Rekord osób online:
Najwięcej userów: 308
Było: 25.06.2024 00:46:08
Współpraca z Tactic Games
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Nieoryginalna, Klaudia Lind, Anastazja Schubert, Takoizu, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Jak wyglądało życie Gauntów? Powstał film, który Wam to pokaże.
>> Czytaj Więcej
W sierpniu HPnetowicze mieli okazję spotkać się w Krakowie. Jak było?
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, louise60, Zireael, Aneta02, Anastazja Schubert, Lilyatte, Syrius...
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, Hanix082, Sam Quest, louise60, PaulaSmith, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Każdy tatuaż niesie ze sobą jakąś historię. Jakie niosą te fanowskie, związane z młodym czarodzie...
>> Czytaj Więcej
O pomocy i determinacji.
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z przyjaciółkami przybywa do Hogwartu, gdzie odbywa się uczta rozpoczynająca nowy r...
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z przyjaciółkami przybywa do Hogwartu, gdzie odbywa się uczta rozpoczynająca nowy r...
>> Czytaj Więcej
Wiersz dla Toma Riddle'a...
>> Czytaj Więcej
Nadchodzi dzień powrotu do Hogwartu. Hermiona żegna się z rodzicami oraz przyjaciółmi i jedzie po...
>> Czytaj Więcej
Strofy spisane z myślą o Tomie R. :)
>> Czytaj Więcej
Nadchodzi dzień powrotu do Hogwartu. Hermiona żegna się z rodzicami oraz przyjaciółmi i jedzie po...
>> Czytaj Więcej
- Czujesz te święta? Już nie mogę się doczekać! – rozległ się podekscytowany głos Marie.
- Daj już spokój… - odpowiedziałam zirytowana.
Tak bardzo nienawidzę świąt, tej całej fałszywości, tych życzeń, które nigdy nie miały się spełnić. Ach.. jak bardzo chciałabym, żeby to wszystko skończyło się w jeden dzień. Gdzie tam w jeden dzień! W jedną sekundę.
- Co kupiłaś Borysowi? Mam nadzieję, że tą pelerynę na którą miał chrapkę w sklepie Gladraga. Jak myślisz, czy Victoria wzięła pod uwagę to, że nie mogę jeść czekolady? Słyszałam, że zamierza mi kupić jakieś słodycze… - Marie bez przerwy coś mówi. Czasami potrafi nawet sama sobie odpowiadać na pytania, które do mnie kieruje. Niewątpliwie jest denerwującą towarzyszką dla kogoś takiego jak ja, ale jedyną, która chce ze mną przebywać.
- Kath, słuchasz mnie w ogóle? – Dziewczyna wpatrywała się we mnie swoimi oliwkowymi, radosnymi oczami.
- Mhm – mruknęłam, wyglądając przez okno jadącego z niebywałą prędkością pociągu. Wracałyśmy do domu. Nareszcie. Marie postanowiła kontynuować swoje wesołe terkotanie, wystrzeliwując słowa jak z karabinu maszynowego. Z trudem nadążałam, a może nawet nie chciałam.
Już za godzinę miałyśmy rozstać się na kilka tygodni. W sumie to będzie mi brakowało ciągłej obecności Marie i jej piskliwego głosu, w którym zawsze można wyczuć nutkę podekscytowania. Święta w moim domu wyglądały za każdym razem tak samo. Napięta atmosfera między ciotką Aliną, a jej przyrodnią siostrą Esterą. Ciągłe żarty moich braci, Borysa i Erniego. Nie można zapomnieć o czułościach, na które byłam narażona ze strony babci i mamy. A w tym wszystkim ja. Cicha myszka, lubiąca oddalić się myślami od rzeczywistości.
Ktoś zapukał z całej siły do naszego przedziału. Drzwi odsunęły się z dużą prędkością, a do środka wparowało dwóch Ślizgonów, widać nie zdjęli jeszcze szkolnych mundurków. Od razu rozpoznałam w nich mojego prześladowcę, Erica Foley’a.
- Witaj Kath – rzucił z szyderczym uśmiechem rozkładając się na wolnym miejscu obok Marie. Nigdy mu się to nie znudzi. Jego kolega postanowił usiąść obok mnie.
- Jak się miewasz? – zapytał Eric niby to zatroskanym tonem. Jakby to go w ogóle obchodziło. Postanowiłam się nie odzywać.
- Nie odpowiesz mi? Och… przykro mi z tego powodu. Miałem nadzieję, że usłyszę twój głos - powiedział wykrzywiając swoje usta w obrzydliwy grymas. – Tak dawno nie rozmawialiśmy.
Nie daj się sprowokować, powtarzałam te słowa jak mantrę.
Moja przyjaciółka zawsze w jego obecności milknie. Tylko ja wiem dlaczego. Jest do szaleństwa zakochana w Foley’u. Nie mam zielonego pojęcia, co ona w nim widzi. Swoim zachowaniem eliminuje urodę, której matka natura mu nie żałowała.
- Masz śliczne oczy. – Eric wysunął się w moją stronę i oparł łokcie na udach. Nie wiedzieć czemu czułam jak się czerwienię, zacisnęłam pięści. Byłam na siebie zła. Jego towarzysz wybuchnął śmiechem, a Marie odwróciła wzrok w stronę okna czerwieniąc się ze złości. Za każdym razem gdy wypowiadał tego typu słowa, moja przyjaciółka później była na mnie wściekła. Nie rozumiałam jej, przecież to nie moja wina.
Mój dręczyciel wpatrywał się we mnie z szerokim uśmiechem na ustach.
- Oj, no nie bądź taka! Porozmawiaj ze mną, słyszysz?! Odezwij się! – Eric zaczął wrzeszczeć stopniowo prostując swoje dotychczas zgarbione plecy, na jego twarzy malowała się złość.
Swoim zachowaniem wystraszył nie tylko mnie, ale i swojego kolegę. Marie pozostała nie wzruszona, jakby w ogóle jej nie obchodziło, że za chwilę „wspaniały” Eric może mnie zaatakować. Postanowiłam jakoś zareagować.
- Opanuj się. – Włożyłam w te dwa słowa tyle jadu, ile tylko mogłam. Przynajmniej tak mi się wydawało. Mój prześladowca wyraźnie się rozchmurzył, na jego twarzy zagościła ulga, ale nie na długo. Uldze ustąpił szyderczy uśmiech. Uśmiech, który śnił mi się po nocach, jako mój najgorszy koszmar.
- Moje gratulacje, robisz postępy! – wykrzyczał uradowany i zaczął bić brawa, a jego kolega szybko się do niego przyłączył. Traktował mnie jak jakieś dziecko, które dopiero uczy się mówić.
- Przestań się ze mnie nabijać – wysyczałam przez zaciśnięte zęby, wzrok wbiłam w siedzenie naprzeciwko mnie, które było zajęte przez Marie. Nie miałam odwagi spojrzeć mu prosto w oczy.
- Ależ ja się z ciebie nie nabijam. Przecież wiesz jak bardzo cię lubię. - Nie byłam pewna, ale wydawało mi się, że na chwilę spoważniał. – Darzę cię takim samym uczuciem jak ty swojego pluszowego misia. – Rzeczywiście, wydawało mi się. A więc o to mu chodziło. Nie pozwalał mi zapomnieć moich pierwszych dni w Hogwarcie. Byłam tak przestraszona nowym środowiskiem, że przez pierwszy tydzień nie rozstawałam się z moją maskotką. Eric jak widać zapamiętał to na długo i raczej prędko mi tego nie zapomni. Na szczęście za rok opuszczę Hogwart.
Wyjrzałam przez okno z niecierpliwością wyczekując, aż w końcu dotrzemy na stację. Starałam się ignorować Erica i jego przeszywający mnie wzrok. Skoro już wyjawił, o co mu tym razem chodzi, wiem jaką muszę przyjąć linie obrony. Marie nadal jest nieobecna, jak zauważyłam. Ciekawe o czym myśli.
Nareszcie! Wjeżdżaliśmy na peron.
- Marie, wysiadamy – zwróciłam się do mojej przyjaciółki, ale ona mnie zignorowała. Dobrze, chce, niech tu zostanie. Podniosłam się i skierowałam swoje kroki w stronę drzwi. Eric jednym zwinnym ruchem zagrodził mi drogę.
- Chcę wyjść – oświadczyłam starając się przybrać neutralny ton. Zamiast tego mój głos zadrżał. Ślizgon od razu to zauważył.
- Nie bój się mnie. Nie zrobię ci krzywdy.
Robisz mi krzywdę za każdym razem, kiedy się pojawiasz, pomyślałam. Eric nachylił się nade mną i pociągnął nosem. – Ładnie pachniesz. Okres godowy dzików?– zażartował, na powrót przybierając swój obrzydliwy grymas.
- Odsuń się kretynie! – krzyknęłam i z całej siły pchnęłam go na siedzenie. Uderzył plecami o oparcie, a jego twarz przybrała odcień szkarłatu. Nie wiedziałam, że mam tyle siły. Otworzyłam gwałtownie drzwiczki i wybiegłam. Korytarze nie były jeszcze pełne ludzi, bo pociąg wciąż sunął po torach, jednak ze znacznie mniejszą prędkością. Brak świadków był dla mnie jednocześnie dobry i zły. Dobry, bo ułatwiało mi to przemieszczenie się w szybszym tempie, a gorszy, bo Foley mógł zrobić mi krzywdę bez późniejszych konsekwencji. Każdy się go bał, dziewczyny do niego wzdychały, stanęłyby w jego obronie nawet gdyby nie wiedziały w czym rzecz. Chociaż on traktował je jak ostanie ścierwa.
Nie miałam czasu obejrzeć się za siebie, czy aby czasem Eric mnie nie goni. Pociąg się wreszcie zatrzymał, a z przedziałów wychodzili młodzi czarodzieje i czarownice. Wybiegłam przez drzwi pociągu, które otworzyły się gdy do nich dotarłam. Zbawienie losu! Och nie… bagaż. Został tam, w przedziale. Marie pewnie go nie weźmie. Prawdę mówiąc, wszystkie cenne rzeczy miałam przy sobie, w bagażu były tylko ubrania. Uspokoiłam się. Zwolniłam odrobinę, aby móc zorientować się gdzie jest łazienka dla dziewczyn. Po kilku minutach ją znalazłam. Peron był już pełen ludzi. W łazience natomiast było pusto. Podeszłam do lustra, odgarniając pobieżnie kosmyki włosów, które przykleiły się na mokre od potu czoło. Nie zauważyłam, że ktoś wszedł do środka, dopóki nie pojawił się w lustrze. Zadrżałam na widok intruza. Eric. Wyciągnęłam różdżkę w pośpiechu i wycelowałam ją w młodego czarodzieja.
- Zabijesz mnie? – zapytał z lekka przestraszony.
- Jeśli będzie trzeba – wycedziłam.
- Uważam, że nie będzie takiej konieczności. – Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, które zwiastowałyby atak. Jedynie zrobił dwa kroki w moim kierunku, ja natomiast odsunęłam się do tyłu tak, że byłam teraz przyciśnięta do ściany. Eric podszedł bliżej o kolejne dwa kroki.
- Schowaj tę różdżkę – powiedział z uśmiechem na twarzy. Nie był to uśmiech z moich koszmarów. Ten, który właśnie prezentował, zapewne był zarezerwowany dla jego wielbicielek.
- Odsuń się ode mnie. – Odzyskałam na chwilę spokój, żeby opanować drżące dłonie. Eric jednym szybkim ruchem złapał za moją rękę, w której trzymałam różyczkę i skierował ją w posadzkę. Drugą ręką podniósł moją głowę do góry tak, że mogłam teraz patrzeć w jego oczy. Nigdy nie zwracałam uwagi na ich kolor, były szmaragdowe. Co on wyprawia?! Starałam się go jakoś odepchnąć, ale jedyne co udało mi się zrobić, to rozluźnić trochę jego uścisk.
- Przepraszam – wyszeptał, po czym pochylił się. Nasze twarze dzieliło teraz kilka centymetrów. Nie wiedzieć czemu, nie chciałam go powstrzymać przed tym, co zamierza zrobić. Zbliżył swoje wargi do moich, czekając na moją reakcję. Nie poruszyłam się, wstrzymałam oddech, a moje serce zaczęło szybciej bić. Co się ze mną działo? Eric, pewien już, że nie zamierzam go odtrącić, pocałował mnie. Najpierw lekko, starając się nie zrobić mi żadnej krzywdy, później zgłębił pocałunek. Nasze serca biły teraz w tym samym, oszalałym tempie. Skarciłam się, że sprawiało mi to ogromną przyjemność. Zorientowałam się, że nagle czuję się przy nim bezpiecznie. Niemożliwe, pomyślałam. To nie jest ten sam Eric, którego znałam. Mój prześladowca odsunął się ode mnie delikatnie, patrząc w moje oczy. Oszołomiona całym zajściem, dopiero po dziesięciu sekundach odzyskałam mowę.
- I… i co dalej? – wyjąkałam. Znałam odpowiedź na to pytanie. Wiedziałam, co dalej. Stracę Marie, ale zyskam Erica. Podła wymiana. Albo sobie ze mnie żartował albo po prostu źle go oceniłam.
Wybitny! | 100% | [1 głos] | |
Powyżej oczekiwań | 0% | [0 głosów] | |
Zadowalający | 0% | [0 głosów] | |
Nędzny | 0% | [0 głosów] | |
Okropny | 0% | [0 głosów] |
Ogółem bardzo fajnie się czyta, dialogi są OK. Tym do czego mogę się przyczepić jest fabuła tego fragmentu (bo napiszesz więcej ) która nie zapowiada czegoś niezwykłego. Więc niech następna część będzie nieco bardziej wartka i życzę ciekawych pomysłów .