Harry wrócił wstrząśnięty do pokoju wspólnego Gryfonów, myśląc o tym co powiedział mu Draco...
- Dlaczego tego nie zrobiłeś, co?! - Harry nawet w tym przypływie emocji nie pamiętał jak trafił na ślad Malfoya i pomaszerował za nim do sowiarni - Zabrakło ci sił, Malfoy! Jesteś zwykłym tchórzem. Jesteś. Najgorszym. Ścierwem. Jakie. W. Życiu. Poznałem. - Nawet nie wiedział kiedy wyciągnął w jego stronę różdżkę. Harrym miotały takie porywcze uczucia, że przez chwilę w jego głowie zaświeciła się myśl, że gdyby nie zaklęcia, które nie pozwalały używać nikomu zaklęć niewybaczalnych, z chęcią rzuciłby kilka w tej chwili na blondyna.
Draco ledwo stał na swoich nogach drżąc, jakby znajdował się na mrozie ubrany tylko w zwiewną piżamę. Jego dłoń zaciśnięta na różdżce trzęsła się przez cały czas, co nie umknęło uwadze Harry'ego, który przed chwilą był świadkiem śmierci dyrektora Hogwartu. Sam nie wiedział czy był bardziej wstrząśnięty ze względu na Snape'a, czy na chłopaka.
- Zamknij się, Potter - Draco nie zabrzmiał jednak tak pewnie, jak tego pragnął, jego głos łamał się jakby za chwilę miał wybuchnąć płaczem.
- Tylko na to cie stać, co? Myślałem, że Śmiorciożerca będzie miał więcej do powiedzenia! - Po tych słowach obydwoje zaczęli rzucać w siebie pierwsze zaklęcia jakie przyszły im do głowy. Pojedynek nie trwał długo, ale dla każdego z nich jedna sekunda ciągła się w nieskończoność.
- Expelliarmus! - Harry nie zdążył obronić się przed tak prostym zaklęciem rozbrajającym, które pozbawiło go różdżki, a ta odleciała kilka metrów dalej.
- Myślisz, że tego chciałem!? - Wybraniec patrzył z lekkim szokiem na chłopaka, który zaczął zalewać się łzami.
- Wydaje, ci się, że moim marzeniem było zostanie tym, kim się stałem? Łatwo ci powiedzieć, Potter! Sławny Potter, który mimo że łamie zasady, jest uważany za bohatera! Zawsze najlepszy oraz na pierwszym miejscu. - Draco odkrył przed Harrym inną wersję siebie, której nawet on sam nie znał. - Zdaj sobie sprawę, najwspanialszy wybrańcu, że czasami nie ma się wyboru. Czasami nie możesz odmówić, w dodatku, gdy na krawędzi leży życie twojej rodziny oraz twoje.
-Dra... - Okularnik chciał coś powiedzieć, mimo tego, że sam nie wiedział, co mogło by to być.
- Zamknij się, Potter! Twoje współczucie to ostatni,e czego potrzebuje... - Opadł na kolana, kryjąc twarz w trzęsących się dłoniach. Harry lekko zbliżył się do zrozpaczonego chłopaka. Pierwszy raz w życiu nie czuł do niego nienawiści, nie była też to litość, a... zrozumienie. Nie potrafił tego wyjaśnić, ale poczuł, że Draco tak naprawdę przez cały czas budował wokół siebie mur, który dokładnie w tej chwili się zawalił.
- Draco, po-powinieneś się uspokoić... - zaczął powoli podchodzić do chłopaka jakby bał, się że jeden gwałtowny ruch, a Ślizgon jak dzikie zwierzę zacznie przed nim uciekać. Położył mu delikatnie rękę na ramieniu, jakby bał się, że go ugryzie.
- Przestań udawać. - Odtrącił jego dłoń i wstał nieco zbyt gwałtownie. co spowodowało lekkie mroczki przed oczami. Spojrzał na bliznowatego swoimi lekko zaczerwionymi oczami i zaczął dalej mówić, już troszkę pewniejszym, lecz dalej załamującym się głosem: - Nie ma tu nikogo, kto wręczyłby ci dodatkowe punkty, nikt nie stoi, by zrobić ci zdjęcie z dopiskiem, jaki to nie jesteś wspaniały. Nie jest łatwo osobie, która od samego początku ma przypiętą plakietkę z napisem "zły" tylko dlatego, że należy do Slytherinu. Nie udawaj jeszcze głupszego. Potter - odparł. widząc jego zmieszaną minę. - Gdy ty lub twoje przydupasy załamiecie jakieś szkolne zasady, zawsze wam to uchodzi na sucho! Ale nie daj Merlinie, że ktoś ze Slytherinu złamie reguły. Właśnie przez takie gadanie człowiek zaczyna rozważać prawdziwość tych głupich plotek, jak to źli są Ślizgoni. Przekazujecie wszystkim radę, by lepiej trzymać się od nas z daleka, by lepiej nie ufać Slytherinowi, bo na pewno wykorzystają to przeciwko tobie. Skoro prawie każdy uważa nas za przestępców i śmierciożerców, to zaczynamy zastanawiać się, czy to nie jest prawdą. Właśnie przez takie, całkowicie wyssane z palca informacje, zaczynamy w te wasze bzdury wierzyć. To strasznie denerwuje, bo czasami to właśnie Gryfoni są o sto razy gorsi i to oni zasługują na przylepkę "źli"! Słynny Harry Potter... - Draco zaczął krążyć wokół Harry'ego. - Chłopiec, który przeżył i który żył w ciągłym kłamstwie, że to właśnie on ma we wszystkim pod górkę, że to właśnie on został pokrzywdzony przez los.
- Nigdy tak nie myślałem! - oburzył się Harry.
- Na Merlina! Ta twoja wymuszona skromność... Nic ci to nie daje. - Jego głos już nie drżał, a wręcz ociekał pogardą skierowaną w stronę Harry'ego. - Gdyby nie to, że jesteś "gwiazdeczką" całego świata czarodziejów, to myślisz, że ktoś by się tobą przejął? Zauważ Potter, tylko dlatego udało ci się tyle razy wykaraskać z kłopotów. Przez swoją ckliwą historyjkę... Gdyby nie ona, nikt na ciebie nie rzuciłby okiem - zaśmiał się krótko. - Jesteś przyzwyczajony, że każdy obchodzi się z tobą, jak z jakimś skarbem, którego trzeba ciągle doglądać, czy przypadkiem nie pokrył go kurz. Nie każdy jednak ma tak świetnie jak ty. - Jego głos nagle się zniżył. - Wiesz co, Potter? Chyba nigdy nie zrozumiesz, że inni cierpią czasami bardziej niż ty. - Po tych słowach obrócił się w stronę wyjścia z sowiarni, a Harry mógłby przysiąc, że przez chwile widział jak oczy chłopaka znowu zachodzą łzami. Nawet nie zdążył zareagować, a Dracona już nie było w pobliżu. Zabrał swoją różdżkę, która do tej pory leżała poza jego zasięgiem i wyszedł z sowiarni.
Harry miał chwilowe zawahanie, czy nie opowiedzieć wszystkiego swoim przyjaciołom, ostatecznie stwierdził jednak, że na razie i tak każde z nich jest zbyt zestresowane. W dodatku, gdzieś z tyłu głowy, coś podpowiadało mu, by lepiej w ogóle nie opowiadać tego nikomu, nawet zaufanym osobom.
Potter nie spał przez praktycznie całą noc, jak wszyscy w Hogwarcie, wstrząśnięci tym, co stało się mienionego dnia. W głowie chłopaka plątały się wszystkie słowa, które powiedział mu Draco. "Chyba nigdy nie zrozumiesz, że inni cierpią czasami bardziej niż ty", właśnie te słowa odbijały się w jego głowie głośnym echem. Miał przed oczami obraz blond chłopaka, który zrzucił swoją maskę i pokazał, że on też czasami płacze po nocach, tak jak Harry. Pokazał mu, że on też martwi się o życie bliskich. Draco podobnie jak Harry cierpiał przez wszelkiego rodzaju plotki krążące na jego, które bardzo często nie miały pokrycia w rzeczywistości.
Harry poczuł ukłucie w klatce piersiowej. Sam zadawał sobie kolejne pytania, na które znalezienie odpowiedzi zajmowało mu jeszcze więcej czasu. Nie potrafił uwierzyć, ile tej nocy zauważył podobieństw do jego wroga, choć trudno mu było nazywać go teraz wrogiem. Nie patrząc na godzinę, zerwał się z łóżka i chwycił swoje pióro oraz skrawek pergaminu. Nagryzmolił jeden z najkrótszych listów, jakie w życiu napisał i przywiązał go do łapki Krzywołapa (który ewidentnie nie był z tego zadowolony).
- Przepraszam cię - powiedział do kota w pokoju wspólnym. - Jest za późno, bym wyszedł z dormitorium, to nic trudnego dla ciebie, prawda? Po prostu przejdziesz się na spacerek, dobrze? - I wypuścił kota na korytarz, samemu siadając zaraz przy wyjściu z dormitorium, by w razie czego wpuścić zwierzę Hermiony do pokoju wspólnego. Wolał nie narażać się na jej gniew.
Draco wygonił wszystkich Ślizgonów, którzy krzątali się jeszcze w pokoju wspólnym. Gdy już każdy, mrucząc coś pod nosem, udał się do swoich pokoi, rozsiadł się na kanapie przed kominkiem. Cisza, jaka panowała w salonie, została przerwana przez uciążliwe miauczenie przed wejściem. Draco przez jakiś czas nie wstawał z siedzenie, ale gdy dźwięk drapania o drzwi zaczął go straszliwie denerwować, nie miał wyboru i ruszył w stronę przejścia.
- Czego, brzydalu? - Spojrzał na zwierzę i dosłownie od razu zauważył jak kot macha lekko nóżką, na której znajdował się przywiązany skrawek pergaminu. Draco odebrał list, a kot odwrócił się do niego ogonem i ruszył w swoją stronę. Malfoy siadł ponownie na kanapie i otworzył list (który tak naprawdę był kawałkiem pergaminu pozginanym w pośpiechu). Na zewnętrznej stronie miał napisane literki jego inicjałów "D.M".
Chłopak kilka razy wędrował po tekście, jakby nie dowierzał jego treści. Sam nie wiedział czy ma wybuchnąć śmiechem, czy po prostu zanieść się płaczem. W jego środku wezbrało się uczucie gniewu oraz wyrzutów na samego siebie, że tak bardzo dał ponieść się emocjom przed Gryfonem. Patrzył jeszcze przez chwilę na karteczkę, po czym wstając z siedzenia, spojrzał na nią ostatni raz i wrzucił ją w płomienie kominka. Ruszył od razu w stronę swojego pokoju, a po karteczce nie było już nawet śladu.
"Ja naprawdę Cię rozumiem, Draco"
Nie wiem, ile masz lat, drogi autorze, więc trudno mi będzie komentować. No ale trudno.
Generalnie językowo jest przyzwoicie. Naprawdę, odpowiedni stosunek dialogów do opisów, czytało się szybko, ale też nie za szybko. Przedstawiłeś swoją myśl i... no okej.
Natomiast sama fabuła do mnie nie trafia, bo wydaje się oczywista i niedojrzała. No i te dwa słowa chyba najtrafniej, w mojej opinii, ją odzwierciedlają.
Zacznę od początku.
Przede wszystkim widzę tu straszliwą stronniczość, bo Harry jest ten zły (ograniczony, skupiony na sobie, no i wiadomo daje się rozbroić), a Draco ten biedny i pokrzywdzony (chociaż Draco zachowywał się jak szuja jeszcze przed ceremonią przydziału). Nie chodzi mi jednak o to, że Harry był tym lepszym, a podłego zachowania Draco nie można niczym wyjaśnić. Po prostu uważam, że tutaj wszystko przedstawione zostało po linii najmniejszego oporu, bez dokładnego wniknięcia i zanalizowania bohaterów. Może po prostu nie przekonał mnie ten "wyrzyg uczuć" Draco, ale tutaj narrator jest dla mnie wobec tej postaci totalnie bezkrytyczny, no a ja nie lubię narzucania przez autora oceny postaci i sytuacji. Ja bym proponowała następnym razem pokazać jasną i ciemną stronę mocy, przez co czytelnik sam oceni, czy trafia do niego ta myśl. Bo tutaj widzę taką trochę... indoktrynację
Nie przekonuje mnie też przedstawienie emocji , wydarzeń... sama logika zachowania bohaterów. Draco rzuca w Harry'ego pewne frazesy, a ona powoduje wielką przemianę wewnętrzną. Może to przez to, że tekst jest bardzo krótki przy tak hm... niekanonicznych wydarzeniach i osobowościach postaci. No ale mimo wszystko dla mnie ludzie się tak nie zachowują.
No ale to może kwestia wypracowania. Więc życzę dużo weny i motywacji ; )