli mnie dotkniesz... zniknę.
Więc Harry już nigdy nie próbował dotknąć. Nawet w sytuacjach, gdy Tom wydawał się o tym zapominać i chcieć pomóc chłopcu, ten upominał go, wręcz krzycząc na niego ze łzami w oczach. Nie chciał stracić przyjaciela.
Najgorsze było chyba jak pierwszy dostał list ze szkoły. Myśl, że będzie musiał przez cały rok być z dala od domu, od Toma, sprawiała, że przepłakał noce. Oczywiście nie powiedział nikomu o swoim przyjacielu z magicznego lasu obok miasteczka.
To była jego mała tajemnica, którą zamierzał zatrzymać dla siebie. Nie chciał obcych osób w tamtym miejscu. Chciał na zawsze zatrzymać Toma dla siebie.
Piętnastolatek biegł ścieżką prowadzącą prosto do lasu i polany, na której co roku spotykał się pierwszy raz z przyjacielem. Radosny uśmiech rozjaśniał jego twarz, gdy znalazł się już na miejscu i zobaczył czekającego Toma. Nie miał on dzisiaj na twarzy maski, trzymał ją w dłoni i wpatrywał się on z przymkniętymi oczami w niebo, jakby chłonąc ciepłe promienie słońca.
Zielonooki uśmiechnął się nawet szerzej na jego widok. Stanął koło niego śmiejąc się radośnie, przyciągając tym wzrok młodzieńca, który od dnia ich pierwszego spotkania w ogóle się nie zmienił. Brunet wpatrywał się z zaciekawieniem w Toma, który przyglądał mu się przez dłuższą chwilę, jakby chciał ocenić zmiany jakie zaszły w Harrym.
Robił to co roku i zawsze rzuca jakąś drwiną, tym razem jednak milczał, czym zainteresował chłopaka.
- Przejdźmy się – powiedział i ruszył przed siebie. Ciche westchnięcie wymknęło się z ust bruneta. Przez chwilę stał on w miejscu, wpatrując się w sylwetkę oddalającego się przyjaciela, nim ruszył za nim.
Las wydawał się chłopakowi niezwykle spokojny. Delikatny chłód, który równoważyły ciepłe promienie słoneczne, przebijające się przez korony drzew. Harry rozglądał się jak zawsze oczarowany niezwykłością tego miejsca. Coś podobnego odczuwał w pobliżu Zakazanego Lasu, w Hogwarcie.
To miejsce jednak znał, niemniej za każdym razem był zachwycony pięknem zwykłego z pozoru lasu.
- Harry? Czemu nigdy nie pytałeś mnie czym jestem? – Czarnowłosy patrzył na młodszego z niezrozumieniem. Ten się tylko się delikatnie uśmiechnął, czym jeszcze bardziej wybił starszego z rytmu. Tom nie wiedział czemu chłopiec się tak zachowuje.
Czarnowłosy zaczął za to zbierać różnokolorowe kwiatki. Tak się na tym skoncentrował, że nie odpowiedział niebieskookiemu. Dopiero, gdy siedzieli na ich ulubionej polanie, a Harry kończył delikatny wianek, spojrzał na Toma z dziecięcą niewinnością.
- Zapytałem cię kiedyś czy jesteś człowiekiem. Zaprzeczyłeś. Pomyślałem, że jakbyś mi chciał powiedzieć prawdę, to powiesz. Nie mam po co na ciebie naciskać w tak błahej sprawie, przecież to nic nie zmieni. – Zielonooki uśmiechnął się w stronę zaskoczonego chłopaka i wyciągnął w jego stronę plecionkę. – Wciąż będziemy przyjaciółmi, Tom. Zawsze nimi będziemy.
Czarnowłosy przyjął wianek, unikając dotyku chłopca. Był zachwycony jego słowami.
Dotychczas był samotny i przekonany, że tak ma być. Nie pamiętał niczego przed tym jak pojawił się w lesie. Miał tylko pewność co do swojego imienia. Duchy lasu wychowały go i pomogły zrozumieć i pogodzić się ze swoją egzystencją. To one go ostrzegały przed ludźmi, ich dotyk miał być dla niego zabójczy, a mieszkańcy buszu przywiązali się do młodzieńca.
- Jestem porzuconą duszą – szepnął, unikając spojrzenia zielonookiego. Bał się, że ta informacja go wystraszy bądź zniechęci do dalszej znajomości. Harry za to patrzył na niego z ciekawością, nigdy nie słyszał o czymś podobnym.
W szkole nie uczyli się o takich rzeczach, a sam chłopiec nie miał pojęcia jak to możliwe, że dusza może przybrać materialny kształt i właściwie funkcjonować jak człowiek. Bo Harry był pewien, że Tom nie jest widmem czy byle duchem, przecież nie unosił się w powietrzu ani nie przenikał przez otaczające go drzewa, krzaki.
- Spójrz na mnie – szepnął chłopiec, patrząc na niepewną sylwetkę niebieskookiego. – Nie lubię cię za to kim jesteś, a jaki jesteś.
Ulga i szczęście widoczne w oczach Toma, sprawiło, że serce Harry'ego radośnie zabiło w jego piersi. Przysunął się do młodzieńca i delikatnie, by go nie dotknąć, sięgnął po maskę. Uśmiechnął się delikatnie, gdy udało mu się ją ściągnąć.
- Dziękuję – powiedział niebieskooki, uśmiechając się dość niepewnie. Harry mógł stwierdzić, że był to najpiękniejszy i najszczerszy uśmiech jaki widział. Czuł dziwne ciepło na myśl, że to on go spowodował.
Samotna łza spłynęła po policzku młodzieńca.
Mugolski pociąg zbliżał się powoli do jego miasteczka. Radość, którą zazwyczaj czuł w tym momencie podróży tym razem rozpłynęła się pod wpływem emocji i wspomnień z tamtego roku. Harry starał się ocierać każdą łzę, która spłynęła po jego policzku.
Nie chciał płakać, ale myśl, że tym razem nie śpieszy się już do domu, by jak najszybciej móc spotkać się z Tomem, bolała. Nie umiał do końca pogodzić tej pustki, którą zaczynał odczuwać, a która tylko się powiększy, gdy będzie siedział w swoim pokoju.
Będzie miał wtedy czas, by myśleć i obawiał się, że nie da rady. Ból, który odczuwał, nie był fizyczny, a czysto psychiczny. To, co go niszczyło, było w jego głowie, w myślach i wspomnieniach. Jedna osoba, która tyle dla niego znaczyła, a już jej nie zobaczy.
Harry ukrył twarz w dłoniach, pozwalając łzą płynąć. Lepiej chyba teraz niż później.
Zakończenie szkoły było jak przypieczętowanie wszystkiego co zdarzyło się dotychczas. Było też przypomnieniem, że tym razem będzie inaczej, samotnie. Nie będzie już spędzał całych dni w lesie, na rozmowach z Tomem.
Będzie sam, odcięty od innych przez rozrywającą jego serce tęsknotę.
Wątpliwości dotyczące tamtego dnia znowu do niego wróciły. Czy gdyby się nie zgodził i nie poszliby na ten festyn, wszystko było, by dobrze? Ten roku mógłby być inny, ale on podjął wtedy decyzję. Jeden wybór, który doprowadził do końca.
Harry wpatrywał się w zamaskowane postacie z zafascynowaniem. Stali z Tomem z boku, wpatrując się w mieszkańców lasu i zwykłych ludzi, którzy bawili się w najlepsze na letnim festynie.
Była noc letniego przesilenia, ciepłe powietrze owiewało zebranych delikatnym wietrzykiem, a zapach leśnych kwiatów unosił się wokół, uwodząc swoją wonią. Kolorowe stragany z jedzeniem bądź konkursami wydawały się wszystkich przyciągać.
- Czemu nigdy mnie tu nie zabrałeś? – zapytał Harry z lekkim wyrzutem w głosie. Nie chciał brzmieć jak rozpieszczony bachor, ale nie mógł zaprzeczyć, że czuł się urażony, że Tom dopiero teraz zaprosił go na ten festyn, choć byli tu inni ludzie. Więc czemu?
- Nie chciałem cię speszyć – odparł czarnowłosy, patrząc z ukłuciem smutku na radośnie biegające dzieci. Następnie jednak odwrócił się do Harry'ego z delikatnym uśmiechem. Wziął z pobliskiego straganu kawałek materiału i obwiązał sobie nim przegub, drugi koniec podając chłopcu o szmaragdowych tęczówkach. – I w egoistyczny sposób chciałem cię mieć tylko dla siebie.
Te słowa sprawiły, że brunet poczuł ciepło wpływające mu na policzki i dziwne zadowolenie. Słowa Toma wiele dla niego znaczyły, przy nim czuł się ważny, doceniany. To, że tamten też żywił wobec niego jakieś uczucia, że chciał go dla siebie, sprawiało, że Harry miał ochotę uśmiechać się szeroko.
Czując pociągnięcie, zerknął na niebieskookiego, który kierował się w stronę jednego ze straganów. Różne kolorowe figurki ze szkła wyglądały pięknie, chwile stali podziwiając je nim przeszli dalej. Niezwykłe maski z koronkami, wspaniałymi, misternymi wzorami na jednym z nich, na drugim jakiś konkurs gdzie do wygrania były różnorakie maskotki. A między tym wszystkim stoiska z łakociami.
Wszystko wydawało się idealne, wręcz magiczne. Parę mężczyzn pokazywało sztuczki z ogniem. Wokół nich stali ludzie podziwiając ich z zachwytem. Kolorowe płomienie oświetlały wesołe twarze i maski.
Atmosfera była wypełniona niezwykłą energią, która wprawiała każdego w niezwykły nastrój. Szerokie uśmiechy towarzyszyły całej zabawie, a radosne śmiechy wypełniały cisze lasu. Wszystkie duszki leśne, nimfy i inne istoty kryjące się w buszu, dzisiaj bawiły się ze wszystkimi jak równy z równym. Nie było podziałów czy różnic. Każdy był sobą.
Harry i Tom stali zmęczeni na skraju polany patrząc na tańczące wokół ogniska postacie. Skoczna muzyka o egzotycznym brzmieniu wręcz zapraszała do tańca. Zielone tęczówki wpatrywały się w sylwetki, które jak zaczarowane, w jednym rytmie krążyły wokół siebie.
Nie zauważył nawet czułego błysku w oczach Toma, który przyglądał się jego zachwytowi. Różowe wargi lekko uchylone i szeroko otwarte oczy, jakby chłopak nie chciał stracić ani sekundy z tego pokazu.
- Po co właściwie urządzacie ten festyn? – zapytał Harry, gdy powoli oddalali się od bawiących się osób. Chłopiec lekko podskakiwał, idąc obok spokojnego jak zawsze Toma. Tak odmienne były ich charaktery, a tak bliskie serca.
- Symbolika. Dzień ten był bliski dla starych plemion, a my to pielęgnujemy. Świętując letnie przesilenie oddajemy cześć naszym przodkom oraz siłom przyrody. Wiesz... krąg życia i siły niezależne. Przeznaczenie i byt nadprzyrodzony, który nad nami czuwa. – Niebieskooki mówił z pewnego rodzaju pasją. Jego oczy błyszczały, gdy opowiadał, a w głosie wyczuwało się nutkę szacunku do historii, którą przytaczał.
Harry wpatrywał się w niego z oczarowaniem. W swoim świecie nie odczuwał takiego przywiązania do zdarzeń mienionych. Jasne, każdy znał historie jego rodziny, śmierci ojca, ponieważ łączyło się to ze śmiercią Voldemorta. Czarodzieje cieszyli się z tego dnia, nie zwracając uwagi na to, że ktoś poniósł stratę.
Zielonooki był tak zamyślony, że nie usłyszał pytania, które zadał mu Tom, a gdy potknął się i poczuł szarpnięcie materiału, przymknął oczy, czekając na ból związany z upadkiem. Jednak zamiast tego poczuł ciepłe palce, trzymające jego dłoń. Westchnął z ulgą i uśmiechnął się stając pewniej na nogach i odwracając się w stronę swojego bohatera i zapewne rozbawionego szatyna.
Harry poczuł przerażenie, gdy nie zobaczył obcej twarzy, a Toma. Zerknął na swoją dłoń splecioną palcami z ręką niebieskookiego i niepokój uderzył w niego ze zdwojoną siłą. Widząc błękitne nitki światła otaczające skórę, która się zetknęła z nim, w jego oczach pojawiły się łzy.
- Tom, ty idioto – wyszlochał, patrząc na uśmiechającego w jego stronę chłopaka. Ten wydawał się nieprzejęty całą sytuacją. Maska leżała teraz na ziemi, a wzór na niej jaśniał tak samo jak nitki unoszące się w powietrzu.
- Szz... - uciszył go delikatnie. Uniósł blednącą dłoń do jego policzka, gładząc go opuszkami palców. Jego oczy błyszczały szczęściem. Cieszył się on bowiem, że wreszcie może dotknąć chłopca, poczuć jego ciepło, gładką skórę. – Cieszę się, że mogłem cię poznać, Harry.
- Nie znikaj. Błagam, zostań ze mną. – Głos zielonookiego był lekko urywany, a po jego policzkach spływały łzy, które ocierał czarnowłosy. W jego oczach błysnął lekki smutek. Tak bardzo chciałby spełnić prośbę, ale wiedział, że to nie od niego zależy.
- Harry, kochanie, będzie dobrze – mruknął, przytulając go. To było takie piękne uczucie, móc trzymać jego drobne ciało przy sobie. Tak bardzo chciał go dotknąć, przytulić w ostatnich latach, a teraz gdy wszystko dobiegało końca, miał wreszcie okazje.
Odsunęli się od siebie, gdy Tom był już ledwo widoczny.
- Przepraszam, mogłem uważać. Tak bardzo przepraszam... - Zielonooki czuł jakby coś paliło go od środka, gdy patrzył na blednące oblicze przyjaciela. Ten wpatrywał się w niego z czułością pomieszaną ze smutkiem.
Tom objął prawie przeźroczystą dłonią Harry'ego i złożył na jego wargach widmowy pocałunek. Chłopiec zamknął oczy, rozkoszując się ciepłymi wargami, które po chwili się rozpłynęły, zostawiając pustkę w sercu zielonookiego.
- Nie zapomnij o mnie... - ten cichy szept sprawił, że samotna postać opadła na trawę szlochając. Skulony Harry trząsł się na całym ciele wylewając łzy za stratą jaką odniósł. Za osobą, która stała się jego życiowym celem.
Wokół niego migotały jeszcze przez chwilę błękitne nitki, nim i one rozpłynęły się w mroku nocy. Zostawiając bruneta samego w środku lasu, który już nie miał w sobie tej niezwykłej magii.
Pociąg zatrzymał się już na ostatniej stacji, w małym miasteczku. Wysoki brunet otarł policzki i biorąc parę głębokich wdechów, wstał. Wziął swoje rzeczy i opuścił przedział, następnie wychodząc na oświetlony słońcem peron.
Mimo ciepłej pogody, młodzieniec odczuwał wewnętrzny chłód. Smutek otulający jego serce nie zmniejszył się przez mieniony rok, a wręcz zaostrzył się. Harry żałował, tak bardzo chciałby móc spędzić z Tomem choćby jeden dzień. Usłyszeć jego śmiech, zobaczyć uśmiech...
A tak to zostały mu tylko wspomnienia.
Piękne, ale bolesne.
Wspomnienia ulotnej miłości.
Przeczytałem ten fanart z wielkim zainteresowaniem. Styl autorki jest dosyć ciekawy i nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że może mnie zaskoczyć. Jednak chyba nie chciałbym przeczytać takiej wersji HP. Wychowałem się na tym prawdziwym chłopcu z blizną. Najbardziej spodobał mi się początkowy fragment. Dawał nadzieję na to, że Harry jednak nie został sierota. Troszkę przeszkadza mi jednak tekst pisaniu kursywą, ale tekst był dobry i nie zbytnio się przyczepić nie można.