Rekord osób online:
Najwięcej userów: 308
Było: 25.06.2024 00:46:08
Współpraca z Tactic Games
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Nieoryginalna, Klaudia Lind, Anastazja Schubert, Takoizu, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Jak wyglądało życie Gauntów? Powstał film, który Wam to pokaże.
>> Czytaj Więcej
W sierpniu HPnetowicze mieli okazję spotkać się w Krakowie. Jak było?
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, louise60, Zireael, Aneta02, Anastazja Schubert, Lilyatte, Syrius...
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, Hanix082, Sam Quest, louise60, PaulaSmith, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Każdy tatuaż niesie ze sobą jakąś historię. Jakie niosą te fanowskie, związane z młodym czarodzie...
>> Czytaj Więcej
W Hogwarcie rozpoczyna się nowy rok szkolny. Hermiona wraz z przyjaciółkami ma pierwsze zajęcia i...
>> Czytaj Więcej
W Hogwarcie rozpoczyna się nowy rok szkolny. Hermiona wraz z przyjaciółkami ma pierwsze zajęcia i...
>> Czytaj Więcej
O pomocy i determinacji.
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z przyjaciółkami przybywa do Hogwartu, gdzie odbywa się uczta rozpoczynająca nowy r...
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z przyjaciółkami przybywa do Hogwartu, gdzie odbywa się uczta rozpoczynająca nowy r...
>> Czytaj Więcej
Wiersz dla Toma Riddle'a...
>> Czytaj Więcej
Nadchodzi dzień powrotu do Hogwartu. Hermiona żegna się z rodzicami oraz przyjaciółmi i jedzie po...
>> Czytaj Więcej
Kilka słów ode mnie na początek. To ff jest chaotyczne celowo. Chcę pokazać tutaj moją wizję tego, co mogło się dziać w głowach mugoli, kiedy w ich życiu działo się coś dziwnego. Coś, czego nie rozumieli.
Nie wszystko będzie tutaj jasne, bo jest ono z punktu widzenia czternastoletniej, mugolskiej dziewczynki. Z narracji pierwszoosobowej.
Zawsze zastanawiałam się czy Śmierciożercy zmuszający mugoli do pewnych czynów rzucali po prostu imperius? Wydaje mi się, że niekoniecznie. Wtedy człowiek czuje się zbyt oderwany od tego, by przejmować się w pełni tym, co zrobił. A oni chcieli krzywdzić. Może więc inne zaklęcia zmuszające do robienia tego, co chcą? Albo mieszanki? Tutaj dałam właśnie opcję numer dwa. Można będzie dostrzec momenty z zaklęciem imperius, ale też inne, niekoniecznie znane.
Akcja nie rozgrywa się w Anglii, a w Szkocji. Nie wiem dlaczego, ale jakoś tamtejszy krajobraz bardziej mi pasował. Choć nie ma go za dużo.
Tylko to zdanie potrafię powtarzać, gdy ktoś zadaje mi pytanie: "dlaczego?". Nie wiem. Wiem tylko, że miał brudne buty, a na dłoniach białe rękawiczki.
Dzień, w którym to się wydarzyło, był szczególny. Nieustający deszcz padał tygodniami wzdłuż zachodniego wybrzeża, a zrezygnowani mieszkańcy pogodzili się z faktem, że przyjdzie im spędzić wakacje w czterech ścianach. Wtedy nagle pewnego ranka obudziliśmy się z wrażeniem, że coś się stało. Mieliśmy rację – to słońce zaświeciło z bezchmurnego nieba.
Wkrótce potem na sznurkach łopotało pranie, a słodkie bułeczki wyprzedano w piekarni jeszcze przed południem. Ze schowków wyciągano poduszki, a wzdłuż płotów słychać było buczenie kosiarek. Robiono zakupy, aby przygotowywać obiady na świeżym powietrzu. Ludzie z uśmiechem mówili do siebie "nareszcie"; kobiety zakładały cienkie spódnice, a mężczyźni po raz pierwszy w tym roku koszule z krótkimi rękawami. Upał był całkiem znośny bo wyczekiwany z utęsknieniem. Łódki wypływały z portu, kierując się ku wyspom, a młodzież przechadzała się po skałkach, dotykając swoich bladych jeszcze ciał.
Atmosfera w jej domu była inna niż zwykle. Tata próbował żartować przy śniadaniu, ale był bardzo rozkojarzony i było w tym coś sztucznego, nienaturalnego i nie udało mu się rozśmieszyć ani mnie, ani moich sióstr. Jego twarz była biała niczym maska, spojrzenie nieobecne, a nienaturalnie głośny głos zdawał się wypełniać wszystkie pokoje jednocześnie. Rodzicie ostatniej nocy byli na przyjęciu wydawanym przez naszych dziwacznych sąsiadów. Nie powiedzieli nam co tam zaszło, ale oboje zachowywali się inaczej, choć gdy z zabawkami pod pachą wybierałyśmy się nad morze, mama starała się uśmiechnąć. Jej twarz wyrażała jednak jedynie nieszczęście.
Plaża była pełna ludzi, ale mało kto się kąpał. Gdy już miałyśmy wejść do wody, zrozumiałyśmy dlaczego. Zatoczki były zajęte przez meduzy, które pływały w gęstych stawach, wlokąc za sobą kłujące macki. Udało nam się znaleźć lukę, ale mimo że byłyśmy ostrożne, jedna z nich mnie oparzyła. Skóra na nodze od razu zaczęła piec, a po chwili pojawiły się na niej czerwone zmiany. Żadna z nas nie chciała jednak wracać do domu, zostałyśmy więc na plaży do późnego popołudnia. Biegałyśmy po skałach, próbowałyśmy jeszcze raz się wykąpać, wygrzewałyśmy się na słońcu i obserwowałyśmy uspokajające się morze.
Gdy dotarłyśmy do domu, poprosiłam mamę o pomoc. Z nieobecnym wzrokiem posmarowała oparzenie maścią i wróciła do mieszania kremu z truskawek. Nigdzie nie było widać taty. Gdy o niego zapytałam, mama poprosiła mnie o pilnowanie blach z ciastkami. W tym upale było to jak kara za coś, czego nie zrobiłam. Niepokoił mnie wyraz twarzy mamy. Gdy jednak dołączyły do nas moje siostry i mama zaczęła opowiadać nam bajki, na chwilę przeniosłyśmy się do innego świata. Pojawiła się nadzieja, że wieczór zakończy się szczęśliwie.
Po chwili usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Mama zeszła po schodach i wróciła z kobietą, z jedną z sąsiadek. Nie znałyśmy jej zbyt dobrze, a ona gdy tylko nas zobaczyła, zaczęła zadawać wiele pytań, szybko, jedno za drugim. Chyba wszystkie dobrze jeździmy konno? Czy mogłybyśmy opowiedzieć czemu tak bardzo lubimy konie i gdzie się tak dużo nauczyłyśmy?
Było w niej coś takiego, że jeszcze bardziej się zdenerwowałam. Przebiegała dłońmi po swojej bluzce i włosach, brzydko pachniała i chwytała nas za ramiona tak, jakby chciała nas przytrzymać na krzesłach. Moje siostry wierciły się, a ja miałam ochotę uciec, ale gdy tylko próbowałyśmy, znów byłyśmy wciągane w rozmowę. Czy fajnie mieć wakacje? Co robimy w ciągu dnia i jak daleko potrafimy popłynąć?
- Ach, Martino, jak ty urosłaś. Czy nadal dużo bawisz się marionetkami? A wy, czy możecie pomagać przy wystawieniu sztuki?
Mama zaproponowała jej coś do picia i uratowała nas przed odpowiadaniem. Kobieta rysowała palcami kółka na blacie stołu, a ja przestraszyłam się, że ślady po nich nigdy nie znikną. Zapytała mamę, czy wiele osób przychodziło do sklepu, a mama udzielała jej odpowiedzi pustym głosem. Ucisk w moim gardle narastał. Wstałam raz jeszcze, gdy nasz gość, jak się wydawało, podejmował jakąś decyzję. Chwileczkę, to musimy usłyszeć wszystkie. Dziś rano stało się coś dziwnego, a nawet strasznego.
Jej oczy były załzawione i czerwone, nie potrafiłam oderwać od nich wzroku, gdy mówiła, że jej mąż nie jest z tych, co zmyślają. Chętniej czytuje gazety niż bajki. Ale gdy wrócił po pracy do domu, wyglądał na chorego. Widział dziś coś, czego nie rozumiał.
Słychać było cichy dźwięk silnika i odgłos, który brzmiał jak uderzenia skrzydeł zamkniętego w klatce ptaka. Matka zapytała, co się stało, a my, dzieci, też chciałyśmy wiedzieć. Kobieta pociągnęła za nitkę z obrusu. W kąciku jej ust widać było trochę śliny. Powiedziała, że ścinali dziś drzewo przy stajni.
- Urosło zbyt wysokie, a to może być niebezpieczne, gdy przyjdą jesienne wichury. Ale podczas pracy jeden z robotników źle uderzył siekierą. Trafił w ramię stojącego obok mężczyzny.
Z piekarnika wydostawał się dym. Wyjęłam ciastka, ale zdążyły się już spalić na węgiel. Kobieta przy stole mówiła dalej, piskliwym z nerwów głosem. Było bardzo dużo krwi. Ktoś zawiązał ranę bluzą, ale to nie pomogło. Jej mąż pobiegł po samochód, a gdy wracał, zobaczył to.
- Co zobaczył? - Moja młodsza siostra nie mogła się powstrzymać. Kobieta przeniosła na nią wzrok.
- Co zobaczył? Powiem ci, drogie dziecko. Zobaczył mężczyzn, z którymi pracował. Ale było ich o jednego za dużo. Przy drzewie w sumie z nim pracowało pięciu mężczyzn, ale gdy jechał w ich kierunku, zobaczył też pięciu mężczyzn. A przecież bez niego nie powinno być ich pięciu. - Pokręciła głową z niedowierzaniem, że ta wiadomość nie wywarła na nich odpowiedniego wrażenia. - Ale to nie wszystko. Czterech z nich szło, a piąty, ten ranny, lewitował przed nimi w powietrzu. Mój mąż zatrzymał samochód i zamrugał kilka razy oczami. Wtedy zobaczył ich tylko trzech.
Kobieta wypiła do dna i powiedziała, że kiedy jej mąż szedł po samochód, mógł przecież przyjść ktoś jeszcze. Ale to było coś... innego. Mama zapytała naszego gościa o stan zdrowia rannego mężczyzny. Kobieta potrząsnęła głową. Nic nie wiedziała, nikt nie wiedział, bo był on jednym z tych, co zniknęli. Przepraszała też, że może wydawała się zbyt przejęta, ale chciała komuś o tym opowiedzieć. Gdy mieszka się na wybrzeżu, jest się przyzwyczajonym do sag i legend. Coś o tym wiedziała, bo dorastała pod opieką dziadka, który był pastorem. Ale nie zmienia to faktu, że człowiek czuje się wstrząśnięty, gdy coś takiego przydarza się komuś osobiście.
Gryzłam się w język, by nie zapytać, co takiego się przytrafiło, bo sama nie widzę w tej historii nic nadzwyczajnego. Mąż tej kobiety musiał mieć jakieś omamy z tym lewitowaniem, a znikający mężczyzna mógł być po prostu kimś, kto chciał pomóc rannemu i zabrał go do swojego samochodu. Inni mogli być w szoku i po prostu... przypomniał mi się program, który oglądałam kiedyś w telewizji. Mówiono w nim, że jak człowiek jest w silnym szoku, to mózg może wypierać pewne informacje.
Gdy kobieta na chwilę zamilkła, żeby złapać oddech, usłyszałyśmy muzykę. Moje siostry wyglądały na zdziwione, a kobieta znów zaczęła opowiadać. Jakby muzyka była dla niej sygnałem, że nie może milczeć. W końcu wydawało się, że mama ma już dość. Zaoferowała, że odprowadzi ją do drzwi, a gdy je zamknęła, usłyszałam, jak mówi, że nie tylko ciemne zimowe wieczory przepełnione są magią i zabobonami.
Mama wróciła i zaczęła wyjmować rzeczy z lodówki. Odwrócona do nas plecami powiedziała, że mogło po prostu być tak, że ranny mężczyzna miał swojego anioła stróża. Moje młodsze siostry wyszły, nie zadawszy już więcej pytań. Ja ssałam pasemko swoich włosów. Moje ramiona robiły się nagle ciężkie, a serce zaczęło bić szybciej, mimo że siedziałam spokojnie. Mama zamilkła, więc w końcu i ja zbiegłam po schodach na dół do naszego sklepu, a następnie wyszłam na zewnątrz. Nie wiedziałam skąd nagle u mnie ta potrzeba spaceru.
Trawa stała się wilgotna i mogła świadczyć o inności jutrzejszego dnia. W wiadrze z wodą, które ktoś zapomniał sprzątnąć, dryfowały owady, a wszędzie dookoła unosił się zapach dzikich róż. Widziałam nasz dom, nierówną drogę do wsi, pola i drzewa dookoła. Czułam się, jakbym stąpała po ilustrowanej książce. Zachciało mi się płakać i zaczęłam powtarzać sobie wyliczankę.
Byłam sama. Najwyraźniej mój głos nikogo nie zwabił. Tak naprawdę chciałam być gdziekolwiek indziej, tylko nie tu.
Nagle usłyszała muzykę. Muzykę, zwykle tak znajomą, teraz przez nieczyste tony wydawała się być piskliwa i pełna zgrozy. Wiedziałam, że zaprowadzi mnie do dobrze mi znanej karuzeli. Moje stopy sunęły naprzód niczym ciągnione przez niewidzialne nici.
Pomocy... Jezu, niech mi ktoś pomoże... - zdesperowany głos był ledwo słyszalny na tle melodii i odgłosu miarowego kapania, jakby krople deszczu uderzały o ziemię. Kap, kap, kap.
O mało nie krzyknęłam, ale nie mogłam. Coś mi zabraniało. Przerażona skradałam się na palcach po lodowatej ziemi. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że jestem boso. Byłam pewna, że właśnie teraz dzieje się coś strasznego. Poczułam na bosych stopach ciepłą wilgoć i spojrzałam w dół. Zrobiłam wielkie oczy, gdy zobaczyła krew kapiącą z długiego noża, który trzymałam w dłoni. Jak się tam znalazł? Czerwona plama powoli zmieniła się w kałużę.
Co?
Nie!
Próbowałam krzyknąć, ale nie mogłam. W końcu zmusiłam się, by podnieść oczy.
Ojciec siedział na jednym z koni. Jego ręce były przywiązane do jego szyi. Karuzela się kręciła. Gdy mnie mijał, zauważyłam, że jego wzrok był równie martwy i utkwiony na wprost jak spojrzenie drewnianego zwierzęcia, na którym ojciec siedział. Krew zabarwiła mu ubranie, spłynęła po bokach i ubrudziła karuzelę. To ja z siostrami zwykle doprowadzałyśmy ją do porządku. Gdy ogień w mojej głowie na chwilę się uspokoił, pojawiła się jedna z tych myśli, które chronią nas przed przeczuciem najgorszego.
Czy tym razem też będziemy musiały czyścić karuzelę?
Wybitny! | ![]() |
100% | [2 głosy] |
Powyżej oczekiwań | ![]() |
0% | [0 głosów] |
Zadowalający | ![]() |
0% | [0 głosów] |
Nędzny | ![]() |
0% | [0 głosów] |
Okropny | ![]() |
0% | [0 głosów] |
Co prawda wolałabym wstęp przeczytać na końcu, żeby podejść do czytania z biegu, ale to mi niezbyt przeszkadzało. Chaotyczności (którą często widziałam w Twoich fickach), której teraz szukałam, nie zauważyłam. Takie "roztrzepanie" było dla mnie naturalne i nie nazwałabym tego ficka chaotycznym. W tej kwestii jest, jaki być powinien.
Szczerze mówiąc, o ile cały tekst mi do Ciebie pasuje, o tyle pierwsze i ostatnie zdanie mnie bardzo zaskoczyło. Jest super, ale tak nie w Twoim stylu (w moich oczach, nie znam Twojego stylu
Od seansu Fantastycznych Zwierząt bardzo często się zastanawiałam nad mugolami i ich miejscem w świecie czarodziejów, dlatego jestem zadowolona, że to opisałaś i mimo że ostatnio czytywałam dużo tekstów tego rodzaju, to zaskoczyłaś mnie (więc props). Bardzo fajnie przedstawione, bez odpowiedzi, można pomyśleć nad tekstem, w dodatku perspektywa dziewczynki, a to też nie jest zbyt często spotykane.
Nie jest to opowiadanie, które będę wspominać do końca życia, ale to jedno z tych, gdzie zaraz po przeczytaniu bardzo intensywnie o nim myślę. Samo w sobie czyta się, tak po prostu, ale potem nie można się oderwać od przemyśleń na pokrewne tematy. Bardzo lubię to w opowiadaniach, więc jak najbardziej masz u mnie plusa