Ostatni dzień z życia Lily i Jamesa
Na wstępie chciałam podziękować Pene za korektę :love:
Obudziły ją krople deszczu, uderzające miarowo w metalowy parapet. Kobieta niechętnie wykopała się z ciepłego kokonu, stworzonego z kołdry. Temperatura w pokoju była, jak na jej gust, zdecydowanie za niska. Przeciągając się, otworzyła oczy i zobaczyła, że jest już w łóżku sama. Radosny śmiech dochodzący z dołu podpowiedział jej gdzie znajduje się James.
Lily niespiesznie wstała i podeszła do okna, spoglądając na okolicę. Typowo jesienna pogoda nie zachęcała do wychodzenia na zewnątrz. Nawet przez szczelnie zamknięte okna czuła chłodny powiew wiatru.
***
Kruczoczarny chłopiec ze śmiechem śmigał kilka centymetrów nad podłogą, a jego ojciec biegał za nim, próbując nie dopuścić do zrujnowania salonu. Malec uderzył w stolik i nie zdołał się utrzymać na dziecięcej miotełce. Jak tylko zorientował się co się stało, skrzywił się i już miał zacząć płakać, gdy ponownie znalazł się nad ziemią.
James, widząc minę synka, porwał go szybko na ręce i uniósł wysoko nad głowę. Sprawił tym, że Harry natychmiast zapomniał o upadku i zamiast płakać, teraz śmiał się, wymachując radośnie rączkami i nóżkami.
- Jak tylko wujek Syriusz nas odwiedzi, to skopię mu tyłek za tę miotełkę - zażartował James. Dziecko zaśmiało się tak, jakby zrozumiało słowa ojca. - Tylko nie mów mamie, że powiedziałem "tyłek", bo mi się dostanie - dodał, podrzucając chłopca.
- Ekhm. - James prawie upuścił syna słysząc chrząknięcie żony. Z dzieckiem w ramionach obrócił się i z zachwytem w oczach spojrzał na kobietę stojącą w drzwiach salonu. Czy kiedykolwiek przestanie uważać ją za najpiękniejszą istotę na świecie? Miał nadzieje, że nie.
- TYŁEK - wykrzyczał Harry, rozkładając szeroko rączki. James lekko się krzywiąc, spojrzał na synka i znów na żonę. Lily zrobiła oburzoną minę, ale po jej oczach można było dostrzec, że walczy z rozbawieniem.
- Cudownie, tatuś nauczył cię nowego słowa - powiedziała lekko sarkastycznie, zbliżając się do nich.
- Mały zdrajca - James połaskotał Harry'ego. - Ale nie zaprzeczysz, że jesteś dumna, że tak szybko się uczy - dodał z uśmiechem. - Chodź do mnie. - Wolną ręką przyciągnął ją do siebie i namiętnie pocałował. Gdy się od siebie odsunęli (oboje obrywając po głowach malutkimi piąstkami), Lily miała wypieki na policzkach.
- Chodź do mamy. - Kobieta wzięła synka od męża i usiadła przy stole. - Jadł już śniadanie?
- Pewnie. Dla ciebie też coś mam - powiedział brunet z uśmiechem. Wziął do ręki różdżkę i po chwili przyleciała taca z goframi, polanymi sosem czekoladowym.
- Hmmm mniam. Czym sobie zasłużyłam?
- Tym, że jesteś. - James spojrzał na nią z błyskiem w oku. - Daj mi tego berbecia, bo nie da ci się najeść - dodał widząc, że Harry domaga się uwagi.
- Co skopiemy wujkowi Syriuszowi jak się pojawi? - zapytał, biorąc syna na ręce i lekko go podrzucając.
- TYŁEK - wykrzykną chłopiec, wywołując kolejny uśmiech na twarzy ojca.
- Mój chłopak - powiedział z dumą w głosie.
- Jesteś niereformowalny. - Lily pokręciła głową.
- Za to mnie kochasz. - James usiadł przy stole i posadził Harry'ego na swoich kolanach.
***
- Myślisz, że powinienem do niego napisać? - zapytał mężczyzna po tym jak żona położyła synka na popołudniową drzemkę.
- Wiesz, że ufam i jednemu, i drugiemu, ale jeśli Dumbledore się nie myli, to...
- To któryś z nich ma rację. A wiem na pewno, że Syriusz nigdy by...
- Wiem. - Lily podeszła i objęła męża. Doskonale wiedziała, co przeżywa. Sama czuła dokładnie to samo. Wszystko wskazywało na to, że w ich najbliższym gronie jest zdrajca, że ktoś donosi Voldemortowi. Syriusz uparcie wskazuje na Remusa, a Remus na Syriusza. - Mimo to nie wierzę, że to Lunatyk.
- Ja też nie. Dlatego jutro napiszę do Petera, aby powiedział mu, że to on jest naszym Strażnikiem i to gdzie nas znajdzie. Nie będziemy się ukrywać przed przyjacielem - powiedział zdecydowanym tonem.
- Jak Łapa się dowie, to wtedy on tobie skopie tyłek - zażartowała. James mimowolnie się uśmiechnął. Doskonale wiedział, że Syriusz nie będzie zachwycony, w końcu od początku nie chciał aby ktokolwiek dowiedział się, że to Peter jest ich Strażnikiem, ale nie było innego sposobu, aby Remus mógł ich odwiedzić.
- Zmieńmy temat - powiedział nagle. - W końcu mamy dzisiaj Halloween i mimo iż nie możemy nigdzie iść, to uważam, że Harry zasługuje na prawdziwą Noc Duchów.
- Coś już zaplanowałeś, prawda?
- Oczywiście. Jak usypiałaś małego, to zrobiłem kilka dyniowych lampionów - odparł z dumą. - Są w kuchni. To co? Ozdabiamy dom tak, żeby miał niespodziankę, jak się obudzi?
- Wiesz, że on i tak nie będzie tego pamiętał, prawda? - zaśmiała się kobieta. - No ale doskonale wiem, że Harry to tylko wymówka, chodzi o ciebie - dodała nadal uśmiechnięta. - To twoje ulubione święto i za nic nie chciałbyś spędzać go normalnie, jak każdy inny dzień.
- Ja ty mnie znasz. - Wziął jej twarz w dłonie i lekko pocałował.
- Dobra, zaczynajmy, bo się nie wyrobimy zanim się obudzi.
Następne dwie godziny spędzili na tworzeniu tego niepowtarzalnego klimatu, jaki może być tylko w trzydziestego pierwszego października. Przystrajanie domu dzięki magii zajęło im niecałą godzinę. Następnie zajęli się pieczeniem pasztecików dyniowych.
***
- Czas spać - usłyszał zdecydowany głos w chwili, w której wyczarowywał kolejne obłoczki. Podniósł głowę i spojrzał na żonę, której długie, kasztanowe włosy spadały na twarz.
- No nic mały - powiedział, odrzucając różdżkę na kanapę. - Słyszałeś mamę. - Wziął synka na ręce i podał go żonie.
- W sumie to był dłuuuugi dzień. - James przeciągnął się, ziewając. - Ale po nim nie widać zmęczenia - dodał, całując Harry'ego w czoło. - Ciekawe czy zaśnie...
Cała trójka ruszyła na górę do pokoju dziecięcego, kiedy z dołu dobiegł ich hałas. Dźwięk wywarzanych drzwi. James gestem pokazał Lily, że ma zostać w pokoju, a sam ruszył na dół. W progu zobaczył ostatnią osobę jakiej się spodziewał. W tej samej chwili dotarło do niego, kto jest zdrajcą i jak bardzo się pomylili. Lecz w tej chwili to nie miało znaczenia.
- Lily, bierz Harry'ego i uciekaj! To on! Idź! Uciekaj! Ja go zatrzymam... - krzyknął do żony, choć wiedział doskonale, że ani ona nie ma dokąd uciec, ani on jak zatrzymać Voldemorta. Usłyszał lodowaty śmiech, a następnie śmiertelne zaklęcie.
***
Kobieta zamknęła się z synkiem w jego pokoju. Doskonale słyszała przed chwilą wymawiane zaklęcie i wiedziała, co to oznacza. Nie miała jedna czasu na myślenie o Jamesie. W tej chwili liczył się tylko Harry, a ona nie miała nawet różdżki. Włożyła synka do łóżeczka, a sama zaczęła przesuwać meble pod drzwi. Próbowała być silna, ale łzy same napływały jej do oczu. Nie bała się w tej chwili o siebie, myślała tylko o tym, że jej mąż nie żyje i że nie chce stracić również synka. Jak Peter mógł? Tyle czasu spędzili z Jamesem nad rozmyślaniem kto z ich przyjaciół jest zdrajcą, ale żadne z nich nigdy nie brało pod uwagę Glizdogona. Podeszła do łóżeczka i ponownie wzięła synka na ręce, mocno go przytulając.
Obserwowała jak zapora z mebli się odsuwa, a drzwi otwierają. W progu stał jej największy koszmar. Ponownie włożyła Harry'ego do łóżeczka i zasłoniła go własnym ciałem.
- Nie Harry, błagam, tylko nie Harry! - powiedziała zrozpaczonym tonem, choć nie miała nadziei, że uda jej się go przekonać.
- Odsuń się, głupia... odsuń się i to już...
- Nie Harry, błagam, weź mnie, zabij mnie zamiast niego...
- To ostatnie ostrzeżenie...
- Nie Harry! Błagam... zlituj się... zlituj... Nie Harry! Nie Harry! Błagam... zrobię wszystko...
- Odsuń się... odsuń się, dziewczyno...
Lily nie rozumiała dlaczego jej jeszcze nie zabił, dlaczego próbuje ją przekonać, aby się odsunęła. Czyżby robił to dla niego? Dla Severusa? W chwili kiedy o tym pomyślała, zobaczyła zielone światło.
Bardzo fajnie ukazałaś tą idyllę Potterów. Właśnie tak ciepło sobie ich wyobrażałam. Szczęśliwy, zakochany nadal po uszy w Lily James, szczęśliwy synek, któż by nie chciał tak żyć? Wspominanie o Syriuszu też było fajnym zabiegiem, w końcu James na pewno często mówił o przyjacielu.
Jednak minusem jest praktycznie sam dialog, chociaż z drugiej strony sama do końca nie mam pomysłu, jak to można było zmienić. Ogólnie latały Ci też przecinki w miejsca, w których są one całkowicie zbędne, poza tym masz problem z poprawnym zapisem dialogów.
Dziwi mnie też trochę stwierdzenie, że podejrzewali o zdradę Remusa i Syriusza, a nie podejrzewali Glizdka. Ja wiem, że on był wielkim zaskoczeniem, ale jednak wątpię, by brali pod uwagę dwóch z trzech przyjaciół. Według mnie, Peter nie był brany pod uwagę, bo uważali go za słabego, zbyt słabego by służyć takiej kanalii, jaką był Voldemort.
Natomiast bardzo podoba mi się ostatnia myśl Lily, związana z Severusem. Nie pomyślałam o tym.