Bal Bożonarodzeniowy z punktu widzenia profesora Snape'a.
- Nie, madmoiselle. Nie będę tańczył ani z panną, ani z panny przyjaciółkami - oświadczył profesor Snape swoim niskim głosem, w którym wyczuwalne było lekkie ostrzeżenie.
Już trzecia uczennica z Beauxbaton poprosiła go do tańca. Cóż to miało znaczyć? Snape był profesorem Howartu, a nie jednym z tych głupawych chłopaczków, którzy ślinili się na widok francuskich uczennic.
- Ale pan profesor na pewno lepiej tańczi, niż uczniowi z 'Ogwartu - zatrajkotała dziewczyna i zatrzepotała zalotnie rzęsami.
Snape zmarszczył czoło i obdarzył ją nieprzyjemnym spojrzeniem.
- To proszę sobie poszukać partnera do tańca wśród uczniów Durmstrangu - zaproponował, odwrócił się na pięcie i opuścił Wielką Salę.
Nerwowym krokiem przemierzył Salę wejściową i wyszedł na zewnątrz. Świeże, zimne powietrze uspokoiło go. Złożył ręce na plecach i ruszył na obchód dziedzińca. Było tu spokojnie i cicho. Snape niemal życzył sobie, żeby przyłapać kogoś na całowaniu się po kątach i wymierzyć karę, ale niestety nikogo nie nakrył.
Zaczął prószyć śnieg. Jego płatki, z początku drobne, a po chwili coraz większe, układały się bezgłośnie na już leżącym na dziedzińcu białym kobiercu. Severusowi nie przeszkadzało ani zimno, ani padający śnieg. Lubił zimę i gdyby mógł, udałby się na długi spacer, by spokojnie pomysleć o tym, co aktualnie działo się w szkole i w jego życiu. Niestety nie było mu to dziś dane. Jako opiekun domu pełnił dyżur na Balu Bożonarodzeniowym i powinien wkrótce wrócić na zatłoczoną salę.
Od kilku tygodni dręczył Snape'a niepokój silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Oczywiście podzielił się swoimi obawami z Dumbledorem, ale dyrektor nie uczynił nic poza przyjęciem słów Severusa do wiadomości. Typowy Albus. Nawet informacja, że również Karkaroff sprawia wrażenie nerwowego, nic nie zmieniła. Dumbledore niczego nie przedsięwziął. No chyba że coś zrobił, ale nie poinformował o tym Severusa. Na ten temat Snape miał również swoją opinię.
Mężczyzna westchnął i wrócił do zamku. Gdy wszedł do Wielkiej Sali, od razu zauważył grupkę uczennic Madame Maxime, które chichocząc spoglądały w jego stronę. Jedna z dziewcząt natychmiast ruszyła w jego stronę. Snape przewrócił oczyma, spojrzał w przeciwnym kierunku i zauważył opiekunkę domu Gryfonów.
- Czy mogę prosić, Minervo? - spytał bez zbędnych emocji i wyciągnął w jej kierunku rękę.
McGonagall spojrzała na niego lekko zadziwionym wzrokiem, zamrugała dwukrotnie by odzyskać panowanie nad sobą i uśmiechnęła się uprzejmie.
- Oczywiście, że możesz - oparła i położyła swoją dłoń na jego ręce.
Snape skłonił się lekko i poprowadził ją na parkiet. Kątem oka zauważył, że uczennica z Beauxbatons zatrzymała się na środku sali, tupnęła ze złości jak mała dziewczynka i wróciła do swoich koleżanek.
Na ustach Severusa zatańczył mały uśmieszek, który po chwili zniknął i profesor zwrócił swoją uwagę partnerce, która najwidoczniej podążyła za jego wzrokiem.
- Ach, a więc zaszczyt tańczenia z tobą zawdzięczam naszym młodym gościom z Francji - zauważyła lekko urażona.
- Nie mam najmniejszego pojęcia, o czym mówisz - odparł Snape chłodno, ujął ją w talii i rozpoczął walca.
- Oczywiście, że masz pojęcie - powiedziała Minerva pewnym głosem i pozwoliła się prowadzić.
Przez chwilę tańczyli w milczeniu, a że oboje byli dobrymi tancerzami, niejedna para oczu spoglądała na nich z zainteresowaniem, a nawet z lekką zazdrością, co z kolei wywołało delikatny uśmiech na zazwyczaj surowej twarzy McGonagall.
- Zdajesz sobie sprawę, Severusie, że te dziewczęta poszły o zakład? -
Minerva przerwała ciszę między nią a Severusem.
Cała ta sytuacja widocznie ją bawiła. Snape uniósł lekko brwi ze zdziwienia.
- Tak, to ma sens - przyznał po chwili namysłu. - Przykro mi też z twojego powodu - dodał.
- Jak to? - spytała zdziwiona Minerva.
- Czy to nie oczywiste?
McGonagall zastanowiła się przez chwilę, przez cały czas przyglądając się jego twarzy, która z sekundy na sekundę wyglądała na coraz bardziej rozbawioną. Minerva pomyślała, że jeśli tak dalej pójdzie, to Severus straci panowanie nad sobą i się uśmiechnie.
- Doprawdy nie mam pojęcia, co możesz mieć na myśli, Severusie - przyznała. - Bądź łaskaw mnie oświecić.
Orkiestra skończyła grać walca.
- Mam na myśli, że to nie był nasz ostatni taniec, Minervo. - Snape ujął rękę koleżanki i złożył pocałunek w powietrzu ponad jej dłonią. - Masz ochotę na szklaneczkę punchu?
Zaoferował jej ramię, które przyjęła i poprowadził ją do stolików z napojami.
- Czyli niejako zostałam twoją randką na ten bal - stwierdziła cicho McGonagall i uśmiechnęła się leciutko.
Snape spojrzał na nią uważnie. Jeżeli próbowała go onieśmielić, to powinna się bardziej postarać. Poza tym i on potrafił grać w tą grę. A kiedy byłaby do tego lepsza okazja niż właśnie dziś.
- Niejako? - spytał przekornie, łapiąc ją za słówko.
Usta Minervy rozciągnęły się w ładnym uśmiechu. W tej chwili wyglądała niemal jak młoda dziewczyna. Brakowało tylko, żeby dała mu klapsa w ramię, za jego wręcz bezwstydne pytanie. Oczywiście nie zrobiła tego, ale Severus tak wyraźnie to sobie wyobraził, że musiał odwzajemnić jej uśmiech, po czym szybko napełnił dwie szklaneczki punchem i podał jej jedną z nich.
- Za naszą niezaplanowaną randkę - szepnął tak cicho, by tylko Minerva mogła go usłyszeć.
Oboje wznieśli szklaneczki i stuknęli się. Snape zauważył, że McGonagall lekko się zarumieniła, co sprawiło, że wyglądałą jeszcze atrakcyjniej. Żadne z nich się nie odezwało. Pili w milczeniu i cieszyli się chwilą.
Uważne spojrzenie Severusa wędrowało po sali. Zauważył, że kilka par wymknęło się na zewnątrz. Zapamiętał sobie nazwiska uczniów Hogwartu pośród nich. Uczennice z Beauxbaton nadal spiskowały, ale tylko nieliczne spoglądały w jego kierunku.
- Chyba znalazły sobie nową ofiarę - stwierdziła Minerva, która znowu podążyła za jego wzrokiem.
Okazało się że miała rację. Gdy tylko orkiestra znowu zaczęła grać, jedna z dziewcząt pospiesznie podeszła do profesora Flitwicka, dygnęła i powiedziała coś, czego Severus i Minerva nie mogli usłyszeć. Profesor od zaklęć i uroków wydawał się oczarowany, kiwnął głową na zgodę i poprowadził uczennicę na parkiet. Dziewczyna uśmiechnęła się triumfalnie do swoich koleżanek, które zgodnie uniosły kciuki.
- Ona tego zaraz pożałuje - mruknął Severus.
- Niby dlaczego? Filius jest doskonałym tancerzem! - odparła zdziwiona Minerva.
- Zobaczysz - powiedział Snape, odstawił swoją pustą szklankę i podał McGonagall rękę. - Wracamy na parkiet?
Minerva przyjęła jego dłoń z uśmiechem i zaczęli kolejny taniec. W pewnym momencie Severus prychnął rozbawiony i obrócił partnerkę w tańcu tak, by i ona mogła spojrzeć na Flitwicka i uczennicę z Beauxbaton.
- A nie mówiłem? - spytał Snape z lekko szyderczym uśmiechem.
Wzrok McGonagall spoczął na uczennicy, która tańczyła z Flitwickiem.
Dziewczyna miała na sobie śliczną sukienkę ze sporym dekoltem. Niestety nie pomyślała o tym, prosząc do tańca profesora o tak niskim wzroście i dopiero, gdy stanęli naprzeciwko siebie, zauważyła, że twarz mężczyzny znajdowała się dokładnie na wysokości wycięcia jej sukni. Dziewczę spłonęło rumieńcem, ale nie miało możliwości odwrotu, gdyż profesor rozpoczął już taniec. Oczywiście jej partner był na tyle przyzwoity, by patrzeć jej w oczy, ale niewiele to pomogło, gdyż w ten sposób jego broda niemal dotykała jej dekoltu.
McGonagall zachichotała.
- Głupia gąska - podsumowała całą sytuację.
- W zupełności się z tobą zgadzam - potwierdził Severus. Kąciki jego ust zadrgały lekko.
- Severusie, czy zdajesz sobie sprawę z tego, że wcale nie musisz ze mną tańczyć? - spytała McGonagall.
- Oczywiście. Ale muszę przyznać, choć jest to zaskakujące, że tańczenie z tobą, jest dokładnie tym, na co mam teraz ochotę - odparł, przyciągnął Minervę bliżej do siebie i wykonał z nią kilka szybkich obrotów.
Młoda Francuzka, która wcześniej prosiła go do tańca, zalała się łzami złości, co Snape jeszcze bardziej rozbawiło.
- Widzisz, Minervo, mogłem być nieuprzejmy i posłać te wszystkie głupie gęsi do diabła. Ale to rozwiązanie bardziej mi się podoba. Nawet Dumbledore nie byłby w stanie zarzucić czegokolwiek mojemu zachowaniu - stwierdził ze złośliwym uśmieszkiem.
- Ty to już chyba na zawsze pozostaniesz szelmą, Severusie - odparła McGonagall i potrząsnęła głową, ale nie mogła się na niego gniewać. - Niemniej jednak, cieszę się, że do realizacji swojego diabolicznego planu wybrałeś właśnie mnie.
- Cała przyjemność po mojej stronie - powiedział uprzejmie, ale Minerva nie mogła stwierdzić, czy miał na myśli taniec z nią, czy może jednak fakt, że utarł nosa uczennicom z Beauxbaton.
W sumie było jej to obojętne.
Ten fanfick czytało się bardzo lekko i przyjemnie. Przyznam, że ciężko mi wyobrazić sobie jak Snape tańczy, a już tym bardziej jak flirtuje z McGonagall, a jednak mistrz eliksirów jest w tym wszystkim bardzo kanoniczny. Jak zawsze przybiegły, który ma swój plan i przechytrzy każdego. Rasowy Ślizgon!
Dobrze utrzymałaś tempo opowieści. Nie było to zbędnych opisów, które wydłużyły by czytanie, ale dodałaś wszystko to, co było potrzebne, żeby wyczuć tę nutę humoru w historii. Co prawda nie była to komedia, przy której zanosiłabym się śmiechem, ale podejrzewam, że nie miałaś tego na celu. Twój fanfick jest świetnym poprawiaczem humoru, dobrą historią do czytania przy kawie. Daję wybitny.